Ważniejsze od prawdy

W interesie władzy autorytarnej jest rozbicie prywatnych relacji zaufania. Chodzi o to, by osamotniony obywatel poddał się jej i tylko jej.

14.01.2019

Czyta się kilka minut

Władimir Putin i Donald Tusk wraz z tłumaczką Magdaleną Fitas-Dukaczewską w Katyniu, 7 kwietnia 2010 r. / ROBERT KOWALEWSKI / AGENCJA GAZETA
Władimir Putin i Donald Tusk wraz z tłumaczką Magdaleną Fitas-Dukaczewską w Katyniu, 7 kwietnia 2010 r. / ROBERT KOWALEWSKI / AGENCJA GAZETA

W postępowaniu związanym z katastrofą smoleńską, a dotyczącym rzekomej zdrady dyplomatycznej Donalda Tuska, na świadka wezwano tłumaczkę, która dziewięć lat temu uczestniczyła w rozmowie byłego premiera z Władimirem Putinem. Rzadko kiedy sytuacja pojedynczego świadka daje asumpt do fundamentalnej refleksji nad tym, czy prawda jest ważniejsza od zaufania.

Wezwanie tłumaczki Tuska przypomniało sytuację z lipca zeszłego roku, kiedy to w USA toczyła się burzliwa dyskusja nad zasadnością wezwania na świadka tłumaczki Donalda Trumpa, także na okoliczność rozmowy z Putinem – w Helsinkach. Jej treść zainteresowała amerykańskich deputowanych głównie ze względu na mało patriotyczne wystąpienie Trumpa, które nastąpiło po tej rozmowie.

Mimo że amerykańskie służby są pewne, iż Rosja ingerowała w wynik wyborów prezydenckich w USA, mimo że istnieją niepodważalne dowody na kontakty otoczenia Trumpa z Rosjanami, mimo że wezwanie miało nastąpić kilka dni po przeprowadzonej rozmowie (a więc istniała większa szansa, iż tłumaczka pamięta szczegóły rozmowy), pomysł wezwania tłumaczki został powszechnie skrytykowany jako nieetyczny i ostatecznie do przesłuchania nie doszło.

W Polsce wezwanie tłumaczki nie spowodowało większych dyskusji czy protestów. Jako jeden z niewielu, rzecznik praw obywatelskich Adam Bodnar w piśmie kierowanym do prokuratury podkreślił, że może to zmierzać do obejścia prawa. Dlaczego? Bo tłumacz jest głosem danej osoby w rozmowie prowadzonej w obcym języku. Jeżeli z jakichś prawnych powodów nie wolno przesłuchać tej osoby (o tych powodach później), przesłuchanie tłumacza jest oszukaniem systemu. Wprawdzie nie wolno, ale można, jak mawiał wojak Szwejk, jeśli zmusi się do zeznawania głos, nie osobę.

Bodnar podkreślił także, że w raporcie „Inside Police Custody 2” z grudnia 2018 r. zwrócono uwagę, iż ochrona tłumaczy w polskim procesie karnym jest niewystarczająca. Przykład: zgodnie z kodeksem postępowania karnego nie można przesłuchać adwokata co do faktów, o których dowiedział się prowadząc sprawę swojego klienta. Jednak kodeks nie zabrania przesłuchania tłumacza, który pośredniczył w rozmowie obrońcy z klientem. W systemie jest więc dziura.

Dlaczego nie stosujemy tortur

Po co jednak istnieje system, który zabrania dotarcia do pełnej prawdy? Czyż od dziecka nie jesteśmy uczeni, że prawda jest najważniejsza? Jakie może być uzasadnienie dla tzw. „zakazów dowodowych”, a więc przepisów, które uniemożliwiają prokuraturze i sądowi uzyskanie informacji od pewnych osób, mimo że informacje te mogłyby przybliżyć nas do prawdy?

