Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Każdy, kto obejrzał choć kilka filmów o agentach, wie, że pracownicy FBI mogą wiele, CIA - niemal wszystko, zaś agenci Secret Service są wszechmogący. Właśnie dlatego początkowe sekwencje "Zabić prezydenta" przedstawiają się mało przekonująco.
Prezydent George W. Bush przyjeżdża do Chicago, by wziąć udział w spotkaniu z lokalnymi oficjelami. Na ulicach czekają na niego demonstranci protestujący przeciw wojnie w Iraku. Nagle część z nich przedziera się przez policyjne kordony i blokuje przejazd konwoju. Tego samego wieczoru prezydent zginie od kul zamachowca...
Dla Gabriela Range'a "Zabić prezydenta" jest pierwszym filmem stworzonym z myślą o kinie. Wcześniej brytyjski twórca gustował raczej w produkcjach telewizyjnych i także najnowsze jego dzieło naznaczone jest piętnem małego ekranu. Miał to być paradokumentalny thriller, brakuje mu jednak rozmachu i polotu, do jakiego przyzwyczaiły nas podobne produkcje. Aktorzy wypadają wprawdzie nieźle (zwłaszcza zabawna Becky Ann Baker w roli asystentki Busha), ale inscenizacja wydarzeń feralnego wieczoru nie satysfakcjonuje, pozwala dostrzec fałsz opowieści.
Jednak nie autentyczność jest tu najważniejsza. Po zamachu agenci rozpoczynają śledztwo. W tym miejscu Range odcina się od thrilleropodobnej konwencji, by snuć opowieść o tym, jak zmieniły się USA po 11 września, o niepotrzebnej wojnie i medialnej maszynie, w której news liczy się bardziej niż prawda. Szkoda tylko, że brytyjski reżyser powtarza wyświechtane banały i nie umie ich ubrać w formalnie przekonującą opowieść.
"ZABIĆ PREZYDENTA" ("DEATH OF A PRESIDENT") - scen. i reż.: GABRIEL RANGE; zdj.: Graham Smith; muz.: Richard Harvey; wyst.: Hend Ayoub, Brian Boland, Becky Ann Backer, Robert Mangiardi, Jay Patterson, Jay Witthaker; Wielka Brytania 2006.