Wiesia

01.02.2021

Czyta się kilka minut

Siedzi w pociągu, przy oknie. Patrzy na ojca. Ojciec stoi na peronie, nosi polowy mundur, pierwszy raz widzi go w takim mundurze.

W przedziale siedzą dzieci i żony oficerów.

Pociąg rusza. Ojciec salutuje.

Zaczyna płakać.

Płacze i płacze, coraz głośniej, coraz rozpaczliwiej. Matka próbuje ją uspokoić, panie częstują landrynkami, nie płacz, mówią, wojna zaraz się skończy, tatuś pobije Niemców i wróci, za trzy tygodnie zobaczysz tatusia…

Jakie zaraz, jakie pobije, za idiotkę ją mają? Ma już siedem lat i dobrze wie, że panie w przedziale plotą bzdury.

Pisze listy na kartkach z nadrukiem w dwóch językach. Diese Seite ist für die Angehörigen des Kriegsgefangen. Ta strona jest przeznaczona dla krewnych jeńca wojennego. Pisać tylko ołówkiem, wyraźnie i nad liniami.

Pisze ołówkiem i nad liniami.

Najdroższy Tatusiu. Dziś w Twym Dniu Imienin jeszcze życzeń nie mogę złożyć Ci osobiście…

Najukochańszy Tatulku! Nie martw się, bo niedługo będziemy się znowu radować w ojczyźnie. Bardzo długo padały deszcze, dziś było sucho…

Kochany Tatulku…

Przed Bożym Narodzeniem matka kupuje karbowaną bibułkę, zawsze w dwóch kolorach. Robią z niej gwiazdy, łańcuchy, girlandy różne. Choinka będzie biało-czerwona, w tym roku i w przyszłym, i do końca wojny.

Matka karci ją za głośny śmiech. To nie jest czas na wesołość, tatuś i ojczyzna są w niewoli.

Matka jest ładna, ma duże, piwne oczy i śniadą cerę. Jest opanowana i uprzejma. Nie rozpacza, nie złości się, nie podnosi głosu. Jej przedwojenne bluzki są zawsze czyste i uprasowane. Jest estetyczna.

Idą podmiejską, podkrakowską ulicą, chyba jest to Borek Fałęcki, bo z pobliskiego Solvayu snuje się dym.

Z naprzeciwka idzie w ich stronę kobieta, trzyma za rękę dziewczynkę w jej wieku.

Z daleka widać, kim są.

Dobrze byłoby, gdyby skręciły, poszły gdzieś swoją drogą.

Niestety, zbliżają się i kobieta mówi: – Tylko dzisiaj. Tylko na jedną noc.

Matka ze swoim uprzejmym uśmiechem chce się wytłumaczyć. – Mieszkamy kątem, u wuja, który… Nie, nie… Przepraszam panią… Otwiera torebkę, wyjmuje banknot. Tamta nie chce jałmużny, mówi: – Proszę coś kupić od nas. Zdejmuje z dziewczynki sweterek i podaje matce. – Nam już nie będzie potrzebny.

Sweterek jest granatowy, z puszystej, miękkiej wełny. Przy rękawach i przy kołnierzyku ma wąski, czerwony szlaczek.

W tamtych czasach dzieci rosły bardzo powoli i sweterek będzie nosiła bardzo długo, do końca szkoły podstawowej.

Jak się skończy wojna, to tatuś pozwoli mi do wszystkiego się zapisać, zwierzył jej się podczas wojny kolega-rówieśnik.

Rozumie go. Też chce się zapisać.

Zapisuje się do ZMP.

Chce dyskutować, myśleć, szukać i znajdować. Chce być razem.

Ojciec mówi: – Każdy reżim wychowuje sobie własną młodzież. Ale nie gniewa się. Wrócił z Niemiec pociągiem sanitarnym. Zaczyna umierać.

My zetempe, my zetempe

Reakcji nie boimy się –

śpiewa, maszerując krakowskimi Plantami. Słyszy odgłos gniewnie zamykanych okien w mijanych kamienicach. No, to śpiewa jeszcze głośniej –

My zetempe, my zetempe…

Chce napisać książkę. Nie o tych, co zamykali okna.

