Zmądrzejmy po szkodzie

Bijatyka w nowosądeckim klasztorze to nie jest sprawa dwóch jezuitów i ich zakonu. To dla naszego Kościoła jak uderzenie w dzwon na trwogę.

27.08.2013

Czyta się kilka minut

To nie wywiad, w którym o. Krzysztof Mądel krytykował Kościół, ale rękoczyny, do których doszło u nowosądeckich jezuitów, skłoniły jego przełożonych do nałożenia sankcji. I nie chodzi o zakaz publicznych wypowiedzi, jak twierdziły media. Z powodu incydentu jezuita otrzymał zakaz odprawiania Mszy św. w kościele i spowiadania, aż do wyjaśnienia sprawy.

Na razie przebieg wydarzeń znamy jedynie z relacji o. Mądela, który uczciwie zastrzega, że nie wszystko dokładnie zapamiętał – ale historia brzmi prawdopodobnie. Otóż medialna aktywność jezuity nie wzbudzała (delikatnie mówiąc) zachwytu wśród współbraci. Jeden z nich miał jego rozmowę z „Wyborczą” nazwać – tu cytat – „gównem”. Doszło do spięcia. O. Mądel zasłonił się gazetą, przez którą adwersarz zdołał jednak wymierzyć cios w twarz. Uderzony odepchnął napastnika. Ten upadł i z pokiereszowanym obojczykiem wylądował w szpitalu. O. Mądel przeprosił współbrata. Mieli się pojednać, chociaż poturbowany uważa, że to jego zaatakowano.

Co teraz? Oczywiście zarządzający południową prowincją jezuitów o. Wojciech Ziółek powinien po prostu wyjaśnić sprawę. Kto i za co ponosi odpowiedzialność? Kto i jakie poniesie konsekwencje? Jaka będzie przyszłość o. Mądela w Towarzystwie Jezusowym? Duchowny już zadeklarował, że chciałby pozostać w zakonie, a zrzucenia sutanny w ogóle nie bierze pod uwagę. Przed prowincjałem niełatwe decyzje.

Na dodatek jednoznacznego wyjaśnienia wymaga również nowy wątek w sprawie. O. Mądel tłumaczy swą gwałtowną reakcję tym, że jako dziecko był molestowany przez proboszcza: „Widok księdza stojącego nade mną wywołuje we mnie sytuację nerwicową”. Do owego duchownego dotarła redakcja portalu natemat.pl. Zaprzeczył oskarżeniom. A zatem mamy słowo przeciw słowu. Ziarno prawdy od plew kłamstwa oddzielić powinna diecezja tarnowska, bo stamtąd pochodzi oskarżony. Możliwości są tylko trzy. Albo o. Mądel jest niespełna rozumu, albo jest oszczercą, albo... W tym ostatnim przypadku można sądzić, że nasi biskupi – nauczeni na błędach cudzych i własnych – już wiedzą, co wtedy należy zrobić.

PRZYZWOLENIE NA AWANTURY

Szkoda tylko, że nie wiedzą tego jeszcze niektórzy publicyści piszący o Kościele. W minionym tygodniu wciąż powracało pytanie, czemu, u licha, jezuita akurat teraz opowiada o traumie sprzed lat? I na dodatek nie przedstawia żadnych twardych dowodów! Na Boga, trudno o większą głupotę. Jeżeli faktycznie o. Mądel był w latach 70. molestowany, czy dziś mamy wzruszyć ramionami tylko dlatego, że jako napastowane dziecko nie zadbał o uwiecznienie lubieżnych czynów na kompromitujących fotografiach albo nagraniach? Czy jeszcze się nie nauczyliśmy, że ofiary często otwierają się dopiero po latach, np. pod wpływem silnego wstrząsu? Że w takich sytuacjach najważniejsze jest uczciwe dochodzenie? Że ignorując ich relacje – po raz drugi ich upokarzamy i zadajemy im ból? A przecież zasada jest prosta: niczego nie lekceważyć, a zarazem nie przesądzać z góry o winie. Zbadać sprawę, zadośćuczynić, wyciągnąć wnioski na przyszłość i błagać Boga o uleczenie ran – albo ofiary molestowania, albo niesłusznie oskarżonego.