Gdyby prawo pozwalało na szukanie prawdy wszystkimi dopuszczalnymi metodami, torturowanie świadków byłoby legalne. Przez wiele wieków tortury uważano za jedną z najskuteczniejszych metod ustalania stanu faktycznego. Współczesne społeczeństwa odeszły od tego zwyczaju z dwóch powodów: etycznego i pragmatycznego. Powód etyczny opiera się na tezie, że są rzeczy ważniejsze od ustalenia prawdy – taką rzeczą jest przyrodzona i niezbywalna godność człowieka. Powód pragmatyczny polega na tym, że poddany torturom człowiek powie wszystko, czego życzy sobie torturujący, byleby tylko uniknąć bólu. Tak uzyskane zeznania nie zbliżają więc przesłuchującego do prawdy, raczej do potwierdzenia jego założeń.

Podobne dwojakie, etyczno-pragmatyczne uzasadnienie można przedstawić dla istnienia zakazów dowodowych. Polski kodeks postępowania karnego, a więc ustawa, która reguluje ściganie obywateli za przestępstwa, zakazuje przesłuchania jako świadka obrońcy i spowiednika na okoliczność faktów, które uzyskali w czasie odpowiednio udzielania pomocy prawnej i spowiedzi. Za tymi zakazami stoi także przekonanie, że są rzeczy ważniejsze niż ustalenie prawdy. W ich przypadku rzeczą chronioną bardziej niż prawda jest relacja zaufania, którą nawiązują między sobą ludzie, a bez której pewne ważne dla społeczeństwa instytucje społeczne nie mogłyby istnieć: np. prawo do korzystania z obrońcy oraz prawo do pomocy duchowej związane z wolnością religii.

Co więcej, zarówno tajemnica obrończa, jak i tajemnica spowiedzi są dla obrońców i spowiedników absolutnie podstawowymi zasadami etycznymi pełnienia ich funkcji. Naruszenie tych zasad traktowane jest zawsze jako zdrada wyznawanych ideałów. W takiej sytuacji wymuszenie zeznań mogłoby prowadzić do uruchomienia się mechanizmu obronnego polegającego na kłamstwie. Byłoby kompromisem między zachowaniem tajemnicy i zaspokojeniem ciekawości przesłuchującego. Podobnie więc jak w przypadku tortur, próba siłowego złamania świadka okazałaby się nie tylko nieetyczna, ale także niepragmatyczna, ponieważ nie zapewniałaby dojścia do prawdy.

Prawo do tajemnicy pozwala ustalić fakty

Dlaczego ochrona relacji zaufania jest tak istotna? Jest to szczególnie widoczne w przypadku tajemnicy obrończej. Prawo do obrońcy, a więc prawo do bycia reprezentowanym w procesie przez profesjonalnego prawnika, jest powszechnie uznawane za kluczowe prawo człowieka. Co jednak ciekawe, International Bar Association, międzynarodowa organizacja zrzeszająca prawników, za równie fundamentalną zasadę państwa prawa uznaje ochronę tajemnicy komunikacji między obrońcą a oskarżonym. Prawo do obrony oraz tajemnica obrończa są tak mocno zespolone z jednego podstawowego powodu. Oskarżony niebędący prawnikiem nie jest w stanie sam ocenić, które z faktów dotyczących jego sprawy obciążają go, a które świadczą na jego korzyść. Może nie wiedzieć np., czy ogromne wzburzenie, które czuł na moment przed atakiem na drugą osobę, jest okolicznością zaostrzającą, czy łagodzącą odpowiedzialność.

Z tego powodu musi czuć swobodę w komunikowaniu wszystkich okoliczności swojego czynu obrońcy. Podobnie jak pacjent nie powinien ukrywać przed lekarzem żadnego ze swoich symptomów, ponieważ sam nie jest w stanie ocenić ich znaczenia, tak oskarżony nie powinien cenzurować informacji przekazywanych obrońcy, bo może w ten sposób zamazać obraz sytuacji. Takie nieskrępowane przekazywanie informacji jest możliwe tylko w sytuacji pełnego zaufania. Jeżeli oskarżony wie, że to, o czym mówi obrońcy, może zostać wykorzystane przeciwko niemu, nie będzie przekazywał mu wszystkich informacji. W ten sposób jego prawo do obrony zostanie ograniczone, a przez to zostanie ograniczony dostęp do prawdy: ukrycie pewnych faktów ze strachu przed tym, jak zostaną one ocenione, utrudnia przecież ujawnienie pełnego obrazu sprawy.

