Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Niemniej trzeba powiedzieć i to, że jak na razie światem rządziło i rządzi raczej przekleństwo niż błogosławieństwo. Jak nie tu, to gdzie indziej trwa wojna, głód, brak dostępu do wody i nauki, sztuki. Wciąż więcej zarabiają różnego rodzaju hochsztaplerzy, np. pseudoartyści i niby-
-sportowcy, których zdrowie fizyczne i psychiczne cynicznie wystawia się na śmiertelny szwank, niż pielęgniarki, nauczyciele, naukowcy. Ci zaś, którzy stają w obronie pokrzywdzonych, nie tylko płacą za takie działania cierpieniami z powodu prześladowań, ale i życiem. Począwszy od żołnierzy, a skończywszy na więźniach sumienia i politycznych. Świadomość, że tym ludziom nigdy nie odpłacimy dobrem za zło, że wyrządzonych krzywd nie zdołamy nigdy wynagrodzić, powinna wtrącać w rozpacz. Spokój i pokój, w jakim dzisiaj żyjemy, został przecież zaprowadzony za cenę życia i zdrowia milionów nieznanych nam ludzi. Życia - to znaczy marzeń, pragnień, planów najczęściej młodych i najmłodszych spośród nas.
Płacenie życiem za życie niestety nie odbywało się jedynie kiedyś tam, w przeszłości, ale ma miejsce również teraz, dzisiaj, tutaj. Znamy zawody podwyższonego czy wysokiego ryzyka. Katastrofa w kopalni i katastrofa promu kosmicznego powoduje tę samą biedę - śmierć. Ludzi nam obcych, ale dla innych jedynych, bez których nie można żyć, bo nawet jeśli czas leczy rany, to i tak pozostają blizny. Czy więc można czuć się błogosławionym, szczęśliwym, najszczęśliwszym, dźwigając taki bolesny ciężar?
Nie chcąc oszaleć, pozostaje człowiekowi jedno: zmiana lub wyostrzenie perspektywy, z jakiej patrzymy na życie i śmierć. Chodzi o niebo, które wcale nie musi być zatęchłą landrynką. To kwestia sprawiedliwości, której innym imieniem jest szczęście.