Dzikość Boga. Uroczystość Chrystusa Króla

Uroczystość Chrystusa Króla zwykle kojarzymy w chrześcijaństwie z tradycją wprowadzającą ład i porządek. Błędnie.

14.11.2022

Czyta się kilka minut

Witraż z Jezusem Królem Wszechświata w kościele św. Jana, Ashfield, Nowa Południowa Walia / DOMENA PUBLICZNA / WIKIMEDIA
Witraż z Jezusem Królem Wszechświata w kościele św. Jana, Ashfield, Nowa Południowa Walia / DOMENA PUBLICZNA / WIKIMEDIA

Monarchia. Ciekawe, jakie mamy skojarzenia z tym słowem. Niedawna śmierć Elżbiety II, wstąpienie na tron brytyjski Karola III i cały medialny szum wokół tych wydarzeń kierują myślenie i wyobraźnię w rejony high-folkloru – szacownych tradycji, rozbudowanych protokołów dworskich i ściśle określonych, skomplikowanych planów działania na wypadek śmierci królewskiej osoby.

W naszej przestrzeni kulturowej monarchia raczej stała się szacownym zestawem tradycji – jak jest w Wielkiej Brytanii. Na europejskim kontynencie ma jeszcze mniejsze znaczenie (kto z nas pamięta, że Belgia czy Szwecja to monarchie i kto potrafi powiedzieć, czy panuje tam król, czy królowa?). Owszem, są na świecie kraje, w których król (szejk albo sułtan) ma realną władzę. Są to jednak państwa autorytarne, w których trudno mówić o przestrzeganiu praw człowieka, i w których nie za bardzo chcielibyśmy żyć.

Miedzy folklorem a autorytaryzmem

Przez takie, a nie inne skojarzenia uroczystość Jezusa Chrystusa Króla Wszechświata, którą Kościół katolicki obchodzi na koniec roku kościelnego, może wiązać się z dwoma sposobami pojmowania religii. Po pierwsze, jako szacownego folkloru, zespołu symboli i rytuałów przekazanych przez tradycję, które mogą nadawać szarej codzienności nieco odświętnego kolorytu, karmić w nas dziecięcą tęsknotę za bardziej bajkową rzeczywistością, bez konieczności rezygnacji z powagi dorosłego człowieka XXI wieku, ale które tak naprawdę pozbawione są wpływu na kształt codziennej egzystencji.

Możemy też widzieć w świętowaniu Chrystusa Króla chęć zdobycia przez instytucje religijne autorytarnej władzy nad naszym życiem społecznym albo i nawet osobistym. Mówienie o Chrystusowym królowaniu wiąże się w tej perspektywie z próbami wpisania reguł moralnych głoszonych przez chrześcijaństwo w prawo państwowe. Lub zagwarantowania kościelnej instytucji i jej przedstawicielom ekonomicznych przywilejów czy penalizacji krytyki chrześcijańskiej tradycji i jej symboli pod pretekstem „ochrony uczuć religijnych”.

Oba obrazy chrześcijaństwa, kojarzące się wielu z koronowaniem Jezusa na króla, są – w pewnym sensie – prawdziwe. Chrześcijaństwo bywa bowiem szacownym high-folklorem, koloryzującym szary, „odczarowany” świat współczesnej cywilizacji, pozbawionym jednak rzeczywistego znaczenia. Istnieją także chrześcijańskie środowiska, które podejmują próby odzyskania realnego wpływu na kształt społeczeństwa i życie jego poszczególnych członków za pomocą środków prawnych.

Zwolennicy obu opcji mogą nawet powoływać się na fakt, że sam Jezus w swoim nauczaniu łączył bardzo często pojęcia odnoszące się do Boga z metaforami „monarchicznymi”. Trzeba jednak postawić pytanie, czy w ustach Jezusa to połączenie miało znaczenie podobne do tego, jakie buduje którąkolwiek z wyżej naszkicowanych wizji religii chrześcijańskiej. Uważna lektura Ewangelii sugeruje, że nie – nawet jeśli rabbi z Nazaretu korzystał w „monarchicznej” metaforyki, to nadawał jej – przewrotnie – zupełnie inne znaczenie.

Proces, nie terytorium

Owszem, możemy w Nowym Testamencie przeczytać, że sam ­Jezus mówi: „muszę głosić Dobrą Nowinę o królestwie Bożym, bo na to zostałem posłany” (Łk 4, 43). Niemal wszyscy bibliści są zgodni – przewodnim motywem nauczania rabbiego z Nazaretu było nadejście ­basilea tou theou – ­malkut JHWH albo ­basilea ton uranon – malkut ­szamajim. Zwykle zaś w polskich przekładach Nowego Testamentu obraz użyty przez Jezusa oddawany jest terminami „królestwo Boże” – „królestwo niebieskie”.

