Więcej niż plakat

Pośród dokumentów zaangażowanych w polityczną i gospodarczą sytuację globu szczególną uwagę przyciągają filmy bardziej osobiste, poszukujące iskry w świecie odhumanizowanym, poddanym terrorowi konsumpcji.

02.05.2011

Czyta się kilka minut

Kadr z filmu "Krew w twoim telefonie" / fot. Planete Doc Film Festival /
Kadr z filmu "Krew w twoim telefonie" / fot. Planete Doc Film Festival /

Chyba nigdy dotychczas kino dokumentalne nie było tak bardzo żywotne - oto pierwsza refleksja, jaką przynosi zmasowany atak dokumentu podczas tegorocznego Planete Doc. Współczesny dokument nie tylko dociera tam, gdzie nasz wzrok nie sięga, nie tylko bywa sumieniem, współodczuwającym świadkiem bądź wyrafinowaną eseistyczną próbą, ale jeszcze z wielkim zapałem oswaja rozmaite nowe technologie, wydobywając z nich nieznany dotychczas potencjał.

Dotknięcie tajemnicy

Werner Herzog w swoim najnowszym filmie "Jaskinia zapomnianych snów", który będzie wydarzeniem tegorocznego festiwalu, korzysta z wynalazku 3D, by sfilmować jaskinię Chauveta, nietkniętą ludzką stopą od epoki kamiennej do 1994 roku, niedostępną dla zwiedzających. Wchodząc tam z kamerą, reżyser czuje się niczym barbarzyńca w ogrodzie albo wkradający się do świątyni profan: w ukrytych pośród ciemności rysunkach naskalnych z czasów paleolitu odkrywa rękę artysty, który znał się nie tylko na subtelnym cieniowaniu i potrafił tworzyć iluzję ruchu - Herzog prowadząc swoje archeologiczno-metafizyczne śledztwo, filozofuje nad istotą gatunku ludzkiego, któremu bliżej do miana homo spiritualis niż homo sapiens. Skalny palimpsest, w którym przez wieki szyfrowano odwieczne ludzkie tęsknoty, za sprawą trójwymiarowego obrazu odsłania swoje kolejne warstwy. Szamańskie kino Herzoga zyskuje przez to nowy wymiar, nie tylko w znaczeniu dosłownym. Dotykając faktury ścian, okrążając finezyjne kształty stalaktytów i stalagmitów, zatrzymując się przed tym, co musi już na zawsze pozostać ukryte, czujemy silniejsze niż kiedykolwiek w kinie Herzoga dotknięcie tajemnicy. Powracając do jaskini, zastanawiamy się nad naszym miejscem i rolą tu, na Ziemi.

Pośród wielu dokumentów zaangażowanych w polityczną i gospodarczą sytuację naszego globu, które są solą warszawskiego festiwalu, szczególną uwagę przyciągają filmy bardziej osobiste, poszukujące jakiejś iskry zetlałej we współczesnym świecie, stechnicyzowanym, odhumanizowanym, poddanym terrorowi konsumpcji. Gunnar Hall Jensen w norweskim filmie "Gunnar szuka Boga" porzuca małą stabilizację i szuka owej iskry w koptyjskim klasztorze na Saharze. Historia ta, choć wyraźnie ustawiona dla potrzeb finałowego przesłania, pokazuje wewnętrzne wypalenie, jakie ogarnęło sytą klasę średnią zachodniej Europy, pielgrzymującą do różnego rodzaju "duchowych spa" po to tylko, by dowiedzieć się o sobie tego wszystkiego, co i tak wcześniej doskonale wiedzieli i przed czym tak usilnie próbowali uciec.

Duński weteran eksperymentalnego dokumentu Jorgen Leth w "Męskim erotyku", wchodząc w rolę starzejącego się, melancholijnego seksturysty, podróżuje do swoich ulubionych krajów na Południu i na Wschodzie, by odtworzyć przed kamerą istotę dawno przebrzmiałego, mitologizowanego w pamięci erotycznego doznania. Amerykański aktor John Turturro w pięknym filmie "Passione" pielgrzymuje do Neapolu - miasta, w którym zamiast camorry i zwałów śmieci, spotykamy na każdym kroku ślady bujnej historii i pasję życia przejawiającą się we wszechobecnej muzyce. Jednak większość filmów z Planete Doc odżegnuje się od tego rodzaju ucieczki - stanowi mniej lub bardziej brutalną konfrontację z naszym popsutym na różnych polach światem.

