Święty człowiek z Taizé

Brat Roger to dowód na to, że Bóg działa ponad ludzkimi podziałami. Oto garść moich wspomnień, spisanych w setne urodziny założyciela jednej z najbardziej wpływowych wspólnot chrześcijańskich.

17.05.2015

Czyta się kilka minut

Brat Roger oprowadza Matkę Teresę po Taizé, 23 października 1983 r.  / Fot. Luc Novovitch / AFP PHOTO
Brat Roger oprowadza Matkę Teresę po Taizé, 23 października 1983 r. / Fot. Luc Novovitch / AFP PHOTO

Kiedy słyszę o Bracie Rogerze, natychmiast stają mi w pamięci trzy obrazy. Obraz pierwszy: lipiec 1973 r., Francja, wypełniony młodzieżą kościół Pojednania w Taizé, godzina wieczornej modlitwy. Bracia w białych habitach, a w centrum on, mityczny przeor wspólnoty – Brat Roger. Lat – dziś to sprawdziłem – pięćdziesiąt osiem. Zaczesane na bok, lekko siwiejące włosy, ciepłe spojrzenie, wokół gromadka dzieci.

Brat Roger przemawia do zgromadzonych. Właściwie nie tyle „przemawia” – on medytuje. To, co mówi, brzmi jak poezja; z jego prostej, lecz w istocie wyrafinowanej francuszczyzny nie wszystko potrafię zrozumieć. W żadnym razie nie wygłasza kazania, nawet nie naucza. Wypowiada swój zachwyt Bogiem, ludźmi, chwilą obecną, a także swój smutek z powodu nieszczęść dotykających ludzkość.

Mówi o Bogu: „Gdy mrok gęstnieje, Jego miłość jest ogniem. Wpatruj się w tę lampę, która świeci w ciemnościach, aż gwiazda poranna wzejdzie i dzień zaświta w twym sercu” (fragment reguły wspólnoty – „Miłość ponad wszelką miłość”). Wiedziałem, że ja, wtedy młody ksiądz, nigdy nie będę taki jak on. Że nie potrafię mówić jak on. Nie martwiło mnie to. Wystarczało, że mogę patrzeć i podziwiać. W jego ustach proste, tak znane, że wręcz banalne treści religijne wybrzmiewały jak Dzwon Zygmunta. Nie czułem potrzeby ani chęci zabiegania o indywidualną z nim rozmowę. Jednak przez dziesięć dni pobytu w Taizé ani razu nie opuściłem wieczornej modlitwy, chciałem na niego patrzeć, słuchać go, być w zasięgu promieniowania jego pogody i pokoju serca, wiary.

Przypowieść o komunii
Obraz drugi: lata 80., Rzym, via del Plebiscito 107, ap. 3, od czasów Soboru mieszkanie braci z Taizé, wieczór.

Z okazji każdej wizyty Brata Rogera w Wiecznym Mieście bywam do nich zapraszany. Maleńka kaplica z Najświętszym Sakramentem, wspólna modlitwa poprzedzająca wieczorny posiłek. Brat Roger odczytuje z trzymanego w ręku karteluszka krótką medytację, owoc przemyśleń kończącego się dnia. Prosty posiłek, rozmowa swobodna, życzliwa, nigdy o byle czym. Pożegnanie. Brat Roger klęka przede mną, prosi o kapłańskie błogosławieństwo. Onieśmielenie i potem pewność, co muszę zrobić. Kreślę znak krzyża, wypowiadam słowa, potem klękam przed nim i teraz on mnie błogosławi. Gdy się o tym opowiada, może to wyglądać sztucznie, teatralnie, dziwacznie; było to jednak równie naturalne jak całe spotkanie. „Łagodzenie ludzkich cierpień to samo serce Ewangelii. Kiedy niesiemy ulgę innym ludziom, czynimy to samemu Chrystusowi, Jego spotykamy” – pisze Brat Roger.

