Kruche drzewo

Dokonać pojednania w samym sobie, nie zrywając komunii z kimkolwiek: oto droga, którą utorował brat Roger. Droga delikatna, wymagająca.

16.12.2008

Czyta się kilka minut

Dni skupienia w duchu Taizé, kościół Karmelitów Na Piasku.Kraków, listopad 2008 r. / fot. Grażyna Makara /
Dni skupienia w duchu Taizé, kościół Karmelitów Na Piasku.Kraków, listopad 2008 r. / fot. Grażyna Makara /

Spuścizna brata Rogera jest ogromna. To droga zaufania. Słowo "zaufanie" nie było dla brata Rogera wyrażeniem łatwym. Niesie za sobą wezwanie: przyjąć z wielką prostotą miłość, jaką Bóg darzy każdego z nas, żyć tą miłością i podjąć ryzyko, jakie to za sobą niesie.

Przypowieść o komunii

Szukanie pojednania między chrześcijanami nie było dla brata Rogera przedmiotem refleksji, lecz koniecznością. I wydawało mu się coraz bardziej oczywiste, że pojednanie jest możliwe. Największe znaczenie miało dla niego życie Ewangelią i dzielenie się tym z innymi. Ale Ewangelią żyć można jedynie razem. Podziały nie mają sensu.

Już będąc młodym człowiekiem, przeczuwał, że życie we wspólnocie mogłoby być znakiem pojednania: bo takie życie staje się znakiem. Dlatego postanowił zgromadzić mężczyzn szukających nade wszystko pojednania. Pierwsze powołanie Taizé to - jak to zwykł nazywać brat Roger - tworzyć "przypowieść o komunii", niewielki widzialny znak jedności.

Brat Roger pochodził z rodziny protestanc­kiej; życie monastyczne w Kościele Reformacji zanikło. Założył wspólnotę, która czerpie z wielkiej tradycji Kościoła bez podziałów, ponad protestantyzmem. Chodziło o wspólnotę, która przez samo tylko istnienie nawiązuje w sposób nierozerwalny do tradycji monastycznej, żywej w Kościele katolickim i w Kościołach Wschodu. Chciał, by ta wspólnota była blisko ludzi doświadczonych przez życie. W 1940 r. opuścił rodzinną Szwajcarię, by osiąść w dotkniętej wojną Francji. Zaszył się w wiosce Taizé, niedaleko Cluny, i niemalże natychmiast zajął się ukrywaniem uchodźców, szczególnie Żydów.

Życie modlitwą nie może przysłaniać problemów świata. Przeciwnie, napisze później: "Nie ma nic bardziej odpowiedzialnego niż modlitwa".

Wielokrotnie słyszałem, jak brat Roger mówił: "Założycielem Taizé jest Jan XXIII". Pod koniec życia papież Jan, mówiąc bratu Rogerowi o miejscu Taizé w Kościele, zakreślił ręką łuk i powiedział: "Kościół katolicki tworzą coraz to szersze kręgi". W którym z kręgów widział naszą wspólnotę - nie sprecyzował. Ale brat Roger zrozumiał, że papież umiejscowił nas wewnątrz tych kręgów - i że to, co najistotniejsze, już się dokonało.

Staramy się realizować wizję papieża Jana. Dokonać pojednania w samym sobie, nie zrywając komunii z kimkolwiek: oto droga, którą utorował brat Roger. Droga delikatna, wymagająca. Nieustannie ją zgłębiamy.

Bóg złączony z każdym człowiekiem

Nadal żyjemy przekonaniami brata Rogera. Chciałbym wymienić dwa z nich. Pierwsze wywodzi się ze słów, które lubił powtarzać: "Bóg złączony jest z każdym człowiekiem, bez wyjątku". Brat Roger nosił w swoim sercu wszystkich ludzi, każdy naród. Ufność w obecność Boga w każdym człowieku jest nośnikiem naszej służby.

Pojednanie chrześcijan nie jest celem samym w sobie. Nie chodzi o to, by jedni stawali się silniejsi od innych. Jego głębokim sensem jest to, by Kościół stał się powszechną komunią, tak by nikt nie czuł się w nim wykluczony, by stawał się zaczynem pokoju w rodzinie ludzkiej. To przynagla nas, by pozostać blisko każdego człowieka, ze szczególnym uwrażliwieniem na młodych i ubogich.

Głębokim zaufaniem darzył brat Roger młodych. Czuł, że najważniejsze jest wysłuchanie ich i przyjęcie. Ostatnia jego książka kończy się takimi słowami: "Poszedłbym na koniec świata, jeślibym mógł, by opowiadać o moim zaufaniu do młodych pokoleń".