Nie jest to jednak – jak twierdzi wielu specjalistów – przekład adekwatny. Zarówno bowiem grecki termin basilea, jak i – jeszcze bardziej – hebrajski malkut oznaczają nie tyle jakiś obszar (wyrażany polskim terminem „królestwo”), co raczej wydarzenie lub proces – coś, co się dzieje. Zatem lepszym polskim przekładem byłaby fraza: królowanie albo panowanie Boga.

Nawet frazę basilea ton uranon lepiej tłumaczyć przez panowanie niebios niż królestwo niebieskie. Tu także nie chodzi o jakieś (mityczne?) terytorium, które jest „hen tam, w niebie”. Słowo „Niebo/ /niebiosa” używane było bowiem tylko po to, by zadość uczynić żydowskiej tradycji unikania wyrażeń zawierających imię Boga. Widać to wyraźnie, gdy porówna się np. Ewangelie Mateusza i Łukasza: tam, gdzie w pierwszej, pisanej w środowiskach chrześcijan pochodzących z judaizmu mamy „królowanie/panowanie niebios”, to w drugiej – pisanej także dla chrześcijan pochodzących z pogan – napotykamy „królowanie/panowanie Boga” (por. np. Mt 13, 31-33 – Łk 13, 18-20).

Ważne przy tym, że nie chodzi tu o jakiś językowy puryzm, skupiający się na lingwistycznych szczegółach. Język jest ważny jedynie dlatego, iż sposób mówienia jest sposobem myślenia, zaś ten ostatni kształtuje nasze nastawienie do rzeczywistości. W gruncie rzeczy chodzi o to, by język nie zasłaniał nam rzeczywistości, lecz na nią otwierał. Chodzi o to, byśmy uniknęli błędu faryzeuszy, którzy nie potrafili dostrzec panowania Boga, gdyż szukali nie tego i nie tam, co trzeba: „Zapytany przez faryzeuszów, kiedy przyjdzie królestwo Boże, odpowiedział im: »Panowanie Boga nie przyjdzie dostrzegalnie; i nie powiedzą: ‘Oto tu jest’ albo: ‘Tam’. Oto bowiem panowanie Boga w was jest«” (Łk 17, 20-21).

Faryzeusze szukali jakiejś rzeczywistości, którą da się zlokalizować w zewnętrznej przestrzeni – rozpoznać jako przestrzeń posiadającą granice, wewnątrz których obowiązują ustalone prawa. Myśleli, że skoro w danym czasie takiej rzeczywistości nie widzą, to królestwo Boga ma dopiero przyjść. Jezus zupełnie zmienia perspektywę: kieruje ich wzrok ku procesowi, który wewnątrz nich (już) się dzieje (choć oni go nie zauważają).

Wielość obrazów

Nie sposób opisać owego procesu precyzyjnym językiem, ująć w spójnej teorii. Jezus korzysta z wielu bardzo różnych przypowieści. Ich metaforyka odwołuje się nie do rzeczywistości statycznej, ustalonej, lecz płynnych procesów, często pełnych napięć i dramatycznych zwrotów akcji.

Panowanie niebios podobne jest na przykład do historii młodych dziewczyn, które wyszły nocą na spotkanie pana młodego. Jedne były morai (ociężałe, przytępione, głupie), inne – phronimoi (rozsądne, pojętne, bystre, o przenikliwych zmysłach i przytomnym umyśle). Te pierwsze nie wzięły zapasu oliwy do swoich lamp. Drugie zaś wzięły i były w stanie utrzymać płomień i przywitać oblubieńca (podczas gdy pierwsze odeszły zakupić brakujące paliwo). Królowanie Boga podobne jest do człowieka, który coś robi – np. wyjeżdża daleko zostawiając swoim sługom talenty do pomnożenia (por. Łk 19, 11-27; Mt 25, 14-30), albo poszukuje najpiękniejszej perły, a znalazłszy ją, sprzedaje wszystko, co ma i kupuje wydobytą z głębin kulkę (por. Mt 13, 45-46).

To wszystko w nas się dzieje – ciemność i małe w niej światełko o chybotliwym płomyku, i potrzeba przenikliwości, czujnej uwagi, która nie odwraca się w niewłaściwym kierunku. Ale także gotowość i podejmowanie ryzyka – puszczenia talentów w obieg, wychodzenia z tego, co znane, poszukiwania i stawiania wszystkiego na jedną kartę.

Ale panowanie Boga dzieje się nie tylko w naszych wysiłkach i działaniach. Dzieje się w nas po prostu, nawet, gdy śpimy. Jest też jak ziarnko gorczycy posadzone w ogrodzie, kiełkujące i wyrastające do postaci wielkiego drzewa. Albo jak zaczyn wsadzony w trzy miary mąki, inicjujący proces, który trwa, aż zakwasi się wszystko (por. Mt 13, 33; Łk 13, 18-20). Ale i wtedy jest zmianą, rozsadzającą dawne formy, tworzeniem się czegoś zupełnie nowego.

