Kurdyjski wstrząs

Najpierw było polityczne trzęsienie, a teraz napięcie rośnie: odarty z marzenia o silnej władzy, Recep Erdoğan nie może już samodzielnie rządzić. W Turcji zaczyna się nowa epoka.

14.06.2015

Czyta się kilka minut

Powyborczy wiec zwolenników kurdyjskiej Demokratycznej Partii Ludowej, 7 czerwca 2015 r. / Fot. Bulent Kilic / AFP / EAST NEWS
Powyborczy wiec zwolenników kurdyjskiej Demokratycznej Partii Ludowej, 7 czerwca 2015 r. / Fot. Bulent Kilic / AFP / EAST NEWS

W górskim miasteczku Khalifan – położonym już w irackim Kurdystanie, blisko granicy z Turcją – w niedzielny wieczór, 7 czerwca, wszyscy wyczekiwali ogłoszenia wyników wyborów do tureckiego parlamentu. Gdy pojawiły się wstępne dane, wybuchła radość. Ale euforię odkładano, dopóki nie będzie pewności, że nic się już nie zmieni.

Radość była podwójna. Po pierwsze, ponieważ w tureckim parlamencie znalazła się kurdyjska Demokratyczna Partia Ludowa (HDP). Po drugie, ponieważ prezydent Turcji Recep Tayyip Erdoğan poniósł klęskę. Bo choć partia Erdoğana nominalnie wygrała wybory, politycznie je przegrała.

– To wielkie święto dla wszystkich Kurdów, nie tylko tych mieszkających w Turcji, lecz także dla nas – mówił mi 30-letni Shwan, gdy kurdyjskie programy informacyjne, bez wyjątku prowadzące w ten wieczór studia wyborcze, pokazywały obrazy rozradowanych mieszkańców kurdyjskich miast: zarówno w Bakurze (to Kurdystan turecki), jak też Baszurze (Kurdystan iracki) i Rożawie (Kurdystan syryjski).

Zwycięzca, który przegrał

Wprawdzie Partia Sprawiedliwości i Rozwoju (AKP), czyli rządząca od 13 lat samodzielnie Turcją formacja prezydenta Erdoğana, zajęła pierwsze miejsce, ale straciła bezwzględną większość. Ponadto celem Erdoğana było zdobycie co najmniej 330 miejsc w parlamencie, co pozwoliłoby mu na zmianę konstytucji i wprowadzenie systemu prezydenckiego. Według opozycji, zwłaszcza lewicowo-kurdyjskiej HDP, oznaczałoby to dyktaturę.

To właśnie HDP odebrała AKP zwycięstwo – co wynika ze specyfiki tureckiej ordynacji i mapy politycznej kraju. Po wojskowym przewrocie w 1980 r. wprowadzono tu bowiem wysoki, 10-procentowy próg wyborczy, który przez lata blokował wejście do parlamentu PKK – politycznej reprezentacji kurdyjskiej lewicowej partyzantki.

Gdyby HDP nie przekroczyła progu wyborczego, całą pulę mandatów z południowo-wschodniej, kurdyjskiej części Turcji przejęłaby AKP – bo ani kemalistowska opozycyjna Partia Republikańsko-Ludowa (CHP), ani także opozycyjna i nacjonalistyczna Partia Narodowo-Ludowa (MHP) nie mają tam żadnego poparcia.

Ale Kurdom się udało. Wprawdzie pierwsze wyniki, podane przez Agencję Anadolu (bliską władzom) dawały HDP tylko 9,5 proc., a AKP ponad 330 mandatów (tj. większość pozwalającą na rozpisanie referendum konstytucyjnego), ale prognoza ta szybko zniknęła. Niektórzy podejrzewają, że mógł to być pierwszy krok w kierunku sfałszowania wyborów, z którego AKP się jednak wycofała.

To tylko podejrzenie. Niemniej Erdoğan wiedział, że coś takiego oznaczałoby bez wątpienia wznowienie działań zbrojnych przez kurdyjską partyzantkę PKK. Ostatecznie HDP zdobyła nieco ponad 13 proc. i aż 80 mandatów.

