Wnuki Kaczyńskiego

Spora część pokolenia gierkowskiego wyżu, która ma ambicje politycznego działania, jest albo w PiS-ie, albo w jego orbicie.

05.11.2018

Czyta się kilka minut

Daniel Obajtek i Patrycja Klarecka z zarządu Orlenu na jednej ze stacji koncernu, październik 2018 r. / TOMASZ PACZOS / FOTONOVA
Daniel Obajtek i Patrycja Klarecka z zarządu Orlenu na jednej ze stacji koncernu, październik 2018 r. / TOMASZ PACZOS / FOTONOVA

Stereotyp wygląda tak: PiS to anachroniczna i zwrócona ku przeszłości partia ludzi starych, której najbardziej znani politycy przekroczyli wiek emerytalny (Antoni Macierewicz ma 70 lat, Jan Szyszko – 74, a marszałek Ryszard Terlecki – 69). W dodatku trzęsie nią schorowany 69-latek, mentalnie tkwiący gdzieś w latach 70., który myśli, że na drony mówi się „androny”, trzeba mu drukować internet i długo nie miał konta bankowego – wypisz wymaluj późny Breżniew. Niewygodna prawda może być jednak inna.

W ostatnich latach na fali przepracowywania wyborczego sukcesu partii Kaczyńskiego nie raz zwracano uwagę, że PiS jakimś sposobem zdołał zerwać z wizerunkiem partii obciachowej, z którą wojowano prześmiewczym hasłem „zabierz babci dowód”. Dziś w grupie 20-latków PiS idzie łeb w łeb z PO. Jeszcze dekadę temu w tym samym przedziale wiekowym liberałowie byli dwa razy popularniejsi.

To odmłodzenie elektoratu nie byłoby jednak możliwe bez liftingu całej formacji politycznej. Mówiąc umownie: zmiany przedstawicieli powojennego wyżu demograficznego (tego z przełomu lat 40. i 50.) na ludzi z wyżu kolejnego, tym razem z przełomu lat 70. i 80. W efekcie PiS tylko z pozoru zdaje się partią generacji Kaczyńskiego i Macierewicza, która łaskawie otwiera się na młodszych o dwie dekady Morawieckiego i spółkę.

Tak naprawdę prawica coraz bardziej staje się projektem politycznym wychowanych już w III RP 30- i 40-latków. Dla których to Morawiecki jest bezpośrednim punktem odniesienia, a Kaczyński to coraz bardziej odległy symbol odchodzącego pokolenia ojców założycieli III RP.

Miasta na własny rachunek

Dobrą ilustracją tego zjawiska były wybory samorządowe. W Warszawie starciu o Ratusz towarzyszyło przekonanie, że stara gwardia tym razem da pohasać swoim „młodym wilkom”. Bliższa analiza trochę ten optymistyczny dla liberałów obraz psuje. Bo o ile jeszcze Patryk Jaki (rocznik 1985) za młodego może uchodzić, o tyle starszy od niego o 13 lat Rafał Trzaskowski (rocznik 1972) na obiecującego juniora metrykalnie nie bardzo się już nadaje.


Czytaj także:

Nasz elektorat nie wybacza - rozmowa Rafała Wosia z Rafałem Trzaskowskim

Prawo to nie matematyka - rozmowa Rafała Wosia z Patrykiem Jakim


Popatrzmy, co robią równolatkowie Trzaskowskiego po stronie PiS-owskiej. Andrzej Duda też urodził się w roku 1972 i od trzech lat jest gospodarzem Pałacu Prezydenckiego. Joachim Brudziński to rocznik 1969. Niby trzy lata różnicy, a czy komuś przyszłoby do głowy nazwanie go juniorem? Zbigniew Ziobro „młody zdolny” może i był, ale... dekadę temu. A potem zdążył zaliczyć nieudaną próbę odebrania Kaczyńskiemu przywództwa na prawicy, wrócić i znów (jak słychać w kuluarach) zaangażować się w walkę o władzę w swoim obozie. Tym razem przeciw premierowi, starszemu o dwa lata.

Jeśli ktoś widzi tu przypadek, powinien przeanalizować przebieg wyborów w innych dużych miastach. W Gdańsku PiS posłał do walki o prezydenturę 29-latka Kacpra Płażyńskiego, który po drugiej stronie miał starszego o 13 lat Jarosława Wałęsę i dawnego platformersa Pawła Adamowicza, który spokojnie mógłby być jego ojcem. W Łodzi dobiegająca sześćdziesiątki Hanna Zdanowska pokonała 36-letniego Waldemara Budę z ­PiS-u. W Krakowie prawicę reprezentowała 40-latka Małgorzata Wassermann. W Lublinie – 37-letni Sylwester Tułajew. Z kolei w Katowicach zwyciężył 42-letni Marcin Krupa. Na tym tle członkowie PiS-u z Wrocławia i Białegostoku (Mirosława Stachowiak-Różecka i Jacek Żalek) to „matuzalemy”. Oboje liczą sobie aż... 45 lat.

