Szczęśliwa kopia Edenu

Gdy dziesięć tygodni temu pod ziemią uwięzionych zostało 33 górników, prezydent Chile Sebastián Pi?era wyczuł polityczną szansę. Dla niego akcja ratowania zasypanych była nie tylko celem, ale też metodą: na zmianę "serc i dusz" Chilijczyków.

19.10.2010

Czyta się kilka minut

Prezydent Chile (w środku) z 33 uratowanymi górnikami w szpitalu w Copiapó; 14 października 2010 r. / fot. EPA/PAP /
Prezydent Chile (w środku) z 33 uratowanymi górnikami w szpitalu w Copiapó; 14 października 2010 r. / fot. EPA/PAP /

Prezydent Chile Sebastián Pi?era już na początku swych rządów musiał stawić czoło Naturze - w postaci skutków trzęsienia ziemi, które uderzyło w Chile w końcu lutego tego roku. Kilka miesięcy później stoczył z Naturą kolejną walkę: stanął na czele akcji ratunkowej, dzięki której w minionym tygodniu uwolniono zasypanych 33 górników. To kolejna bitwa w wielkiej wojnie, którą Chile toczy z Naturą. Kształtuje ona kraj i zamieszkujących go ludzi.

***

Pi?era, przedsiębiorca i multimilioner, wygrał wybory jako kandydat post-pinochetowskiej prawicy, ale jak dotąd wykazuje się polityczną niezależnością, a część jego działań przypomina poprzednie rządy socjalistów. Prócz bezpośredniego odwoływania się do społeczeństwa i składania niemożliwych do spełnienia obietnic, wykazuje też dużą dozę pragmatyzmu.

Chilijski dziennikarz Paul Walder mówi "Tygodnikowi", że choć Pi?era zdawał się nie mieć programu ani strategii, a bilans jego półrocza jest dwuznaczny - np. dopiero niedawno znaleziono fundusze na odbudowę po trzęsieniu ziemi - jego działania wprawiały w pozytywne zdumienie nawet przeciwników. Jak wtedy, gdy w odpowiedzi na strajk głodowy 34 więźniów mapuches (najliczniejsza grupa rdzennych mieszkańców, ok. 600 tys. na 17 mln obywateli) podjął z nimi dialog i przystąpił do zmiany prawa antyterrorystycznego z czasów Pinocheta. Kryminalizowało ono walkę mapuches o zrabowaną im przez państwo ziemię i zamiast niskich wyroków za zajęcie lub zniszczenie mienia, dostawali wyroki 10-letnie.

- Pi?era nie tylko załatwia sprawy, jakich nie odważyli się tknąć socjaliści, ale nadrabia zaległości epoki "przejścia" do demokracji - mówi "Tygodnikowi" Walder. - Ma też wyczucie nastrojów: gdy z okazji wrześniowych obchodów 200-lecia niepodległości Kościół katolicki zaproponował amnestię, która objęłaby też mających krew na rękach wojskowych, Pi?era odmówił, ku wściekłości pinochetystów. Wiedział, że ludzie tego nie chcą, zbyt wiele kosztowało postawienie tych wojskowych przed sądem.

Gdy 5 sierpnia w kopalni miedzi i złota koło miasta Copiapó 33 górników zostało uwięzionych 700 metrów pod ziemią, prezydent zwietrzył polityczną szansę. Obiecał ocalić ich za wszelką cenę i tym razem słowa dotrzymał.

***

Historyk i geograf prof. Rafael Sagredo Baeza podkreśla, że Chile ukształtowane zostało przez geografię i ekstremalne warunki naturalne. Widać to na mapie: wyjątkowy kształt kraju, i odcinające go od reszty kontynentu góry, Andyjska Kordyliera, oraz nazwy: Port Głodu, Wyspa Opuszczenia, Zatoka Nieszczęść itd.

