Wakacje w ciemnościach

Wrocławski festiwal słynie z kina, które wprowadza widza w emocjonalne darkroomy, estetyczne nisze bądź intelektualne labirynty, pozostawia go sam na sam z absurdem zła.

19.07.2011

Czyta się kilka minut

Jeśli gdzieś jeszcze drzemie duch dawnych Dyskusyjnych Klubów Filmowych, jeśli gdzieś jeszcze rozprawia się do świtu o tym, co najważniejsze, a przeżyte za pośrednictwem kina, to właśnie na festiwalach filmowych. We Wrocławiu podczas Nowych Horyzontów intensywność tych rozmów bywa większa niż gdziekolwiek indziej. Już drugą dekadę Joanna Łapińska i Roman Gutek, szefowie festiwalu, zarażają nas swoimi filmowymi odkryciami, których próżno szukać nie tylko w polskich kinach. Czasem są to odkrycia ekstremalne czy nawet w swojej dziwaczności odpychające, ale programowa rozpiętość wrocławskiego festiwalu jest tak ogromna, że mieści nieledwie wszystko: także powtórki z klasyki, retrospektywy mistrzów, tytuły z pogranicza innych sztuk wizualnych...

Otchłań i bunt

Zamiast czerwonych dywanów we Wrocławiu bardziej liczy się żywa obecność tych, których szczególnie ukochała nowohoryzontowa publiczność. Przyjeżdżają też do Wrocławia ci, którzy zasługują na ponowne odkrycie. Będzie na przykład Terry Gilliam, wyrosły z grupy Monty Pythona twórca "Jabberwocky’ego" czy "Fisher Kinga", próbujący w filmowym bajkopisarstwie trochę z ukosa spojrzeć na naszą odczarowaną współczesność. Na podobnym gruncie porusza się mistyk dzisiejszego kina, Bruno Dumont, znany choćby z "Ludzkości" czy "Hadewijch", który przedstawi film "Poza szatanem". Pokazuje tu najbardziej niejednoznacznego ze wszystkich swoich dotychczasowych bohaterów - mieszkającego na wydmach wioskowego cudotwórcę, którego świętość pozostaje tyleż podejrzana, co niezwykle potrzebna.

Warsztaty mistrzowskie dla młodych filmowców poprowadzi sam Béla Tarr, węgierski reżyser, który miał już swoją retrospektywę na Nowych Horyzontach, a jego "Szatańskie tango" według prozy László Krasznahorkaia pokazywane było m.in. podczas I edycji krakowskiego Międzynarodowego Festiwalu Literatury im. Josepha Conrada. Najnowszy film Tarra, "Koń turyński", to sama esencja Nowych Horyzontów: inspirowane filozofią Nietzschego surowe, czarno-białe kino, minimalistyczne w środkach, za to brzemienne w znaczenia i asocjacje. Rozgrywa się w omiatanej wiatrem wiejskiej chacie, wszędzie i nigdzie, ale Tarr opowiadając o powszedniej codzienności ojca i córki, rzeźbi w najsurowszej materii życia, bynajmniej nie dla naiwnej jego afirmacji. Wspólne życie na naszych oczach stopniowo się rozpada. Obserwujemy to powolne osuwanie się, znaczone coraz większą obcością, milczeniem. Przygnębiająca wizja Tarra zasysa nas w otchłań, a jednocześnie co i rusz uruchamia odruch buntu: czy rzeczywiście skazani jesteśmy we wszystkich wysiłkach na dożywotnie pełzanie?

Inny gość festiwalowy, Koreańczyk Kim Ki-duk, reżyser "Pustego domu", "Łuku" czy filmu "Wiosna, lato, jesień, zima i... wiosna", przyjedzie do Wrocławia z bardzo prywatną "lekcją ciemności". "Arirang" wieszczy koniec kina, a zarazem w bałamutny sposób go zaklina. Reżyser, dotknięty traumą na planie ostatniego filmu (kiedy to grająca w nim aktorka o mały włos nie przypłaciła pracy życiem), zaszył się przed trzema laty w pozbawionej wygód górskiej pustelni, mając za towarzyszy jedynie kota oraz kamerę. Czy porzucenie dotychczasowego życia, sztuki, splendorów to świadoma rezygnacja, czy po prostu twórcza niemoc, obficie zapijana alkoholem? By sam przed sobą odpowiedzieć na to pytanie, Kim Ki-duk odgrywa przed kamerą autoterapeutyczny spektakl - nieco kabotyński i trochę schizofreniczny teatr jednego aktora, który co chwila przeskakuje z roli wszechmocnego demiurga w rolę samobiczującej się ofiary. Ale mimo wszystko jest to spektakl okrutnie szczery, a kamera staje się w nim zwierciadłem, odbijającym nie tylko postać samego twórcy.

