Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Kara, jaka spotkała niestosownie ubranego gościa weselnego z ewangelicznej przypowieści, wydaje się być nieproporcjonalna do winy. Więzić kogoś za taki nietakt to gruba przesada. Ale nie o to chodzi. Tę przypowieść trafnie odczytali faryzeusze. Dlatego zwołują naradę i zastanawiają się nad sposobem skompromitowania Jezusa. Byli przecież przekonani, że Jezus jest samozwańczym prorokiem, któremu trzeba jak najszybciej zamknąć usta.
Zwykle, słuchając o konflikcie Jezusa z faryzeuszami, saduceuszami, nauczycielami Pisma, utożsamiamy się z Jezusem czy innymi krzywdzonymi przez tych ostatnich. Dobrze by nam jednak zrobiło postawienie siebie w miejsce wrogów Jezusa. Wtedy łatwiej by nam przyszło zrozumieć, że rzeczywiście drogi, po których chodzi nasze serce i rozum w poszukiwaniu Boga, niekoniecznie zawsze pokrywają się z drogami, po których chodzi Bóg. Stąd, mówiąc za prof. Leszkiem Kołakowskim, ośmieszamy Boga, przedstawiamy Jego karykaturę nie tylko na katechezie i ambonie czy na wydziałach teologicznych, ale w codziennych, przypadkowych rozmowach.
Żeby nie być gołosłownym. Niedziela. Msza i na dzień dobry słyszymy: „Przeprośmy Boga za nasze grzechy”, tak jakby to Bóg na nas się zagniewał, a nie my na Niego. Następnie, zresztą zgodnie z przepisami, prezbiter nachyla się nad chlebem i kielichem, i do nich wypowiada słowa konsekracji. A przecież są to słowa zaproszenia, wprost zachęty, a więc powinny być skierowane do zgromadzonych w świątyni – do „wszystkich”. Na dodatek, kiedy przewodniczący liturgii pokazuje chleb i wino, wielu pochyla głowy i zamyka oczy. A przecież, skoro coś jest pokazywane, to po to, żeby na to patrzeć. A że chleb i wino nie jest tylko do oglądania, kontemplacji i adoracji, ich widok powinien z konieczności nasuwać myśl o posiłku, o jedzeniu, spożywaniu.
Kiedy Jezus mówi o spożywaniu Jego Ciała i Krwi, mówi też o tym, że to On, zmartwychwstały, jest „chlebem, który zstąpił z nieba”. Komunia nie dzieje się na płaszczyźnie gastronomicznej, nie jesteśmy też kanibalami, chodzi o więź psychiczną, duchową z Jezusem. Bez tej więzi, choćbyśmy wyjedli całe tabernakulum, klęcząc przy tym na obydwu kolanach, w niczym nam to nie pomoże. Mszalny chleb i wino nie działają jak tabletka przeciwbólowa.
Wreszcie szata godowa – za jej brak weselnik został srodze ukarany. Tym odświętnym ubraniem, które nakładamy przed wyjściem do kościoła, są wszystkie dobre myśli, słowa i czyny z całego tygodnia. To one, jako „owoc pracy rąk ludzkich i Bożego błogosławieństwa”, sprawiają, że przestajemy być intruzami w Kościele, a stajemy się tymi, którzy przynoszą Gospodarzowi domu całotygodniowy urobek. ©