Strasz i rządź

Oto mechanizm, którego ofiarami stało się kilka milionów Polaków. Znany od dawna, przećwiczony na nowo, znów udowodnił politykom swoją użyteczność.

19.02.2018

Czyta się kilka minut

 / JOANNA RUSINEK
/ JOANNA RUSINEK

Przed nimi nie podjął się tego nikt. Znaleźć wszystkie wypowiedzi najważniejszych polityków o uchodźcach; wybrać te, w których straszą, i uporządkować tematami; nanieść na oś czasu z istotnymi wydarzeniami – oraz na sondaże na temat stosunku Polaków do uchodźców.

Sprawdzili w ten sposób: Szydło, Dudę, Błaszczaka, Waszczykowskiego, Gowina, Ziobrę, Kaczyńskiego, Kopacz, Schetynę, Tuska, Petru, Kukiza i Trzaskowskiego. Dzień po dniu, od 1 maja 2015 r. – początku tzw. kryzysu uchodźczego.

Wszystko zamknęło się w 28 tys. komórek programu Excel – i jednej regule, której istnienia są pewni. – To matematyczna, precyzyjna historia – słyszę, gdy spotykamy się w Warszawie, w mieszkaniu jednego z nich.

Rusza projektor.

Zmiana

Stosunek Polaków do uchodźców to najlepiej przebadane zjawisko społeczne ostatnich lat. CBOS opublikował już 19 wyników sondaży, w których ankieterzy zadają dwa pytania. Pierwsze zwięzłe: „Czy Polska powinna przyjmować uchodźców z krajów objętych konfliktami zbrojnymi?”. Drugie rozbudowane: „Do Europy przybywa wielu uchodźców z państw Bliskiego Wschodu i Afryki. Przybywają do niektórych państw UE, które nie są w stanie poradzić sobie z taką liczbą uchodźców. Czy Polska powinna przyjąć część uchodźców przybywających do Europy?”.

Wyniki obu pytań wskazują na to samo: od dwóch i pół roku spada liczba zwolenników przyjęcia uchodźców; rośnie odsetek odpowiedzi negatywnych. W maju 2015 r. ich przyjęcia nie chciało 21 proc. pytanych. Obecnie (ostatni sondaż, z października) – dokładnie trzy razy więcej. W ciągu półtora roku postawę zmieniło od 8 do 11 mln Polaków. Coś takiego nie udało się żadnej kampanii marketingowej, dysponującej olbrzymim budżetem.

Jak to możliwe?

Obraz

Hanna Frejlak, Paweł Cywiński, Filip Katner i Jarosław Ziółkowski – autorzy analizy – śledzą temat od dawna. Są współtwórcami portalu Uchodźcy.info, który weryfikuje informacje o migracji. Ale fact-­checking, choć użyteczny, ma wadę – trafia głównie do już przekonanych.

– Postanowiliśmy przyjrzeć się dyskusji o uchodźcach z szerszej perspektywy – opowiada Cywiński. – Założyliśmy, że jeśli niechętni im politycy wypowiadają się na ten temat, podkreślając zazwyczaj kwestie bezpieczeństwa, to największe nasilenie krytycznych cytatów – i zmiany w sondażach – nastąpią po głośnych zamachach. Okazało się, że jest inaczej.

Zacznijmy od początku. Jest kwiecień 2015 r. Na Morzu Śródziemnym, w odstępie kilku dni, tonie ok. 800 uchodźców. Wkrótce zaczyna się ruch na szlaku migracyjnym przez południowo-wschodnią Europę, z Turcji do Niemiec.

W pierwszym sondażu CBOS Polacy współczują uchodźcom. Z analizy cytatów wynika, że główne partie (rządzi jeszcze PO, ale w maju wybory prezydenckie wygrywa już Andrzej Duda, kandydat PiS) nie mają jeszcze wyrobionego zdania. Niechęć do uchodźców rośnie (gwałtownie: z 21 do 38 proc.) dopiero latem.

Cywiński: – Wtedy w mediach pojawiają się obrazy tłumów podróżujących przez Bałkany. Niemcy zawieszają porozumienie dublińskie i prasa zaczyna grzmieć: „Merkel wpuszcza uchodźców”. „Super Express”, „W Sieci” i „Do Rzeczy” publikują pierwsze antyuchodźcze okładki.

Temat staje się polityczny. We wrześniu UE ogłasza mechanizm tzw. relokacji. Premier Ewa Kopacz zgadza się, aby Polska przyjęła ok. 6 tys. uciekinierów. PiS obiera postawę antyuchodźczą – w październiku, dwa tygodnie po tym, jak Jarosław Kaczyński ogłasza, że uchodźcy przenoszą zarazki, partia wygrywa wybory parlamentarne i przejmuje władzę.