Efekt motyla

Niejednemu polskiemu widzowi zrzednie mina podczas seansu dokumentu śledczego "Kraj gazem płynący" Josha Foxa, który zakwestionował dobrodziejstwo, jakim są złoża gazu łupkowego na terenie USA. Pod hasłem niezależności energetycznej prowadzi się w tym kraju grabieżczą dla środowiska politykę, której skutki odczuwają już nie tylko tracące sierść koty. Sama analiza składu wody pitnej z rejonów eksploatacji gazu przyprawia o zawrót głowy. Zapalniczka przytknięta do odkręconego kranu powoduje spektakularną eksplozję. Fox podróżuje po Stanach, obnażając panującą w społeczeństwie dezinformację i stojący za odwiertami potężny lobbing.

Wielką siłę rażenia ma także film Luca Côté i Patricio Henriqueza "Nie zależy wam na prawdzie", w którym oglądamy z bliska, na czym polegają nowe prawa wojny z terroryzmem. Omar Khadar, piętnastoletni Kanadyjczyk o afgańskich korzeniach, oskarżony o zabicie amerykańskiego żołnierza, po torturach w Bagram ma zostać ostatecznie rozpracowany w obozie Guantanamo. Udostępnione przez kanadyjski sąd materiały z czterodniowego przesłuchania nawet bez eksperckiego komentarza uświadamiają, jak perfidne socjotechniki stosują służby specjalne, by dostać oczekiwaną odpowiedź, niekoniecznie odpowiadającą faktom. Wykorzystując podzielony ekran, kanadyjski reżyser konfrontuje fragmenty przesłuchań z wypowiedziami współwięźniów, z politykami, prawnikami, obrońcami praw człowieka. Film pozostawia widza z pytaniem: jak w takim razie traktowani są ci więźniowie, którzy w przeciwieństwie do Omara nie legitymują się zachodnim paszportem i nie mają piętnastu lat?

Szczególne poczucie moralnego kaca wywołują dokumenty, które nie oskarżają systemów czy możnych decydentów, ale rozbudzają poczucie odpowiedzialności bezpośrednio u widza. "Krew w twoim telefonie" Franka Piaseckiego Poulsena z Danii naświetla proceder kupowania przez zachodnie koncerny produkujące telefony komórkowe tantalu, nielegalnie wydobywanego w Demokratycznej Republice Konga. Kontrolowana przez świat przestępczy szara strefa wykorzystuje niewolniczą pracę dorosłych i dzieci, a pozyskiwane tą drogą środki od lat finansują pochłaniającą miliony ofiar wojnę domową. Poulsen zjeżdża z kamerą do kongijskiego szybu, nagabuje wysoko postawionych pracowników Nokii, która ma wyraźny problem z zachowaniem biznesowej przejrzystości, przepytuje w amerykańskim Kongresie ważnych polityków. Ale to nie im, ale nam przede wszystkim odbiera ten film poczucie niewinności. Uświadamia, że kupując zwykły telefon komórkowy, uruchamiamy swoisty efekt motyla, w sposób pośredni przyczyniając się do ludzkiej krzywdy.

Zanim jednak zaczniemy bojkotować "komórki", doceńmy dobroczynną wagę tego narzędzia, wykorzystywanego również we współczesnym filmie dokumentalnym. I nie mam tu na myśli narcystycznych eksperymentów w rodzaju "O ludziach, którymi mógłbym być, a może jestem" Borisa Gerretsa, który z pomocą telefonu komórkowego wyłapuje w londyńskim metrze niebanalne ludzkie historie, by odegrać w nich swoją rolę. Bez amatorskich zdjęć robionych prywatnymi "komórkami" nie byłoby wszak filmów w rodzaju "Zielonej rewolucji", gdzie Ali Samadi Ahadi i Jan Krueger, łącząc dokument z animacją i posiłkując się zasobami blogosfery, opowiadają o irańskim czerwcu 2009 roku. Pod wpływem przedwyborczej euforii i protestów wywołanych sfałszowaniem wyników wyborów, na ulice Teheranu został wypuszczony z butelki prawdziwy dżin. I niemiecko-irański film pokazuje, że pomimo przykręcenia reżymowej śruby, ten dżin zdążył naznaczyć całe pokolenie młodych Irańczyków.

