Źle o filmie

Nie wiem, jak jest dzisiaj w miejscowości Bocca di Magra, która to nazwa znaczy “ujście rzeki Magry" do Morza Śródziemnego. Wtedy była tam tylko jedna tawerna, na której tarasie siadywałem z Nicolą Chiaromonte, słuchając jego opinii, w miarę konserwatywnych, jak wypadało humaniście kształconemu na filozofach greckich. Szczególnie nieprzychylnie odzywał się o współczesnych nam filmach. Z naszej rozmowy da się zrekonstruować pewien wywód:.

31.08.2003

Czyta się kilka minut

Istnieją analogie pomiędzy rozwojem powieści w wieku XIX i rozwojem filmu w wieku XX. Powieść długo uchodziła za gatunek podrzędny, za opowiadanie ciekawych, sensacyjnych historyjek. Jeszcze Voltaire chciał być przede wszystkim poetą. Powieść stopniowo uzyskała szeroki zasięg i prestiż, a jej autorzy starali się przedstawić całą panoramę społeczeństw swojego czasu poprzez kreację poszczególnych bohaterów. Taki zamiar jest przedstawiony zupełnie jasno we wstępie Balzaka do jego “Komedii ludzkiej". A Stendhal nawet powiedział, że celem powieści jest być lustrem przechadzającym się po gościńcu.

Film natomiast, poczynając od głupawych komedyjek sprzed I wojny światowej, stopniowo awansował tak bardzo, że ukazywanie się niektórych nowych produkcji opisuje się dziś w gazetach jako wydarzenia kulturalne. No tak, twierdził Chiaromonte, rzeczywiście są podobieństwa, tylko że zupełnie inni ludzie pisali powieści, a inni reżyserują filmy. Ci pierwsi myśleli na własny rachunek i pisali często wbrew obiegowym opiniom. Ci drudzy nie mogą za dużo myśleć, bo są przedsiębiorcami i finansistami w jednej osobie, nie mogą też zrobić filmu, który kłóciłby się z obiegowymi opiniami. Film należy do kultury masowej i nawet z samej swojej natury jest populistyczny. Można rzec o nim, że jest w niewoli krążącego wśród publiczności banału i wszelkiego rodzaju “poprawności politycznej". W swojej krytyce Chiaromonte bynajmniej nie oszczędził wielkich reżyserów włoskich, jak Fellini czy Antonioni.

Trzeba przyznać, że Chiaromonte miał sporo racji, chociaż godziłoby się wysunąć argumenty przeciwne, zwłaszcza jeżeli chodzi o dzieje powieści. Odbijały się w niej popularne idee, co prawda o skromnym zasięgu, bo przecie liczba ludzi, wśród których krążyły, była nieduża, ograniczona do tych, którzy umieli czytać i pisać. Stąd też owo myślenie niezależne, które w niej widział Chiaromonte, było myśleniem pewnej elity, ulegającej na przykład pomysłom epoki romantyzmu, co stosowałoby się do George Sand i Dostojewskiego, Balzaka i Tołstoja. W filmach XX wieku nietrudno dopatrzyć się wpływu różnych myślowych wynalazków, najpierw pojawiających się w awangardowej poezji, następnie zataczających coraz szersze koła, aż stawały się własnością całej publiczności chodzącej do kina. Tak na przykład słynne pojęcie “alienacji", tak podstawowe dla włoskich filmów, najpierw pojawia się w 1922 roku w “Ziemi jałowej" Eliota. Filmy rzekomo odkrywcze ukazują po pewnym czasie swoją zależność od umysłowej mody danego momentu, czego przykłady są liczne, choćby Felliniego “La dolce vita". To samo można powiedzieć o wielu powieściach. I nasuwa się tutaj ogromne pytanie: czemu należy przypisać trwałość niektórych dzieł, czy to filmowych, czy powieściowych, mimo że idee starzeją się i więdną? “Lalka" Prusa pozostaje arcydziełem, mimo że jesteśmy daleko od szlachetnego pozytywizmu jej autora. Równie dalekie od naszej mentalności są postaci “Pana Tadeusza", a nawet samego Mickiewicza, a jednak “Pan Tadeusz" jest arcydziełem.