Na tym właściwie można by sprawę zamknąć i już tylko czekać na właściwą reakcję i sprawiedliwy osąd przełożonych. Tyle że bijatyka w nowosądeckim klasztorze to nie jest sprawa dwóch jezuitów i ich zakonu. To dla naszego Kościoła jak uderzenie w dzwon na trwogę.

Od dawna ostrzegaliśmy na tych łamach, że od awantury o krzyż przed Pałacem Prezydenckim na Kościół przenoszą się z polityki najgorsze emocje. Wirus atakuje i namnaża się w zastraszającym tempie. Przede wszystkim to zwykła nienawiść, która każdego myślącego w innych kategoriach każe traktować jak wroga. Wroga, którego należy za wszelką cenę pognębić, zgnoić i uciszyć. Albo wyeliminować. Te złe emocje ujawniają się na dwóch polach – wewnątrzkościelnych stosunków i języka.

W pierwszym przypadku doskonałym przykładem jest szczegółowo opisana przez Zuzannę Radzik historia ks. Wojciecha Lemańskiego („TP” nr 23/2013). Czyli krótka i praktyczna instrukcja dla biskupów i kurialistów, jak z rzutkiego duszpasterza o niełatwym charakterze zrobić radykała i kamikadze. Innych podobnych przykładów nie brakuje, chociaż rzadko wypływają na światło dzienne. To jednak naturalnie nie zmienia faktu, że kryją się za nimi realne dramaty i prawdziwe cierpienie.

Znam taki przypadek sprzed kilku lat: dwóch księży weszło w ostrą publiczną polemikę. Gdy wyczerpały się argumenty, jeden zaczął wysyłać listy do ważnych ludzi w naszym Kościele, w których pomawiał adwersarza, że jest aktywnym homoseksualistą. Że wkrótce prawda wyjdzie na jaw, a skandal uderzy w Kościół, dlatego księdzem X trzeba się szybko zająć. List pokazał mi pewien biskup. Oczywiście nie ufał oskarżeniom, ale... wolał się skonsultować. Nie ulega wątpliwości, że wielu innych adresatów uwierzyło bez wahania. Tak też się, niestety, załatwia kościelne porachunki. Do dziś się zresztą zastanawiam, jak ślubujący czystość i celibat duchowny miał udowodnić, że wcale nie jest gejem...

MOWA NIENAWIŚCI

Jeżeli z kolei chodzi o język, to zwłaszcza jako chrześcijanie powinniśmy pamiętać, że słowo staje się ciałem. Czasem to cud, ale czasem katastrofa. Jeden zakonnik nie musi zgadzać się z drugim. Jeżeli jednak nazywa jego przekonania gównem – nie dziwmy się potem, że dają sobie po pysku, zamiast nadstawiać drugi policzek.

Katolicka publicystyka pełna jest ciosów poniżej pasa i ataków ad personam, wobec których kościelna hierarchia milczy. Tragikomiczna była np. reakcja na tekst ks. Czesława Bartnika w czerwcowym „Naszym Dzienniku”. Jako siły antykościelne autor wymienił m.in. Ruch Palikota, SLD oraz... lobby żydowskie, Katolicką Agencję Informacyjną, „Tygodnik Powszechny”, „Więź”, Znak i niektóre KIK-i. Jako jedyny przeciw „oszczerczym pomówieniom” zaprotestował publicznie rzecznik abp. Stanisława Budzika. W imieniu metropolity lubelskiego wziął w obronę KAI i... na tym koniec. Żaden z biskupów nie odniósł się nawet do skandalicznych słów o rzekomym lobby żydowskim. Tymczasem milczenie zamienia się w przyzwolenie. A przyzwolenie to dla zła warunki wymarzone.