Ktoś może powiedzieć, że w większości miast kandydaci PiS nie dali rady wysadzić z siodła konkurentów. Z drugiej strony trudno zaprzeczyć, że po tych wyborach po stronie PiS znacząco zwiększyły się szeregi 30- i 40-latków z cennym doświadczeniem walki o prezydenturę dużego miasta. I to nie „na kogoś”, tylko na własny rachunek. Ich rówieśnicy po stronie liberalnej o takiej szansie mogą pomarzyć. Patrząc z tego miejsca, to obóz liberalny pachnie dziś gerontokracją.

Centralny Port Geopolityczny

Samorząd to nie jedyna dziedzina, w której widać pokoleniowe napięcia. Tuż po wyborach 2015 r. politolog Rafał Matyja zwrócił uwagę, że rząd Beaty Szydło jest jednym z najstarszych metrykalnie w historii III RP. Wnioski zostały, zdaje się, wyciągnięte. Gdy na początku 2018 r. doszło do rekonstrukcji gabinetu, średnia wieku spadła. W miejsce 70-latków Macierewicza i Szyszki przyszli Jadwiga Emilewicz, Teresa Czerwińska i Łukasz Szumowski, a sekretarzem kancelarii premiera został Michał Dworczyk – 40-latkowie.

Im dłużej PiS jest u władzy, tym chętniej wpuszcza też młodszych na kierownicze stanowiska w kluczowych spółkach Skarbu Państwa. Tak było w Orlenie, gdzie początkowo prezesem został Wojciech Jasiński – totumfacki (i niemal rówieśnik) Kaczyńskiego. Po dwóch latach władzę oddano w ręce młodszego o trzy dekady Daniela Obajtka (rocznik 1976) – byłego wójta gminy Pcim, który w międzyczasie wdrażał się w menadżerkę w roli szefa Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa, a potem prezesa Energi.

W KGHM po okresie bezkrólewia zakotwiczył się Marcin Chludziński (rocznik 1979), założyciel think tanku Fundacja Republikańska. I on, zanim dostał do kierowania ogromną państwową spółkę, był testowany na drugiej linii w Agencji Rozwoju Przemysłu. W PZU władzę dostał uchodzący za „złote dziecko PiS” Michał Krupiński (rocznik 1981). Później w wyniku walk między frakcjami Ziobry i Morawieckiego zastąpił go bankowiec Paweł Surówka (rocznik 1980). A Krupiński trafił do przejętego przez państwo Pekao SA. W Tauronie szefem jest z kolei Filip Grzegorczyk (rocznik 1978).

Najnowszym i chyba najciekawszym nabytkiem w gronie wywodzących się z PiS menadżerów 40-latków jest Jacek Bartosiak. Rocznik 1976, prawnik, którego internetowe pogadanki i książki (właśnie wydał drugą) na temat geopolityki cieszą się takim wzięciem, że śmiało można mówić o wykreowaniu intelektualnej mody. Bartosiak zdaje się nic sobie nie robić z panującego w pierwszej fazie transformacji przekonania, jakoby Polska była krajem zbyt małym i słabym na prowadzenie własnego geopolitycznego namysłu. Przeciwnie: jego zdaniem geopolityka nie jest żadnym pobrzękiwaniem szabelką ani fantomowym bólem po utraconej mocarstwowości. A powinna być – jak dowodzi autor „Rzeczpospolitej między lądem a morzem” – elementarzem i częścią edukacji państwowych decydentów. We wrześniu gruchnęła wieść, że Bartosiak stanie na czele spółki ds. budowy Centralnego Portu Komunikacyjnego – największego przedsięwzięcia infrastrukturalnego rządu PiS.

Projekty na jedno pokolenie

Wszystkie te przykłady można interpretować na dwa sposoby. Jedni dostrzegą w tym stare jak świat zjawisko karierowiczostwa. Możliwe jest jednak i inne, bardziej pragmatyczne ujęcie. Patrząc z tej perspektywy przyjmijmy, że zmiana pokoleniowa nigdy nie jest wyłącznie dobra ani zła. Jedyne, czego możemy być pewni – to że ona po prostu zachodzi. A miarą jakości instytucji jest to, czy potrafią się do generacyjnych przemian zaadaptować. Albo instytucje (partie, środowiska intelektualne, przedsiębiorstwa) będą potrafiły wchłonąć impet młodych, ale za cenę podzielenia się z nimi władzą, albo uznają „nowe” za zagrożenie i się na „młodych” obrażą twierdząc, że „my się do świata dopasowywać nie zamierzamy”. W tym drugim przypadku najpewniej nie przetrwają.


