Angielskie auto

Od kiedy pamiętam, jeździłem okropnymi rzęchami.

29.11.2015

Czyta się kilka minut

Paweł Reszka /  / Fot. Grażyna Makara
Paweł Reszka / / Fot. Grażyna Makara

Były przeżarte rdzą jak niejeden kraj korupcją. Albo wybierałem samochody, które kupić nakazywał rozsądek. Spalanie małe. Silnik długowieczny. Wnętrze plastikowe. Nie psuły się, mogłem na nie liczyć. Były pakowne. Były koszmarnie nudne. Postanowiłem coś zmienić. Rozbić nudę odrobiną emocji. Potrzebowałem czegoś, co pali dużo, psuje się często, jest niepraktyczne i rzuca na kolana od pierwszego spojrzenia. Kupiłem więc angielski samochód wraz z instrukcją. W instrukcji napisano, że nie wolno wdychać spalin – bo może to doprowadzić do utraty przytomności, a nawet śmierci. Zaznaczono także, że nie należy podróżować na dachu, na tylnym zderzaku ani nawet w bagażniku. To jest bowiem niebezpieczne!

Ostrzeżenia mnie nie zdziwiły. Jeśli ktoś w kilka lat zmieni swój kraj z imperium, nad którym nie zachodzi słońce, w państwo średniej wielkości – to zawsze będzie dmuchał na zimne. Zwłaszcza gdy nie może pojąć, dlaczego właściwie zaszło to, co zaszło.

Kupiwszy i przeczytawszy, ruszyłem na wycieczkę. Nie zawiodłem się. W mieście pieściły mnie zawistne spojrzenia. Za miastem auto miękko płynęło po drogach i dróżkach. W radiu dawali Rachmaninowa. Słuchałem szczęśliwy, bo ten kompozytor jest dla mnie ważny. W młodości pisał mało, bo się lenił. Potem nic nie pisał, bo z winy krytyków popadł w depresję. W końcu znów pisał niewiele: nie miał czasu, bo jeździł z koncertami, żeby zarobić na chleb dla siebie i rodziny, paskudnie wykorzystywany przez chlebodawców. Wszystkie te okoliczności poważnie zbliżają mnie z Siergiejem Wasilewiczem, rozumiem go jak rzadko którego kompozytora.

Silnik mruczał delikatnie na leśnych duktach. Dźwięk koił wraz z zielenią, której i w lesie, i w polityce mamy coraz mniej. Szły właśnie „Tańce symfoniczne”, a ja doszedłem do wniosku, że lenistwo, choroba i chciwość nie są w stanie choćby skaleczyć prawdziwego geniuszu. Ten zawsze wypłynie. To pociesza, bo daje nadzieję, że nawet strategia oczekiwania przyniesie kiedyś owoce. Czym bliżej kresu, tym szanse większe.

„Tańce” to ostatni utwór Rachmaninowa. Zamykająca go część to „Północ”. Ona przeraża mnie zawsze obietnicą nadejścia dnia gniewu. Zostawia w przerażającej samotności. Myślę wtedy, jak Rachmaninow wyjeżdżał z Rosji na zawsze. Rok 1917. Grudniowy Petersburg. Każe podstawić sanie. Potem mkną przez martwą, śnieżną pustynię wprost do Helsinek. W kieszeni tylko kilka notesów. Za plecami płonąca Rosja. Mimo tęsknoty nigdy nie wrócił. Mówią za to, że jego dom w Ameryce wyglądał jak posiadłość w Iwanowce: jadło się po rosyjsku, mówiło i myślało po rosyjsku. Żył na zawsze światem rozszarpanym przez biesy. Sam stworzył sobie jego kawałeczek.

Bzz, bzz. Znajomy z branży.

– Helloł! – Helloł! – Możesz? – Mogę! – Redaktor C. zwymyślał redaktora S.? Wiesz? – Mój Boże! – udawałem, że mnie to nie interesuje.– Publicznie! – Co ty powiesz? – C. nazwał S. „pisowskim mineciarzem”. – A niech go! – Za to S. nazwał C. „szmaciarzem, który robił PO z połykiem”.

Podoba mi się, gdy dziennikarze stale przesuwają normy językowe. Język musi żyć, rozwijać się. To, co kiedyś było nie do pomyślenia, dziś jest do wydrukowania, a jutro będzie starczym, odwirowanym z emocji bełkotem. Jakie jeszcze słowa zostaną użyte? Myślenie o tym, co wolno napisać, żeby nie wyjść na chama, uszlachetnia moją profesję.

– I kto miał rację? – zapytałem. – Ludzie mówią, że obaj.

Ciekawe! Ale na nieszczęście straciłem zasięg, co zdarza się w lesie. I jeszcze Rachmaninow się skończył. Zaczęły się za to wiadomości. W kraju trwał kolejny dzień ukręcania głowy pogrobowcom przemysłu pogardy przez legiony miękkiej dyktatury. Lała się żółć. W części zagranicznej lała się prawdziwa krew.

Po co mi ten angielski samochód? ©℗

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz, felietonista i bloger „Tygodnika Powszechnego” do stycznia 2017 r. W latach 2003-06 był korespondentem „Rzeczpospolitej” w Moskwie. W latach 2006-09 szef działu śledczego „Dziennika”. W „Tygodniku Powszechnym” od lutego 2013 roku, wcześniej… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 49/2015