Bilardzista z Teheranu

Filmy Farhadiego pod względem psychologicznym czy narracyjnym przypominają gęsto tkane perskie dywany, choć sam reżyser woli porównywać je do... stołów bilardowych, gdzie jedno uderzenie wprawia w ruch kolejne kule.

08.04.2017

Czyta się kilka minut

Kadr z filmu „Klient” / Fot. Gutek Film
Kadr z filmu „Klient” / Fot. Gutek Film

W chłodne popołudnie 26 lutego, na kilka godzin przed wręczeniem Oscarów, tysiące londyńczyków wyległo na Trafalgar Square, by wziąć udział w brytyjskiej premierze filmu „Klient”, a tym samym zamanifestować swoją solidarność z Asgharem Farhadim. Przypomnijmy: irański reżyser odmówił przyjazdu na oscarową galę, której jego film był faworytem i ostatecznie zwycięzcą, w proteście przeciw projektowi amerykańskiej ustawy imigracyjnej wymierzonej m.in. w mieszkańców Iranu. W obu miejscach Farhadi był obecny duchem. W Londynie przemówił z telebimu, w Los Angeles jego płomienny list odczytała ze sceny Anousheh Ansari, pierwsza Iranka w kosmosie.

Polityka nie po raz pierwszy przyćmiła artystyczne wydarzenie, choć przecież kino Farhadiego zdecydowanie ją przerasta i nie potrzebuje tego rodzaju promocji. Przywykliśmy je czytać jak kontrabandę zza żelaznej kurtyny, podczas gdy reżyser „Rozstania” bez żadnych punktów za pochodzenie zasługuje na miano jednego z największych filmowców współczesnych.

Między Hitchcockiem a Kurosawą

„Dla takich filmów wynaleziono kino” – pisał dziennikarz amerykańskiego magazynu „New Republic”, choć „Rozstanie” o mały włos by nie powstało. Władze irańskie w 2010 r. wstrzymały jego produkcję, gdy Farhadi upomniał się publicznie o prześladowanych po „zielonej rewolucji” kolegów filmowców – przebywającego na uchodźstwie Mohsena Makhmalbafa i objętego aresztem domowym Jafara Panahiego. I nawet kiedy miał już na koncie berlińskiego Złotego Niedźwiedzia i Oscara dla najlepszego filmu nieanglojęzycznego, pierwszego w historii kinematografii irańskiej, rodzimi decydenci od kultury kręcili nosem.

Opowieść o małżeństwie z teherańskiej klasy średniej, o rozwodzie, emigracji i społecznych różnicach nie do pogodzenia, zbyt wyraźnie wpisywała się w bolesne rozterki ówczesnych Irańczyków. Przez tamtejszą publiczność przyjęta została znakomicie, władze potraktowały jednak nagrody dla „Rozstania” jak przysłowiową marchewkę w obliczu nałożonych na kraj sankcji. Lecz choć rola Farhadiego jako ambasadora irańskiej kultury nigdy do końca nie pasowała jego zwierzchnikom, trudno zaprzeczyć, że to właśnie jego kino przyczyniło się w ogromnym stopniu do ocieplenia wizerunku kraju, zaliczanego jeszcze niedawno do „osi zła”.

Mocno związany z Teheranem, choć urodzony w 1972 r. w okolicach Isfahanu, od początku wnosił do irańskiego kina nową jakość. W obserwacjach tego, co się wydarza między ludźmi, zawsze bliżej mu było do Alfreda Hitchcocka, Erica Rohmera czy Michaela Hanekego niż do Abbasa Kiarostamiego – zmarłego niedawno mistrza z Teheranu, na którym wzorowały się młodsze pokolenia filmowców irańskich. Filmy Farhadiego pod względem psychologicznym czy narracyjnym przypominają gęsto tkane perskie dywany, choć sam reżyser woli porównywać je do... stołów bilardowych. Jedno uderzenie wprawia w ruch kolejne kule i zmienia ich położenie. Gdyby Nader nie popchnął służącej („Rozstanie”), gdyby nagle nie zaginęła przedszkolanka („Co wiesz o Elly?”), gdyby Rana nie wpuściła obcego mężczyzny do domu („Klient”)... Pojedynczy incydent uruchamia całą machinę i nic już nie jest tym, czym się dotychczas wydawało.