Jeszcze mocniej oddziałują filmy, które zamiast interweniować, protestować i oskarżać, stawiają niepokojące pytania. Czy tytułowy bohater głośnego filmu "Chodorkowski" Cyrila Tuschiego jest wyłącznie ofiarą Kremla, czy również nieprzejrzystego systemu, który sam aktywnie współtworzył? A może sprytnym graczem, który odsiadując wyrok, zdobywa polityczny kapitał? Czy izraelscy lekarze z filmu "Życie jest cenne" Schlomiego Eldara powinni z takim oddaniem ratować ciężko chore palestyńskie dziecko, którego matka otwarcie deklaruje, że chłopiec w niedalekiej przyszłości zostanie szahidem? Dlaczego syn bojownika OWP, 25 lat temu cudem ocalały z dokonanego przez Mossad zamachu, woli dzisiaj rysować karykatury dla jordańskiego pisma niż pójść w ślady ojca męczennika? To ostatnie pytanie stawia Mahmoud Al Massad w holenderskim dokumencie "Oto moje zdjęcie, gdy byłem martwy", nakręconym w konwencji bliskiej kinu sensacyjnemu. Dreszczyk emocji, suspens, intymna perspektywa - to środki wyrazu coraz chętniej wykorzystywane w filmie dokumentalnym, który nie zawsze chce być płaskim politycznym plakatem.

System totalny

Skromną, ale silną reprezentację na tegorocznym Planete Doc ma dokument polski. W "Toni i jej dzieciach" Marcel Łoziński rozmawia z dorosłymi dziś potomkami powojennej "żydokomuny". Ich rodzice uwierzyli kiedyś w system, ale szybko zostali uznani za jego wrogów. Więzieni, torturowani, niszczeni osierocili własne dzieci, które dziś po latach próbują ze sobą rozmawiać o tamtych czasach. Czytając zeznania matki, oglądając fragmenty nigdy nie skończonego filmu Łozińskiego o niej, Wera i Marcel Lechtmanowie próbują zrozumieć fenomen tamtego ukąszenia. Ale ten prosty, czarno-biały film odsłania jeszcze inne napięcia: pomiędzy siostrą i bratem, którzy pomimo wspólnych przeżyć nie są w stanie stworzyć zdrowej relacji; pomiędzy ich historią a osobistymi doświadczeniami samego reżysera, które razem składają się na tragiczny portret pewnego pokolenia.

Z kolei Maciej J. Drygas w "Cudzych listach" pod innym kątem rzuca światło na komunistyczną przeszłość: pisze historię Polski Ludowej z fragmentów korespondencji, cenzurowanej przez specjalnych urzędników systemu. Szacuje się, że przechodziło przez ich ręce kilkadziesiąt milionów listów rocznie - na tej podstawie wyłapywano nieprawomyślnych i pisano szczegółowe raporty o panujących w społeczeństwie nastrojach. Czytane przez amatorów "materiały operacyjne" zestawione z rzadkimi archiwaliami filmowymi z peerelowskiej codzienności robią przytłaczające wrażenie - oto system, który potrafił przeniknąć wszystko: myśli, tęsknoty, marzenia... Być może zbyt demoniczna i zbyt totalna to wizja półwiecza naszej historii, ale ilustrowany muzyką Pawła Szymańskiego film Drygasa działa najmocniej na poziomie czysto indywidualnego przeżycia: weźmy choćby list pewnej nastolatki, która wyemigrowawszy z kraju w 1987 roku, pisze do swojej siostry, że na Zachodzie żyje jej się co prawda znacznie lepiej, ale i tak traci włosy z tęsknoty za Polską... Opalizujący wieloznacznością film Łozińskiego i brutalny dokument Drygasa w jakiś sposób się nawzajem dopełniają. Przekonują, że nie ma jednego obowiązującego sposobu na pisanie historii - również w filmowym dokumencie.

8. PLANETE DOC FILM FESTIVAL, Warszawa 6-15 maja 2011 r. W dniach 6-8 maja podczas Weekendu z Cyfrowym Planete Doc 22 kina w Polsce pokażą wybrane filmy festiwalu. Szczegóły na www.planetedocff.pl

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Krytyczka filmowa „Tygodnika Powszechnego”. Pisuje także do magazynów „EKRANy” i „Kino”, jest felietonistką magazynu psychologicznego „Charaktery”. Współautorka takich publikacji, jak „Panorama kina najnowszego”, „Szukając von Triera”, „Encyklopedia kina”, „… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 19/2011