CZYTAJ TAKŻE:

  • MIKOŁAJ WINIEWSKI, psycholog społeczny: Zarządzanie strachem to psucie społeczeństwa. Jest nieodpowiedzialne. Złe emocje dużo prościej wywołać, niż okiełznać.
     
  • Ks. Adam Boniecki: Nie podoba nam się manipulacja strachem. ­Metodę: zasiać strach i jako „jedyny obrońca” zgarnąć władzę, uznajemy za niegodziwą.
     
  • Patrycja Bukalska: Czesi czują się w swym kraju bezpiecznie jak nigdy. Ale ich politycznymi wyborami rządzi strach: przed uchodźcami i imigrantami. Zjawisko to rozlało się po naszej części kontynentu.
     
  • ZUZANA SCHREIBEROVÁ I JAN DÍTKO, Wielokulturowe Centrum Praga: Stosunek do muzułmanów czy Romów służy budowaniu negatywnej tożsamości Czechów – oni mają uosabiać to, czym my nie jesteśmy.

Technika

Termin „kultura strachu” ukuto w USA. Kiedy już kilka dni po zamachach z 11 września 2001 r. prezydent George W. Bush wskazywał winnych, socjologowie zaczęli się przyglądać, jak politycy, nie zawsze znając przyczyny zagrożenia, kreują lub podtrzymują je sztucznie, wygrywając wizerunkowo sytuacje, w których powinni byli stracić. Zygmunt Bauman nazwał takich ludzi „handlarzami strachu”.

– To socjotechnika polegająca na kreowaniu lęku – tłumaczy Ziółkowski. – W Stanach miał on realną przyczynę, lecz jego treść (sformułowania „oś zła”, „wojna z terrorem”) budowała poczucie zagrożenia wobec czegoś, co jest dość abstrakcyjne i oddalone, lecz co równocześnie w mediach było stale kreowane jako realne. Mechanizm jest prosty: nastrasz, a potem powiedz, że tylko ty masz rozwiązanie. To samo dzieje się dziś w Polsce. Ten mechanizm to po prostu zarządzanie strachem.

Katner: – Zarządzanie strachem odbywa się wedle klasycznych reguł propagandy. Zasada pierwsza: przekaz ma być jednoznaczny. Zasada druga: trzeba się podpinać pod wartości, bo tych nie da się zmienić, ale sterować należy emocjami. We wszystkich sondażach Polacy stawiają najwyżej trzy wartości: zdrowie, bezpieczeństwo i rodzinę. Analizując wypowiedzi polityków, możemy zobaczyć, jak wciąż do nich nawiązują.

Cisza (1)

Jest 13 listopada 2015 r. W Paryżu i Saint-Denis dochodzi do zamachów, w których ginie 130 osób. To kolejne w tym roku, po ataku na redakcję „Charlie Hebdo”, ataki w stolicy Francji. Ich autorem ogłasza się tzw. Państwo Islamskie (IS). Prezydent François Hollande mówi o „akcie wojny”. Pod względem liczby ofiar to największe zamachy dżihadystyczne w Europie.

I tu zaskoczenie pierwsze: w Polsce politycy wiele o tym nie mówią. Milczy prezydent Duda, przyszli ministrowie Ziobro, Gowin i Błaszczak, milczy Kaczyński. Premier Beata Szydło wiele tygodni po Paryżu będzie zapewniać, że nasz kraj wywiąże się z unijnych zobowiązań w kwestii uchodźców. „W Polsce jest kontynuacja władzy. Jesteśmy rządem przewidywalnym i racjonalnym” – powie 7 stycznia 2016 r.

Skąd taka cisza wśród ludzi tak skorych do łączenia terroryzmu z uchodźcami i migrantami? Autorzy analizy proponują wyjaśnienie: PiS dopiero przejmuje władzę (zaprzysiężenie nowego rządu odbywa się trzy dni po zamachach) i nie ma jeszcze wypracowanej strategii. Choć politycy tej partii używają przy tym określeń „zmuszono nas” i „z bólem serca” – podtrzymują zobowiązanie relokacji.

Gra

Bruksela, 22 marca 2016 r. W zamachach na lotnisku i stacji metra ginie 35 osób. Do ataku przyznaje się IS. Trzech terrorystów ginie na miejscu, lecz poszukiwania dwójki pozostałych trwają długo – zostają zatrzymani dopiero 8 kwietnia.

Ale już dwa dni po atakach, 24 marca, premier Szydło sprawia wrażenie, jakby wiedziała, kto jest winny. „To, co wydarzyło się w Brukseli, to akt barbarzyństwa, akt terroru. Bezpieczeństwo Polaków jest najważniejsze, dlatego nie widzę możliwości, aby przyjmować teraz do naszego kraju imigrantów” – mówi w rozmowie z Superstacją. Właśnie wtedy Polska wycofuje się z unijnego mechanizmu relokacji.