O nich, którzy śpiewali. O sobie, młodszej o czterdzieści lat, która radośnie wywrzaskiwała na Plantach.

Gromadzi wspomnienia, stare dokumenty różne.

...trwa walka z analfabetyzmem, ale w świetlicy nie ma szyb i brakuje węgla,

...daje się zauważyć wstecznictwo, ubojowienie młodzieży jest za małe,

...pojechali na wycieczkę, poszli do kościoła i śpiewali „Boże, coś Polskę”, było dochodzenie, ci, co byli na dole, zeznali, że śpiew dochodził z chóru, ci, co na chórze, że z dołu, dochodzenie nie przyniosło rezultatów,

...na zebraniu udało się zaostrzyć walkę klasową,

...w liceum plastycznym studiują historię WKP(b), wszechzwiązkowej partii bolszewików,

...z Akademią Sztuk Pięknych nadal jest związany były profesor Tadeusz Kantor, który ćwiczy ze studentami w duchu formalistycznym,

...ojciec koleżanki, która kandyduje na członka organizacji, oprawia obrazy o treści religijnej, kandydaturę odrzucono, ale za mało zdecydowanie,

...kolega K., instruktor zarządu powiatowego, poszedł na wieś na wesele i wdał się w bójkę o dziewczynę, na drugi dzień wziął siedmiu kolegów, uzbroił ich w pocięte węże hydrauliczne i cała ósemka udała się do tamtej wsi, należy zbadać pod kątem klasowym ludzi, którzy pobili kolegę K.

I tak dalej.

Nie napisze książki o ZMP, nie zdąży.

Szkoda.

Jest marzec, sześćdziesiąty ósmy rok. W jej redakcji, słusznej ideowo i przeraźliwie nudnej, zwołują zebranie. Nie chce iść, ale odwrót jest odcięty – w drzwiach stoi sekretarz partii i własnym ciałem zagradza drogę dezerterom.

Naczelny redaktor mówi o syjonizmie, czyta z kartki partyjne wytyczne, pyta, czy ktoś chce zabrać głos, nikt, no to kończymy, i wtedy ona podnosi rękę.

Dlaczego?

Bo żal jej redakcyjnego kolegi – Żyda, który siedzi koło niej i ma przerażone oczy? Kolega jest szczerym, ideowym komunistą, który zawsze wszystko rozumiał. Zwłaszcza politykę partii rozumiał – wobec kułaków, wobec akowców, wobec Kościoła… Teraz dopiero, w sześćdziesiątym ósmym przestał rozumieć. Dobrze mu tak, myśli bez współczucia o ideowym koledze.

No to dlaczego?

Bo przyzwoity człowiek nie może milczeć? Bo jeśli tego nie zrobi, będzie jej wstyd przez resztę życia? Bo broni przed kimś dziewczynki w granatowym sweterku, której kiedyś, dawno temu, obronić nie była w stanie?

Podnosi rękę. Wstaje, nieco roztrzęsionym głosem mówi o nienawiści rasowej i prosi, żeby jej osobiście do tej hańby nie mieszać.

Wyrzucają ją z pracy, jest bezrobotna, ma zakaz druku przez kilka lat.

Pisze swój najważniejszy, najbardziej znany tekst – o budowie kościoła w Zbroszy Dużej. Ma się ukazać w „Tygodniku Solidarność”, ale jest stan wojenny i „Tygodnik” zostaje zawieszony. Jej przyszły zięć drukuje reportaż na powielaczu w zakrystii zbroszeńskiego kościoła. Jest w nim o porwaniu księdza, aresztowaniach mieszkańców wsi, najazdach uzbrojonej milicji, o kobiecie, która jakaś niewpływowa była, nic sobie nie robiła z niczego i oddała połowę stajni na kaplicę. Reportaż o tym, jak ludzie najpierw chcieli kościoła, a potem zamarzyła im się wolność.

