Strategia Erdogana

Turcję czeka burzliwy rok, rok wyborów parlamentarnych iprezydenckich. Wybrani wnich prezydent iparlamentarzyści niemal na pewno nie będą się wzajemnie lubić. Tymczasem stawka jest wysoka: integracja europejska idalszy wzrost gospodarczy. Atakże - choć otym nie mówi się często - świeckość państwa.

05.05.2007

Czyta się kilka minut

Fot.KNA-Bild /
Fot.KNA-Bild /

Turcja jest krajem demokratycznym, członkiem NATO, państwem z dynamicznie rozwijającą się gospodarką. Nic nie powinno zachwiać jej równowagą. Jednak w tym roku wybory - odbywające się dwukrotnie i w złej kolejności - destabilizują turecką politykę. W najbliższych dniach parlament - Turkiye Buyuk Millet Meclisi, czyli Wielkie Zgromadzenie Narodowe - wybierze nowego prezydenta, a zgodnie z turecką konstytucją stanowisko to daje wielką władzę. Natomiast w listopadzie odbędą się wybory parlamentarne.

Demokracja jak autobus

Jeśli Turcy głosowaliby w odwrotnej kolejności - najpierw wybraliby parlament, a potem on wybrałby prezydenta - sytuacja nie byłaby tak napięta. Prezydenta obierałby wtedy parlament ze świeżym mandatem. Jednak głowę państwa wybierze obecne zgromadzenie narodowe, w którym odbijają się jak w lustrze nadzwyczajne wydarzenia z 2002 r., gdy potężny kryzys finansowy i skandale korupcyjne na olbrzymią skalę zniszczyły partie ówczesnej koalicji rządzącej, umożliwiając zdominowanie parlamentu nowemu ugrupowaniu - AKP (Adalet ve Kalkinma Partisi, Partia Sprawiedliwości i Rozwoju).

AKP zdobyła wtedy tylko 34, 28 proc. głosów, ale zgodnie z ordynacją miejsca w parlamencie dostają tylko partie, które zbiorą co najmniej 10 proc. poparcia. W tamtych wyborach jedynym poza AKP ugrupowaniem, które przekroczyło ten próg, było CHP (Cuhuriyet Halk Partisi, partia republikańsko-ludowa; zdobyła 19, 4 proc. i 178 mandatów). Jednym z powodów napięcia jest dziś fakt, że prezydenta, sprawującego władzę aż do 2014 r., wybierze partia, która w 2002 r. zyskała poparcie jedynie 34, 28 proc. głosujących.

Dużo większym problemem jest charakter AKP. Co prawda, partia ta nie uczyniła nic rewolucyjnego, odkąd doszła do władzy, ale zdecydowanie jest partią rewolucyjną: stara się przekształcić świecką republikę turecką w państwo muzułmańskie z islamskim systemem edukacji, islamskim prawem, islamskim społeczeństwem i islamską polityką zagraniczną, chłodną wobec USA, a serdeczną wobec Iranu i Syrii, jak też mniej problematycznych krajów muzułmańskich.

Koliduje to z instytucjami i ustawami, które rygorystycznie określają rolę islamu w życiu publicznym, a także z sojuszem, jaki w sprawach bezpieczeństwa łączy Turcję z Izraelem. Koliduje to też z demokracją, bo żadne państwo oparte na prawie koranicznym nie może mieć niezależnego parlamentu, uprawnionego do legalizacji takich "potworności", jak równe prawa dla kobiet czy homoseksualistów bądź prawo do spożywania alkoholu.

Złowrogi slogan przypisywany ATK określa demokrację jako autobus, "który możemy prowadzić dopóty, dopóki nie dojedziemy do swojego przystanku" - prawdopodobnie państwa islamskiego. Ze swoimi zręcznymi liderami na czele - premierem Recepem Tayyipem Erdoganem i szefem dyplomacji (a teraz kandydatem na prezydenta) Abdullahem Gülem - AKP była jak dotąd bardzo ostrożna, unikając konfliktów z zaciekle laickim, a dziś ustępującym prezydentem Ahmedem N. Sezerem, czujnymi sądami, a przede wszystkim ze sztabem generalnym armii, w którym zasiadają "strażnicy płomienia" świeckiej republiki, tradycyjnie wrodzy islamizacji.