Królowania Boga, które się w nas dzieje, nie sposób jednak „wydzielić” z szerszego tła, odróżnić od tego, co nim nie jest, nawet w procesie uważnej introspekcji, mieszają się w nas bowiem to, co boskie i niedoskonałe, właściwe i niewłaściwe wybory, nie mają sensu próby precyzyjnego rozróżnienia absolutnego dobra i przygodnego zła: „Panowanie niebios podobne jest do człowieka, który posiał dobre nasienie na swej roli. Lecz gdy ludzie spali, przyszedł jego nieprzyjaciel, nasiał chwastu między pszenicę i odszedł. A gdy zboże wyrosło i wypuściło kłosy, wtedy pojawił się i chwast. Słudzy gospodarza przyszli i zapytali go: »Panie, czy nie posiałeś dobrego nasienia na swej roli? Skąd więc wziął się na niej chwast?«. Odpowiedział im: »Nieprzyjazny człowiek to sprawił«. Rzekli mu słudzy: »Chcesz więc, żebyśmy poszli i zebrali go?«

A on im odrzekł: »Nie, byście zbierając chwast nie wyrwali razem z nim i pszenicy. Pozwólcie obojgu róść aż do żniwa; a w czasie żniwa powiem żeńcom: Zbierzcie najpierw chwast i powiążcie go w snopki na spalenie; pszenicę zaś zwieźcie do mego spichlerza«” (Mt 13, 2-30).

Chaos życia

Wiele obrazów, które Jezus zestawia ze sobą, nauczając o Bożym królowaniu, pozostaje ze sobą w sprzeczności. Widzimy to na przykład we fragmencie, w którym najpierw mówi o królowaniu niebios jako o skarbie, którego trzeba szukać i za który trzeba słono zapłacić, a zaraz potem jako o kupcu, który szuka perły i wykupuje ją za cały swój majątek. Można powiedzieć, że obie historie mają identyczną strukturę, ale królowanie zajmuje w nich przeciwstawne miejsca: raz tego, co szukane i wykupywane przez człowieka, raz człowieka, który szuka i wykupuje. Albo jak wejść do królestwa – czyli jak dotrzeć do dziejącego się wewnątrz nas boskiego procesu – przyjmując jak niemowlę (Łk 18, 17) czy wdzierając się gwałtem (Łk 16, 16)?

 

Paradoksy i wewnętrzne sprzeczności można znaleźć także wewnątrz poszczególnych opowiadanych przez Nauczyciela historii. Jak na przykład tej o królu wyprawiającym ucztę weselną synowi, którą zaproszeni goście zlekceważyli, a nawet zabili posłańców przynoszących zaproszenie. Król odpowiedział gniewem, zabijając zabójców. Potem zaś wysłał sługi, by przymuszali do wejścia przypadkowych przechodniów. A w końcu wyrzucił z uczty jednego z przymuszonych za brak stroju weselnego (por. Mt 22, 2-14).

Ile tu napięć i nielogicznych działań! Zabijać przynoszących zaproszenie na wesele? Domagać się stroju weselnego od człowieka przywiezionego na ucztę pod przymusem z ulicy? Jak to można wytłumaczyć? A może przeciwnie, ta przypowieść jest jak buddyjski koan – paradoksalna zagadka, która ma za zadanie zatrzymać dyskursywną pracę umysłu i doprowadzić do pozalogicznego błysku oświecenia?

Tak czy inaczej, panowanie Boga w świetle Jezusowych opowieści o nim – i zapewne w świetle zawiłego ludzkiego doświadczenia, na które opowieści te otwierają – w niczym nie przypomina hieratycznego folkloru oficjalnej postaci brytyjskiej monarchii. Nie jest też podobne do stagnacji autorytarnych reżimów ani do wymarzonego przez chrześcijańskich politycznych konserwatystów uporządkowania świata i duszy. To raczej wewnętrzny proces: ciemny, destabilizujący nieruchome trwanie, skłaniający do ryzyka, niewolny od napięć, zawirowań i wewnętrznych konfliktów. Wyrywający ze zrozumiałej martwoty ku nieogarnionemu życiu. ©℗

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Filozof i teolog, publicysta, redaktor działu „Wiara”. Doktor habilitowany, kierownik Katedry Filozofii Współczesnej w Akademii Ignatianum w Krakowie. Nauczyciel mindfulness, trener umiejętności DBT®. Prowadzi też indywidualne sesje dialogu filozoficznego.

Artykuł pochodzi z numeru Nr 47/2022