Tutaj dochodzimy do nie lada zagadnienia, mianowicie języka słów i języka obrazów. Nic tu nie jest proste. Trzeba pamiętać, że obrazy są zależne od mody bardziej nawet niż nasza wrażliwość językowa. Stroje kobiece sprzed kilku dziesiątków lat wyglądają humorystycznie, więc poważne traktowanie tak ubranych figur z upływem czasu zyskuje rys parodii. Głębokie refleksje nad zależnością ciała kobiecego od mody znajdujemy w szkicach estetycznych Baudelaire’a. Według niego nawet nagość danej epoki jest zależna od noszonych wtedy strojów, czyli nie ma jednej nagości naturalnej. Niektóre stroje, na przykład sprzed stulecia, mogą spowodować zdumienie, że chciało się tym kobietom wyglądać jak straszydła.

Chiaromonte okopywał się na pozycjach obrońcy tego podstawowego środka naszego porozumiewania się, jakim jest język. Bo jednak język jest sprawniejszym narzędziem niż mowa na migi albo przy pomocy obrazu. Język to ludzki głos poddany prawom rytmu, czyli, pod tym względem zbliżony do muzyki, jest zasadniczo ewokacją rytmiczną jakiejś rzeczywistości. W języku ukazuje się zarówno teraźniejszość, jak przeszłość. Natomiast w filmie z wprowadzeniem przeszłości, mimo wszelkich flash-backs, jest nie bardzo dobrze. Poza tym pewne rytmiczne połączenia słów sprawdziły się, trwają i być może Chiaromonte pochwalał powieści, ponieważ kilka czy kilkanaście z nich stało się częścią trwałego dorobku cywilizacji. A z filmami dotychczas nie wiadomo, brak nam jeszcze sprawdzianów.

Naturalnie, jako że sam pracuję w języku, z przyjemnością opowiedziałbym się po stronie Chiaromontego, mogąc zacytować Horacego czy Mickiewicza, których wersy, co prawda tylko pośrednio, przemawiają na rzecz powieści. Wkraczamy jednak w świat, w którym nasze konserwatywne pojęcia bywają podważane. Coś dziwnego staje się z rzeczywistością. Język nasz jej wcale nie szkodził, istniała sobie niezależnie od tego, jak ją poeci i prozaicy opisywali, ale kiedy pojawił się język obrazkowy, zaczęła się zacierać granica pomiędzy rzeczywistością i ułudą. Każdym ruchem pióra zaznaczaliśmy, że oddajemy się zajęciu konwencjonalnemu, wcale nie pretendując do przeniknięcia rzeczy takich, jakie są naprawdę. Oni, ci manipulatorzy obrazami, udają, że nie podlegają konwencji, tylko pokazują rzeczy takimi, jakie są. Użyłem słowa “manipulacja" i ona to okazale występuje za kulisami. Tak na przykład: powieść Stanisława Lema “Solaris" oddaje niewytłumaczalną dziwność pewnej planety, na której pojawiają się astronautom “goście" z ich przeszłości ziemskiej. Jednym z takich gości jest stara Murzynka, nie wiadomo dlaczego i skąd. W filmie “Solaris" stara Murzynka zmieniła się w rzeczywistą postać z dyplomem psychoterapeuty. Dajmy na to, że reżysera zmusiła do tego poprawność polityczna: jak już Murzynka, to musi być z dyplomem. Ale czyż właśnie ta zmiana nie jest znamienna dla wszelkich posunięć reżysera obrazów? Rzec można, że powieść poddawała się z trudem, na przykład, normom socjalistycznego realizmu; film natomiast z łatwością, wychowując pokolenia, dla których oczywiste było wszystko, co dla kogoś z zewnątrz wyglądało jedynie groteskowo.

Chiaromonte nie doczekał czasów, kiedy staliśmy się plemieniem o planowanej przez innych wyobraźni. Można się z tego naśmiewać, robiąc takie filmy jak “Matrix", ale nie zmienia to naszego uzależnienia. Pewnie, że język dawał możliwości retoryki, która też działała sugestywnie. Kiedy Goethe napisał “Cierpienia młodego Wertera", mnożyły się samobójstwa wśród zakochanych młodzieńców. Co prawda nie wiadomo, czy Goethe, kreując postać Wertera, ulegał modzie, czy sam ją tworzył? Chyba to drugie.

Wygląda z tego, że nasze rozmowy z Nicolą Chiaromonte to było wprowadzenie w jakiś nowy spór starożytnych z nowożytnymi. Pewnie będzie on kontynuowany i może na tarasie jakiejś tawerny, jak ta nasza w Bocca di Magra.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 35/2003