Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Uczestnik partyjnego spotkania w Jachrance zdradził dziennikowi słowa szefowej partii, która miała mówić o zatrudnieniu przed wyborami stu internetowych hejterów – do krytykowania PiS. Później było tylko gorzej: rzeczniczka rządu tłumaczyła w radiu, że chodzi o pracę z politykami partii, by swobodniej czuli się w internecie oraz by „po przeszkoleniach byli aktywni i zachowywali się jak hejterzy”…
Pierwszy wniosek z tego łańcuszka wpadek jest prosty: wzór „debata równa się hejt i podstęp” polscy politycy opanowali w takim stopniu, że recytują go bez zastanowienia. Szef kampanii Andrzeja Dudy zapytany przez portal naTemat o udział internetowych trolli w minionych wyborach nawet nie zaprzeczał.
Wniosek drugi? „Stare partie zupełnie nie zauważyły nowej rzeczywistości, rozgrywającej się poza telewizjami, w których istnieje ich świat” – mówi w tym numerze „TP” Robert Raczyński z Ruchu Kukiza.
Gdy zwolennicy rockmana żyją i robią politykę w sieci, politycy PO przechodzą „szkolenia z internetu”. Od tej informacji młodzi wyborcy, do odzyskiwania których ruszyła PO, mogą najwyżej pęknąć ze śmiechu.
Te „wirtualne” wpadki potwierdzają, że partia rządząca jest na równi pochyłej. Jak najbardziej realnej. ©℗