Zmylić pościg

Twórcy i bohaterowie „Witamy w Czeczenii” podkreślają zmasowany charakter czystki wymierzonej w mniejszości seksualne. Ktoś nawet sięga po słowo „ludobójstwo”.

24.08.2020

Czyta się kilka minut

Kadr z filmu „Witamy w Czeczenii” / MILLENIUM DOCS AGAINST GRAVITY
Kadr z filmu „Witamy w Czeczenii” / MILLENIUM DOCS AGAINST GRAVITY

Niech Allach ma cię w opiece” – tymi słowami dziewczyna żegna się ze swym współlokatorem, który musi wyemigrować do Kanady. Witamy w Czeczenii – miejscu, gdzie w 2017 r. Władimir Putin postanowił rękami Ramzana Kadyrowa rozwiązać kwestię LGBT+. Nie tylko na Kaukazie.

Któż z nas nie zna tego uczucia ulgi, kiedy bohater filmu, uciekając przed swoim prześladowcą, próbuje zmylić pościg. Kiedy suspens z każdą chwilą narasta, a tu trzeba jeszcze przejść przez jakieś punkty kontrolne i skrupulatne procedury lotniskowe, by wreszcie, po wielu perypetiach, dostać się na pokład samolotu i oderwać się od ziemi. Nagradzany dokument Davida France’a oglądałoby się jak mocny film sensacyjny, gdyby nie świadomość, że Ahmad, Bogdan, Ania czy Grisza, jakkolwiek zakamuflowani, to przecież ludzie prawdziwi. I chodzi tu o ich życie w najbardziej podstawowym sensie.

W poprzednim filmie, nominowanym do Oscara „Jak przetrwać zarazę” (2012), reżyser zajmował się działalnością amerykańskiego ruchu ACT UP, który walczył o godne traktowanie chorych na AIDS, skazanych na dezinformację i utrudniony dostęp do leków. Tym razem, w dokumencie „Witamy w Czeczenii”, przygląda się codziennemu funkcjonowaniu Russian LGBT Network, organizacji pomocowej umożliwiającej ewakuowanie z kraju osób prześladowanych za swą orientację seksualną.

Podopiecznymi są przede wszystkim młodzi Czeczeńcy i Czeczenki, często ofiary uprowadzeń, tortur, gwałtów i upokorzeń, bo w taki właśnie sposób próbuje się ich zmusić do wydania władzom innych nazwisk osób nieheteronormatywnych. Zwykle przeciwko sobie mają też swoich bliskich, którzy nie tylko odrzucają seksualność synów i córek, ale próbują przeszkodzić im w ucieczce. Tradycyjna kaukaska obyczajowość nie toleruje homoseksualizmu, uważa go za plamę na rodzinnym honorze, którą zmyć może jedynie krew. Bywa również, jak w przypadku pewnego Rosjanina luźno związanego z Czeczenią, że ze strachu przed napiętnowaniem muszą emigrować całe rodziny. „U nas gejów nie ma” – mówi z dumą marionetkowy przywódca republiki w rozmowie z zagranicznym dziennikarzem.

Amerykański dokument HBO uwypukla pewien paradoks. Choć Kadyrow za cichym przyzwoleniem Kremla byłby gotów wysłać wszystkich gejów na Madagaskar, to logistyka ucieczki z kraju okazuje się bardzo skomplikowana. Wszystko odbywa się w całkowitej konspiracji, podobnie jak kręcenie tego filmu. Najpierw trzeba wywieźć ofiarę z Czeczenii, zmienić jej wygląd i personalia, przetransportować ją po cichu do Moskwy, a tam, do czasu otrzymania wizy, zapewnić jej bezpieczną kryjówkę. Oczekiwanie może trwać wiele miesięcy i pół biedy, jak ma to miejsce w grupie, w tajnym schronisku, bo zdarza się, że uciekinier musi przebywać w czterech ścianach samotnie, bez kontaktu ze światem. Psychicznie trudno to wytrzymać i nawet w sytuacjach najbardziej kryzysowych nie można wezwać pogotowia.

