Ten przeklęty las

Oto rewers heroicznej opowieści: w lesie jest nie tylko brudno, chłodno i głodno. Nad obozowiskiem unosi się odór zgnilizny ze zwłok rozstrzelanych „świń” narodowości niemieckiej i polskiej.

15.10.2012

Czyta się kilka minut

 / Fot. Jacek Drygała / KINO ŚWIAT
/ Fot. Jacek Drygała / KINO ŚWIAT

Niejako pod prąd szarży polskiej husarii w „Bitwie pod Wiedniem” w tym samym dniu startuje „Obława” Marcina Krzyształowicza. Ale tylko w przypadku tego drugiego tytułu można mówić o zwycięstwie – na przekór biegowi historii, wielkiemu budżetowi i hurrapatriotycznej tonacji filmu Renzo Martinellego. Zamiast więc patrzeć, jak nasze kino historyczne kompromituje się spektakularnie pod Wiedniem, dowodzone przez włoskiego reżysera, lepiej zobaczyć przykład prawdziwej brawury w wykonaniu reżysera polskiego.

Za film o „chłopcach z lasu” Krzyształowicz otrzymał Srebrne Lwy na ostatnim festiwalu w Gdyni. Śmiem twierdzić, że był to najciekawszy film tej imprezy, choć równocześnie uświadamiał dotkliwie, jak bardzo pod względem obrachunków historycznych współczesna kinematografia rodzima pozostaje w lesie w stosunku do literatury czy teatru.

Co ciekawe, kino dawnego ustroju próbowało, na ile było to możliwe, mierzyć się z partyzancką mitologią, by wspomnieć tylko krótki film telewizyjny „Na melinę” (1965) Stanisława Różewicza, do którego scenariusz napisał sam Jan Józef Szczepański na podstawie opowiadania „Wszarz” własnego autorstwa. Film przeleżał na półkach aż szesnaście lat.

„Nie płacz dziewczyno ma, bo w partyzantce nie jest źle!” – dziś te słowa najpopularniejszej bodaj piosenki śpiewanej ongiś przez „chłopców z lasu” potrafią zabrzmieć gorzko. Bezpardonową rozprawę z mitem, ucukrowanym na romantyczną modłę, przyniósł przede wszystkim dramat „Do piachu” (1979) Tadeusza Różewicza i jego kongenialna inscenizacja w reżyserii Kazimierza Kutza (1989), a także wspomnieniowa książka „Egzekutor” Stefana Dąmbskiego (wydana w 2010 r., ale publikowana wcześniej we fragmentach).


Rozliczenie nie jest jednak najwłaściwszym słowem dla tego, co oglądamy w „Obławie”. Scenarzysta i reżyser punkt wyjścia znalazł bowiem w osobistych doświadczeniach swego ojca, akowskiego egzekutora, któremu zadedykował swój film. Jednocześnie opowiedział o tym tak, jakby podobna historia mogła zdarzyć się wszędzie – w Afganistanie czy Bośni. Zamiast dramatu historycznego mamy więc moralitet, tym bardziej nośny, że zanurzony w brudnym, naturalistycznym konkrecie.

W lesie, w którym ukrywa się oddział porucznika Maka (Andrzej Zieliński), jest nie tylko brudno, chłodno i głodno. Nad obozowiskiem unosi się odór zgnilizny pochodzący ze zwłok rozstrzelanych w pobliżu „świń” narodowości tak niemieckiej, jak i polskiej. Strach przez obławą, przed surowym, „leśnym” prawem, przed nadciągającą zimą jest konkretny i namacalny: wszyscy mają go pełne spodnie, niczym Różewiczowski Waluś. W powietrzu czuć także lepką chuć do sanitariuszki Pestki (Weronika Rosati), reglamentującej kolegom coraz bardziej wodniste zupy i pigułki bromu, które mają zmniejszyć panujące napięcie. Partyzancki język nie kojarzy się z przedwojenną polszczyzną, bliżej mu raczej do dzisiejszych koszarów. Krzyształowicz, rocznik ’69, wywołał przed kilkoma laty skandal na festiwalu w Gdyni swoim filmem „Eukaliptus”, w którym dokonał superbrutalnej dekonstrukcji westernu. I tym razem stężenie przemocy jest tak wielkie, że momentami ociera się o czysty absurd.

