We władzy ojca

Powrót Zwiagincewa to film, na który się czeka. Nie towarzyszy mu hałaśliwa promocja, próżno szukać w czołówce modnych gwiazdorskich nazwisk, historia opowiedziana przez Zwiagincewa jest wyciszona i zdumiewająco prosta. A jednak...

21.03.2004

Czyta się kilka minut

Rzadko, coraz rzadziej niestety, przydarza nam się w kinie przeżycie tej miary. Film Rosjanina uruchamia wspomnienia i skojarzenia. Z każdego niemal kadru wyziera tęsknota za kinem, którego już nie ma: Tarkowskim, Bressonem, Bergmanem... Czy tak zuchwała wiązanka może dziś jeszcze stanowić dla kogoś rekomendację?

Laureat głównej nagrody weneckiego Biennale, nikomu nieznany aktor teatralny z Nowosybirska, uderzył w strunę mocno zakurzoną, ale jak widać ciągle żywą. Dziś, kiedy przy okazji Gibsonowskiej “Pasji" żywo rozprawia się o kinie religijnym, małe arcydzieło Zwiagincewa idealnie trafia w czas.

“Powrót", pełne niedopowiedzeń, nieoczywistości “kino ubogie", sytuuje się gdzieś na przeciwległym biegunie żarliwych wyznań wiary. Jednak w ten ulotny wymiar przenosimy się już na samym początku, kiedy zza kadru rozbrzmiewa przeszywająca dreszczem średniowieczna ormiańska lamentacja wykonana na dwóch dudukach. Tak, ten sam motyw wykorzystał Peter Gabriel na płycie “Passion" ilustrującej “Ostatnie kuszenie Chrystusa" Scorsesego! I z miejsca, czy tego chcemy czy nie, wkraczamy w przestrzeń niby realistyczną, ale jednak uświęconą.

Oto zapadła rosyjska prowincja i dwóch chłopców dorastających pod okiem matki i babki. Nieoczekiwanie, po 12 latach dotkliwej nieobecności, powraca do domu ojciec. Nie wiadomo, gdzie był i co robił. Zwiagincew rozsiewa dyskretne znaki, ale one tylko mylą tropy. Czy ojciec wraca z więzienia? Może z wojska? A może z wojen czeczeńskich? Czy jest gangsterem, tajniakiem, ofiarą politycznych prześladowań czy też zwykłym obieżyświatem, który porzucił rodzinę...? Wreszcie - czy w ogóle jest ich ojcem?

Te same pytania zadają sobie nieufni nastoletni synowie. Pozostaniemy z nimi i my do samego końca seansu. Mało który film pozostawia nas tak nonszalancko sam na sam z tajemnicą. Mało który dostarcza tylu możliwych kluczy interpretacyjnych. A wielkość “Powrotu" polega na tym, że żadnej z tych interpretacji gładko się nie poddaje, choć jednocześnie żadnej zdaje się nie wykluczać.

Wraz z pojawieniem się Ojca rozpoczyna się w filmie pełna napięcia gra sił - porównywana, również ze względu na scenerię, do sytuacji z “Noża w wodzie" Polańskiego. Matka od początku ustępuje w tej grze - całkowicie pogodzona ze swoją rolą święta rosyjska kobieta, dźwigająca samotnie ciężar codzienności, wiecznie czekająca i nie zadająca żadnych pytań. Prawdziwy pojedynek rozegra między ojcem i chłopcami, a zwłaszcza młodszym z nich, który zbuntuje się przeciwko władzy ojca. Starszy, Andriej, jest pod wrażeniem jego siły, ale młodszy, Iwan, nie akceptuje tego obcego mężczyzny, który zjawia się w ich życiu i natychmiast bierze w swoje władanie. Nie znosi wojskowego drylu, który zastępuje porozumienie i bliskość. Nie rozumie intencji ojca, kiedy ten zabiera ich w dzień po powrocie na tajemniczą wyprawę na ryby. Wyprawę, z której wrócą całkowicie odmienieni.