Dostaje listy z ośrodka odosobnienia i z aresztu śledczego, z czerwonym nadrukiem na kopercie – ocenzurowano.

Nadawca, Adam Michnik, syn Ozjasza (Warszawa, Rakowiecka 37) pisze jej, że czyta Simone Weil, świętą heretyczkę. A także Prousta. Proust to geniusz. Nauczył go podziwiać stare filiżanki. Nauczył go inaczej spoglądać na świat. Proust jest Europejczykiem, ale i on jest Europejczykiem – z alei Przyjaciół. Jak Konwicki, Europejczyk z Kolonii Wileńskiej.

Jurek niestety wykręcił mu kolejny numer. Powiedział, że polityczni trzymani są z politycznymi, nie z kryminalistami, więc zażądał przeniesienia do politycznych. Usłyszał, że tu nie jest konferencja prasowa, tylko pudło.

Jurek to jej były mąż, aktualny rzecznik rządu.

Nadawca kartki z ośrodka odosobnienia Tadeusz Mazowiecki zapewnia, że jest zdrów i dobrego ducha, czego i jej życzy, tyle nam przecież wolno.

Miała dziwny sen. Śniło jej się, że jest skazana na śmierć przez spalenie na stosie. Nie boi się śmierci. Niepokoi ją myśl, czy stanie na wysokości zadania. Zadanie polega na tym, by wszystko, co się zdarzy, przyjąć spokojnie i z godnością. Kombinuje w tym śnie, jak by tu zemdleć jak najprędzej i nie czuć, ale czy zemdlona i bez czucia zachowa godność? Przywołuje przykłady z literatury, ale książek nie pisali ci, których palono, pisali świadkowie, obserwatorzy. Zaczyna się zastanawiać – w tym śnie nadal – czy godność wymaga spokoju. Bo może wcale nie. Może godność to obrona, awantura i hałas. Jaki będzie większy pożytek – społeczny pożytek ma na myśli. Ze spokoju czy z awantury, która – przyznajmy – jest nieco wulgarna.

Budzi ją radio i łagodny głos spikera, który zapowiada plebiscyt piosenki.

Stosu nie będzie.

Zawiadamia Administrację Domów Mieszkalnych, że nie zamierza płacić za centralne ogrzewanie, ponieważ w jej mieszkaniu jest zimno. Nie będzie też płacić za nadmetraż…

„Mój tatuś bardzo dobrze wyglądał w mundurze, ale dobrze mu też było w niebieskim, w niebieskiej koszuli na przykład. Zwykle chodził w bryczesach i wysokich butach. W przedpokoju na stelażu stała jego szabla z ozdobnymi frędzlami przy rękojeści, nosił ją do munduru galowego mój tatuś...”.

(Tekst jest napisany niewyraźnie, kilka dni przed śmiercią).

Dziękuję Magdzie Grzesiak za udostępnienie mi archiwum Wiesławy Grocholi, jej matki.

Wiesia była pierwowzorem Marty, jasnej bohaterki książki pod tytułem „Sublokatorka”.

PS. W felietonie „Kontrakty” dwa tygodnie temu miał być przypis: Elżbieta Janicka, Joanna Tokarska-Bakir „Sublokatorstwo jako kategoria kultury polskiej”. „Studia Litteraria et Historica”, numer poświęcony sublokatorstwu.

Przypis nie ukazał się. Przykro mi. ©

OD REDAKCJI:

Bardzo przepraszam – przez moją nieuwagę z felietonu „Kontrakty” w „TP” 4/2021 wypadł odsyłacz do przypisu, a za nim i ten właśnie przypis.

Obiecuję poprawę.

TOMASZ FIAŁKOWSKI

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Pisarka i reporterka związana z „Życiem Warszawy”, „Polityką” i „Gazetą Wyborczą”, a od grudnia 2020 r. felietonistka „Tygodnika Powszechnego”. Laureatka wielu nagród, odznaczona Orderem Ecce Homo za „popularyzację uniwersalnych wartości moralnych”,więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 6/2021