Ładowanie...
Syria: pomoc ma granice
Syria: pomoc ma granice
Terytorium kontrolowane przez kilka frakcji, zniszczona droga do jedynego przejścia granicznego, pomoc wstrzymywana przez polityków i dowódców, nawet 5 mln ludzi wymagających wsparcia – a wszystko to w regionie zrujnowanym dekadą jednej z najokrutniejszych dla cywilów wojen XXI wieku. Tak w uproszczeniu wygląda sytuacja w północno-zachodniej Syrii tydzień po trzęsieniu ziemi.
Ofiar śmiertelnych jest tu znacznie mniej niż po tureckiej stronie granicy (według szacunków z 12 lutego: ok. 3,5 tys.), ale akcję ratunkową – obecnie coraz częściej wydobywanie spod gruzów ciał – w niektórych miejscach prowadzono dosłownie gołymi rękami. Na terenach pod kontrolą antyrządowej opozycji działają Białe Hełmy – organizacja znana z heroicznych akcji podczas bombardowań – oraz lokalne grupy ochotników. Brakuje jednak paliwa do koparek i dźwigów, a w drugiej kolejności – do generatorów prądu. Gdy nie ma elektryczności, nie pracują m.in. pompy wody na wsi, co podnosi ceny żywności.
CZYTAJ TAKŻE
TRZĘSIENIE ZIEMI W TURCJI I SYRII: TAM, GDZIE BOLI NAJBARDZIEJ. Trzęsienie ziemi, które spustoszyło turecko-syryjskie pogranicze, grzebiąc pod gruzami kilkanaście tysięcy osób, wydarzyło się w miejscu i tak już mocno doświadczonym przez los. ARTYKUŁ MARCELINY SZUMER-BRYSZ >>>
Wzrok świata przykuwają głównie symbole – jak Aleppo, zrujnowane podczas trwającej od 2011 r. wojny domowej, dziś kontrolowane przez rząd w Damaszku. Nawet tu funkcjonuje mniej więcej połowa szpitali i przychodni działających przed wojną; według relacji świadków ich przepełnione korytarze wyglądały po trzęsieniu jak w czasie najcięższych walk, a gdy przywożono pierwsze ofiary, medycy odruchowo patrzyli w niebo wypatrując myśliwców – tak silna jest pamięć nalotów. Choć nad ranem temperatura spada poniżej zera, w obawie przed zawaleniem się uszkodzonych domów ludzie śpią w samochodach lub pod gołym niebem. Palenie śmieci, a nawet łupin po pistacjach bywa jedynym sposobem na ogrzanie się – prąd jest dostarczany tylko przez godzinę.
Pomoc blokuje jednak przede wszystkim polityka. W ciągu pierwszego tygodnia po trzęsieniu ziemi na północny zachód Syrii dotarły tylko dwa konwoje, oba przejechały przez jedyne funkcjonujące przejście graniczne z Turcją (w pobliżu miejscowości Ad-Dana). Ciężarówki syryjskiego Czerwonego Półksiężyca, na których wyjazd z Damaszku zgodził się rząd, zatrzymała Tahrir asz-Szam, powiązana wcześniej z Al-Kaidą grupa kontrolująca prowincję Idlib. Od bezpośredniego wsparcia władz Syrii powstrzymuje się wciąż Zachód, obawiając się, że skorzysta z niego głównie reżim prezydenta Baszara al-Asada. Z kolei Rosja i Chiny już na wiele miesięcy przed trzęsieniem blokowały otwarcie kolejnych przejść granicznych z Turcją (co wymaga zgody Rady Bezpieczeństwa ONZ). Do kataklizmu doszło też w czasie, gdy wobec stabilnych linii frontów niektóre państwa regionu, jak Zjednoczone Emiraty Arabskie czy Arabia Saudyjska, powoli zmieniają sojusze, zbliżając się do reżimu w Damaszku. Mieszkańcy regionu – którego część kontrolują także Kurdowie oraz inne grupy opozycyjne – od dawna są ofiarami konfliktu, którego przebieg bardziej niż na froncie decyduje się w kuluarach ministerstw spraw zagranicznych. Efekty stosowanej jeszcze podczas wojny taktyki „poddaj się lub umrzyj z głodu” będą widoczne wiele miesięcy po wyciągnięciu spod gruzów ostatniej ofiary.
CZYTAJ TAKŻE
DRUGIE ZNISZCZENIE ALEPPO: Jedno z najwspanialszych miast Lewantu, które ciężko poranione i kalekie przetrwało lata syryjskiej wojny domowej, zostało ponownie zniszczone przez apokaliptyczne trzęsienie ziemi, które nawiedziło turecko-syryjskie pogranicze. TEKST WOJCIECHA JAGIELSKIEGO >>>
W mieście Dżindajris korespondentka „The Washington Post” usłyszała od mieszkańców, że po trzęsieniu ziemi minęły trzy dni, zanim pod gruzami ucichły głosy tych, do których nie dało się dotrzeć. „Synu, nie wiem, co się zdarzy jutro – napisała do jednego z syryjskich pracowników humanitarnych matka. – Przez ostatnie 12 lat miałam nadzieję, że każdy rok jest ostatnim, kiedy tak cierpimy”.
Tekst ukończono 13 lutego
- Wesprzyj pomoc Polskiej Misji Medycznej na Facebooku albo przekaż darowiznę na numer konta PMM: 62 1240 2294 1111 0000 3718 5444
Ten materiał jest bezpłatny, bo Fundacja Tygodnika Powszechnego troszczy się o promowanie czytelnictwa i niezależnych mediów. Wspierając ją, pomagasz zapewnić "Tygodnikowi" suwerenność, warunek rzetelnego i niezależnego dziennikarstwa. Przekaż swój datek:
Autor artykułu

Napisz do nas
Chcesz podzielić się przemyśleniami, do których zainspirował Cię artykuł, zainteresować nas ważną sprawą lub opowiedzieć swoją historię? Napisz do redakcji na adres redakcja@tygodnikpowszechny.pl . Wiele listów publikujemy na łamach papierowego wydania oraz w serwisie internetowym, a dzięki niejednemu sygnałowi od Czytelników powstały ważne tematy dziennikarskie.
Obserwuj nasze profile społecznościowe i angażuj się w dyskusje: na Facebooku, Twitterze, Instagramie, YouTube. Zapraszamy!
Podobne teksty
Newsletter
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]