Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Ważne jest, by lektury tego tekstu nie zredukować jedynie do medytacji nad atrakcyjną i wciągającą teologicznie figurą retoryczną. Apostoł Narodów zapisał ją bowiem w celu jak najbardziej praktycznym.
Kontekstem jest zbiórka pieniędzy – Paweł wzywa założone przez siebie Kościoły do jałmużny na rzecz najstarszej Gminy w Jerozolimie. W niektórych wspólnotach (np. w Filippi) dzieło przebiega sprawnie i spontanicznie; w innych – m.in. w Koryncie – co nieco wolniej i z oporami (to dość charakterystyczne – Kościół w Filippi, rekrutujący się w dużej mierze z emerytowanych żołnierzy, z całą pewnością nie dorównywał zamożnością Kościołowi bogatego Koryntu).
Charakterystyczne wszakże, iż szukając argumentów, tzn. powodów (!), dla których korynccy chrześcijanie mieliby wreszcie dokonać oczekiwanej kolekty, Paweł nie opisuje drobiazgowo biedy, jaka zapanowała w Jerozolimie. Nie mówi, jakie są tam potrzeby. W sumie nie wiemy, czy jerozolimscy wierni byli np. wiele ubożsi od swych współbraci z Macedonii czy Grecji. To nie znajomość ubóstwa uczniów z Jerozolimy ma wyzwolić hojność adresatów Pawła, lecz znajomość Chrystusa i Jego łaski: „znacie przecież łaskę Jezusa Chrystusa, który... stał się ubogim”. Owo „poznanie” oddane jest tu greckim słowem ginosko, opisującym poznanie dokonujące się w relacji, w spotkaniu, we współ-życiu, w intymnej komunii.
Nasza niechęć do dawania jałmużny bierze się więc (takie jest wyczucie św. Pawła) wcale nie z nieświadomości rozmiarów panującej dokoła biedy, lecz z nieświadomości tego, Kim jest Jezus! Nie znamy Go jako Tego, który „stał się ubogi” (być może nie chcemy Go znać). Najwyraźniej to nie to, że „stał się ubogi”, pociąga nas do Niego. Nie to nas fascynuje. Nie to czyni Go dla nas atrakcyjnym. Nie dla Jego ubóstwa chcemy być Jego uczniami.
Podczas wizytacji naszej diecezji wcale nierzadko, gdy pytam o zakres działań charytatywnych podejmowanych w danej parafii, zdarza mi się słyszeć odpowiedź: „U nas nie ma takich potrzeb” (nie ma biednych rodzin, ludzi samotnych czy chorych itd.). „U nas wszystkie te sprawy załatwia MOPS” (lub GOPS). To zdanie w równym stopniu objawia doskonałą kondycję ośrodków pomocy społecznej, co dramatyczną kondycję doświadczenia wiary miejscowych chrześcijan. To nie detaliczne raporty państwowych czy samorządowych instytucji socjalnych (oczywiście ważne same w sobie) uruchamiają chrześcijańską wyobraźnię (i determinację) miłosierdzia, lecz komunia z Jezusem ubogim. Bez niej jako chrześcijanie jesteśmy naprawdę biedni – nawet jeśli wydajemy się zasobni we wszystko...
Ubogi Chrystus uczy nas (i uzdalnia) nie tylko tego, że mamy dawać, ale także w jaki sposób dawać – nie z wysokości własnej zamożności, lecz ze środka solidarności i współ-czucia. ©