Chciał, by nasza wspólnota towarzyszyła najbardziej pokrzywdzonym. Dzisiaj wielu braci żyje między najuboższymi w Azji, Afryce, w Ameryce Łacińskiej. Odwiedzając w ciągu ostatnich dwóch lat cztery fraternie na różnych kontynentach, zrozumiałem, jak trudną drogę muszą przejść bracia, by odnaleźć się w zupełnie odmiennej kulturze. Przełamanie barier kulturowych we wnętrzu naszej wspólnoty nie dokonuje się samo z siebie.

Dobroć serca

Brat Roger powracał nieustannie do wartości ewangelicznej, którą jest dobroć serca. Obraz Boga, który - jak surowy sędzia - karze, jest jedną z najpoważniejszych przeszkód dla wiary. Brat Roger robił wszystko, by zapewnić swoim życiem, że Bóg może tylko kochać.

Wielu postrzegało brata Rogera jako człowieka otoczonego w czasie modlitwy w kościele dziećmi, zawsze gotowego ich wysłuchać - przez długie godziny, jeśli było trzeba. Kiedy zmęczenie brało górę i nie dało się wysłuchać każdego, podchodzącym kładł dłonie na czole, udzielając prostego błogosławieństwa.

Dobroć, złączona z prostotą serca, czyni wrażliwym na innych, w szczególności na najbardziej pokrzywdzonych - i na cierpienie niewinnych. Przyjmujemy młodych ludzi w klimacie zaufania. Jedynie tak możemy pomóc im odkryć, że Bóg już w nich mieszka, nawet jeśli ich wiara jest niedojrzała. W ten sposób uczą się rozumieć, że Bóg kocha ich takimi, jacy są, bez wyjątku.

Brat Roger czasem cytował słowa św. Augustyna: "Kochaj i powiedz to swoim życiem". Być może mogłyby służyć jako podsumowanie jego życia. Dar z siebie - aż do końca - sprawił, że przesłanie pokoju i pojednania, które po sobie pozostawił, stało się autentyczne. Kochać i mówić to swoim życiem: to wezwanie chcielibyśmy przekazać młodym.

Kochać, pojednać się to wyjść naprzeciw drugiemu, a początki tkwią w przestrzeni relacji międzyludzkich: wytrwać w poszukiwaniu komunii z tymi, którzy są nam najbliżsi. Czy nie zniechęcamy się zbyt szybko, kiedy tworzą się napięcia, niezrozumienia? Coraz łatwiejsza staje się między naszymi społeczeństwami komunikacja. Jednocześnie ulegają one jednak podziałom. Paralelizmy mogą pociągnąć za sobą obojętność jednych wobec drugich. I z czasem rodzą się uprzedzenia.

Tak też dzieje się między podzielonymi chrześcijanami. Kiedyś w imię prawdy Ewangelii chrześcijanie się rozdzielili. Dzisiaj w imię tej samej Ewangelii chcemy się pojednać.

Słuchanie

Goszcząc tak wielu młodych ludzi na wzgórzu czy w czasie spotkań na całym świecie, powtarzamy, że nie jesteśmy mistrzami duchowymi, ale ludźmi, którzy chcą wysłuchać innych. Słuchanie innych wzbogaca własne życie wewnętrzne. To my często czujemy się wspierani i przynagleni przez tych, którzy powierzają się naszej posłudze.

W czasie swojej wizyty w Taizé Jan Paweł II podkreślił, jak bardzo gościnność wzbogaca tych, którzy ją ofiarowują. Powiedział do nas: "Nie zabiegając o to, stanęliście wobec przybywających tutaj tysięcy młodych ze wszystkich zakątków świata, przyciąganych waszą modlitwą i życiem wspólnotowym. Jakże nie pomyśleć, że ci młodzi są darem i narzędziem, które Bóg powierza wam, by pobudzić was do trwania w radości i świeżości, jak wiosna dla wszystkich, którzy poszukują prawdziwego życia?".

Poszerzanie

Jednym z ostatnich słów brata Rogera - wypowiedzianym w dniu śmierci - było wezwanie skierowane do naszej wspólnoty, by "poszerzać" [ostatnie zdanie brata Rogera brzmiało: "O ile nasza wspólnota w rodzinie ludzkiej tworzy warunki, aby poszerzało się...". Wyczerpanie nie pozwoliło mu dokończyć - przyp. tłum]. Prawdopodobnie chciał wezwać, by czynić wszystko, by człowiekowi przybliżyć miłość, którą Bóg kocha każdą istotę ludzką, wszystkie narody, bez wyjątku. Pragnął, by nasza wspólnota rozjaśniała tę tajemnicę przez przykład własnego życia, w pokornym i cichym zaangażowaniu na rzecz innych. Chcemy podjąć to wyzwanie razem ze wszystkimi, którzy na całej ziemi angażują się na rzecz pokoju.