Podczas gdy geografia, kapryśny klimat, naturalne katastrofy i endemiczna bieda uczyniły zeń kiedyś finis terrae hiszpańskiego imperium, 200 lat temu u podstaw niepodległego bytu nowej republiki leżała konieczność przekucia przeciwności Natury w siłę, zdolną przyciągnąć osadników. Ludzi, którzy zapewniliby krajowi ekonomiczną prosperity: nową republikę zaczęto więc przedstawiać jako miejsce już nie przez Naturę "przeklęte", ale "błogosławione". Starczy posłuchać hymnu narodowego: "Czyste jest, Chile, twe błękitne niebo / Czyste są też wiatry, które cię przecinają / A twe utkane kwiatami pola / Są szczęśliwą kopią Edenu".

Dzięki surowcom kraj prędko znalazł miejsce w globalnej gospodarce kapitalistycznej. Ale, jak zauważa Sagredo, odbyło się to kosztem ograniczenia wolności i wartości republikańskich. Odniesienia do "surowej natury" i "naturalnej obfitości" zaczęły legitymować autorytaryzm, który jawił się jako przedłużenie porządku Natury. Takie wyobrażenie na trwałe zakorzeniło się w kulturze politycznej. Żywiła się nim także dyktatura Pinocheta w latach 1973-90; miała być kolejnym wcieleniem "szczęśliwej kopii Edenu".

Wizja nie straciła nic na swej sile: od lat Chile stawiane jest za przykład pomyślności ekonomicznych reform i demokratyzacji. Przesłania to jednak i braki demokracji (prawo antyterrorystyczne, konstytucja z czasów dyktatury), i liczne ofiary gospodarczej transformacji.

***

Choć w minionych 20 latach rządów socjaliści zwiększyli wydatki społeczne o 35 proc., a bieda spadła z 39 do 15 proc., Chile nadal jest jednym z najbardziej spolaryzowanych krajów na świecie. Niektórzy ekonomiści, jak prof. Orlando Caputo Leiva, twierdzą, że tak naprawdę odsetek ubogich sięga 40 proc., a za biedę w Chile odpowiedzialne są bardzo elastyczny rynek pracy, niskie płace, dezindustrializacja, wydobywczy i eksportowy charakter gospodarki oraz zawłaszczenie tego sektora przez firmy prywatne. Słowem, Caputo uważa, że Chile to "model rozwoju produkujący biedę".

Pogoń za szybkim zyskiem oznacza zaś np. zaniżanie standardów bezpieczeństwa w górnictwie: w miarę jak na światowych giełdach rosła cena miedzi, rosła liczba wypadków w kopalniach. W 2009 r. zginęło 31 górników, a w całej ostatniej dekadzie 373. Chile nie ratyfikowało konwencji nr 176 Międzynarodowej Organizacji Pracy (o bezpieczeństwie w kopalniach), a państwo niemal nie kontroluje warunków pracy. Do tego dochodzą niskie płace (300-400 dolarów miesięcznie), długi dzień pracy, brak stałych kontraktów. Aż 80 proc. Chilijczyków zarabia mniej niż 550 dolarów miesięcznie, a większość nie ma stałej umowy o pracę.

Jednym z pierwszych postulatów, jaki ocaleni właśnie górnicy skierowali pod adresem Pi?ery, była zmiana prawa pracy, pisanego jeszcze za Pinocheta i faworyzującego pracodawców (to kolejna rzecz, której nie chcieli dotykać socjaliści). Praca w rolnictwie, leśnictwie (tu m.in. na ziemiach wywłaszczonych mapuches) czy przy hodowli łososia nie jest dużo bezpieczniejsza od pracy w kopalni. W 2009 r. zanotowano ogółem 200 tys. wypadków przy pracy, w tym 443 ofiary śmiertelne.

Wprawdzie Codelco, największa firma zajmująca się wydobyciem miedzi, należy do państwa, ale kontroluje ono tylko 26 proc. wydobycia; resztą zajmują się firmy prywatne, które nie płacą państwu za wydobycie surowca (podobnie jest ze złożami złota, srebra czy molibdenu).