Ów surowy, zamknięty w sobie, duchowo ciągle nieobecny człowiek odkrywa przed nimi świat z całą jego brutalnością. Uczy walczyć o swoje, choć między hartowaniem a łamaniem charakterów granica wydaje się płynna. W miasteczku, w którym zatrzymują się na obiad, zmusza chłopców do odwetu na miejscowych chuliganach; w burzową noc pozostawia zbuntowanego Iwana samego na moście, aby “skruszał"; uczy też synów, jak ruszyć samochodem, który ugrzązł w błocie, jak rozpalić ogień i zbudować łódź, którą dostaną się na wyspę na jeziorze - cel tej inicjacyjnej podróży. Chłopcy, chronieni dotychczas w obrębie czułego świata kobiet, poznają ciężar męskości. Ciekawa jest subtelna ewolucja buńczucznego Iwana, który pozostając aż do tragicznego końca w silnej opozycji wobec ojca, jednocześnie fascynuje się nim skrycie - na jego twarzy pojawi się w końcu ten sam co u ojca rodzaj zacięcia.

“Powrót", film o tęsknocie za mitycznym ojcem, o potrzebie obecności, hierarchii i porządku, chętnie wpisujemy w rozmaite rosyjskie konteksty - polityczne czy antropologiczne. Faktem jest, że czekając na ten rodzaj kina czy sztuki w ogóle, patrzymy z nadzieją właśnie na Wschód. Zwiagincew jest inny niż artystowski Sokurow czy demagogiczny Michałkow, ale chcąc nie chcąc wpisał się w tradycję rosyjskiej sztuki, choć jednocześnie zdołał wypromieniować ją na zewnątrz.

Rosja, czyli nigdzie - można by rzec oglądając ten ascetyczny film, odarty z bezpośrednich odniesień do współczesnej rzeczywistości, nie osuwający się ani na moment w rejony publicystyki. Ale Rosja u Zwiagincewa oznacza stan duszy - zagubienie, egzystencjalne “osierocenie", rozpaczliwe poszukiwanie twardego oparcia. Pozostając przenikliwym studium rosyjskiej mentalności przełomu wieków, film Zwiagincewa przemawia zarazem uniwersalną metaforą.

Tę metaforę buduje reżyser cierpliwie już od pierwszych minut, poprzez stylizację kadrów na wzór malarstwa religijnego, symbolikę wina i ryb, poprzez biblijny rytm opowieści - rozgrywającej się w kolejnych odsłonach od niedzieli do soboty. Historię tę, oglądaną jakimś zimnym nieruchomym okiem, przenika na wskroś starotestamentowy duch. Zwiagincew nadaje tym spojrzeniem znaczenie symboliczne, podnosi namacalną rzeczywistość do rangi czegoś wyjątkowego i wzniosłego. Jezioro, wyspa, piasek - w kontemplującym oku kamery Michaiła Kriczmana przestają być tylko pejzażem, mają w sobie czystą, pierwotną siłę.

W film Zwiagincewa nie wchodzi się łatwo. Zawczasu okrzyczany arcydziełem, należy do tych dzieł, które dojrzewają w widzu powoli. Rozliczne smaki i aluzje docierają do nas bezpośrednio, ale ich głębszy sens ujawnia się stopniowo. Poszczególne obrazy dopiero na końcu łączą się w zdumiewające paralele. “Powrót", choć skonstruowany jest na kształt misternej przypowieści, posiada otwarte zakończenie, dzięki któremu każdy z nas wyniesie z filmu coś innego. Wspomnienie tajemniczej skrzynki, którą ojciec wykopuje na wyspie, a której zawartości nigdy nie poznamy. Wyblakłą czarno-białą fotografię, którą w finale znajdą chłopcy w ojcowskim samochodzie. Pytanie o sens tego, co zdarzyło się ostatniego dnia na wyspie... Pozostaje jeszcze tragiczny pozafilmowy epilog, który sprawia, że film Zwiagincewa ogląda się ze szczególną uwagą i wzruszeniem - Władimir Garin grający Andrieja wkrótce po zakończeniu zdjęć utonął w tym samym jeziorze, nad którym rozgrywa się większa część akcji filmu.

“POWRÓT" (“Wozwraszczenije") - reż.: Andriej Zwiagincew, scen.: Władimir Moisiejenko, Aleksander Nowototski, zdj.: Michaił Kriczman, muz.: Andriej Dergaczew, mont.: Władimir Mogilewski, scenogr.: Anna Bartuly, wyst.: Władimir Garin, Iwan Dobronrawow, Konstantin Ławronienko, Natalia Wdowina, Galina Petrowa i inni. Prod.: Rosja 2003. Dystryb.: Gutek Film.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Krytyczka filmowa „Tygodnika Powszechnego”. Pisuje także do magazynów „EKRANy” i „Kino”, jest felietonistką magazynu psychologicznego „Charaktery”. Współautorka takich publikacji, jak „Panorama kina najnowszego”, „Szukając von Triera”, „Encyklopedia kina”, „… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 12/2004