Cichy triumfator

Końcówka kampanii była wyjątkowo brutalna, a jej apogeum miało miejsce na mityngu HDP w mieście Diyarbakır na dwa dni przed wyborami, gdy wybuchły tam dwie bomby, zabijając kilka osób. Prawdopodobnie stała za tym jedna z licznych komórek tzw. Państwa Islamskiego w Turcji. Ale Kurdowie uznali, że co najmniej pośrednio odpowiedzialność ponosi też Erdoğan i rząd, ich zdaniem tolerujący aktywność dżihadystów w Turcji.

Prezydent, który aktywnie włączył się w kampanię, nie przebierał zresztą w inwektywach pod adresem wszystkich trzech opozycyjnych partii i niezależnych mediów. Politycy AKP oskarżali też opozycję, zwłaszcza HDP i MHP, o spisek z tzw. „równoległym państwem” Fethullaha Gülena: siecią nieformalnych powiązań, sterowanych podobno przez polityka, który kiedyś był współpracownikiem Erdoğana, a dziś z bezpiecznej emigracji stara się mu zaszkodzić.

– Gülen wspiera teraz HDP – twierdzi Shwan. – To prawda, że kiedyś trzymał z Erdoğanem i był przeciwnikiem rozmów pokojowych z PKK. Ale wspólny wróg zbliża.

Tym wrogiem jest Erdoğan. Dwa lata temu ludzie Gülena w prokuraturze i policji ujawnili aferę korupcyjną z udziałem czterech ministrów; pojawiły się też nagrania sugerujące, że uwikłany jest sam Erdoğan, wówczas premier. Ten szybko przeszedł do kontrofensywy i zaczęły się czystki w urzędach – wyrzucano osoby związane z „dżamaatem”, czyli instytucjami Gülena. Ocenia się, że nieformalne wpływy Gülena w Turcji obejmują aż kilka milionów osób.

Choć HDP uzyskała nominalnie dopiero czwarte miejsce, nikt w Turcji nie ma wątpliwości, że to właśnie ona jest prawdziwym triumfatorem. Cztery lata temu politycy kurdyjskiej Partii Pokoju i Demokracji (BDP), powiązanej z partyzantką PKK, startując jako niezależni, uzyskali zaledwie 5,5 proc. głosów. Potem jednak siedzący w więzieniu lider PKK Abdullah Öcalan postanowił stworzyć szerszą platformę polityczną, która miała pozyskać też głosy lewicowych Turków.

Rok temu w wyborach prezydenckich charyzmatyczny lider HDP, Selahattin Demirtaş, dostał 9,7 proc. (przy 75-procentowej frekwencji), co wtedy uznano za duży sukces. Teraz HDP dostała wspomniane ponad 13 proc. przy prawie 87-procentowej frekwencji, jednej z najwyższych w historii Turcji.

Koalicyjne układanki

HDP zdobyła więc przytłaczającą przewagę w 14 etnicznie kurdyjskich okręgach wyborczych: jej poparcie sięgało czasem ponad 85 proc. Ale mandaty zdobyła też w wielu okręgach etnicznie tureckich, w tym w trzech największych miastach: Stambule, Ankarze i Izmirze. Wprowadziła też do parlamentu dwóch deputowanych chrześcijańskich i dwóch jazydów, a także wygrała w okręgu Tunceli, gdzie większość mieszkańców to alewici, tradycyjnie głosujący dotąd na największą partię opozycyjną CHP; tam urodził się lider CHP Kemal Kılıçdaroğlu. Partia ta nie zdobyła tym razem w Tunceli żadnego mandatu. W nielicznych tylko okręgach poparcie dla HDP spadało poniżej 4-5 proc.

Wielu tureckich ekspertów uważa, że oprócz wyborców „naturalnie” popierających HDP – przede wszystkim Kurdów i innych mniejszości, a także elektoratu bardzo lewicowego – na partię Demirtaşa głosowała też „strategicznie” właśnie część wyborców CHP, którzy bali się, że jeśli HDP nie przekroczy progu, utoruje to Erdoğanowi drogę do dyktatury. Warto jednak pamiętać, że znaczny odsetek Kurdów (tych o poglądach bardziej konserwatywnych) głosował jak wcześniej na AKP – co w przypadku konfrontacji AKP z Kurdami może spowodować dalszy przepływ elektoratu kurdyjskiego z AKP do HDP.