W ostatnich trzech latach firmy górnicze zarobiły 60 mld dolarów - Chile to także bardzo efektywny model produkujący bogactwo.

***

Zapytałem Paula Waldera, jak w kilku słowach oddać wyobrażenie o "chilijskości". Odparł: - Siła w obliczu przeciwności.

W czasie trwającej 10 tygodni akcji ratunkowej nie tylko odwoływano się do tej "typowo chilijskiej cechy", ale i do całej reszty patriotycznego arsenału, który w roku obchodów 200-lecia niepodległości był na wyciągnięcie ręki. Nieustannie podkreślano też, że wobec nieszczęścia wszyscy są "solidarni" i "razem". Paul Walder uważa, że w minionych tygodniach "faktycznie dostrzegliśmy się nawzajem, zauważyliśmy zmarginalizowaną część kraju, która na co dzień jest niewidoczna. Jesteśmy narodem solidarnym, ale i niepozbawionym napięć".

Widać to choćby w okrzyku, który górnicy wznosili bez przerwy w kapsule w drodze na powierzchnię: "Viva Chile, mierda!". "Niech żyje Chile, gówno!". To zderzenie ojczyzny z przekleństwem oddaje sprzeczności: niech żyje, pomimo wszystko...

- Jest w nas wiele solidarności, ale też indywidualizmu i egoizmu. Chile jest krajem sprywatyzowanym do szpiku kości, pozbawionym wspólnych przestrzeni państwa - dodaje Walder.

Choć narodowe stereotypy i tradycyjne elementy świadomości są bytami o "długim trwaniu", codzienne postawy życiowe kształtowane są przez bardziej bezpośrednią politykę. Brytyjski publicysta George Monbiot zauważał, że aksjologiczny i normatywny zwrot pod rządami Margaret Thatcher przeorał "tradycyjne" wartości Brytyjczyków: zmalało poczucie solidarności, wzrosła pochwała indywidualizmu. Thatcher mawiała, że "gospodarka to tylko metoda; celem jest zmiana serca i duszy". Podobny zwrot dokonał się w Chile, które pioniersko realizowało neoliberalne założenia Thatcher i Reagana, i to w atmosferze terroru.

Monbiot twierdził, że samo istnienie np. powszechnej służby zdrowia wzmacnia poczucie wartości wspólnotowych, a zamknięcie biednym dostępu do niej sankcjonuje społeczny egoizm. W Chile, gdzie duża część służby zdrowia jest już w rękach prywatnych, 25 szpitali zniszczonych przez trzęsienie, które dotknęło głównie biedne rejony, zostanie odbudowanych i poprowadzonych przez firmy prywatne. Zapewne nie bez skutków także w sferze społecznych wartości.

***

Pi?era nie tylko kontynuuje projekt rozwoju Chile poprzez Naturę. Wyrwanie przezeń górników z "trzewi ziemi" jawi się jako przedłużenie "odwiecznej" walki z Naturą oraz praktyki przekuwania jej przeciwności na porządek społeczny. Gdy ostatni górnicy zostali wydobyci na powierzchnię, prezydent klasnął i krzyknął, że tak właśnie robi się rzeczy "po chilijsku" (a la chilena). Mimo że wyrażenie a la chilena oznacza normalnie fuszerkę i partactwo, a wypadek w kopalni był wynikiem zaniedbań, akcja ratunkowa faktycznie była wielkim sukcesem.

Prezydent podkreślił też, że teraz świat będzie pamiętać o Chile nie ze względu na Pinocheta, ale uratowanych górników. I że kraj gotów jest teraz na "nowe i śmiałe wyzwania".

Wygląda na to, że akcja ratunkowa to "tylko" metoda. Celem jest zmiana "serca i duszy" Chilijczyków.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz, korespondent "Tygodnika" z Meksyku. więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 43/2010