Tygodnie pamięci. Felieton Zuzanny Radzik

Pamięć wplątana w wiosenne trzy tygodnie tylko pozornie jest prosta. Im bardziej emancypują się różne grupy w izraelskim społeczeństwie, tym bardziej ją trzeba rozpisywać na głosy.

09.05.2022

Czyta się kilka minut

Fot. GRAŻYNA MAKARA /
Fot. GRAŻYNA MAKARA /

Huk paradujących po niebie samolotów, a od sąsiada skoczna muzyka i zapach grilla. Nie, to nie majówka, tylko izraelskie Święto Niepodległości. Ojcowie założyciele kraju chcieli świętować hucznie i na zewnątrz. Zamiast w domach, jak w diasporze, we własnym kraju święto jego powstania miało być celebrowane na ulicach i w parkach. Miało odtwarzać tamtą eksplozję radości, z jaką przyjęto niepodległość, i włączać w nią nowoprzybyłych, bo społeczeństwo powiększało się szybko i nie wszyscy ów moment pamiętali.

„To są takie trzy tygodnie” – powtarzają nam wszyscy, gdy czternaście dni wcześniej lądujemy w Izraelu, między Pesach a Dniem Pamięci o Zagładzie, który o tydzień wyprzedza Dzień Pamięci o Poległych i Dzień Niepodległości. Takie trzy tygodnie, gdy religijne święto i następujące po nim święta państwowe tworzą tożsamościowy cykl. Idealny czas, by sprawdzić, jaka jest izraelska pamięć o Zagładzie i jak kształtuje społeczeństwo, bo po to przywiozłam tu grupę aktywistów z Polski.

Zanim się jednak zacznie czas intensywnej nauki, prosto z lotniska jadę do znajomych. Przy świątecznym (ostatni wieczór Pesach), choć zupełnie świeckim stole czekają na mnie trzy pokolenia wywodzącej się z Polski rodziny, w której jeszcze niedawno myślano o naszym kraju z pewną niechęcią. Teraz na zmianę pytają o Warszawę, uchodźców i wojnę, wspominają, debatują o polityce. Dzień później zamienię tu parę słów po polsku z ocalałą z Zagłady. Nie będę pytać, jak się uratowała, bo pamiętam, ile złych emocji budziła w jej synu Polska jeszcze 4 lata temu.

Dla mnie te tygodnie ekspresji izraelskiej pamięci i tożsamości rozpoczynają się przy tym właśnie stole. Chyba dokładnie w momencie, gdy wędruję wzrokiem po ścianie hebrajskich książek, nowych i takich po dziadkach. W tylu żydowskich domach gościłam na różnych kontynentach i zawsze mnie uderzała różnica ze światem, w którym się jest większościową kulturą, a hebrajski to język codzienności. Życie na własnych warunkach... „Być wolnymi we własnym kraju”, będą śpiewać w hymnie o nadziei na zakończenie każdej z uroczystości przez następne tygodnie.

Zwykle jestem sceptyczna wobec patriotycznych imprez, ale teraz idę za tym wzruszeniem i wchodzę w cykl cudzych świąt państwowych z nową empatią. Może gdy wojna za progiem, jakoś łatwiej zrozumieć powtarzane tu deklaracje, że musimy być mocni i umieć się obronić? Może gdy słucha się przez tydzień w Jad Waszem o Zagładzie i tożsamości, to, co widzę za oknem, wydaje się mniej oczywiste?

Fascynujące są argumenty stojące za takim właśnie rytmem publicznej liturgii Izraela. Liturgii świeckiej, ale grającej na motywach tego, co znane: zapalania ognia niczym świecy, syreny niczym dźwięku szofaru. Dwanaście zniczy odpalanych w święto Niepodległości z czasu otwierających je uroczystości na Górze Herzla to oczywiście symbol zebranych znów razem dwunastu pokoleń. Sama zaś góra, czyli wojenny cmentarz, na który przeniesiono z Europy grób Teodora Herzla, stała się poniekąd sanktuarium narodowym.

Nic tu nie było oczywiste, nawet data. W końcu wybrano tę bliską Pesach. Niecały tydzień później wspominana jest Zagłada, a po siedmiu dniach Dzień Niepodległości, jakby żałoba (według tradycji trwająca siedem dni) była kończona hucznym powrotem do życia. Trochę jak Pesach à rebours, mówiące: wróciliśmy na naszą ziemię bez niczyjej pomocy. Nieco później dodano Dzień Pamięci o Poległych, który w pierwszych latach naturalnie zawierał się w obchodach niepodległości. Wojen jednak przybyło.

Pamięć wplątana w wiosenne trzy tygodnie tylko pozornie jest prosta. Im bardziej emancypują się różne grupy w izraelskim społeczeństwie, tym bardziej ją trzeba rozpisywać na głosy. Dodać opowieści, których dotąd nie słuchano, i spleść w coś wspólnego. To już nie jest pamięć Izraela tworzonego kiedyś przez aszkenazyjskie elity. Musi pomieścić różne doświadczenia Zagłady, również greckich czy północnoafrykańskich Żydów, niedawno dodane do wystawy w Jad Waszem. Przypomnieć w dzień poległych etiopskiego żołnierza, znaleźć na Górze Herzla miejsce na pomnik żydowskich żołnierzy polskich armii, ale też na stojący nieopodal pomnik migrantów z Etiopii, upamiętniający cztery tysiące zmarłych w drodze do Izraela.

Ale spokojnie. Nieznośnie kiczowate pląsy, piosenki i pokazy musztry na scenie przy grobie Herzla uchronią od dalszych wzruszeń. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Teolożka i publicystka a od listopada 2020 r. felietonistka „Tygodnika Powszechnego”. Zajmuje się dialogiem chrześcijańsko-żydowskim oraz teologią feministyczną. Studiowała na Papieskim Wydziale Teologicznym w Warszawie i na Uniwersytecie Hebrajskim w… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 20/2022