Minuta świąt

Stół epikurejski. Tłustość kiełbas, majonezowatość jaj, lukrowatość bab w wiosennej słonecznej zalewie. Życzenia krótkie. Zakończone „Alleluja!”. Można zasiąść.

04.04.2016

Czyta się kilka minut

Paweł Reszka /  / Fot. Grażyna Makara
Paweł Reszka / / Fot. Grażyna Makara

​– Czyli co znaczy „Alleluja”?

– Co roku to samo pytanie! Mój Boże!

– Mój Boże, mój Boże! Skoro zawsze jakoś ucieka z pamięci.

– Ma kto internet w komórce?

– Dajcie spokój, nie przy stole!

– Ale jednak warto wiedzieć.

– „Chwalcie Jahwe”!

– O!... Chwalmy Go więc!

Na ekranie migającego w tle telewizora plan ogólny Bazyliki św. Piotra. Śniadanie to niebezpieczny balans między sacrum a profanum.

„Św. Piotr” to jedna ze świątyń, które znam doskonale. Wcale nie z wizyty w Rzymie. Obejrzałem dokładnie kopię. W skali jeden do jednego znajduje się w Jamusukro, stolicy Wybrzeża Kości Słoniowej. Nazywana Bazyliką Matki Boskiej Królowej Pokoju.

Tamto afrykańskie miasto jest trochę z krainy absurdu. Wyrasta nieoczekiwanie w środku dżungli. Przecinają je zawsze puste, wielopasmowe jezdnie, które prowadzą donikąd. Zwyczajnie urywają się na skraju lasu. Skrajne pasy autostrad powoli pochłania afrykański bazarek. W środku miasta stoi właśnie bazylika. Oprócz niej jest jeszcze pałac prezydencki, otoczony zamieszkałą przez krokodyle fosą. Opodal bazyliki wzniesiono wielki meczet. Stanął dlatego, żeby bazylika nie czuła się zbyt pewnie. Skoro ona tu jest, to i on tu będzie.

Félix Houphouët-Boigny Stary (tak go nazywali: Le Vieux), prezydent Wybrzeża, był krytykowany za kaprys przemienienia rodzinnej wsi w stolicę kraju oraz za kolosalne wydatki na bazylikę. Lekarz, polityk, który doświadczenie zdobywał jeszcze we francuskim Zgromadzeniu Narodowym, miał zawsze na to chytrą odpowiedź.

Przeliczał koszt bazyliki na myśliwce F-16, które mógłby kupić za te pieniądze. Wtedy okazywało się, że budowla nie jest wcale taka droga (z moich obliczeń wynika, że jedna bazylika to jakieś 6 samolotów). Do tego w razie wojny Opatrzność byłaby raczej po stronie Houphouëta, prawda?

Dodam, że Houphouët-Boigny zmarł w 1993 r., po 33 latach zasiadania w fotelu prezydenta. Wkrótce po jego śmierci Wybrzeże zbankrutowało i pogrążyło się w wojnie domowej.

Kościołem opiekowali się palotyni, do tego palotyni z Polski. To jedno z ulubionych zgromadzeń zakonnych wśród ludzi, którzy podróżują. Nakarmili (była kura z colą i ryżem), poradzili, co robić z życiem, i pobłogosławili na dalszą drogę. Ale najważniejsze, że mogłem oglądać bazylikę ile dusza zapragnie, i to każdy jej zakamarek. Pamiętam, jak zaprowadzili mnie do afrykańskiej Piety. Bardzo podobna do tej rzymskiej, dłuta Michała Anioła, tylko ciemnoskóra.

Zakonnicy czuli, że muszę zostać tu sam, przemyśleć wszystko, co mam do przemyślenia.

Długo patrzyłem w ciemną, marmurową twarz Marii. Dzieliłem cierpienie kobiety trzymającej na kolanach zwłoki dorosłego syna. Byliśmy sami, w chłodnej świątyni, za którą huczał chaotyczny, rozedrgany świat – podróży na dachach ciężarówek, przygodnych znajomości, spania w tanich hotelach albo wprost w barach.

Mogłem stamtąd wyjść i pojechać w dowolnym kierunku. Na zachód, do Sierra, na krwawą diamentową wojnę. Na północ, do Ouaga, popatrzeć na bezwzględne rządy wojskowych. Na południe, by oddać się szaleństwu wielkiego tonącego w alkoholu i płatnej miłości portu Abi. Nie miało to znaczenia, bo w tej podróży chodziło tylko o zapomnienie.

Palotyn dotknął mojego ramienia i wskazał na Pietę: - Tu chodzi o miłosierdzie. Współczujemy, dlatego jesteśmy tym, kim jesteśmy. A potem nastąpi zmartwychwstanie, a więc wszystko skończy się dobrze, choćby wydawało ci się, że znikąd nie ma już nadziei. To co, idziemy jeść?

Tamta wizyta w bazylice uporządkowała wiele spraw. Tymczasem plan ogólny świątyni zniknął z ekranu. Zastąpił go balkon.

– Co znaczy „urbi et orbi”?

– Znowu…? Moglibyście przestać!

– Pytałem tylko!

– Nieuk!

– Masz jeszcze tę komórkę!

– Nie, nie, nie! Za chwilę trafi mnie szlag!

– Po co się tak irytować? My tylko w celach poznawczych.

Wtedy Ojciec Święty pojawił się na balkonie.

Wobec duchowych i moralnych otchłani ludzkości, wobec pustek, które otwierają się w sercach, powodując nienawiść i śmierć, tylko nieskończone miłosierdzie może nam dać zbawienie. Tylko Bóg może wypełnić swoją miłością te pustki, te otchłanie i pozwolić nam nie spaść w przepaść, ale iść nadal razem w kierunku Ziemi wolności i życia.

Miłosierdzie jest chyba kluczowe. Jesteśmy tu z powodu męczeńskiej śmierci Syna, cierpienia Jego Matki, z „duszą przeszytą mieczem ludzkich win”. I z powodu nadziei, że wszystko przecież może odmienić się w cudowny sposób. O to właśnie chodzi w tym śniadaniu. Alleluja!

Gdyby nie to, zostałby jedynie epikurejski stół, i ludzie, z którymi jesteśmy złączeni więzami krwi lub węzłem przypadku.

– Ojciec Święty umył nogi uchodźcom! Wiecie?

– Zawsze myje komuś nogi! Tradycja!

– Ale dlaczego akurat im? Nie ma innych nóg? To przecież niebezpieczne!

– Doda na przykład nie chciała iść za Syryjczyka…

– Za Egipcjanina!

– No, mówię przecież! ©℗

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz, felietonista i bloger „Tygodnika Powszechnego” do stycznia 2017 r. W latach 2003-06 był korespondentem „Rzeczpospolitej” w Moskwie. W latach 2006-09 szef działu śledczego „Dziennika”. W „Tygodniku Powszechnym” od lutego 2013 roku, wcześniej… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 15/2016