I trzeci obraz, oglądany z daleka. Msza św. podczas pogrzebu Jana Pawła II. Brat Roger, na wózku inwalidzkim, zbliża się do kardynała Ratzingera; ten udziela mu komunii św.

Pamiętam, że jego najbliższy współpracownik, teolog Max Thurian, oficjalnie przyjął katolicyzm. Brat Roger nigdy tego formalnego kroku nie uczynił. Był, owszem, pastorem, lecz powiedział mi kiedyś, iż tej funkcji nigdy nie sprawuje. Był jednak tak głęboko obecny we wspólnocie Kościoła, że znający go dobrze od lat Jan Paweł II udzielał mu komunii św. Uczynił to także prefekt Kongregacji Nauki Wiary, przyszły papież kard. Ratzinger. Jak Taizé według słów Brata Rogera było „przypowieścią o komunii”, tak jego życie było taką przypowieścią o komunii i znakiem pojednania. Może dlatego nie czuł potrzeby formalnych aktów. Z pewnością on sam był pojednany.

Dziś miałby sto lat. Zginął tragicznie, podczas wspólnej modlitwy z młodymi w kościele Pojednania, 16 sierpnia 2005 r., ugodzony nożem przez chorą umysłowo 36-letnią kobietę. Miał 90 lat. Na wiadomość o jego śmierci Benedykt XVI – który wtedy był w Kolonii na Światowym Dniu Młodzieży – powiedział o nim: „wierny sługa Boga”.

„Chrystus Zmartwychwstały jest przy tobie. »Królestwo Boże pośród was jest« i oto wzbiera w tobie jakby wewnętrzny głos, i to jest modlitwa. Usta są zamknięte, ale uciszone serce słucha, otwarte na oścież przed Bogiem” – to jeszcze jeden fragment reguły „Miłość ponad wszelką miłość”.

Rodzina – czyli azyl
Brat Roger (Roger Louis Schütz-Marsauche) urodził się w 1915 r. w małej szwajcarskiej wiosce Provence. Jego ojciec był pastorem, znawcą Nowego Testamentu, matka (Amélie Marsauche) przed wyjściem za mąż studiowała w Paryżu muzykę. Wszyscy w tej rodzinie byli muzykalni, siostra Rogera Geneviève marzyła o karierze śpiewaczki. Nic dziwnego, że dla wspólnoty Taizé muzyka stała się ważnym środkiem wielbienia Boga i głoszenia wiary. Do dziś, także w Polsce, są śpiewane kanony z Taizé.

Roger wzrastał w rodzinie, w której wielkie idee – pokój, braterstwo narodów, miłosierdzie wobec potrzebujących – były czymś ważnym i naturalnym. Jego babka od strony matki, Marie-Louise Marsauche-Delachaux, wpoiła mu – o czym wspomni potem w przemówieniu do Jana Pawła II – zrodzone podczas I wojny światowej pragnienie braterstwa chrześcijan, które miałoby zapobiec krwawym konfliktom między nimi. Swój położony blisko linii frontu dom Marie-Louise zmieniła w azyl dla ofiar wojny: dzieci i kobiet w ciąży. Będąc protestantką – wiedziona ekumeniczną intuicją – zaczęła uczęszczać do kościoła katolickiego.
Po latach Brat Roger wyzna: „Mogę powiedzieć, że idąc w ślady mojej babci od strony matki, odnalazłem moją chrześcijańską tożsamość, godząc w sobie strumień wiary płynącej z moich korzeni ewangelickich z wiarą Kościoła katolickiego, bez zrywania więzów wspólnotowych z nikim”.

Odwiedzając Taizé w 1980 r., Jan Paweł II powiedział: „Tak jak wy, pielgrzymi i przyjaciele wspólnoty, także papież jest tu przejazdem. Przez Taizé się przechodzi tak, jak się przechodzi obok źródła. Podróżnik się zatrzymuje, gasi pragnienie i kontynuuje wędrówkę”.