Katner: – To drugi moment kluczowy. Inaczej niż po Paryżu, władze decydują się „zagrać” uchodźcami. Sprawcy są jeszcze nieznalezieni, lecz oni proponują już interpretację zdarzeń – i rozwiązanie. Europa opłakuje ofiary zamachu, a Polska mówi: „nie przyjmiemy”.

Drugi raz niechęć do uchodźców wzrasta drastycznie – do 61 proc. (trzy tygodnie wcześniej wynosiła 54 proc.).

Temat

Na kolejnym arkuszu Excela Cywiński, Katner i Ziółkowski pokazują wypowiedzi uporządkowane według tematów. Jest ich kilkanaście, np. bezpieczeństwo, suwerenność, upadek cywilizacji i metafora samobójstwa Europy, zderzenie cywilizacji, reinterpretacja papieża, motyw „samych mężczyzn”.

Ziółkowski: – Sprawdziliśmy, kiedy wykorzystywano określone motywy. Np. hasło „pomagajmy Polakom na Wschodzie” w pewnym momencie przestało być używane. Stale obecny jest motyw bezpieczeństwa. Od pewnego czasu także – „pomagania na miejscu”.

– To sprytny zabieg, ponieważ sugeruje fałszywą alternatywę: albo pomagamy na miejscu, albo tutaj – dopowiada Cywiński. – Politycy mówią o tym w kontekście programów humanitarnych w Syrii, choć pomoc tam jest w dużej mierze rozwojowa, obliczona na wiele lat.

– Co ciekawe, motyw „pomagania na miejscu” jest przejęty z dyskursu amerykańskiej prawicy – kontynuuje Ziółkowski. – „Jeśli twoje okno wychodzi na park, w którym mieszka stu bezdomnych – brzmi jej sztandarowy przykład – to czy zaprosisz 10 z nich do siebie i nakarmisz porządnym obiadem, czy zamówisz pizzę każdemu? Uczciwiej jest przecież pomagać wszystkim”. Co jest tej amerykańskiej narracji propozycją? Budowa szkół!

Premier Szydło tak skomentowała apel o pomoc papieża Franciszka ze Światowych Dni Młodzieży: „Będziemy zwiększać pomoc humanitarną dla Bliskiego Wschodu, dla krajów północnej Afryki. (...) Zresztą już to realizujemy nie tylko poprzez transporty humanitarne, ale razem z Niemcami budujemy szkoły”.

Politycy „specjalizują się” w określonych tematach. Jarosław Gowin częściej gra kartą islamofobii. Rozpoczął ją słynną wypowiedzią o tym, że bojownicy IS wysadzają w powietrze niemowlęta: „Od tego jestem polskim politykiem, żeby zapobiec lub zmniejszyć ryzyko, że kiedykolwiek ktoś wysadzi w powietrze polskie niemowlę” (wrzesień 2015 r.). Zbigniew Ziobro to „ekspert” od pomagania na miejscu; u Pawła Kukiza często pojawiają się wątki seksualne. Mariusz Błaszczak – to cała filharmonia motywów.

Il. Lech Mazurczyk
Il. Lech Mazurczyk
Il. Lech Mazurczyk

Cisza (2)

Zaskoczenie trzecie to Berlin, 19 grudnia 2016 r. 12 osób ginie, gdy uprowadzona przez terrorystę ciężarówka wjeżdża w tłum na jarmarku bożonarodzeniowym. Jedną z ofiar jest polski kierowca, o którym początkowo mówi się, że próbował walczyć z napastnikiem. Zamach wydarza się 60 km od naszej granicy.

Ale w wypowiedziach polskich polityków – cisza.

– Nie było wtedy żadnego tematu politycznego. Nie trzeba było wycofywać się z relokacji ani wygrywać wyborów – tłumaczy Ziółkowski. – Rutynowo wyszedł minister Błaszczak i powiedział swoje, ale wokół tego zamachu nie zbudowano żadnej specyficznej opowieści. A przecież moment był idealny, mogliby mówić: „nasz bohater, Polak”, „są już blisko granic”.

Cel

Wracamy do tabelek. Dopiero wiosną 2017 r. następuje wysyp antyuchodźczych wypowiedzi – tuż po tym, gdy Komisja ­Europejska ogłasza, że daje Polsce miesiąc na wywiązanie się z relokacji.

– Ten miesiąc to stricte polityczna opowieść o tym, jacy źli są uchodźcy. W cytatach odnajdujemy pełną gamę tematów, wykorzystywanych po to, aby tłumaczyć Polakom, że nie przyjmiemy tych uchodźców, a tak naprawdę: jaka to zła jest Unia – mówi Cywiński. I dodaje: – W 2016 r. doszło w Europie do najmniejszej liczby zamachów od ponad dekady. W atakach dżihadystycznych zginęło 135 osób, ale w porównaniu z 2015 r. liczba tych ataków spadła do 13, czyli ok. jednej dziesiątej wszystkich zamachów. A mimo to, kiedy na agendzie był temat antyunijny, politycy PiS-u zaczęli nagle mówić o „islamskim terroryzmie”.