Zgoła odmienny portret współczesnego artysty przedstawia zrealizowana w technologii 3D "Pina" Wima Wendersa - bodaj największe wydarzenie tegorocznego festiwalu. Szefująca teatrowi tańca z Wuppertalu wybitna choreografka zmarła na raka przed dwoma laty, lecz jej fenomen do dziś pozostaje nierozszyfrowaną zagadką, a duch artystki unosi się w filmie przez cały czas, w każdym geście jej współpracowników i uczniów. Wenders, szkicując dokumentalny portret Piny, oddaje głos im właśnie, a z ich wyznań, wspomnień i charakterystyk wyłania się obraz akuszerki wydobywającej na wierzch treści ukryte w najgłębszym jestestwie tancerza. Ten iście szamański proces ilustruje Wenders fragmentami najsłynniejszych inscenizacji Piny - z wykorzystaniem żywiołu wody, ziemi czy skał, z nieustannym poszerzaniem przestrzeni scenicznej o miejsca tak nieteatralne, jak ruchliwa ulica, boisko, pływalnia czy fabryka. Reżyser postanowił wykorzystać trójwymiarowy obraz, zarezerwowany dotychczas głównie dla widowiskowych produkcji o charakterze komercyjnym, w służbie najczyściej pojętej sztuki. Chciałoby się rzec, że ostateczny efekt zapiera dech, ale twórcy "Lisbon Story" udaje się wywołać uczucia znacznie subtelniejsze.

Gry Almodóvara

Najnowsze filmy zaprezentują we Wrocławiu najważniejsi w dzisiejszym kinie twórcy uprawiający autorski model kina. Zobaczymy więc "Dawno temu w Anatolii" Nuri Bilge Ceylana (Wielka Nagroda Jury w Cannes), gdzie podobnie jak w znanych z naszych ekranów "Trzech małpach" kryminalna historia staje się pretekstem do zajrzenia w duszę tureckiego społeczeństwa. Oto przedstawiciele prawa oraz podejrzany o morderstwo podróżują nocą przez anatolijską prowincję w poszukiwaniu corpus delicti. Mimochodem wyłania się prawda znacznie cięższego kalibru, bo dotycząca międzyludzkich zależności, wielopiętrowych manipulacji, moralności ręcznie sterowanej...

Jeśli film Ceylana jest małym traktatem o nieprzejrzystości świata, który zwodzi nas na różne sposoby, to "Skóra, w której żyję" Pedro Almodóvara podobną diagnozę stawia również dzisiejszemu kinu. Hiszpański reżyser opowiada o zawikłanej relacji, która łączy chirurga plastycznego po traumatycznych przejściach i więzioną przez niego młodą pacjentkę, na której lekarz testuje wynalazek: niezniszczalny substytut ludzkiej skóry. Hiszpański reżyser dzierga swój film z cytatów i autocytatów. Jego dzieło przypomina główną bohaterkę: jest jak doskonale zeszyty patchwork, który jednak nieustannie prowokuje, by przebić się przez misternie sztukowaną warstwę aluzji i iluzji. Almodóvarowskie gry z rzeczywistością, seksualną tożsamością, perwersją, kiczem, grozą są bowiem tak sugestywnie rozpisane i zainscenizowane, że nawet starzy filmowi wyjadacze dają się w tę sieć pochwycić. A jednocześnie odczuć "na własnej skórze", że w dzisiejszym świecie cielesna powłoka stała się czymś bardziej umownym niż kiedykolwiek. Nie tylko za sprawą osiągnięć chirurgii plastycznej.

Wrocławski festiwal słynie z kina, które wprowadza widza w emocjonalne darkroomy, estetyczne nisze bądź intelektualne labirynty. Tu sytuują się wspomniane filmy Dumonta czy Tarra. A także "Michael" Markusa Schleinzera - jego tytułowym bohaterem jest wzorowy austriacki urzędnik, który w piwnicy schludnego domu więzi małego chłopca i wykorzystuje go seksualnie. Dzisiejsze kino austriackie, ascetyczne i demaskatorskie, mocno naznaczone przez osobowości Michaela Haneke czy Ulricha Seidla, doskonale radzi sobie z tego rodzaju mroczną tematyką. Redukuje do minimum środki wyrazu, narzuca zimny dystans, pozostawia widza sam na sam z absurdem zła. Dość przypomnieć scenę, w której pedofil i jego ofiara wspólnie ubierają choinkę, po czym intonują "Stille Nacht".