Żebyśmy nie mieli wątpliwości, o jaką stawkę toczy się gra, France udostępnia amatorskie zdjęcia czy filmy, z których wysypują się historie przerażające, surowe zapisy brutalnych zatrzymań, obrazy okaleczonych ciał. Jak to możliwe, że mając w ręku tak twardy materiał dowodowy, zazwyczaj nagrany przez samych oprawców, nie można dojść sprawiedliwości? Odpowiedzią niechaj będzie przypadek Maksima Liapunowa – geja, który jako pierwszy zdecydował się opowiedzieć publicznie o tym, że był przetrzymywany i bity przez czeczeńskich siłowików. Następnie, dzięki wsparciu organizacji pozarządowych, w tym Russian LGBT Network, zaczął dochodzić praw w moskiewskim sądzie. Ujawnił przy tym swoją tożsamość, co znajduje wyraz w materii filmu. Oto spod nałożonej komputerowo obcej fizjonomii (w ten sposób dokument przez cały czas zapewnia anonimowość zagrożonym bohaterom) wyłania się wreszcie prawdziwa twarz. Ciekawostką jest, że w zastosowaniu tej pionierskiej metody dokumentalnej udział wzięli działacze i działaczki queerowi z Nowego Jorku czy Los Angeles. Użyczywszy filmowi własnych „ruchomych twarzy”, ­współtworzyli jakże nośną metaforę podwójnego życia.

Twórcy i bohaterowie „Witamy w Czeczenii” podkreślają zmasowany charakter czystki wymierzonej w mniejszości seksualne. Ktoś nawet sięga po słowo „ludobójstwo”. Już na początku mówi się o ściśle politycznym wymiarze całej akcji: odwołując się do tzw. wartości rodzinnych, dla których zagrożeniem miałyby być osoby LGBT+, Putin usiłuje zbić polityczny kapitał. W Dagestanie, Inguszetii, ale i w całej Rosji, bo Kaukaz – co sugeruje przed kamerą aktywista Dawid Istejew – stanowi sprzyjający eksperymentom poligon.

Z filmu wyłania się obraz dyktatury strachu. Jedną z lekcji pokazowych było przed trzema laty tajemnicze zniknięcie Zelima Bakajewa, czeczeńskiej gwiazdy popu, podejrzewanego o homoseksualizm. Osobne miejsce zajmują w tej opowieści czeczeńskie lesbijki. Ania była szantażowana przez własnego wuja, który żądał od niej usługi seksualnej w zamian za milczenie na temat jej orientacji. Nie trzeba dodawać, że konserwatywny podział ról panujący w wielu czeczeńskich domach jeszcze bardziej utrudnia dziewczynom podjęcie decyzji o wyjeździe w nieznane. Alternatywą może być jednak zabójstwo honorowe.

Wielkimi bohaterami tego dokumentu są także działacze i działaczki, jak wspomniany Istejew czy szefowa moskiewskiego centrum LGBT+, Olga Baranowa, którzy dzięki międzynarodowemu wsparciu, lecz i z narażeniem własnego życia, wypełniają swą misję. Liczba osób, które dzięki nim mogły wyjechać na Zachód i otrzymać status uchodźcy, idzie już w setki, jakkolwiek w czasie pandemii izolacja kaukaskiej republiki pogłębiła się.

Na koniec chciałoby się zabłysnąć jakąś puentą, przestrogą, samopocieszeniem lub wyrazistą analogią – tym razem pozostawmy ten suchy opis filmu o dalekiej Czeczenii czy Rosji bez dodatkowych komentarzy. ©

WITAMY W CZECZENII (Welcome to Chechnya) – reż. David France. Prod. USA 2020. Film będzie pokazywany w kilku miastach Polski w ramach festiwalu Millenium Docs Against Gravity (4 – 13 września), a następnie w wersji online festiwalu (19 września – 4 października). Szczegóły na www.mdag.pl.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Krytyczka filmowa „Tygodnika Powszechnego”. Pisuje także do magazynów „EKRANy” i „Kino”, jest felietonistką magazynu psychologicznego „Charaktery”. Współautorka takich publikacji, jak „Panorama kina najnowszego”, „Szukając von Triera”, „Encyklopedia kina”, „… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 35/2020