Cierpliwość jako strategia

Ostrożności i cierpliwości nauczyły Erdogana jego osobiste doświadczenia. Po raz pierwszy wszedł na scenę polityczną razem z niezbyt ostrożną Partią Ocalenia Narodowego (Milli Selâmet Partisi), która została zdelegalizowana w 1980 r. Później dołączył do bardziej subtelnej Partii Dobrobytu Refah i został prezydentem Stambułu (nawet bardzo kompetentnym), ale w 1997 r. i to ugrupowanie zostało zdelegalizowane z powodu głoszenia ideologii islamskiej. W 1998 r. Erdogan został skazany na więzienie za "wzniecanie nienawiści na tle religijnym", w 1999 r. odsiedział cztery z dziesięciu miesięcy.

Zamiast szarży, AKP wybrała więc strategię podstępu i uników, i to począwszy od samych przywódców. Choć ich żony muszą nosić stroje islamskie i nawet jeden włos nie wymknie się im spod chusty, to Erdogan, Gül i inni liderzy zawsze starają się ubierać i zachowywać jak eleganccy Europejczycy. Erdogan, sam absolwent religijnej szkoły Imam Hatip, nigdy nie mówi o poszerzeniu edukacji religijnej. Zapytani, przywódcy AKP zaprzeczają rzekomym planom wprowadzenia szariatu czy przekształcenia Turcji w kolejny Iran czy Arabię Saudyjską. Jednocześnie kandydat AKP na prezydenta Gül przez osiem lat pracował w Arabii w Islamskim Banku Rozwoju. Razem z nim w Arabii mieszkała jego żona - na warunkach, jakich nie zniosłaby żadna kobieta z Zachodu.

Kiedy niżej postawieni członkowie AKP proponują kontrowersyjne prawa islamskie, np. uznanie cudzołóstwa za przestępstwo, liderzy ich uciszają. Kluczem do tej strategii jest słowo "cierpliwość".

Wyjątkiem do tej pory była polityka zagraniczna, bez wątpienia dlatego, że spora część opinii publicznej także zwróciła się przeciw Stanom Zjednoczonym i generalnie Zachodowi. Pod rządami AKP Turcja zacieśniła stosunki z Arabami i innymi krajami muzułmańskimi, łącznie z Iranem i Syrią, rozluźniła natomiast z Izraelem - Erdogan i Gül ostro krytykowali Izrael za atak na Liban, nie wspominając o tym, że była to reakcja na działania Hezbollahu. Jednocześnie Turcja nadal stara się o członkostwo w Unii Europejskiej.

Nie ma w tym żadnej niekonsekwencji. Wysiłki AKP mające doprowadzić do integracji europejskiej są najbardziej wyrafinowanym podstępem w jej strategii. Oficjalnie celem AKP jest przyspieszyć "bieg Turcji do dobrobytu" - z PKB wynoszącym 9 tys. dolarów na głowę (w porównaniu do średniej unijnej 30 tys.) jest jeszcze wiele do zrobienia przed turecką gospodarką. Jednak zasadniczym warunkiem przedstawianym przez Unię jest likwidacja politycznej pozycji armii, a to znakomicie odpowiada AKP, gdyż właśnie wojsko stoi na drodze do islamizacji kraju. AKP podziela też przekonanie islamistów, że Europa zostanie "podbita" dzięki wysokiemu wskaźnikowi narodzin jej muzułmańskich mieszkańców, a także dzięki imigrantom i osobom, które przeszły na islam - wejście Turcji zaś do Unii w jednej chwili zwiększyłoby liczbę jej muzułmańskich mieszkańców o 70 mln.