Wczesne filmy Farhadiego, jak „Taniec w pyle” (2003) czy „Piękne miasto” (2004), jeszcze nie przypominają kunsztownych kobierców. Historie tu i ówdzie prują się, pojawiają się w nich za to charakterystyczne motywy. Bohater debiutu, młody Azer, pod wpływem rodziny rozwodzi się z ukochaną, której matka jest podejrzewana o prostytuowanie się. Ucieka więc na pustynię, by jako łapacz węży zarobić na spłacenie długów i odkupienie utraconej miłości. Tam przyłącza się do milczącego starca, który dźwiga mroczną tajemnicę, również związaną z młodzieńczym uczuciem. Farhadi dotyka tu po raz pierwszy tematu obsesyjnej męskiej kontroli nad kobiecą seksualnością, związanej z tym presji otoczenia i pojęcia honoru.

Z kolei w „Pięknym mieście” młodzieńcza miłość zostaje przehandlowana w formie tzw. okupu krwi, bo tylko on może uratować życie skazanego na śmierć przyjaciela. Podobny wątek – próba uniknięcia wyroku poprzez materialne zadośćuczynienie ciężarnej kobiecie, która straciła dziecko – powróci w „Rozstaniu”. Myliłby się jednak ten, kto by szukał w filmach Farhadiego opisu „barbarzyńskiej” obyczajowości czy kulturowej egzotyki. Siłą tego kina jest wielowymiarowe przedstawianie konfliktów i opalizowanie moralnych racji. Często porównuje się je do kryminałów czy dramatów sądowych, ale takich, w których detektywem i sędzią staje się sam widz. I nie jest to łatwa rola, bo liczba moralnych supełków w przeliczeniu na filmowy metraż, tudzież wielość linii obrony przyprawia czasem o zawrót głowy.

W „Co wiesz o Elly?” grupa młodych, dobrze sytuowanych teherańczyków podczas weekendu nad Morzem Kaspijskim musi zmierzyć się z zagadkowym zniknięciem tytułowej bohaterki. Prywatne śledztwo w sprawie Elly pokazuje, jak łatwo się kłamie w miłym towarzystwie, ale też jak doskonale sprawdza się w kinie formuła ukrytej prawdy. Farhadi, i to nie tylko z powodów cenzuralnych, jest mistrzem opowiadania tego, co zakryte. Nie widzimy zniknięcia Elly, podobnie jak wypadku służącej w „Rozstaniu”. W filmie „Przeszłość” niektóre rozmowy filmowane są zza szyb, nie znamy więc ich treści.

Kluczowe momenty filmu „Klient” również dzieją się poza kadrem. Rana i Emad wynajmują mieszkanie zamieszkane wcześniej przez prostytutkę, co ma dla nich fatalne następstwa. Bohaterka omyłkowo zostaje napadnięta przez jednego z klientów. Scena napadu zostaje nam jednak oszczędzona i do końca filmu nie wiemy, co tak naprawdę się zdarzyło. Nie poznajemy też samej prostytutki, której cień kładzie się na losach kilkorga bohaterów. To wszystko sprawia, że filmy Farhadiego w znacznym stopniu musimy montować sobie sami, we własnych głowach, i nieustannie je przepracowywać pod wpływem kolejnych sygnałów i argumentów. Nie przypadkiem ulubionym filmem irańskiego twórcy jest „Rashomon” Akiry Kurosawy – arcydzieło złożone z różnych punktów widzenia.

Iran jest wszędzie

Farhadi wzbrania się przed traktowaniem jego filmów jak dokumentów o życiu w Iranie. Wykorzystuje problemy tamtejszego społeczeństwa do budowania dramatów uniwersalnych. W „Kliencie” jest scena, w której mąż odsuwa ze wstrętem przygotowany przez żonę posiłek, bo składniki doń zostały kupione za pieniądze pozostawione przez klienta prostytutki. W innej scenie bohater zostaje upokorzony w taksówce przez współpasażerkę, bezzasadnie podejrzewającą go o niecne zamiary. Patrzymy na te sceny z kulturowym dystansem, ale czy rzeczywiście jest to dla nas świat aż tak bardzo odległy? Sytuacja, w której mężczyzna, by pomścić krzywdę i hańbę „swojej” kobiety, bierze sprawy we własne ręce, jest możliwa w każdej kulturze. Minęła złota epoka westernów, ale ciągle istnieje popyt na filmy o samotnych mścicielach.