Nowosądecka bijatyka to nie incydent, ale żniwo po obficie rozsiewanym chwaście. Rozsiewanym z rozmachem godnym lepszej sprawy. Co najtragiczniejsze, na ogół w najlepszej wierze. W przekonaniu, że odważnie bronimy wartości i zmieniamy świat na lepsze.

Oto inny świeży przykład zachwaszczenia Kościoła kąkolem, pleniącym się dotychczas głównie na polu polityki. Niby drobny, ale symboliczny. Ewangelia przecież uczy, że wielkie dobro i wielkie zło początek biorą z małych rzeczy.

Nie, nie trzeba kochać ks. Adama Bonieckiego. Ba – można się z nim kategorycznie nie zgadzać. Moje zdziwienie jest jednak bezbrzeżne, jeżeli wieloletni naczelny „Tygodnika” staje się jednym z przykładów w homilii bp. Kazimierza Ryczana do pielgrzymów udających się na Jasną Górę. Czyli ludzi idących na spotkanie z Bogiem i niosących do Jego Matki dziesiątki osobistych intencji – nawrócenie, uzdrowienie, wyjście z nałogu, uratowanie małżeństwa itd. Śmiem wątpić, czy najlepszym tematem dla udającego się w drogę pątnika jest soczysta polemika z Jackiem Żakowskim, Kubą Wojewódzkim albo ks. Bonieckim. Ale to już jednak kwestia duszpasterskiego smaku biskupa kieleckiego. Kłopot w tym, że o marianinie padły lekceważące słowa, jakoby zagubił się na starość. Abstrahując od kwestii, na ile taki argument można uznać w dyskusji za merytoryczny – trzeba zapytać, czy w ogóle tak się godzi? Albo wręcz – czy to logiczne wypowiadać takie sądy, żeby potem np. głosić piękne słowa o niezbędnym szacunku dla osób starszych?

SZYDERSTWA NIE KUPUJĘ

Trudno też nie zauważyć przepaści ziejącej między ciętym słowem ot tak wplecionym w homilię – a słowami papieża Franciszka, które tuż po swoim wyborze skierował do kardynałów. Warto przypomnieć: „Naprzód, drodzy bracia! Być może połowa z nas jest ludźmi w podeszłym wieku. Starość – lubię tak to określać – jest siedzibą mądrości życia. Starcy posiadają mądrość zdobytą w przeciągu całego życia, jak starzec Symeon czy prorokini Anna w Świątyni Jerozolimskiej, i to właśnie ta mądrość pozwoliła im rozpoznać Jezusa. Dawajmy tę mądrość ludziom młodym, jak dobre wino, które z biegiem lat staje się lepsze! Dawajmy młodym mądrość życia!”.

Biskup powie, że ksiądz X się na starość zagubił. Rewolwerowy publicysta katolicki złapie w locie myśl, ale napisze już, że X na starość zwariował. A potem wierny czytelnik splunie na widok obłąkanego staruszka. Witamy w katolickim (k)raju.

Nie, nie jestem ślepy na jedno oko. Tak samo nie podoba mi się, gdy o. Mądel mówi, że ks. Franciszek Longchamps de Bérier jest „habilitowanym nieukiem” – chociaż uważam, że dobrze wykształcony prawnik skompromitował się wypowiedzią, jakoby dzieci poczęte metodą in vitro miały „bruzdę dotykową”. I należy mu to wytknąć. Ale szyderstwa w ustach duchownego nie kupuję. Nawet jeżeli ma rację.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Były dziennikarz, publicysta i felietonista „Tygodnika Powszechnego”, gdzie zdobywał pierwsze dziennikarskie szlify i pracował w latach 2000-2007 (od 2005 r. jako kierownik działu Wiara). Znawca tematyki kościelnej, autor książek i ekspert ds. mediów. Od roku… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 35/2013