Bo tak właśnie jest. Ludzie różnych wyznań znajdują tu czas spokoju, medytacji, modlitwy, wspólnoty. Po to, by wrócić do siebie, by kontynuować swoją codzienną drogę, lecz już inaczej, z energią duchową i ekumeniczną nadzieją, które znalazło się w Taizé.
 

Na początku była cisza
Młody Roger ciężko zachorował na groźną w tamtych czasach gruźlicę. Wyzdrowiał dopiero po kilku latach. Pragnąc zostać pisarzem, wstąpił na wydział literatury w Paryżu. Wkrótce jednak zmienił zdanie i, zgodnie z oczekiwaniem ojca, podjął studia teologiczne w Lozannie i Strasburgu. Miał 25 lat, gdy jako młody pastor w 1940 r. opuścił (na rowerze) nietkniętą przez wojnę Szwajcarię – w poszukiwaniu miejsca, gdzie mógłby dać bezpieczne schronienie wojennym rozbitkom, a szczególnie Żydom. Tak trafił do zapadłej francuskiej wioski Taizé w departamencie Saône-et-Loire, między Cluny i Cîteaux. Po latach będzie wspominał, jak zaproszony na obiad przez leciwą mieszkankę Taizé, panią Henriette Ponceblanc, usłyszał prośbę: „Zostań tu, tak bardzo jesteśmy odcięci od świata”.

Te słowa młody pastor uznał za głos Boga. Został. Za niską cenę kupił dom. Był w Taizé sam. W czasie niemieckiej i włoskiej inwazji na Francję wiele osób szukało w Taizé schronienia. Pastor Roger przyjmował ich, ukrywał i ułatwiał ucieczkę do pobliskiej, neutralnej Szwajcarii. Kiedy Niemcy zajęły całą Francję, a jego działalnością zaczęło się interesować Gestapo, Brat Roger wrócił – na dwa lata – do Szwajcarii. Towarzyszyła mu jego siostra Geneviève, którą wcześniej ściągnął do Taizé.

W czasie wygnania opublikował (w Lyonie) napisaną jeszcze w Taizé książeczkę „Note esplicative” („Uwagi wyjaśniające”). Podał w niej zasady: „We wszystkim zachowaj wewnętrzną ciszę po to, by trwać w Chrystusie. Daj się przeniknąć duchem Błogosławieństw: radością, miłosierdziem i prostotą”. W książce przedstawił swoją wizję przyszłej wspólnoty. Pod wpływem tej lektury dołączyło do niego dwóch studentów: Pierre Souvairan i Max Thurian (studiujący teologię katolicką). We trzech wrócili do Taizé. To był początek wspólnoty.

Ta mała wiosna
W roku 1948 nuncjusz apostolski w Paryżu, Giuseppe Roncalli (przyszły Jan XXIII), zezwala małej wspólnocie – przecież nie katolickiej! – modlić się w miejscowym katolickim kościółku. To w nim, rok później, siedmiu braci złoży śluby poświęcenia Bogu całego życia w celibacie, we wspólnocie i w posłuszeństwie przeorowi.

Styl życia zakonnego Brat Roger wzorował na myśli św. Benedykta. W pierwotnym zamyśle miała to być wspólnota kontemplacyjna. Mimo napływu tysięcy gości bracia z tej idei nie zrezygnowali. Ich wspólnota mieszka w pewnej odległości od miejsca spotkań młodzieży, jest objęta sui generis klauzurą. Zimą 1952/53 Brat Roger napisał pierwszą wersję „Reguły Taizé”. Jej myśli przewodnie zarysował we wcześniej wydanej książce „Introduction à la vie communautaire” („Wprowadzenie do życia wspólnotowego”; w 1990 r. ukaże się w druku jako „Miłość ponad wszelką miłość”).

