Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Chcielibyśmy wszyscy, żeby pojawił się ktoś genialny z jakimś nowym Modelem. Ale nikt nie ma pomysłów". Miłośnicy niezawodnych teorii i modeli odkrywają chyba właśnie, że ekonomia nie jest nauką ścisłą - i że z psychologią ma co najmniej tyle wspólnego, co z matematyką.
Póki co, zamiast Modelu, prezydent Barack Obama zabrał się za przyszłoroczny budżet. Nie ma bynajmniej zamiaru poprzestać na walce z recesją i na stawianiu na nogi amerykańskich banków. Nie czekając na lepsze czasy, chce się zabrać za ubezpieczenia medyczne, energetykę i szkolnictwo. Dziennik "New York Times" pisze, że to najbardziej zuchwały projekt od czasów II wojny światowej. Jeśli prezydent postawi na swoim, w przyszłym roku deficyt budżetowy wyniesie 1,7 biliona dolarów, czyli 12 proc. PKB. Trudno się oprzeć wrażeniu, że rzeczywiście więcej w tym projekcie psychologii niż matematyki.
Wszystko to brzmi zbyt pięknie, by mogło być prawdziwe - myślałam, słuchając przemówienia prezydenta w Kongresie. Z każdego zdania emanowała powaga i nadzieja. Obama zapewniał, że Stany wybudują swą przyszłość w laboratoriach, na polach i w fabrykach; że nie ma się czego bać, lecz trzeba zakasać rękawy; że jeśli ktoś chce, to może - polecieć na Księżyc, produkować doskonałe baterie słoneczne, doprowadzić szybkie łącza internetowe do wiejskich bibliotek, a nawet pokonać raka...
Przez ile lat nie udało się zreformować służby zdrowia? Ciekawe, czy Obama wie, ile wynosi dopłata do buteleczki antybiotyku, który "refunduje" rzekomo moje ubezpieczenie? A może wyobraża sobie, że od jutra dzieci w szkołach przestaną używać brzydkich wyrazów? Produkcja energii z wiatru? Walką z wiatrakami zajmował się w swoim czasie pewien szlachetny rycerz w Hiszpanii, wiemy z jakim skutkiem. Ciekawe, czy prezydent czytał "Don Kichota"?
Tymczasem Obama, nic sobie z moich sceptycznych przemyśleń nie robiąc, zapewniał, że Amerykanie łatwo nie odpuszczają. Kryzysy i tarapaty zawsze okazywały się dla kraju błogosławieństwem, mobilizowały i wyzwalały w ludziach to, co najlepsze.
Nazajutrz "New York Times" zganił prezydenta za życzeniowe myślenie i brak konkretów. "Dajcie mu spokój" - zagrzmiała za to na swoim blogu ceniona publicystka Tina Brown. Użyła nawet niecenzuralnego słowa. I spuentowała: "To tak, jakby zgłaszać pretensje, że bohaterski pilot Sully, podchodząc do awaryjnego lądowania na rzece Hudson, ocalił wprawdzie pasażerów, ale nie dopilnował, by serwowano im w tym czasie drinki".
Celne porównanie. Tak mistrzowskie awaryjne lądowanie samolotu pasażerskiego jak to, którego dokonał niedawno w Nowym Jorku pilot Sully, zdarza się rzadko. W niezwykłej pewności siebie Obamy jest coś imponującego. Gdyby udało mu się zarazić nią Amerykanów, mogłoby okazać się to cenniejsze niż jakikolwiek Model stworzony przez Wybitnych Ekonomistów.