W stronę światła

Czy komuś dziś potrzebne jest kino stawiające pytania o jakość życia duchowego? Takie kino - kontemplacyjne, wymagające skupienia - powstaje w dalekim Meksyku, w nieodległej Rosji. My, naród deklarujący się jako głęboko religijny, wolimy grzeczne hagiografie.

21.10.2008

Czyta się kilka minut

"Ciche światło" Carlosa Reygadasa to film o ciężarze małżeńskiej zdrady. W czasach, kiedy podobne problemy rozwiązuje się najchętniej wylewając żale na forach internetowych i szybko pocieszając się w nowych związkach, młody meksykański reżyser doprowadza wspomnianą sytuację do skrajności, radykalnie wyostrzając jej kontury.

Zwierciadło natury

Zdrada dotyczy ojca gromadki jasnowłosych aniołków, w dodatku należącego do społeczności menonitów - surowej wspólnoty protestanckiej, przypominającej północnoamerykańskich amiszów. Mówiący starym niemieckim dialektem przybysze z Europy tworzą, między innymi w Meksyku, zamknięty świat, zastygły w obyczajowości ubiegłych stuleci. Codzienność, w której żyje Johan i Esther (zagrani przez nieprofesjonalnych aktorów, autentycznych menonitów), oparta jest na ciężkiej pracy i bezwzględnym przestrzeganiu litery Pisma Świętego. Utrwalony od pokoleń podział ról w rodzinie nie zmienia się pod wpływem dziejących się gdzieś obok cywilizacyjnych przemian. Nowoczesność w domu i zagrodzie ogranicza się do kilku maszyn rolniczych, samochodu i elektrycznej dojarki. Rytm dnia wyznaczają poprzedzone modlitwą wspólne posiłki. Rytm roku - wspólna praca na farmie. Zdrada, której dopuszcza się Johan z udziałem niemłodej już sąsiadki, pozornie nie zaburza rytualnego wymiaru życia codziennego. Coś jednak od początku wisi w powietrzu. Zatrzymany zegar nie spowoduje cofnięcia popełnionych czynów. Ekstatyczna, kilkuminutowa sekwencja brzasku otwierająca film nadaje wydarzeniom, które za chwilę zobaczymy, jakąś odgórną, kosmiczną perspektywę. Zwiastuje widmo kary, która musi spaść na tych, którzy pomylili się w swych wyborach.

Natura, w swoim bezlitosnym, surowym majestacie jest także zwierciadłem, w którym przegląda się w całej swej duchowej nędzy bohater rosyjskiej "Wyspy" Pawła Łungina. Skuta lodem wysepka na jeziorze, bezkresny horyzont, zrujnowany drewniany monastyr są scenerią pokutniczego życia ojca Anatolija, który podczas wojny, ratując własną skórę, zabił towarzysza broni i odtąd żyje dręczony poczuciem winy. W klasztorze spełnia rolę niegroźnego pomyleńca bożego, do którego pielgrzymują pobożne babuszki, wierząc w uzdrowicielską moc jego modłów. Pracujący w kotłowni święty starzec jest kimś w rodzaju współczesnego Syzyfa, który sam - w przeciwieństwie do Johana z meksykańskiego filmu - wyznaczył sobie karę za grzech. Jest niczym Szemkel, siódmy anioł z wiersza Herberta - "czarny, nerwowy, w starej wyleniałej aureoli" - który chciałby być patronem od spraw beznadziejnych, lecz świętość w jego wykonaniu jawi się wszystkim jako mocno podejrzana. Pobożność ascety bliska jest szaleństwu, pokora raz po raz ociera się o pychę. Dla współbraci i pielgrzymów ojciec Anatolij bywa w swojej surowości wręcz dokuczliwy i nieznośny. Aż w końcu sam siebie zapyta: "Dlaczego przeze mnie Pan innych poucza?" - jakby nie czuł się godzien tego pośrednictwa, a jednocześnie jak najgorliwiej chciał je wypełniać.