Tajemnica obrończa, która zdaje się ograniczać dojście do prawdy, umożliwia więc jej pełniejsze poznanie, a likwidacja tajemnicy obrończej odbiera sens instytucji samej obrony i utrudnia ustalenie faktów. To, że tak rzeczywiście jest, wynika z gorzkich doświadczeń historycznych. W przeszłości procesy karne, w których oskarżony nie mógł korzystać z profesjonalnego obrońcy (np. słynne procesy czarownic w Salem), stawały się karykaturą wymiaru sprawiedliwości. Prowadziły do prostego potwierdzenia tezy oskarżyciela o oczywistej winie oskarżonego, co często było równie oczywistą nieprawdą. Obecność obrońcy, który ma pełną wiedzę na temat sytuacji swojego klienta, ponieważ ten w sposób nieskrępowany może się tą wiedzą z obrońcą podzielić, uruchamia mechanizm konkurencji między oskarżycielem a obrońcą. W jego ramach obie strony zmuszają się do większej staranności w wykazywaniu rzeczywistego stanu rzeczy, na czym korzysta sędzia, analizujący rzetelność informacji przekazywanych przez każdą ze stron.

Oprócz zakazów dowodowych prawo przewiduje także inne instrumenty, które w procesie karnym zabraniają uzyskania informacji na jakiś temat. Takim instrumentem jest prawo odmowy zeznań, które mogłyby obciążyć osobę bliską. Czasami ważniejsza od prawdy staje się ochrona relacji zaufania, w której funkcjonujemy. Zmuszenie męża do zeznawania przeciwko żonie czy nakazanie matce obciążania syna wydaje się nieludzkie, i takie jest.

W strachu przed donosem

O tym, jak ważne są prywatne relacje zaufania i jak nieznośne jest życie w obawie, że ktoś bliski – sąsiad czy współpracownik – to potencjalny donosiciel, najlepiej wiedzą ludzie, którzy żyli w systemie autorytarnym. Jest powszechnie znaną prawdą, że w interesie władzy autorytarnej jest rozbicie prywatnych relacji zaufania, ponieważ skazuje to społeczeństwo na atomizację, a jednostkę na samotność.

Samotna, opuszczona jednostka jest łatwiejszym łupem dla władzy autorytarnej. To dlatego stalinowska propaganda sławiła Pawlika Morozowa, syna, który tak kochał Związek Radziecki, że z tej miłości doniósł na ojca, stając się symbolem miłości do partii, która jest większa niż miłość do rodziny.

Władza dążąca do rozbicia społecznych relacji zaufania, czy tego chce, czy nie, prezentuje siebie jako mającą zapędy autorytarne. Warto postawić pytanie, dlaczego w latach 2005-07 rząd PiS z taką zaciekłością atakował lekarzy, czego szczególnym wyrazem było pokazowe, niesprawiedliwe oskarżenie dr. Garlickiego o zabijanie pacjentów. Ataki te są obecnie kontynuowane w procesie karnym przeciwko prof. Dudkowi, który został oskarżony przez rodzinę Zbigniewa Ziobry o zabicie jego ojca. Nie ma chyba relacji z obcym człowiekiem, która byłaby bardziej intymna niż relacja z lekarzem, otrzymującym dostęp do naszego ciała i w niektórych sytuacjach biorącym nasze życie w swoje ręce. Tymczasem wydaje się, że ataki na tę relację stały się ulubionym zajęciem obecnej władzy.