Islamizacja mediów

Strategia pozwala AKP przetrwać, podczas gdy partia zamyka swych oponentów w okrążeniu, podbijając tureckie społeczeństwo, począwszy od środowisk biznesu, a na mediach skończywszy. Państwo nadal odgrywa dużą rolę w gospodarce, a to daje rządowi AKP wielką władzę nad rodzinnymi konglomeratami, które dominują w gospodarce.

Islamskie media, radio i telewizja, a także prasa (łącznie z dziennikiem "Yeni Safak", którego właścicielem jest sam Erdogan) są ciągle jeszcze małymi graczami w porównaniu do trzech wielkich koncernów Dogan, Sabah i Cukurova/Karamehmet, które kierują kanałami radiowymi i telewizyjnymi, a także gazetami. Ostatnio jednak rząd AKP zdobył wpływ na koncern Dogan z powodu jego zaległości podatkowych, podczas gdy media Sabah zostały przejęte przez kontrolowany przez rząd fundusz Savings Deposits Insurance Fund, który - co więcej - zagraża niezależności koncernu Cukurova/Karamehmet.

Rezultaty widać w materiałach prezentowanych przez media, zazwyczaj wystrzegających się krytyki AKP, za to coraz bardziej antyzachodnich, proislamskich, antyizraelskich i nawet proirańskich. Wpływa to na opinię publiczną, która uznała "Dolinę wilków: Irak" za najlepszy turecki film w historii. Amerykanie są w nim prezentowani jako znienawidzeni wrogowie, oficerowie armii amerykańskiej pozyskują organy do przeszczepów od irackich jeńców, a wycina je żydowski chirurg. Najwyżsi rangą przedstawiciele AKP w towarzystwie żon uświetnili galę z okazji premiery filmu.

Islamskie stacje radiowe jasno twierdzą to, co AKP ukrywa: najlepszym strojem dla kobiety (od 9 lat) jest okrywająca całe ciało burka, mężowie powinni bić swoje żony, kiedy ich rozzłoszczą, zamiast się z nimi rozwodzić, zwalczanie wrogów islamu na świecie jest obowiązkiem każdego muzułmanina, nie należy uczyć o innych religiach, ponieważ "nie ma czegoś takiego jak »religie«, to islam jest jedyną religią we wszechświecie".

Jako partia rządząca AKP zrobiła, co mogła, aby zislamizować biurokrację. Nawet w Stambule pracownicy poczty przerywają teraz pracę na czas piątkowej modlitwy, a od urzędników państwowych nikt nie oczekuje, że będą pracować w pełnym wymiarze godzin podczas miesięcznego postu w Ramadanie. Z powodu nadal obowiązujących rygorystycznych ustaw AKP nie była w stanie całkowicie zislamizować systemu edukacji publicznej, ale zważywszy, że ich kariery zawodowe zależą od rządu, urzędnicy i nauczyciele dostosowują się sami.

Strategia AKP odniosła sukces: dała Turcji rząd, który nie narobił wielkich skandali, gospodarka ma się bardzo dobrze, a wojna w Iraku wywołała silne nastroje antyamerykańskie i anty-

chrześcijańskie. Ponadto, AKP dosłownie kupiła opinię publiczną w biednych rejonach miejskich, rozdając tam żywność, opłacaną zresztą z kontrybucji od wielkiego biznesu. Teraz AKP ma dość mandatów w parlamencie, aby wybrać Güla na prezydenta, usuwając największą przeszkodę do islamizacji kraju.

Dziś najwyżej 15 proc. obywateli chciałoby przekształcenia Turcji w republikę islamską z szariatem. AKP jest jednak cierpliwa i najwyraźniej skłonna odroczyć islamizację Turcji, jeśli może przyspieszyć islamizację Europy.

Przeł. Patrycja Bukalska

EDWARD N. LUTTWAK jest amerykańskim politologiem, autorem wielu książek o polityce międzynarodowej, doradcą w Centrum Badań Strategicznych i Międzynarodowych (CSIS) w Waszyngtonie. Stale współpracuje z "TP".

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 18/2007