Czuję próżnię

W Olkuszu powstało stowarzyszenie "Stop dla dopalaczy". O akcji plakatowania, którą przeprowadziło, informowały media. Miejscowa młodzież nic o niej nie wie. Dopalacze można kupić bez problemu.

17.08.2010

Czyta się kilka minut

Rys. Mateusz Kaniewski /
Rys. Mateusz Kaniewski /

Dwa sklepy z substancjami imitującymi narkotyki znajdują się w ścisłym centrum miasta. Trzeci zlokalizowany jest na obrzeżach. Wszyscy mówią, że lada dzień zostanie otwarty kolejny. W mieście żyje ok. 40 tysięcy osób.

Artykuły kolekcjonerskie

Szpitalna 22. Od maja mieści się tu sklep "Nirvana", należący do sieci "dopalacze.com". Budynkowi przydałby się remont, ale gdzie się dało, naklejono reklamy. Na każdym szyldzie napis: "Artykuły kolekcjonerskie".

Ładna blondynka około trzydziestki wita uśmiechem. Ciepły kolor ścian, jasna posadzka. Dosyć pusto jak na sklep: niewielka lada po prawej stronie, przy niej dwa krzesła, a na wprost drzwi cztery eleganckie gabloty, gdzie za szkłem wystawiono na półkach kolorowe opakowania, przypominające te z prezerwatywami. Wszystko urządzone z niezwykłą klasą jak na miejsce, w którym najdroższy produkt kosztuje kilkadziesiąt złotych.

Mówię, że zatrzymałam się niedaleko z przyjaciółmi. Słyszeliśmy o sklepie i zastanawiamy się, czy nie skorzystać. Żadne z nas nigdy nic nie brało, więc przyszłam na rekonesans. Błyskawicznie dostaję niezbędne informacje.

Najpierw pytanie: czy chcemy coś zapalić, wciągnąć albo zażyć. Na pierwszy raz sprzedawczyni poleca palenie. - Tylko trzeba się zaciągać. Mocno, żeby w brzuchu poczuć dym - wyjaśnia. Czy poradzimy sobie z przygotowaniem i nabiciem lufki? To nic trudnego, odpowiada kobieta i przeprowadza pokaz "na sucho". Tłumaczy, który produkt jest najlepszy, bo najdłużej działa (porcja dla 6 osób - 46 zł, najtańszy kosztuje 20 zł); co z czym pomieszać, "żeby było ciekawiej"; co ekspedientka sama paliła, a czego próbował jej mąż. Okazuje się, że lokal prowadzą wspólnie.

Na pytanie o skład i działanie proponowanego środka, właścicielka powtarza niezmiennie: "Zioła, po których przez dwie godziny się śmiejesz". Jeszcze jedno: podobno to pogłębia odczucia, a kolega ma złamane serce. Powinien z nami palić? - Nie, lepiej nie, bo przez ten czas będzie z nim jeszcze gorzej. Ale nie będziecie mieć żadnych halucynacji, nie wpadniecie na głupie pomysły. Co innego po tabletach.

Czy mieli jakieś nieprzyjemności, czy ktoś się skarżył? - Wszystko tu jest legalne i powyżej 18 lat, więc nie ma powodów do skarg. Raz tylko przyszło dwóch policjantów. Popatrzyli i wyszli - odpowiada, wciąż się uśmiechając. Mówi, że ma klienta z 16-letnim stażem używania, ale na niego dopalacze już nie wpływają (wie, bo pozwolili mu kiedyś zapalić na zapleczu); częstych gości rozpoznaje, większość ma swój ulubiony środek.

Na ladzie leżą dwa dowody osobiste. To stali klienci dostali towar "na kreskę". Zapomniała je schować. Dowody są niezbędne, bo zakupu w tym sklepie z "artykułami kolekcjonerskimi" mogą dokonywać tylko osoby pełnoletnie.

Naprawdę miła obsługa.

Ból głowy po chemii

Dominik, Tomek, Wojtek i Damian mają po 18 lat. Znają się od dzieciństwa, z osiedla, ze szkoły. Jak mówią, łączy ich wspólna pasja: "lubią jarać". Kilka minut wcześniej wyszli ze sklepu z dopalaczami, idą na skwerek. Dominik wyjmuje z kieszeni żółty pakunek.

- Na osiedlu brakło zioła, a nie mogę czekać jeszcze pięciu godzin - twierdzi Tomek. Marihuanę pali od dwóch lat, tak jak jego koledzy. Tylko Wojtek zaczął trochę później. Damian przyznaje, że wypróbował już chyba wszystkie narkotyki, poza heroiną - za droga na kieszeń ucznia technikum. W Olkuszu - wyjaśniają - jest dziesięciu dealerów, których wszyscy znają: każdy z chłopaków ma numer telefonu do przynajmniej jednego z nich. Wolą kupować od nich, bo taniej.

- Dopalacze to syf, wolimy zioło, ale czasem jest problem z dostępnością, więc idziemy do sklepu. Po marihuanie świetnie się czuję, a po tej legalnej chemii boli mnie głowa - mówi Dominik.

Więc dlaczego to palą?

- Świat jest wtedy lepszy, dziewczyny ładniejsze, a problemy znikają - odpowiada Damian. Chciałby, tak jak Wojtek i Dominik, żeby zalegalizowano marihuanę. - Większość olkuszan pali. Znam takich, co mają dzieci w naszym wieku, a jarają. Nie są marginesem społecznym - wyjaśnia. Tomek twierdzi, że w jego szkole trawy i dopalaczy używa ponad połowa uczniów. W liceum Wojtka co trzeci. Także dziewczyny. Nigdy nie słyszeli w szkole, dlaczego dopalacze są niebezpieczne. Plakatów akcji "Stop dla dopalaczy" nie widzieli.

