Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Premier Beata Szydło wykluczyła taką możliwość, a szef MSWiA Mariusz Błaszczak uznał potencjalne sankcje za mniej bolesne od domniemanych skutków przyjęcia ofiar wojen (jego wypowiedzi regularnie zawierają sugestie, że osoby ubiegające się o azyl to wylęgarnia terrorystów). Bardziej obrazowo wyraził się naczelnik państwa, który dał do zrozumienia, że niewielka liczba przybyszów „przydzielonych” Polsce rozrosłaby się nawet 180-krotnie (powołał się na zmanipulowane dane dotyczące wieloletnich migracji do Finlandii). Kaczyński po „nosicielach drobnoustrojów” sięga po kolejny prymitywny stereotyp: tym razem obecność garstki wyznawców islamu równa się dlań fali agresji w stosunku do kobiet. „Trzeba by użyć jakichś represji” – orzekł, sycąc się wizją brodatych pohańców nacierających na piszczące białogłowy.
Jest mała nadzieja, że gdy politykom wyczerpie się zasób cech archetypicznego dzikusa, którym mogą nas straszyć, to zaczniemy publicznie rozmawiać nie o fantomach, lecz o konkretnych ludziach i konkretnych problemach, wynikłych z ich traumatycznych doświadczeń w nowym otoczeniu. Kiedy do tego dojrzejemy, będzie dopiero pora na przyglądanie się realnym (i niestety długo wypieranym z debaty) problemom asymilacyjnym, jakich doświadcza kilka rozwiniętych krajów Zachodu.
Na razie problem z dostosowaniem się do europejskich norm cywilizacji mamy przede wszystkim my – politycy wszak umieją czytać sondaże – a nie kilka tysięcy nieistniejących przybyszów. ©℗