Rozważając ostatnie wezwanie brata Rogera, zdecydowaliśmy się przygotować każdego roku, poza Europejskim Spotkaniem Młodych, spotkanie na innych kontynentach, by dołączyć do młodych, którym trudno jest przyjechać do Taizé. Spotkania takie odbyły się już w 2006 r. w Kalkucie w Indiach, w 2007 r. w Cochabambie w Boliwii i przed kilkoma tygodniami w Nairobi w Kenii. Widzę, że dla moich braci to ogromny wysiłek. Ale on pozwala nam zgromadzić młodych, którzy trwają mimo rozmaitych trudności materialnych i społecznych. Możemy w ten sposób przekazać w ich imieniu przesłanie nadziei. Ewangelia zaprasza nas, by żyć nadzieją, co nie ma nic wspólnego z optymizmem czy naiwnością. Czerpiemy nadzieję z ufności, że Bóg jest zawsze obecny w naszym życiu osobistym, tak jak na przestrzeni historii naszych krajów.

Życie wewnętrzne

Jak nie być wypełnionym wdzięcznością za wszystko, czym Bóg pozwolił nam żyć przez ostatnie lata? Służba w Taizé i we fraterniach, spotkania w Europie i na innych kontynentach prowadzą nas znacznie dalej, niż mogliśmy przypuszczać. Małe drzewo naszej wspólnoty jest kruche, wystawione na deszcze i wiatry... Jednakże ze zdziwieniem zauważamy, że od śmierci brata Rogera rozrasta się. Pojawiają się nowe pędy, gałęzie się wzmacniają, ptaki nadlatują, by uwić swoje gniazdo. Czuwajmy więc i dbajmy o korzenie! To niewidoczna część drzewa, która podtrzymuje całość.

Jesteśmy świadomi, że Chrystus woła nas, jakby chciał powiedzieć: cieszcie się waszą służbą i powołaniem, jest jednak radość o wiele większa. "Cieszcie się, że wasze imiona są zapisane w niebie" (Łk 10, 20). Każdy z braci wzbogaca wspólnotę przez swoje życie wewnętrzne. Jesteśmy zaproszeni, by postawić sobie pytanie: jak wzrastać w dobroci i prostocie - tych dwóch podstawowych dla życia wspólnotowego wartościach ewangelicznych? Dobroć nie ma źródła w nas. Dobroć ludzka pozostaje zawsze niedoskonała, ale nawet przez ten fakt odsyła nas do dobroci wyższej, pozostając jedynie odbiciem dobroci samego Boga.

Taizé i Polska

Głębokie i pełne serdeczności zrozumienie Kościoła w Polsce jest częścią spuścizny, którą pozostawił nam brat Roger. Podziwiał wiarę polskiego narodu - wiarę, która pomogła wielu przetrwać najcięższe doświadczenia, wiarę, która złączyła na nowo naród polski. Gościnność, jaką polskie rodziny zgotowały tysiącom młodych uczestników Spotkań Europejskich we Wrocławiu w 1989 i 1995 r. i w Warszawie w 1999 r., jest świadectwem tej wiary. Przede wszystkim tą wiarą dzieliły się rodziny, przyjmując do swoich domów młodych ze wszystkich kontynentów.

Człowiekiem, który rozumiał głęboko nasze powołanie, był kard. Karol Wojtyła. Brat Roger szybko to wyczuł. Spotkali się na Soborze Watykańskim II, później kardynał przyjechał do Taizé, a brat Roger odwiedził go w Krakowie. Gdy krakowski kardynał został papieżem, więź między nimi nie osłabła. Kilka Spotkań Europejskich odbyło się w Rzymie. Jan Paweł II pojmował dobrze sens tych spotkań i wspierał je. Wspólna z nim modlitwa w Bazylice św. Piotra pozostaje niezatartym wspomnieniem.

Przyjaźń między Papieżem a bratem Rogerem pozostała silna aż do śmierci ich obu w 2005 r. Pamiętam jedną z ostatnich audiencji u Papieża. Dwóch mężczyzn w leciwym wieku, z dużym wysiłkiem poruszających się, rozmawiających i ledwo słyszących.

Siedzieli jednak obok siebie, tak jakby nie trzeba było niczego więcej, by wyjaśnić głęboką komunię, która ich łączyła: to było jak ikona jedności.

Przełożyła Joanna Brożek

Brat Alois napisał powyższy tekst specjalnie dla "Tygodnika Powszechnego".

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 51-52/2008