Na tak mrocznym tle szczególnie wyróżniają się filmy, które przełamują filozofię "czarne na czarnym". W rosyjskim "Myśliwym" Bakura Bakuradzego patrzymy na postsowiecką prowincję, gdzie pośród ochłapów z masarni rozkwita czysta, choć niemożliwa do spełnienia miłość. W "Rowie" Binga Wanga, chińskim filmie zrealizowanym za zachodnie pieniądze, oglądamy quasi-dokumentalną rekonstrukcję warunków życia w komunistycznym obozie reedukacyjnym na pustyni Gobi, gdzie człowiek człowiekowi mięsem, towarem, zwierzęciem roboczym. I tu jednak duch po cichu zatriumfuje nad materią: pojawiająca się w obozie żona jednego z zesłańców z uporem przeszukuje groby, by niczym chińska Antygona pochować małżonka w rodzinnym Szanghaju. Jednocześnie jego towarzysze z ziemianki robią wszystko, by oszczędzić kobiecie straszliwej prawdy o tym, co stało się z ciałem jej męża. Iście uderzeniową dawkę wiary w człowieka przynosi "Człowiek z Hawru" Akiego Kaurismäkiego (nagroda FIPRESCI w Cannes) - opowieść o niemłodym pucybucie, który mając za nic zbiorową psychozę na punkcie zagrożenia terrorystycznego, przygarnia pod swój dach chłopca, nielegalnego imigranta z Afryki. W sztucznych, oldskulowych dekoracjach, z kamienną twarzą przypominającą humor Jacquesa Tati, fiński twórca opowiada współczesną bajkę, pastelowy portret Europy wyobrażonej i jej prostych, żyjących gdzieś na uboczu, pokiereszowanych przez życie mieszkańców, którzy na przekór obowiązującemu prawu potrafią solidaryzować się z losem innych pariasów.

Kłamstwo nasze codzienne

Jeśli coś miałabym szczególnie polecić widzom tegorocznych Nowych Horyzontów - obok koncertu Nicka Cave’a, mądrej ironii "Habemus papam" Nanniego Morettiego, pogodnego feminizmu w twórczości Anji Breien z Norwegii, pokazów starej i nowej awangardy filmowej, przewrotnych animacji Mariusza Wilczyńskiego czy retrospektywy Andrzeja Munka - to przede wszystkim jeden skromny film z Iranu. "Rozstanie" Asghara Farhadiego otrzymało Złotego Niedźwiedzia oraz dwie nagrody aktorskie na ostatnim festiwalu w Berlinie. Po obejrzeniu jestem pewna, że owe splendory nie spłynęły na fali powszechnego zainteresowania Iranem - choć krwawe stłumienie "Zielonej Rewolucji" w czerwcu 2009 r. z pewnością kładzie się cieniem na decyzji głównej bohaterki.

Simin, nauczycielka angielskiego z Teheranu, chce opuścić kraj i zabrać ze sobą jedenastoletnią córkę, Termeh. Szkopuł w tym, że jej mąż Nader nie chce i nie może emigrować - musi opiekować się chorym na Alz-

heimera ojcem. Po tymczasowym wyprowadzeniu się Simin, mężczyzna zatrudnia pomoc domową, która ma się zająć zniedołężniałym ojcem. Prosta kobieta w czadorze, która, mimo ciąży, w tajemnicy przed mężem nieudacznikiem podjęła pracę zarobkową, spowoduje lawinę nieprzewidzianych wypadków, które obnażą hipokryzję panującą na różnych piętrach irańskiej drabiny społecznej. Czy Nader wiedział o jej ciąży, kiedy wyrzucał kobietę z domu, niezadowolony z opieki nad ojcem? Czy ponosi on winę za jej poronienie, co w świetle irańskiego prawa oznacza dokonanie zabójstwa? Jak w tej sytuacji zachowają się żona i córka Nadera?

Podobnie jak w innym filmie Farhadiego, znanym z naszych ekranów "Co wiesz o Elly?", kameralna historia rodzinna zatacza coraz szersze kręgi. Wychodząc od intymnej historii Simin i Nadera, którzy postanowili się rozstać, opowiada o powszechnym braku zaufania, niemożności porozumienia, o rozdarciu pomiędzy publicznym i prywatnym wymiarem życia w dzisiejszym Iranie. Poznajemy ogromne kulturowe napięcia panujące w rządzonym przez ajatollahów kraju. Z jednej strony mamy wykształconych ludzi żyjących według zasad etyki świeckiej - czyli po prostu próbujących postępować wobec siebie i innych uczciwie. Z drugiej zaś widzimy tych, którzy przy każdej życiowej decyzji trzymają się kurczowo religijnego prawa. Farhadi nie staje po żadnej ze stron, naświetla tylko pojedyncze detale, wprowadza kolejne zwroty akcji, zagęszcza wymianę zdań, byśmy samodzielnie spróbowali dokonać oceny sytuacji, w jakiej znaleźli się Simin i Nader - wcale nie tak odlegli od nas, Europejczyków, beneficjentów demokracji. "Rozstanie" to także historia o kłamstwie naszym codziennym, dokonywanym w imię rzekomo wyższych racji.

11. Międzynarodowy Festiwal Filmowy Nowe Horyzonty, Wrocław 21-31 lipca. Program: www.nowehoryzonty.pl

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Krytyczka filmowa „Tygodnika Powszechnego”. Pisuje także do magazynów „EKRANy” i „Kino”, jest felietonistką magazynu psychologicznego „Charaktery”. Współautorka takich publikacji, jak „Panorama kina najnowszego”, „Szukając von Triera”, „Encyklopedia kina”, „… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 30/2011