To jest mój hasz

Zbliżając się do swojej kamienicy, zobaczyłem wysoką postać w kapturze opartą o drzwi wejściowe. Poczułem niepokój.

07.06.2015

Czyta się kilka minut

Było przed godz. 23, ulica pusta, człowieka nie da się obejść, bo opierał się dokładnie w miejscu, gdzie był zamek i resztki urwanej klamki. Zapach słodkawego dymu upewnił mnie ostatecznie, że bez akcji, co najmniej słownej, się nie obejdzie. Wyjąłem klucze dając mu tym do zrozumienia, iż chciałbym wejść. Odsunął się, ale wolno. Byłem pewien, że ostentacyjnie wolno. A potem stanął nieco z tyłu, tak że nie mogłem widzieć jego twarzy. Nerwowo dźgałem kluczem dziurkę, wreszcie trafiłem, ale klucz nie chciał się przekręcić mimo kolejnych prób czynionych siłą i sposobem. Poczułem ruch za plecami i przekonany, że zaraz dostanę czymś w tył głowy, odwróciłem się gwałtownie.

– Pan potrzyma – powiedział głos spod kaptura, podając mi to, co palił. – Trzeba podnieść na zawiasach.

Co też zręcznie uczynił, otwierając drzwi, które zaskrzypiały przy tym potwornie. Oczywiście okno sąsiadki otworzyło się pierwsze, jakby na mnie czyhała. Wystarczyło jej jedno skanujące spojrzenie, abym zaczął się tłumaczyć, pokazując, że to nie moje.

– Widzę, widzę. Tylko pan trzyma i się nie zaciąga... – powiedziała szyderczo i trzasnęła skrzydłem okna niczym wiekiem trumny.

Drzwi puściły. Podziękowałem uczynnemu palaczowi bez twarzy, oddałem mu skręta i na schodach (oczywiście!) przypomniałem sobie, co mógłbym wścibskiej jędzy odpowiedzieć, gdyby była w stanie ocenić wspaniałość repliki.

Ja tylko jedną taką chwilę miałem w życiu, kiedy byłem twórcą i świadkiem cudu adekwatności mowy. Sprawiłem, że stała się komunia słowa i sytuacji, które pasowały do siebie jak groszek z marchewką. Było to zimą 1984 r. Cały dzień jeździliśmy z kolegą na nartach, a wieczorem ludzki kierownik schroniska pozwolił nam umyć podłogi, przez co nie musieliśmy wracać na dół do naszych domów. Mogliśmy przespać się na glebie między stolikami w jadalni. Przyszły do nas pogadać dwie pary licealistów ze stolicy, spędzających ferie w naszych górach. Byli młodymi plastykami. Nam, chłopcom ze wsi z pretensjami inteligenckimi, wydawali się bogami. Chłonąc prawdziwą polszczyznę i uniwersalną urodę dziewcząt, czuliśmy się jak w niebie. Do chwili, kiedy jeden z licealistów wyjął skręta, zapalił i puścił w krąg.

Żaden z nas nigdy nie palił, ale natychmiast pojęliśmy, że za kilkanaście sekund kolejno wylecimy z raju odprowadzani pogardliwymi spojrzeniami warszawskich aniołów. Widząc zbliżającego się do mnie papierosa, rozpaczliwie szukałem słów wymówki. Oni już byli straceni, ale my mogliśmy jeszcze żyć. Kotański mówił przecież w telewizji, że potem już tylko życie zlagrowane w Monarze albo śmierć. I wtedy zdarzył się cud. Umysł się uspokoił, przyszły do mnie słowa doskonałe. Tak bywa czasem we śnie, ale mnie raz przydarzyło się na jawie. Oczywiście to nie były moje słowa. To była, jak zawsze, literatura. Przypomniałem sobie mianowicie opowieść Stachury o tym, jak w Amsterdamie hipisi częstują go narkotykami. Odmawia, wzbudzając podziw stylem i treścią swojej odmowy.

Kiedy drobna dłoń w etnicznych bransoletkach skierowała się w moją stronę, wykonałem przeczący ruch ręką, a następnie zatoczyłem nad głową krąg wskazując rozgwieżdżone niebo, zaśnieżone Beskidy i wszechświat.

– This is my hash – powiedziałem.

– Mój też – z pośpieszną ulgą przytaknął Tomek. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Literaturoznawca, eseista, profesor w Instytucie Literaturoznawstwa Uniwersytetu Śląskiego, od 2020 r. jego rektor. W 2010 roku otrzymał Nagrodę Literacką Gdynia w kategorii „Eseistyka” za książkę „Ciała Sienkiewicza. Studia o płci i przemocy”. Wydał również… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 24/2015