W egzekucjach prym wiedzie kapral Wydra – Marcin Dorociński gra tu jakby swoje wcześniejsze, ciemniejsze wcielenie z filmu „Róża” Wojciecha Smarzowskiego. Strzał w głowę wydaje się jednak igraszką wobec turpistycznych „atrakcji”, jakimi raczy nas Krzyształowicz. Ta warstwa filmu – iście Baconowska stylizacja – budzić może największy opór. „Obława”, wbrew zapowiedziom na plakatach, to nie jest polski wariant „Bękartów wojny” Quentina Tarantino (bliższy jego poetyce był debiutancki film Krzyształowicza).


W „Obławie” nie ma bezpiecznej umowności, zabaw z konwencją czy Historią. Pewnie dlatego tak trudno przełknąć niektórym zastosowaną przez Krzyształowicza hiperbolizację efektów. Nabiera ona jednak sensu, kiedy spojrzymy na film jak na przypowieść o wojnie z perspektywy antybohaterskiej, w której heroizm i zdrada bywają awersem i rewersem tej samej monety.

Czwórka głównych bohaterów dramatu: kapral Wydra, niemiecki konfident Kondolewicz (Maciej Stuhr), jego żona (Sonia Bohosiewicz) i Żydówka Pestka, wymykają się pobieżnej klasyfikacji. Co kieruje Wydrą w jego egzekutorskim zapale? Patriotyczna determinacja, historyczna konieczność czy może nihilistyczna rozpacz? Czy donosicielstwo Kondolewicza podszyte jest wyłącznie egoistycznym wygodnictwem? Dla jakich tak naprawdę powodów żona wydaje go partyzantom? Zastosowana przez Krzyształowicza nielinearna narracja, pełna zakładek, pętelek czy przeskoków w czasie, sprawia, że każda z tych postaci rozwija się w głąb, opalizuje zmiennym światłem. W działaniach bohaterów ujawniają się najbardziej przyziemne pobudki: zemsta, zazdrość, strach przez kompromitacją, i to one pozwalają zgodzić ze sobą najbardziej tragiczne sprzeczności. Na ironię zakrawa fakt, że jedyną postacią nieskażoną małością i zdradą jest ktoś najbardziej w swoich działaniach bezwzględny, a zarazem najbardziej samotny i świadomy swojej klęski.

I jeszcze w tle ten przeklęty polski las: nieprzyjazny, prawie ogołocony z liści, będący dla bohaterów bardziej jak klatka niż kryjówka. Tak samo działa film Krzyształowicza – nie daje schronienia, nie wskazuje drogi ucieczki. Wnosi jednak polemiczne spojrzenie na pisanie historii, bez górnolotnych fraz i łatwych uogólnień, zobaczoną w mikroskali domu czy małego leśnego oddziału, zbrutalizowaną do granic przyzwoitości. Od wielu lat żaden polski film nie pokazał, jak beznadziejna i tragiczna może być służba słusznej sprawie. 


„Obława” – scen. i reż. Marcin Krzyształowicz, zdj. Arkadiusz Tomiak, wyst. Marcin Dorociński, Maciej Stuhr, Sonia Bohosiewicz, Weronika Rosati, Andrzej Zieliński i inni. Prod. Polska 2012. Dystryb. Kino Świat. W kinach od 19 października 2012 r.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Krytyczka filmowa „Tygodnika Powszechnego”. Pisuje także do magazynów „EKRANy” i „Kino”, jest felietonistką magazynu psychologicznego „Charaktery”. Współautorka takich publikacji, jak „Panorama kina najnowszego”, „Szukając von Triera”, „Encyklopedia kina”, „… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 43/2012