- Teraz byłem na praktyce w hotelu. Przez miesiąc nie zapaliłem nic i wcale mi tego nie brakowało. W wakacje codziennie spotykamy się na macha, ale nie jestem uzależniony. W każdej chwili mogę powiedzieć sobie stop - przekonuje Tomek, zapytany czy nie boi się nałogu. - I nie chcę legalizacji marihuany, bo załatwianie i ukrywanie się z działką jest ekscytujące.

- Nie myśl, że jesteśmy narkomanami. Nie różnimy się od większości Polaków. Każdy teraz pali. Gdyby te sklepy nie miały klientów, to by nie istniały - mówi Wojtek. Akurat przechodzi koło nas matka jego kolegi. Proponują, żeby przenieść się w ich ulubione miejsce. Idziemy na osiedle. Żaden nie wstydzi się tam tego, że pali. Rodzice też podobno wiedzą.

Zawias czyli odrobina zapomnienia

- Musimy kupić lufkę - rzuca Tomek i prowadzi do drugiego sklepu, przy ul. Kościuszki. W środku dwie młode dziewczyny. Jest stolik, dwa fotele, dwie szklane gabloty z "artykułami kolekcjonerskimi" i lada. Gdy reszta kupuje szklaną lufkę za 1,50 zł, Dominik pokazuje "Sól do kąpieli".

- To wczoraj braliśmy. Miałem po tym halucynacje. 28 zł za buteleczkę. Chyba nie tak źle? - pyta.

Wychodzimy, idziemy wzdłuż ul. 29 Listopada, skręcamy w osiedle domów jednorodzinnych. Na wiadukcie nad torami chłopcy zapalają. Damian już po drodze kruszył tytoń z papierosa do woreczka z dopalaczem.

- To strasznie śmierdzi. I ma się po tym zawias - tłumaczy. "Zawias", czyli coś jak stan zawieszenia, gdy po wzięciu człowiek jakby się wyłącza, albo zapomina, co właśnie mówił.

Po drodze spotykamy jeszcze Szymona, kolegę ze szkoły. Siadamy na ławkach przy Skwerku Krasińskiego, chłopcy palą kolejne działki i włączają mp3. Twierdzą, że efekt będzie zaraz po nich widać, ale poza szklistymi oczami i nadpobudliwością Dominika, nic się nie dzieje.

- Bo to nie jest jak alkohol. Po tym się nie szaleje, tylko siedzi i patrzy na piękny świat. Odkąd palę zioło, właściwie nie piję - tłumaczy Damian. Szymon już idzie, umówił się z dziewczyną. Czy jej nie przeszkadza, że używa dopalaczy? - Ona też pali - krzyczy jeden z nich, zanim Szymon odpowie. Odchodzi uśmiechnięty.

- Chciałem znaleźć dziewczynę, która by mnie ograniczyła, ale zaczęła palić więcej ode mnie - opowiada Tomek. Wojtek, odkąd pali, miał trzy dziewczyny. Żadna nie miała pretensji o jego "hobby".

- Tak naprawdę nie chce się nam szukać dziewczyn. To chyba skutki uboczne palenia. Kiedyś jeździliśmy na imprezy. Zawsze było pełno lasek koło nas. Teraz wolimy przyjść tu i posiedzieć - mówi Damian. W  tym czasie kończy się dopalacz, ale wpadają na pomysł: tytoniem z papierosów można oczyścić lufkę i zapalić powstały w ten sposób haszysz.

Dominik: - Czuję próżnię.

Po chwili, razem z Damianem, widzą jasność na końcu uliczki.

Jamaican Gold

Opowiadają o planach na przyszłość. Damian chce wyjechać za granicę, Wojtek pójść na studia, Dominik i Tomek jeszcze nie wiedzą, ale są pewni, że założą rodziny. - Czy pozwolę dzieciom palić? Oczywiście. Gdy będą miały 18 lat. Chociaż nad córką się zastanowię. Nie przestanę palić, gdy będę miał dzieci - mówi Dominik.

Przekonują, że na haju mają najlepsze "rozkminy" i dzięki wierze w marzenia, na pewno osiągną w życiu sukces. Mówią o sąsiadach, którzy nadal czasem biorą lub palą, a mają pieniądze i wydają się szczęśliwi. Tomek tłucze fifkę, żeby nikt ich z nią nie złapał. Nowa w supermarkecie kosztuje 80 gr.

Chcą wracać na mecz Polska-Kamerun. Po drodze opowiadają o narkokulturze: filmach i piosenkach o narkotykach. Są nią zafascynowani. Wciąż każą zapisywać tytuł, który trzeba znać ("Trainspotting" czy "Requiem dla snu"), chociaż zaznaczają, że najlepsze wrażenie zrobią na haju.

Trudno byłoby się domyślić, że są pod wpływem jakiejś substancji odurzającej.

- W końcu mogłem wygadać się o tym komuś obcemu, kto nie jara. Już nie pamiętam, kiedy miałem ostatnio okazję. Od razu mi lepiej - rzuca na pożegnanie Tomek.

Na pamiątkę zostawiają podpisane przez nich opakowanie substancji, którą spalili - Jama­ican Gold, 0,25 gram.

Na odwrocie jest napisane: "Uwaga: Produkt nie jest przeznaczony do spożycia przez ludzi. Chronić przed dziećmi i zwierzętami. W razie przypadkowego spożycia należy skontaktować się z lekarzem".

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 34/2010