Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Kobierzyn. To słowo jeszcze dwie dekady temu budziło tylko grozę. Szpital psychiatryczny, zabezpieczony niemal jak więzienie, popadający w ruinę, kojarzył się jak najgorzej: z wyrokiem, z piętnem. Warszawa miała i ma swoje Tworki. I jakież było moje zdziwienie, że – kiedy w połowie lat 90. zamieszkałam w stolicy – zdanie „trafić do Tworek” znaczyło dokładnie to samo, co w Krakowie: do Kobierzyna.
Już pod koniec lat 90. głośno mówiło się co prawda o potrzebie wprowadzania w psychiatrii leczenia środowiskowego, budowania otwartych, dziennych centrów zdrowia psychicznego, wspierania większości osób cierpiących z powodu chorób psychicznych, chorób duszy, w ich miejscu zamieszkania, w pracy, w szkole, w domu. Ale wielkie, zamknięte – dosłownie i w przenośni – szpitale wydawały się odporne na jakiekolwiek zmiany.
Gdy w 2012 r. były burmistrz Niepołomic, człowiek, który w latach 90. z niewielkiego miasteczka uczynił centrum inwestycyjne nie tylko na skalę regionu, został dyrektorem szpitala w Kobierzynie, jedną z jego pierwszych decyzji było usunięcie metalowych zasieków tam, gdzie to było tylko możliwe. Czyli w praktyce wszędzie, poza pawilonem sądowym. Stanisław Kracik chciał, by rozległy park, otaczający szpitalne budynki – piękne, zbudowane na początku XX wieku (szpital wzniesiono przed I wojną światową, ale otwarto dopiero w 1917 r.) na wzór analogicznej placówki pod Lwowem, w Kulparkowie, przyciągał mieszkańców Krakowa na weekendowe spacery.
Czas dla szpitala w Kobierzynie (czy raczej „Babińskiego”, bo tę istniejącą już wcześniej nazwę promowano, żeby zerwać z fatalną marką miejsca) był więcej niż trudny. Spodziewano się, że marszałek województwa może w każdej chwili zdecydować o likwidacji placówki, a na teren szpitala ostrzyli sobie zęby deweloperzy – mimo że od 1999 r. kompleks szpitalny wraz z parkiem został wpisany do rejestru zabytków.
Przez niemal dekadę zmieniło się wszystko. Zrujnowane budynki szpitala zostały już niemal w całości wyremontowane. Na przekór mizerii finansowej psychiatrii udało się nie tylko utrzymać, ale i rozbudować kadrę medyczną tak, że w 2018 r. „Babiński” stał się szpitalem klinicznym. Szpital z etapu „do-niemal-zamknięcia” przeszedł do etapu „placówka wzorcowa”. „Nie wszystkim podoba się nasza pozycja lidera w regionalnym i krajowym rankingu szpitali psychiatrycznych. To jest dziedzina medycyny, w której wskaźnik prywatnego sektora jest ogromny. Im lepiej będzie szpital realizował społeczne oczekiwania, tym mocniej będą mu przeszkadzać podmioty prywatne, których interesy są naruszane” – napisał w swoim słowie pożegnalnym do pracowników ustępujący dyrektor.
Informacja o zmianie dyrektora wywołała protesty pracowników placówki. Wiele osób wprost sugerowało podtekst polityczny dymisji, choć nie było tajemnicą, że Stanisław Kracik z zamiarem przejścia na emeryturę nosił się już od pewnego czasu. Można się zastanawiać, czy nie została ona w jakiś sposób politycznie przyspieszona. I postawić pytanie, czy pandemia to dobry moment na zmiany.
Odpowiedzi są dwie i tylko pozornie się wykluczają. Pierwsza: nie ma dobrego momentu na zmianę takiego lidera. Druga: jeśli dzieło przetrwa zmianę, potwierdzi format twórcy. ©