To istotne, gdyż mocno ogranicza możliwości poszczególnych partii wejścia w koalicję z formacją Erdoğana. Na początku kampanii wydawało się prawdopodobne, że HDP zawrze układ z AKP i – w zamian za uznanie praw narodowych Kurdów, zamianę więzienia Öcalana na areszt domowy i reformę polityki wobec syryjskiej Rożawy – poprze zmiany konstytucyjne, których chciał Erdoğan.

– Teraz to znacznie bardziej skomplikowane, gdyż zablokowanie niedemokratycznych zapędów Erdoğana stało się jednym z głównych punktów programu HDP. Alians z Erdoğanem skompromitowałby więc HDP w oczach wielu wyborców – komentuje Barish, młody turecki dziennikarz z Ankary, który też głosował na HDP.

Na to Kurdowie nie mogą sobie pozwolić, gdyż ich plany są długofalowe, a przemiany demograficzne w Turcji będą im sprzyjać. Chodzi nie tylko o wysoki przyrost naturalny wśród Kurdów, ale i to, że AKP mogło liczyć na głosy starszego, konserwatywnego kurdyjskiego pokolenia. Ponadto budzi się też świadomość narodowa innych mniejszości. Strategicznym celem HDP jest przekształcenie Turcji w konfederację wieloetnicznych kantonów, a następnie połączenie jej z innymi częściami Kurdystanu.

Nie jest jednak wykluczone, że HDP zdecyduje się poprzeć mniejszościowy rząd AKP, nie popierając zarazem projektu wzmocnienia władzy prezydenta. – To możliwe tylko za cenę wolności Öcalana i demokratycznej autonomii w Kurdystanie – ocenia Barish. To samo słyszę od Kurdów irackich.

– Inszallah – komentuje Shwan perspektywę wypuszczenia Öcalana. – To nieprawda, że jest konflikt między Öcalanem i Barzanim [liderem irackich Kurdów – red.]. Obaj się nawzajem szanują – podkreśla ten członek kurdyjskiego klanu Surcich, tradycyjnie popierającego Barzanich.

Nikt nie chce z Erdoğanem

Pozornie najbardziej prawdopodobnym partnerem koalicyjnym AKP są dziś nacjonaliści z MHP. – Oni mają najbliższe programy – mówi Shwan, wskazując, że w czasie kampanii Erdoğan zaczął kwestionować proces pokojowy z PKK, a odrzucenie dialogu z Kurdami to główny punkt programu MHP. – Ale nawet jeśli AKP zawrze koalicję z MHP, dalej będzie prowadzić rozmowy z Kurdami – twierdzi Shwan i nie jest odosobniony w opinii o nieodwracalności tego procesu.

Jednak koalicja MHP z AKP nie jest oczywista. Partia odniosła teraz umiarkowany sukces, uzyskując o 3 proc. większe poparcie niż cztery lata temu. Wcześniej, w 2002 r., zapłaciła wysoką cenę za to, że była w koalicji rządowej, gdy Öcalanowi zamieniono wyrok śmierci na dożywocie: wtedy w wyborach straciła ponad połowę poparcia i nie dostała się do parlamentu. – Lider nacjonalistów Devlet Bahçeli już postawił sprawę jasno: koalicja z AKP jest wykluczona – wskazuje dziennikarz Barish.

Również Kemal Kılıçdaroğlu odrzucił w pierwszych wypowiedziach możliwość koalicji z AKP. Uzyskując takie samo poparcie jak cztery lata temu, CHP może mówić o umiarkowanej porażce i już pojawiły się w tej partii głosy wzywające do zmiany kierownictwa. CHP ma przy tym dwa skrzydła: republikańskie, odwołujące się do spuścizny Kemala Atatürka, twórcy tureckiej republiki po I wojnie światowej, oraz socjaldemokratyczne.

To właśnie ta druga frakcja dominowała w czasie kampanii prezydenckiej i chciałaby stworzenia koalicji z MHP i HDP – co jest jednak niemożliwe ze względu na stanowisko MHP w sprawie kurdyjskiej.

