Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
To, co dzisiaj nazywamy sacrum i przeciwstawiamy profanum, w swoich początkach jest prozaicznie proste, obliczalne, łatwo dostępne zmysłom i umysłowi. Co bowiem nadzwyczajnego jest w jedzeniu śniadania, a nawet w ucztowaniu? Nic – to powszednie, codzienne zdarzenie, nad którym zbyt długo nie ma co się rozwodzić.
Skoro fundament chrześcijaństwa jest tak świecki, materialny, prozaiczny, historycznie określony – to może jest w tym jakiś znak, wezwanie? Może chodzi np. o to, byśmy przestali dzielić rzeczywistość na sacrum i profanum; duszę i ciało; „religijne” i „świeckie”? Dlaczego te podziały są wciąż aktualne?
O Bogu można myśleć na setki sposobów. Nas przyzwyczajono do takiego, który można nazwać dworskim, monarchicznym lub nawet... wojskowym. Co to bowiem za król bez armii? Bóg w dalekich niebiesiech siedzi na wyniosłym tronie, wokół Niego gromadzą się urzędnicy różnych stopni i godności, którzy padają przed monarchą na twarz, zaś kiedy padnie rozkaz, natychmiast go wykonują. Chcąc dostać się przed oblicze takiego imperatora, trzeba znaleźć protektora; kogoś, kto stoi najbliżej tronu.
Taki obraz zawiera Biblia Starego i Nowego Przymierza. Ale to nie jedyny obraz. Mamy też inny, tworzony przede wszystkim przez czyny, fakty. Dla chrześcijan kryterium, według którego oceniamy nasze wyobrażenia o Bogu i nasze o Nim mówienie, jest Jezus Chrystus, człowiek z krwi i kości i jednocześnie – Bóg z Boga.
A zatem, czy widział kto Jezusa – jeśli tak można powiedzieć: „w realu” – zasiadającego na tronie, przywdziewającego albę i ornat, szkolącego apostołów w erystyce? Nie. Widywano go za to na weselach i pogrzebach, przy stole u biednych i bogatych, w robocie na budowie i po sąsiedzku, wreszcie: na szubienicy. I mało komu przychodziło do głowy, że ma do czynienia z kimś więcej niż tylko z człowiekiem.
Jeśli tak, oznacza to, że Jezus, żyjąc incognito, chce nam przez to powiedzieć coś ważnego. Dla Niego taki zwyczajny sposób życia jest ważny skoro i dzisiaj żyje podobnie jak żył w Palestynie. O Jego obecności znowu najmocniej upewniają nas nie cuda, lecz chleb, wino, słowo, mowa, a przede wszystkim ci, którzy Mu ufają – Kościół.
Papież Franciszek mówi: „Jezus nie miał domu, bo Jego domem byli ludzie, to my. (...) Bóg zawsze myśli z miłosierdziem, nie zapominajcie o tym. (...) Bóg myśli jak ojciec, który czeka na powrót syna i wychodzi mu na spotkanie, dostrzega go idącego, kiedy jest on jeszcze daleko. (...) Bóg myśli tak, jak Samarytanin, który nie przechodzi obok człowieka, który popadł w tarapaty, współczując mu, czy patrząc w innym kierunku, ale spieszy mu z pomocą i nie oczekuje niczego w zamian. Nie pytając, czy był Żydem, poganinem, Samarytaninem, bogatym czy ubogim. O nic nie pyta. Spieszy mu na pomoc. Taki jest Bóg. Bóg myśli jak pasterz, który oddaje swoje życie, aby bronić i ocalić owce”.
Dzieje się tak dlatego, gdyż logika „Krzyża, nie jest przede wszystkim logiką cierpienia i śmierci, ale miłości i darowania siebie, przynoszącą życie”.