W 1956 r. bracia z Taizé zostali przyjęci przez Piusa XII, dwa lata późnej – przez znającego ich już z Francji Jana XXIII. Powitał ich słowami: „Ach, Taizé, ta mała wiosna”. Z woli papieża Brat Roger i brat Max Thurian uczestniczyli w Soborze Watykańskim II jako protestanccy audytorzy.

Po tym, gdy Taizé stało się celem pielgrzymek młodych, na należącym do braci terenie powstała wielka świątynia, kościół Pojednania. W jego konsekracji wzięli udział przedstawiciele Kościołów katolickiego, prawosławnego, protestanckiego i anglikańskiego. Wspólnota się powiększała i w 1969 r. Paweł VI udzielił zgody na wstąpienie do niej katolika (belgijskiego lekarza). Potem wstąpili następni, wśród nich znany w Polsce brat Marek. Od 1978 r. bracia organizują doroczne, międzynarodowe spotkania, tzw. pielgrzymki ufności na ziemi (zawsze na przełomie roku). Do ich uczestników Brat Roger kierował z najuboższych miejsc świata listy, które stawały się kanwą rozważań i medytacji.

Od roku 1950 do Taizé przybywają goście, ludzie, zwykle młodzi, szukający ciszy, miejsca na modlitwę i refleksję. Nieznana kiedyś wioska jest dziś sławna w świecie. Wspólnota, która składa się z chrześcijan różnych wyznań, liczy teraz koło stu członków. Dała początek małym wspólnotom na innych kontynentach, organizowanych zawsze w środowiskach najbiedniejszych. Brat Roger podkreślał bowiem, że choć powołaniem Taizé jest pojednanie chrześcijan, nie jest ono celem samo w sobie. To chrześcijanie mają być „zaczynem” pojednania między ludźmi, mają się przyczyniać do tworzenia klimatu zaufania między narodami i budowania pokoju na ziemi.
 

Życie po śmierci
Kiedy ponad 30 lat temu spędziłem tam dziesięć dni, obserwowałem panujący w Taizé ład. Porządek dnia, podział na grupy refleksji prowadzonej pod kierunkiem doświadczonych animatorów, wspólna modlitwa, strefa ciszy – wszystko to sprawiało, że nikt się tu nie obijał, nie tracił czasu. Jednocześnie nie odczuwało się klimatu opresyjnej dyscypliny. Uczestnicy na ochotnika pracowali dla całej tej prowizorycznej wspólnoty, przygotowując liturgię, pomagając w kuchni, dbając o czystość terenu. Pobyt w Taizé to zawsze spotkanie ludzi z różnych stron świata, różnych wyznań. Obszar, na którym obowiązuje milczenie, przyciąga wielu – można rzec, iż jest ono, wraz z liturgią, jedną z charakterystycznych cech tego miejsca.

Brat Roger, „wierny sługa Boga”, jest dowodem, że Bóg działa ponad naszymi podziałami. Jego dzieło – zrodzone na modlitwie Taizé – wytrzymało próbę , którą była śmierć założyciela. Wpływ wspólnoty na chrześcijaństwo jest ogromny. Wolno chyba przypuszczać, że idea Światowych Dni Młodzieży wywodzi się z doświadczeń Taizé, ale także trzeba pamiętać o tysiącach kiedyś młodych, dziś dojrzałych ludzi, którzy przeszli przez to miejsce. Z pewnością wielu z nich bierze udział w usuwaniu istniejących wśród chrześcijan murów uprzedzeń i podziałów. Tak, by kiedyś pojednani chrześcijanie stali się dla świata zaczynem pokoju. ©℗

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Urodził się 25 lipca 1934 r. w Warszawie. Gdy miał osiemnaście lat, wstąpił do Zgromadzenia Księży Marianów. Po kilku latach otrzymał święcenia kapłańskie. Studiował filozofię na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Pracował z młodzieżą – był katechetą… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 21/2015