Prezydent zmienia ton

Sam Erdoğan nie pojawił się w noc wyborczą, a następnego dnia całkowicie zmienił retorykę, uderzając w pojednawczy ton. Trzy dni później zaczął konsultacje polityczne od rozmowy z byłym liderem CHP Denizem Baykalem. Jednocześnie w mediach tureckich pojawiły się informacje, że biznes, pragnący stabilności w kraju, optuje za „wielką koalicją” AKP-CHP.

Z punktu widzenia Erdoğana najbardziej niepożądaną sytuacją byłyby nowe wybory lub rząd mniejszościowy, gdyż groziłoby mu to utratą wpływów w AKP lub rozłamem w partii. W takim scenariuszu inicjatywę może przejąć Gülen, który wciąż ma wysoko postawionych zwolenników w AKP – takich jak były prezydent Abdullah Gül czy wicepremier Bülent Arınç. Zresztą także obecny premier Ahmet Davutoğlu nie jest gorącym zwolennikiem wprowadzenia systemu prezydenckiego i chciałby w końcu być prawdziwym premierem, a nie figurantem Erdoğana.

Koalicja AKP-CHP byłaby bardzo trudna – zwłaszcza że Erdoğan może dalej dążyć do zmiany konstytucji i wprowadzenia systemu prezydenckiego. Jeśli CHP się na to zgodzi, pewnie nastąpi dalszy odpływ wyborców tej partii do HDP – w takim układzie postrzeganej jako ostatnia ostoja demokracji w Turcji. Tymczasem w kampanii CHP eksponowała kwestię ograniczania wolności słowa przez AKP i brutalne tłumienie manifestacji, takich jak protesty Gezi. Żądała też pociągnięcia do odpowiedzialności winnych afery korupcyjnej, co uderzyłoby w otoczenie Erdoğana. Alians z formacją prezydencką mógłby więc skompromitować partię w opinii wyborców. Poza tym AKP dąży do stopniowej islamizacji Turcji, podczas gdy CHP odwołuje się do tradycji Atatürka, który dokonał czegoś odwrotnego – laicyzacji państwa.

AKP i CHP mogą natomiast dojść do porozumienia w takich kwestiach jak kontynuacja procesu pokojowego z PKK. Kluczowe będzie jednak porozumienie w sprawach gospodarczych. W tym zakresie CHP przedstawiła szereg postulatów socjalnych, jak podniesienie płacy minimalnej czy likwidacja systemu „outsourcingu” (to on doprowadził do tragedii w kopalni Soma w 2014 r., gdy zginęło ponad 300 górników).

O sztuce kompromisów

Republikańska CHP i islamistyczna AKP różnią się też w kwestiach polityki zagranicznej – choć w tym wypadku można byłoby się spodziewać wyłącznie zmian na lepsze. CHP chce bowiem polepszenia relacji z tradycyjnymi partnerami Turcji, czyli USA i Unią Europejską. Partia krytykowała też zaangażowanie Turcji na Bliskim Wschodzie, zwłaszcza wspieranie rebeliantów w Syrii, co stanowi wyraz neootomańskich ambicji Erdoğana.

Jeśli CHP uzna, że koszt wejścia w koalicję z AKP będzie dla niej zbyt wysoki, to formacji Erdoğana pozostanie wyłącznie próba zawarcia układu z Kurdami z HDP – w wersji minimum w celu stworzenia rządu mniejszościowego AKP, wspieranego przez Kurdów. A jeśli jednak „wielka koalicja” AKP-CHP w Turcji powstanie? Wówczas Erdoğan będzie musiał nauczyć się sztuki kompromisów – bo inaczej koalicja szybko upadnie.

Jakkolwiek sprawy się potoczą, dwie kwestie są raczej przesądzone: odwrotu od procesu pokojowego z Kurdami nie będzie – i Turcja nie zostanie republiką prezydencką.

Przesądzone jest jeszcze coś: czy w górskim miasteczku Khalifan w irackim Kurdystanie, czy w Syrii, Iranie, czy wreszcie w Turcji rozsiani po tych krajach i rozdzieleni granicami Kurdowie pokazali, że w chwilach takiego sukcesu jak ten z 7 czerwca są razem. A co z tego wyniknie – to już inna historia. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 25/2015