Minister Błaszczak opowiada w tym czasie: o powstrzymanej przez Straż Graniczną próbie otworzenia nowego korytarza migracyjnego na granicy z Białorusią (13 kwietnia); o „mocodawcach” Donalda Tuska, czyli „władzach państw sąsiednich” (11 maja); o tym, że zmuszając ją do przyjęcia uchodźców Zachód usiłuje przerzucić na Polskę spłatę rachunków za własną przeszłość kolonialną (17 maja).

20 maja Błaszczak i Kaczyński zaczynają, równocześnie, powtarzać tę samą historię: oto Finlandia, która kiedyś przyjęła stu Somalijczyków, ma ich dziś 18 tys. To efekt – tak twierdzi minister – sprowadzania przez nich krewnych. Niezależna.pl cytuje lidera PiS-u: „Przelicznik jest 1 do 180. My mielibyśmy przyjąć 7 tys. Proszę sobie to teraz przemnożyć razy 180 i wychodzi ponad 1,2 mln”. Za nimi przykład powtarzają inni politycy, często myląc kraje i liczby.

– To fake news, po raz pierwszy wpuszczony w obieg informacyjny w Szwecji przed siedmioma laty, w oparciu o błędną analizę danych policyjnych z końca lat 80. XX w. – wyjaśnia Cywiński. – Na kilka lat zniknął i nagle pyk: wrócił w Polsce.

Ataki na „elity brukselskie” trwają tygodniami: „Gdyby uważnie czytali Pismo Święte, to wiedzieliby, że miłosierny Samarytanin nie przyjął potrzebującego do domu, tylko zorganizował mu pomoc na miejscu” – mówi na kongresie PiS-u Ziobro (1 lipca). Wtóruje Kaczyński: „Nie macie moralnego prawa grozić nam odebraniem środków unijnych, które się nam należą, jeżeli nie przyjmiemy uchodźców”.

Niechęć do nich osiąga w Polsce historyczne wyżyny: w październiku 2017 r. 63 proc. pytanych przez CBOS deklaruje, że powinniśmy zamknąć granice.

Następni

Cywiński: – Wniosek pierwszy jest następujący: temat uchodźczy nie dotyczył w Polsce uchodźców. Był stricte polityczny. Uruchamiano go, gdy trzeba było pokazać, że Unia albo opozycja są złe.

Wniosek drugi: mechanizm zarządzania strachem, przećwiczony przez ostatnie lata, jest gotowy do użycia na innych grupach. – Było to również widać przy okazji kampanii „Sprawiedliwe sądy” i słynnych czarno-białych billboardów. Na czarno komunikat o tym, jak zła jest „kasta sędziowska”, na biało remedium: apel o poparcie reformy sądownictwa – mówi Katner.

Antyuchodźcze paliwo powoli się wyczerpuje. Cel osiągnięto: PiS ma w sondażach trzykrotną przewagę nad drugą w kolejności PO (styczniowy sondaż CBOS), zaś co czwarty młody Polak uważa, że muzułmanie zagrażają naszej kulturze (badania z lutego 2017 r.). Cywiński, Katner i Ziółkowski typują kolejne cele mechanizmu zarządzania strachem: Ukraińców, Żydów, UE... Polska – mówią – niedługo stanie się płatnikiem netto; będzie można grać takimi kartami jak przed referendum w Wielkiej Brytanii. Tym bardziej że przy uchodźcach motyw osłabiania sympatii Polaków do Unii już się zaznaczył.

Polexit? Kiedyś, za kilka lat... Co właściwie stanie na przeszkodzie?

Wniosek ostatni nie dotyczy rządzących.

Cywiński: – Gdyby w parlamencie była opozycja, której politycy przeciwstawiliby się zarządzaniu strachem – mówili, że uchodźcom trzeba pomagać, że politycy PiS-u manipulują faktami – mielibyśmy chociaż polaryzację poglądów. A nie, jak teraz, monopol jednej opowieści.

Spis cytatów z polityków opozycji, które spełniają kryteria zarządzania strachem, liczy 59 stron. Końcowy raport z całej analizy zostanie opublikowany na przełomie wiosny i lata. ©℗

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Marcin Żyła jest dziennikarzem, od stycznia 2016 do października 2023 r. był zastępcą redaktora naczelnego „Tygodnika Powszechnego”. Od początku europejskiego kryzysu migracyjnego w 2014 r. zajmuje się głównie tematyką związaną z uchodźcami i migrantami. W „… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 9/2018