Zawodowi marzyciele

Wyprawa Herzoga na Antarktydę to podróż do źródeł czasu. Baza, do której przybywa, kojarzy mu się z przyszłymi osadami ludzkimi w kosmosie, a jednocześnie świat wokół wydaje się daleko wcześniejszy niż ten ludzki.

28.10.2008

Czyta się kilka minut

Twórca "Fitzcarralda" od prawie 40 lat opowiada nam o swoim zdziwieniu światem. W jego ostatnich esejach dokumentalnych zdziwienie to nabiera nie tylko rozległego filozoficznego oddechu, ale też ironii i przekory. Nawet jeśli w związku z tym do końca nie dowierzamy opowieściom Herzoga (jak w niedawnych filmach "Grizzly Man" czy "Biały Diament"), z czasem ich dokumentalnie rozumiany autentyzm przestaje mieć pierwszorzędne znaczenie - liczy się przede wszystkim pokora wobec tajemnicy i gotowość do stawiania nieoczywistych pytań. A także unikalne połączenie dwóch pierwiastków: wnikliwości badacza i wrażliwości artysty.

Tacy są też bohaterowie filmowej eseistyki Herzoga: pozytywnie zakręceni "podróżnicy na cały etat i pracownicy na pół etatu", którzy porzucili dobrodziejstwa naszej cywilizacji, by szukać sensu życia gdzieś daleko, "na marginesach mapy". W "Spotkaniach na krańcach świata" Herzog spotyka więc swoje bratnie dusze, przybyłe do amerykańskiej bazy McMurdo z najodleglejszych zakątków naszego globu. Takiej galerii dziwaków nie zdołałby wymyślić żaden scenarzysta, nawet sam Herzog: bankowiec z Kolorado pracujący obecnie jako kierowca autobusu; filozof, który został operatorem wózka widłowego; glacjolog, któremu śnią się góry lodowe, reżyser filmowy, który pracuje w kuchni, hydraulik z plemienia Apaczów, lingwista badający wymierające języki - obecnie informatyk; zwariowana podróżniczka, która ongiś przejechała drogę z Londynu do Nairobi w śmieciarce... Nie wspominając o licznej grupie naukowców obdarzonych duszami poetów. Wszyscy oni: ekolodzy, genetycy, wulkanolodzy czy biolodzy morscy - czują się na Antarktydzie niczym pierwsi ludzie. To oni nadają imiona nieznanym dotychczas gatunkom arktycznej fauny. W miejscu, gdzie niemal każdy dzień oznacza walkę z żywiołem, odnaleźli prawdziwą wolność. Mają zresztą swoją teorię na temat tej niezwykłej selekcji ludzkich typów: ci, którzy nie są przywiązani, spadają na sam dół naszej planety.

Sam reżyser, który przybył do bazy bez ekipy filmowej (towarzyszył mu tylko operator kamery), przygląda się krainie nieskończonej pustki i ciszy z mieszaniną przerażenia i zachwytu. W jednym z wywiadów porównywał się nawet do Wergiliusza, który w "Georgikach" dzieli się swoim olśnieniem w zetknięciu z prostotą i porządkiem wiejskiego życia. Przechadzając się po arktycznym gospodarstwie, Herzog przywołuje pamięć Shackletona i Scotta, XIX-wiecznych odkrywców, którzy próbowali zdobyć Biegun Południowy. Dzisiejsi badacze Antarktydy nie mają w sobie tamtego pionierskiego ducha. Nie pragną bić kolejnych rekordów Guinnessa. Poświęcili swoje życie żmudnej, mało efektownej pracy w skrajnie nieprzyjaznych warunkach, na skutym lodem kontynencie, gdzie lato trwa pięć miesięcy, lecz nie uświadczysz ani jednej nocy.

Naszą planetę widać stąd zupełnie inaczej. Taka też - globalna, z domieszką łagodnego katastrofizmu - jest perspektywa całego filmu Herzoga. Patrząc na wierzchołek góry lodowej, która wedle szacunków powierzchnią swą przewyższa Stany Zjednoczone, trudno opędzić się od apokaliptycznych wizji rodem z filmów science fiction. Reżyser, daleki od ekologicznej histerii, uważnie słucha bezlitosnych danych liczbowych, przykrywanych zazwyczaj wytartym eufemizmem: "globalne ocieplenie". Antarktyda zaczyna jawić się nagle niczym żywy, pulsujący organizm, który powolutku wysuwa w naszą stronę swoje lodowate macki. Natura bierze odwet.

U Herzoga uczucie grozy ustępuje mimo wszystko miejsca osobliwej euforii. Podniosłe cerkiewne śpiewy towarzyszą obrazom nieziemskiej urody. Oto onieśmielający majestat zamarzniętego oceanu. Za chwilę zdjęcia przedziwnych podwodnych istot wykonane przez Henry’ego Keisera, które stały się pierwszym impulsem do powstania tego filmu. I jeszcze obrazy z życia gospodarzy wyspy - czyli fok, których psychodeliczne odgłosy narrator-Herzog porównuje do muzyki Pink Floyd. Wreszcie pingwiny, które trudno byłoby przeoczyć, nawet jeśli wcześniej twórca filmu zarzekał się, iż nie ma zamiaru kręcić kolejnej części "Marszu pingwinów". Ale i tu Herzog objawił się jako niestrudzony badacz różnej maści nadwrażliwców i odmieńców, rozpytując badaczy o przypadki szaleństwa tudzież odmiennych orientacji seksualnych w populacji arktycznych ptaków. Zresztą wszelkie organizmy żywe zamieszkujące ten kontynent, włącznie z prymitywnymi otwornicami, stały się mimowolnymi bohaterami tego filmu. Wszystkie te stworzenia twórcy postrzegają jako część tej samej biologicznej rodziny, w której człowiek zaanektował sobie co prawda miejsce wszechwładcy, ale nadal pozostaje zaledwie przejściowym ogniwem w dynamicznym łańcuchu. Herzog, pokazując przypadki ludzkiego geniuszu i duchowej wielkości, nie przestaje zadawać pytań o przyszłość naszej planety, ale także o kondycję człowieka. Jaki ślad zostawimy po sobie?

Chcąc nie chcąc, jednym z najbardziej zapadających w pamięć obrazów (a zarazem najzabawniejszym w całym filmie) jest scena ze szkoły przetrwania, gdzie pod okiem instruktora pracownicy bazy ćwiczą w białych kubłach na głowie, które symulować mają warunki zamieci. Przypominają przy tym ślepców bądź puszczonych na wolność pomyleńców. Trudno o bardziej obrazową lekcję pokory.

SPOTKANIA NA KRAŃCACH ŚWIATA (Encounters at the End of the World) - scen. i reż. Werner Herzog, zdj. Peter Zeitlinger, muz. Henry Kaiser. Prod. Wielka Brytania/USA 2007. Dystryb. Against Gravity. W kinach od 31 października.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Krytyczka filmowa „Tygodnika Powszechnego”. Pisuje także do magazynów „EKRANy” i „Kino”, jest felietonistką magazynu psychologicznego „Charaktery”. Współautorka takich publikacji, jak „Panorama kina najnowszego”, „Szukając von Triera”, „Encyklopedia kina”, „… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 44/2008