W twórczości Farhadiego padają istotne pytania, stawiane przez człowieka naszych czasów. Czym ostatecznie się kierować w moralnych rozterkach? Literą prawa stanowionego? Religijnym przykazaniem? Prawami człowieka? Głosem sumienia? Jak funkcjonować w społeczeństwie, w którym różne jednostki w różny sposób definiują moralne priorytety? „Rozstanie” przynosi fantastyczną scenę, w której konserwatywna Iranka ma złożyć przysięgę na Koran. Jeśli powie prawdę, straci możliwość odszkodowania i jej mąż nie wyjdzie z długów. Jeśli skłamie, sprzeniewierzy się religii. Główny bohater, który wymusza na niej to zeznanie, sam nie miałby żadnych dylematów, lecz dla ubogiej i religijnej antagonistki jest to sytuacja absolutnie tragiczna. Farhadi doskonale oddaje owo pomieszanie języków, które dzieli dziś społeczeństwo nie tylko irańskie i uniemożliwia jakikolwiek dialog.
„Klient” to kolejny film Farhadiego, który rozgrywa się pośród wykształconych i zamożnych mieszkańców irańskiej stolicy. Kiedy Rana i Emad wprowadzają się do nowego mieszkania z powodu katastrofy budowlanej, która zniszczyła ich dotychczasowe lokum, właściciel anonsuje ich sąsiadom jako „pracujących w kulturze” – oboje grają w amatorskim teatrze, on pracuje także jako nauczyciel. Jak bardzo cienka jest warstewka owej kultury, widać doskonale na przykładzie Emada. Seksualną napaść na żonę traktuje on w kategoriach plamy na honorze. Przede wszystkim – swoim honorze. Nie pomaga Ranie podźwignąć się z traumy nawet wtedy, gdy, niczym bohaterka Bergmana, zamilknie nagle na scenie. Jego uczuciami rządzi gniew i wstyd. Najważniejszy staje się odwet, dlatego zamiast zawiadomić policję, Emad sam wyrusza w miasto na poszukiwanie sprawcy.

Ów brak zaufania do publicznych instytucji dał znać o sobie także w „Co wiesz o Elly?”, gdzie w imię honoru zaginionej bohaterowie produkują na użytek policji własną wersję prawdy. Emad z „Klienta” zajmuje się przede wszystkim „ratowaniem twarzy”, czyli nadszarpniętym męskim ego. Dopiero zakończenie filmu wskazuje, o co tak naprawdę toczy się gra – o umiejętność współodczuwania i przebaczenia. Ten, który co wieczór staje się przekonującym wcieleniem Willy’ego Lomana ze sztuki „Śmierć komiwojażera”, prawdziwy test na empatię przejdzie w zetknięciu z realnym wcieleniem swego bohatera, czyli wątpliwym moralnie klientem prostytutki. Farhadi, który pierwsze lata swojej kariery spędził w teatrze, co zresztą czuje się w jego filmach, fantastycznie rozegranych we wnętrzach, poprzez dramat Arthura Millera dopowiada to, co skryło się pomiędzy kadrami. Jego bohaterem staje się człowiek uwięziony w teatrze życia codziennego.

Prywatne, publiczne

Ostry rozdział między prywatnym i publicznym, tak dobrze znany mieszkańcom dzisiejszego Iranu, ujawnia się w wielu filmach Farhadiego, zwłaszcza tych kameralnych, jak „Rozstanie”, „Klient” czy „Perski Nowy Rok”. Ten ostatni, nakręcony jeszcze w 2006 r. i zwiastujący geniusz reżysera, opowiedziany został z perspektywy niewykształconej dziewczyny najętej przez zamożne małżeństwo do sprzątania mieszkania w dniu Chaharshanbe Suri, czyli perskiego święta ognia. Młoda i naiwna bohaterka, która właśnie przygotowuje się do ślubu, staje się świadkiem wielopiętrowych małżeńskich oszustw, a cały film stawia pytania o prawdę w świecie zbudowanym z półprawd i pozorów. Już tu daje o sobie znać coś, co zostanie rozwinięte dekadę później w „Kliencie”: sztywny podział na Irańczyków zamożnych i liberalnych oraz ubogich i konserwatywnych jest fałszywy albo przynajmniej poznawczo ograniczony.