Podobny charakter miały ogłoszone, ale na szczęście niezrealizowane niedawne działania Ministerstwa Sprawiedliwości, nakierowane na praktyczne zniesienie tzw. tajemnicy zawodowej prawników. Nawet ci prawnicy, którzy nie są obrońcami w procesie karnym, np. radcowie prawni doradzający przedsiębiorcom czy doradcy podatkowi, nie mogą zeznawać na temat faktów, które poznali w czasie udzielania porady. Ta tajemnica nie jest tak bezwzględna jak tajemnica obrończa, ponieważ z jej zachowania może prawnika zwolnić sąd. Gdyby zapowiedziane zmiany zostały wprowadzone, z tajemnicy zawodowej zwolnić prawnika mógłby nie sąd, ale prokurator. Ponieważ jest on z definicji zainteresowany faktami znanymi przez prawnika, a jego przesłuchanie znakomicie ułatwi prokuratorowi pracę, można się spodziewać, że tajemnica zawodowa w takiej sytuacji praktycznie przestałaby istnieć.

Czy uderzyłoby to w prawników? Raczej w zwyczajnych ludzi, którzy przestaliby się prawników radzić, traktując ich słusznie jako potencjalnych donosicieli. I nie dlatego, że zazwyczaj radzą się prawników, jak złamać prawo – dlatego, że nie wiedzą, co jest zgodne z prawem, a co jest sprzeczne, ale z ostrożności baliby się podawać jakiekolwiek fakty.

Dużo ryzyka, wątpliwe korzyści

Ostatecznym celem władzy autorytarnej jest zbudowanie intymnej relacji zaufania z nią samą, która oznacza pełne poddanie się jej i tylko jej.

M.in. z powyższych etycznych i pragmatycznych powodów wezwanie tłumaczki na świadka wzbudziło tak dużo wątpliwości w USA i powinno wzbudzić też u nas. Jeśli bowiem uznamy, że tajemnica tłumacza, która nie jest tak silna jak tajemnica obrończa czy nawet tajemnica zawodowa prawników, może zostać złamana, dużo ryzykujemy.

Po pierwsze, ryzykujemy, że jej złamanie niewiele da. Jak wskazuje doświadczona tłumaczka w wywiadzie dla „Deutsche Welle”, zawodowy tłumacz wykonuje ogromną liczbę tłumaczeń, które wymagają skupienia na każdym zdaniu. Upływ czasu, zwłaszcza dziewięciu lat, powoduje, że pamięć zawodzi, więc najpewniej większość zeznań skończy się prostym „nie pamiętam”.

Po drugie, jak sygnalizował rzecznik praw obywatelskich, złamanie tajemnicy tłumacza może prowadzić do obejścia prawa. Przykład: rozwiązaniem stosowanym w procesie karnym jest tzw. zakaz autoinkryminacji. To strasznie brzmiące słowo oznacza po prostu zakaz zmuszania oskarżonego, aby dostarczał dowodów przeciwko sobie. Sytuacja przesłuchania tłumacza może stanowić próbę obejścia zakazu autoinkryminacji, ponieważ tłumacz nie może odmówić zeznawania, nawet jeśli skutkiem zeznawania będzie obciążenie osoby, która korzystała z jego usług.

Po trzecie wreszcie, złamanie tajemnicy tłumacza to atak na kolejną relację zaufania. A jak widzieliśmy, w niektórych przypadkach zaufanie jest ważniejsze od prawdy. Zwłaszcza że nie jest wcale pewne, iż poświęcając zaufanie prawdę się osiągnie. ©

Autor jest prawnikiem, profesorem Uniwersytetu Warszawskiego, autorem wydanej właśnie książki „Imperium tekstu. Prawo jako postulowanie i urzeczywistnianie świata możliwego”.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Prawnik, profesor Uniwersytetu Warszawskiego i praktykujący radca prawny. Zajmuje się filozofią prawa i teorią interpretacji, a także prawem administracyjnym i konstytucyjnym. Prowadzi blog UR (marcinmatczak.pl), jest autorem książki „Summa iniuria. O błędzie… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 3/2019