Syria: pomoc ma granice

Efekty stosowanej tu wojennej taktyki „poddaj się lub umrzyj z głodu" będą widoczne wiele miesięcy po wyciągnięciu spod gruzów ostatniej ofiary trzęsienia ziemi.

13.02.2023

Czyta się kilka minut

Mieszkańcy Aleppo ogrzewają się wśród gruzów, 8 lutego 2023 r. / FOT. AA / ABACA / FORUM   /
Mieszkańcy Aleppo ogrzewają się wśród gruzów, 8 lutego 2023 r. / FOT. AA / ABACA / FORUM /

Terytorium kontrolowane przez kilka frakcji, zniszczona droga do jedynego przejścia granicznego, pomoc wstrzymywana przez polityków i dowódców, nawet 5 mln ludzi wymagających wsparcia – a wszystko to w regionie zrujnowanym dekadą jednej z najokrutniejszych dla cywilów wojen XXI wieku. Tak w uproszczeniu wygląda sytuacja w północno-zachodniej Syrii tydzień po trzęsieniu ziemi.

Ofiar śmiertelnych jest tu znacznie mniej niż po tureckiej stronie granicy (według szacunków z 12 lutego: ok. 3,5 tys.), ale akcję ratunkową – obecnie coraz częściej wydobywanie spod gruzów ciał – w niektórych miejscach prowadzono dosłownie gołymi rękami. Na terenach pod kontrolą antyrządowej opozycji działają Białe Hełmy – organizacja znana z heroicznych akcji podczas bombardowań – oraz lokalne grupy ochotników. Brakuje jednak paliwa do koparek i dźwigów, a w drugiej kolejności – do generatorów prądu. Gdy nie ma elektryczności, nie pracują m.in. pompy wody na wsi, co podnosi ceny żywności.


CZYTAJ TAKŻE

TRZĘSIENIE ZIEMI W TURCJI I SYRII: TAM, GDZIE BOLI NAJBARDZIEJ. Trzęsienie ziemi, które spustoszyło turecko-syryjskie pogranicze, grzebiąc pod gruzami kilkanaście tysięcy osób, wydarzyło się w miejscu i tak już mocno doświadczonym przez los. ARTYKUŁ MARCELINY SZUMER-BRYSZ >>>


Wzrok świata przykuwają głównie symbole – jak Aleppo, zrujnowane podczas trwającej od 2011 r. wojny domowej, dziś kontrolowane przez rząd w Damaszku. Nawet tu funkcjonuje mniej więcej połowa szpitali i przychodni działających przed wojną; według relacji świadków ich przepełnione korytarze wyglądały po trzęsieniu jak w czasie najcięższych walk, a gdy przywożono pierwsze ofiary, medycy odruchowo patrzyli w niebo wypatrując myśliwców – tak silna jest pamięć nalotów. Choć nad ranem temperatura spada poniżej zera, w obawie przed zawaleniem się uszkodzonych domów ludzie śpią w samochodach lub pod gołym niebem. Palenie śmieci, a nawet łupin po pistacjach bywa jedynym sposobem na ogrzanie się – prąd jest dostarczany tylko przez godzinę.

Pomoc blokuje jednak przede wszystkim polityka. W ciągu pierwszego tygodnia po trzęsieniu ziemi na północny zachód Syrii dotarły tylko dwa konwoje, oba przejechały przez jedyne funkcjonujące przejście graniczne z Turcją (w pobliżu miejscowości Ad-Dana). Ciężarówki syryjskiego Czerwonego Półksiężyca, na których wyjazd z Damaszku zgodził się rząd, zatrzymała Tahrir asz-Szam, powiązana wcześniej z Al-Kaidą grupa kontrolująca prowincję Idlib. Od bezpośredniego wsparcia władz Syrii powstrzymuje się wciąż Zachód, obawiając się, że skorzysta z niego głównie reżim prezydenta Baszara al-Asada. Z kolei Rosja i Chiny już na wiele miesięcy przed trzęsieniem blokowały otwarcie kolejnych przejść granicznych z Turcją (co wymaga zgody Rady Bezpieczeństwa ONZ). Do kataklizmu doszło też w czasie, gdy wobec stabilnych linii frontów niektóre państwa regionu, jak Zjednoczone Emiraty Arabskie czy Arabia Saudyjska, powoli zmieniają sojusze, zbliżając się do reżimu w Damaszku. Mieszkańcy regionu – którego część kontrolują także Kurdowie oraz inne grupy opozycyjne – od dawna są ofiarami konfliktu, którego przebieg bardziej niż na froncie decyduje się w kuluarach ministerstw spraw zagranicznych. Efekty stosowanej jeszcze podczas wojny taktyki „poddaj się lub umrzyj z głodu” będą widoczne wiele miesięcy po wyciągnięciu spod gruzów ostatniej ofiary.


CZYTAJ TAKŻE

DRUGIE ZNISZCZENIE ALEPPO: Jedno z najwspanialszych miast Lewantu, które ciężko poranione i kalekie przetrwało lata syryjskiej wojny domowej, zostało ponownie zniszczone przez apokaliptyczne trzęsienie ziemi, które nawiedziło turecko-syryjskie pogranicze. TEKST WOJCIECHA JAGIELSKIEGO >>>


W mieście Dżindajris korespondentka „The Washington Post” usłyszała od mieszkańców, że po trzęsieniu ziemi minęły trzy dni, zanim pod gruzami ucichły głosy tych, do których nie dało się dotrzeć. „Synu, nie wiem, co się zdarzy jutro – napisała do jednego z syryjskich pracowników humanitarnych matka. – Przez ostatnie 12 lat miałam nadzieję, że każdy rok jest ostatnim, kiedy tak cierpimy”.  

Tekst ukończono 13 lutego


Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Marcin Żyła jest dziennikarzem, od stycznia 2016 do października 2023 r. był zastępcą redaktora naczelnego „Tygodnika Powszechnego”. Od początku europejskiego kryzysu migracyjnego w 2014 r. zajmuje się głównie tematyką związaną z uchodźcami i migrantami. W „… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 8/2023