„Perski Nowy Rok” wprowadzał także charakterystyczną dla Farhadiego kolistą trajektorię opowieści – wprawiona w ruch maszyneria w finale wraca poniekąd do punktu wyjścia. Zdemaskowanie małżeńskiej zdrady może, ale nie musi stać się początkiem czegoś nowego i lepszego. Podobnie działa ostatnia scena w „Rozstaniu”, w której nie wiemy, czy córka bohaterów wybierze życie z ojcem w Iranie, czy wyjazd za granicę z matką – dramat niejako zaczyna się od nowa. Bohaterowie „Klienta” po przejściu kryzysu w życiu i na scenie być może staną się mądrzejsi o nowe doświadczenia, a może powrócą do dawnych ról.
Co ciekawe, u Farhadiego to kobiety okazują się bardziej otwarte na zmianę. W wywiadach irański reżyser wielokrotnie zaznaczał tę różnicę. Mężczyznom przypisywał uporczywe przywiązanie do czasu przeszłego, do tradycji, ustalonego porządku, ale także uleganie resentymentom i mścicielskim instynktom, podczas gdy kobiety, choćby z racji swych prokreacyjnych możliwości, uważał za bardziej wychylone w przyszłość, a tym samym skłonne do przebaczenia. O tym właśnie traktuje „Klient”. Stąd też tak wielowymiarowe kreacje stworzyły w jego filmach irańskie aktorki: Taraneh Alidoosti (m.in. jako Rana w „Kliencie”), Leila Hatami („Rozstanie”) czy Golshifteh Farahani („Co wiesz o Elly?”).

Opowiadał o tym również pierwszy zagraniczny film Farhadiego, „Przeszłość”, nakręcony we Francji w 2013 r. na fali sukcesów „Rozstania”. Pokazywał, w jaki sposób kobiety i mężczyźni, dorośli i dzieci, pochodzący z różnych kręgów kulturowych, próbują radzić sobie z tym, co się kiedyś zdarzyło. Historia Irańczyka, który wraca do Francji, by zamknąć sprawę rozwodową, pomimo misternej konstrukcji nie była jednak w stanie przeskoczyć „Rozstania”, choć zarazem stanowiła świetne jego dopełnienie.

„Klient” to powrót irańskiego reżysera do najlepszej formy, ale także do nie zawsze gościnnej ojczyzny. Dla tego filmu odłożył projekt realizowany w Hiszpanii z Penélope Cruz i Javierem Bardemem w rolach głównych, współprodukowany przez braci Almodóvarów. Farhadi nie wyobraża sobie opuszczenia Iranu na zawsze – porównuje je do porzucenia dziecka z gorączką czy ojca z alzheimerem. Stąd tak bliska jest mu postać Nadera z „Rozstania”, który choć nie jest w stanie porozumieć się z sędziwym, zatrzaśniętym w swoim świecie rodzicem, nie potrafi go zostawić.

Tymczasem oscarowy „Klient” pobił w Iranie rekord frekwencyjny w historii rodzimej kinematografii. Irańczycy znaleźli w Farhadim przenikliwego obserwatora tamtejszej codzienności, dramatycznie rozpiętej między tradycją i nowoczesnością, ale także twórcę, który podążając swoją drogą i zręcznie lawirując z tamtejszą cenzurą, stał się najlepszą z możliwych wizytówką swego kraju. ©

KLIENT (Forushande) – reż. Asghar Farhadi. Prod. Iran/Francja 2016. Dystryb. Gutek Film. W kinach od 21 kwietnia.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Krytyczka filmowa „Tygodnika Powszechnego”. Pisuje także do magazynów „EKRANy” i „Kino”, jest felietonistką magazynu psychologicznego „Charaktery”. Współautorka takich publikacji, jak „Panorama kina najnowszego”, „Szukając von Triera”, „Encyklopedia kina”, „… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 16/2017