Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Tamtejsza scena akademicka byłaby dla nas dzisiaj egzotyczna, a to z powodu działalności tzw. korporacji, wzorowanych żywcem na niemieckich bruderszaftach, łącznie z deklami, wstęgami przez pierś, kultem picia i pojedynków. W Wilnie najsławniejszą korporacją była Polonia, do której mnie ciągnięto, ponieważ jeden z Miłoszów był jej założycielem w Dorpacie. Ale nie odniosłem się chętnie do tej propozycji. Nieprzyjacielem korporacji był Akademicki Klub Włóczęgów, do którego należałem, jak też nasza grupa literacka “Żagary", a trzeba zważyć, że nasze obrazoburcze skłonności były skierowane w pierwszym rzędzie przeciwko “narodowcom" na uniwersytecie.
Żyliśmy w Polsce rządzonej po 1926 roku przez piłsudczyków, ale na okolice roku 1930 przypadało pęknięcie wskutek wielkiego ekonomicznego kryzysu, wzrostu bezrobocia i szukaniu przez obóz Piłsudskiego dróg wyjścia. Właśnie w 1930 roku powstawało pytanie: na lewo czy na prawo? Mnożyły się znaki wskazujące na raczej lewicową orientację rządu, istniały liczne przybudówki ideologiczne do rządu; na przykład w Wilnie Stefan Jędrychowski, późniejszy komunista, należał do Legionu Młodych, socjalista Władysław Ryńca był członkiem Strzelca, w warszawskich szkołach średnich działała Straż Przednia, z której wyszli m.in. Jan Kott i Ryszard Matuszewski.
Powstawały też pisma zorientowane na lewo, takie jak “Żagary", ale trzeba tutaj zwrócić uwagę na bardzo szczególną ich lewicowość, raczej retoryczną, jak choćby słynny artykuł w “Żagarach" - “Defilada umarłych bogów" Henryka Dembińskiego, w którym, poza odrazą do kapitalizmu i demokracji parlamentarnej, niewiele kryło się treści. W każdym razie lewicowość, o której dzisiaj często się wspomina pisząc o “Żagarach", była nadal jakby trochę piłsudczykowska. Dembiński działał na uniwersytecie, najpierw w katolickim Odrodzeniu, tworząc równocześnie Blok Niezamożnej Młodzieży w wyborach do Bratniej Pomocy i raz te wybory wygrał. Dalsze jego przygody po wystąpieniu z “Żagarów" wiodły go ku partii komunistycznej, ale to była już zupełnie inna faza. Warto przypomnieć, że element czasu jest tu bardzo istotny, ponieważ sytuacja polityczna zmieniała się z roku na rok.
Rok 1930 można uznać za przełomowy. Wtedy też ukazywało się pismo kryptokomunistyczne o ogromnym wpływie - “Miesięcznik Literacki" redagowany przez Aleksandra Wata (1929-1931), wypełniany prawie wyłącznie reportażami, w których widać było opłakany stan ekonomiczny kraju.
Przytoczony poniżej wiersz Józefa Łobodowskiego o Piłsudskim nie mógłby chyba powstać wcześniej albo później i jest typowy dla wzrostu nastrojów mętnie lewicowych.
Łobodowski wywodził się z prowincjonalnej grupy poetów w Lublinie i próbował łączyć podziw dla postaci Piłsudskiego z rewolucyjną retoryką. Wspomina on w wierszu o wydarzeniu, które zaiste zapadło w otchłań niepamięci.
W owym czasie głośna była sprawa wyzysku w Zakładach Włókienniczych Żyrardów i nawet używano jej jako przykładu eksploatacji polskich robotników przez obcy - w danym przypadku francuski - kapitał. Robotnik Blachowski zastrzelił jednego z dyrektorów francuskiej spółki, Gastona Koehlera. Za los robotnic w zakładach żyrardowskich Piłsudski nie mógł być odpowiedzialny, a jednak w wierszu jest to rzeczywistość, którą jakby powołał do życia, wywalczając niepodległość kraju. Nie wiadomo, czego poeta oczekuje od Piłsudskiego? Żeby zrobił jeszcze jeden wysiłek i przeprowadził radykalne reformy? Czy też żeby zachęcił kohorty młodych swoich zwolenników do radykalizacji? I o jaką rdzennie polską rewolucję tutaj chodzi? Czyżby to było echo tych wewnętrznych zmagań, które dręczyły Cezarego Barykę z napisanego parę lat wcześniej “Przedwiośnia"?
Jakkolwiek wiersz Łobodowskiego (znanego później niektórym z tego, że przemawiał do kraju przez radio Madryt) jest niejasny, przypominam go, ponieważ dobrze ilustruje niejasność właściwą całej tamtej epoce. Pochodzi ze zbioru “w przeddzień" wydanego w 1932 roku w “ograniczonej ilości 100 egzemplarzy wyłącznie dla znajomych i przyjaciół".
piłsudski
oto są ręce młoty w zecerni jak w kuźni
krew się lepi nie farba na czarnych literach
towarzyszu piłsudski
w trzydzieści lat później
juljan blachowski zabije gastona koehlera
wiem litwa dzieciństwa jest wonią mirry i nardu
ojczyzna kwitnie w pałacu białego cieniach
ale gdzie podziać się z sercem gdy czarny wstanie żyrardów
i barykadą kamienną runie na progu sumienia
pomorze wbite włócznią w spienione ciało bałtyku
śląsk buchający ogniem borysław naftą chlusta
łatwo uskrzydlić się dumą piersi naderwać od krzyków
i czyjeś święte imię po stokroć ślinić na ustach
łatwo zczerwienić skronie od tętniącego żaru
gdy miastem marsz uderzy w ułańskie proporce
a ciężej przebić się młodym przez słowa polska i naród
i głowy na barach osadzić jak kosy sztorcem
sznurki krzaczastych brwi niech szarym zwiążą się lontem
iskrą ze źrenic do dynamitu mózgu
trzydzieści lat temu jak teraz groził artykuł 105
serce człowieka szło na spotkanie liktorskim rózgom
za belwederu oknami wicher nie ucichł
spadek duchów umarłych siwą głowę obarcza
towarzyszu piłsudski
w przeddzień polskiej rewolucji
krwią wasze imię wypisujemy na tarczach
Józef Łobodowski, "w przeddzień" [w:] "Antologia poezji społecznej 1924-1933", Wilno 1933