Trudne pytania spowiednika

"Na tym polega wielkość spowiedzi: na ocenianiu każdego przypadku z osobna i na umiejętności rozsądzenia, co najlepszego może uczynić osoba, która szuka Boga i Jego łaski. Konfesjonał nie jest izbą tortur, ale miejscem miłosierdzia".

24.09.2013

Czyta się kilka minut

 /
/

Ojcze Święty, Franciszku, ponad pięćdziesiąt lat spowiadam. Mój konfesjonał chyba nikomu się nie kojarzy z izbą tortur. Wszystko, co przeczytałem w tym wywiadzie, jest mi bliskie, a powiedziane przez papieża napełnia radością i budzi nadzieję.

Jednak rozmowa to nie wiążący dokument. Spowiadając, działam w imieniu Kościoła, ­niekiedy – przyznaję – wbrew temu, co czuję. Teraz, jako spowiednik, zadaję sobie kilka pytań. Zwłaszcza o „rozwiązania dyscyplinarne”. Przecież obowiązująca mnie dyscyplina sakramentu nie pozwala udzielić rozgrzeszenia ludziom żyjącym w sytuacji, w rozumieniu Kościoła, nieregularnej – np. rozwiedzionym i żyjącym w nowym związku. Mogę ich zapewnić, że nie są wykluczeni z Kościoła, że mogą się duchowo łączyć z Jezusem, że On nie jest ograniczony sakramentami – ale nie mam władzy udzielić im rozgrzeszenia. To w Kościele prawosławnym rozpatruje się każdy przypadek osobno i strona, która nie ponosi winy, może godziwie zawrzeć nowy związek. W naszym Kościele nie.

Wspomniany przykład kobiety, która po nieudanym, sakramentalnym małżeństwie żyje w nowym, szczęśliwym związku, ale cierpi z powodu dawnej aborcji, kończy się pytaniem: „co robi spowiednik?”. Właśnie, co? Rozgrzesza z aborcji i z konkubinatu? Tylko z aborcji? Można udzielać fragmentarycznego rozgrzeszenia?

Albo: „Nie do pomyślenia jest ingerowanie w życie osobiste”. A kiedy ktoś wyznaje, że żyje w związku homoseksualnym? Owszem, mówię mu, że Bóg go nie odpycha, że z miłością aprobuje jego istnienie, ale – według obowiązującej dyscypliny sakramentu, ingeruję: żeby otrzymać rozgrzeszenie, musi postanowić zmianę swojej osobistej sytuacji.

Zawsze jest w człowieku „jakaś przestrzeń, gdzie dobre ziarno może wzrosnąć. Trzeba zaufać Bogu”. A co robić, gdy młoda osoba, żyjąca w związku niesakramentalnym, chcąc przyjąć Komunię św. na pogrzebie matki, przychodzi po rozgrzeszenie na tę okoliczność? Wie, czego wymaga Kościół, ale w swoim związku nie widzi niczego grzesznego i niczego nie zamierza zmieniać... Czy mam zaufać Bogu i udzielić rozgrzeszenia?

Ojcze Święty, staram się koncentrować na tym, co istotne, wiem, że decyzje moralne powinny wynikać z zachwytu Dobrą Nowiną, ale co robić z obowiązującą mnie dyscypliną? Czy ta rozmowa jest zapowiedzią znalezienia „nowej równowagi” („bez której gmach kościelnej moralności rozleci się jak domek z kart”)? 


Ks. ADAM BONIECKI jest redaktorem-seniorem „TP”.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Urodził się 25 lipca 1934 r. w Warszawie. Gdy miał osiemnaście lat, wstąpił do Zgromadzenia Księży Marianów. Po kilku latach otrzymał święcenia kapłańskie. Studiował filozofię na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Pracował z młodzieżą – był katechetą… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 39/2013