Czytaj także: Wspólnota normalnych ludzi - Piotr Stankiewicz o badaniach elektoratu PiS


W III RP jest z tak rozumianą sukcesją generalny kłopot. Nie potrafili jej dokonać zasłużeni solidarnościowcy z Unii Wolności, więc choć Bronisław Geremek wygrał partyjny kongres, to i tak Donald Tusk dokonał wrogiego przejęcia formacji, powołując do życia Platformę Obywatelską. PZPR potrafiła zrazu zmienić skórę i dopuścić do władzy pokolenie Kwaśniewskiego, Millera i Oleksego. Gdy jednak dwie dekady później oni sami stanęli przed wyzwaniem sukcesji, zawiedli na całej linii sprawiając, że SLD przejdzie (mimo najnowszych prób resuscytacji) do historii jako projekt jednej tylko generacji. Podobne problemy mają nie tylko politycy. W biznesie istnieje nawet rozbudowana branża „doradców ds. sukcesji”.

PiS ze swoim starzejącym się elektoratem i wodzowskim stylem Kaczyńskiego wydawał się być w sytuacji trudniejszej niż chętnie szafująca hasłami modernizacji PO. A jednak pod względem otwierania się na dzieci gierkowskiego baby boomu to on zdaje się być górą. Dzieje się tak mniej więcej od roku 2011, gdy zdruzgotana kolejną porażką partia musiała wymyślić się na nowo. I chyba się wymyśliła. To wtedy PiS zaczął przyciągać pokolenie urodzonych na przełomie lat 70. i 80. Jarosław Kuisz z „Kultury Liberalnej” ­poświęcił im książkę „Koniec pokoleń podległości”.

Potraktujcie nas poważnie

To ludzie, których polityczne dojrzewanie przypada już na czas po roku 1989. Uwolnieni od szeregu neuroz poprzednich generacji 30- i 40-latkowie przez kilka ostatnich lat domagali się nowego podejścia do szeregu spraw publicznych. Jedni chcieli gruntownej rewizji polityki gospodarczej okresu transformacji. Innym zależało na ponownym przemyśleniu polityki wobec świata (w tym UE). Jeszcze inni marzyli o państwie, które nie będzie tylko „teoretyczne”. Ponad wszystko jednak chcieli rozmowy. Poważnego traktowania. Chcieli po swojemu odpowiedzieć na stare pytanie: „jaka Polska?”.

Próbowali do swych „nowinek” przekonywać liberałów, ci jednak zbyt często reagowali zniecierpliwieniem: stukali się w czoło i pytali, po co naprawiać mechanizm, który świetnie działa. „Wielu liderów obecnego rządu jest w pewnym stopniu produktem straszliwego zamknięcia elit III RP. Czegoś w rodzaju braku umiejętności kooptacji, która byłaby w interesie nas wszystkich. A przecież w dojrzałych demokracjach działa racjonalny mechanizm: jak traktujesz opozycję, takich następców sobie wychowasz” – oceniał to zjawisko szef Klubu Jagiellońskiego Krzysztof Mazur.

Bo PiS gierkowskich baby boomersów przynajmniej zaprosił do rozmowy. A po przejęciu władzy w 2015 r. niektórych nawet dopuścił do sterów. Efekt jest taki, że spora część pokolenia gierkowskiego wyżu, która ma ambicje politycznego działania, albo jest w PiS-ie, albo w jego orbicie, albo ma do „dobrej zmiany” bazowy sentyment. Pomimo wszystkich szaleństw partii rządzącej.

Proszę ich nazwać, jak Państwo chcą. „Nowa prawica”, „neo-PiS”, „wnuki Kaczyńskiego”. To grupa zbyt liczna, by móc ją ignorować albo pouczać. Nie ma też co liczyć na ich zniknięcie z życia publicznego wraz z odejściem na emeryturę słynnego kociarza z Żoliborza. Każdy, kto chce wejść do polityki z nową wiarygodną opowieścią, musi znaleźć sposób na nawiązanie z nimi rozmowy o Polsce i świecie. ©℗

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz ekonomiczny, laureat m.in. Nagrody im. Dariusza Fikusa, Nagrody NBP im. Władysława Grabskiego i Grand Press Economy, wielokrotnie nominowany do innych nagród dziennikarskich, np. Grand Press, Nagrody im. Barbary Łopieńskiej, MediaTorów. Wydał… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 46/2018