Twarz zła

Obaj, Johan i Anatolij, mają dotkliwe poczucie, że zło nie przyszło do nich z zewnątrz. Sami nadali mu twarz. Jednocześnie bohater "Cichego światła" odczuwa świadomość znikomości ludzkiego losu wpisanego zawczasu w Boży plan. Ale to wcale nie stanowi dlań rozgrzeszenia. Nie zwalnia od odpowiedzialności. Johan poczuje jej brzemię na długo przedtem, zanim w rodzinie wydarzy się tragedia. Jego słabość, wielka, męczeńska siła Esther, cierpliwość i czułość tej "trzeciej" - zapętliły się w bolesny supeł. Choć przekroczone zostały wszelkie zakazy: wobec religii, obyczaju, wobec rodziny, Johan kocha tę ostatnią bardziej niż kiedykolwiek. Jednocześnie ma poczucie, że tą, która jest mu przeznaczona przez Boga, nie jest wcale Esther, ale Marianne. Tak więc popełnił błąd, źle odczytując boski plan i poślubiając obecną matkę swoich dzieci. I wyjścia z tego impasu nie będzie: menonici wszak nie uznają rozwodów. Porzucenie rodziny równałoby się z wyklęciem przez społeczność. W sukurs przyjdzie Johanowi przypadek - albo kolejny znak działania siły wyższej. Rozchwiany porządek jednym ciosem zostanie zburzony doszczętnie. Dopiero na zgliszczach przyjdzie bohaterom doświadczyć cudu - łaski danej tylko wierzącym. Reygadas, uzbrojony w zimne, prawie nieruchome oko kamery, filmuje ten oczyszczający, świetlisty finał w taki sposób, jakby za kamerą stał jeden z bohaterów: członek menonickiej wspólnoty, ktoś bezgranicznie wierzący. Albo milczący kaznodzieja, który nie wtrąca się w bieg wypadków. Podobny zabieg stosuje Łungin w "Wyspie", gdzie cudowne uzdrowienia, których dokonuje pokutujący grzesznik Anatolij, mają moc faktu dokonanego.

W obu filmach, meksykańskim i rosyjskim, cała filmowana rzeczywistość jawi się jako przebóstwiona, będąca niedoskonałym śladem jakiegoś innego, doskonalszego porządku. Otwarta przestrzeń, w której miotają się bohaterowie, przemawia do nas z siłą nie mniejszą niż pieczołowicie fotografowane twarze bohaterów. U "protestanckiego" Reygadasa cała ich wewnętrzna szarpanina pozostaje niemal niewidoczna dla oka: rozgrywa się właśnie w pustce pejzażu, w obrazach schludnych wnętrz, które kłują w oczy swym nieruchomym spokojem i pozostają w obiektywie na długo po tym, jak bohaterowie znikną nam z pola widzenia. W "Wyspie" Łungina dominuje prawosławna wylewność, ale i tutaj atmosferę buduje przede wszystkim niebiesko­siny pejzaż złożony z nieba, wody i śniegu. Tytułowa wyspa - surowa, skalista, odcięta od życia we wszystkich jego przyziemnych przejawach - wyraża udręczoną duszę Anatolija, który nie zazna spokoju, dopóki nie odkupi swojej winy sprzed lat.

Oba filmy są rozmyślnie staroświeckie w sposobie obrazowania swych metafizycznych ciągot, w swoim uporczywym poszukiwaniu ukrytego światła. Oba też nie wstydzą się swego powinowactwa z Dreyerem, Tarkowskim, Olmim, Ozu... Można to uznać za ich słabość, jak i za siłę. Dziś opowiadanie w kinie tak niemodnym, statycznym i ascetycznym językiem nadal pozostaje aktem odwagi. Z drugiej strony, rzec by można, że to wszystko już kiedyś było; że Łungin i Reygadas opanowali do perfekcji formułę "kina transcendentalnego" (znane określenie autorstwa Paula Schradera) i teraz z powodzeniem praktykują swoje umiejętności, tworząc uduchowione "filmy festiwalowe", czyli przeznaczone dla garstki snobistycznych "wyznawców". Jednakże zarówno "Wyspa", jak i "Ciche światło" (Nagroda Jury w Cannes), mimo swej wierności dla pewnej tradycji kina, emanują świeżością i żarliwością przesłania. Powołują do życia świat prosty i pierwotny w swoim kształcie, pełen ludzi wyznających jasno określone wartości, ale mocujących się z nimi w poczuciu bezpowrotnego wygnania z raju.

***

Każdy z przywołanych w filmach światów moralne dylematy rozpatruje w warunkach niemal laboratoryjnych, w oderwaniu od naszych potocznych doświadczeń, w stanie osobliwego uniesienia. I właśnie ta czystość przekazu przywraca spowszedniałym pojęciom - zdradzie, miłości, winie, wierze - ich podstawowy sens. Przynosi tęsknotę za światem prostym jak przypowieść.

CICHE ŚWIATŁO (Luz silenciosa) - scen. i reż. Carlos Reygadas, zdj. Alexis Zabe, wyst. Miriam Toews, Maria Pankratz, Peter Wall, Cornelio Wall i inni. Prod. Meksyk / Francja / Holandia / Niemcy 2007

WYSPA (Ostrow) - reż. Paweł Łungin, scen. Dimitri Sobolew, zdj. Andrej Żegałow, muz. Władimir Martynow, wyst. Piotr Mamonow, Wiktor Sukorukow, Dimitri Djużew i inni. Prod. Rosja 2006

Oba filmy w kinach od 24 października.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Krytyczka filmowa „Tygodnika Powszechnego”. Pisuje także do magazynów „EKRANy” i „Kino”, jest felietonistką magazynu psychologicznego „Charaktery”. Współautorka takich publikacji, jak „Panorama kina najnowszego”, „Szukając von Triera”, „Encyklopedia kina”, „… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 43/2008