Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Zaraz otworzą się drzwi i oni wejdą.
Żeby schwytać, zetrzeć mnie z powierzchni ziemi.
Uciekać. Ale dokąd?
Przez okno…
Wysoko…
Zamknę drzwi…
Słyszę kroki…
Elżbieta B. – w Leningradzie w latach dwudziestych. W sztuce Daniiła Charmsa.
Wiedziałam, zaraz wejdą, co to dla nich wyważyć drzwi. Czują mój strach, oni są specjalistami od strachu.
Zamknęłam – na zasuwkę, na łańcuch, na klucz.
Starali się nie oddychać, ale ich psy… Nie powiesz psu, żeby nie oddychał, słyszałam to sapanie esesmańskie. Wczołgałam się pod łóżko.
Elżbieta E., wykładowca, autorka książek. Prestiżowa uczelnia w Cambridge koło Bostonu.
Przeczucie?
Podobno miewał prorocze wizje. Przewidział przyszłość Leningradu. Będzie oblężony i śmiercią głodową będzie umierał, mówił, na długo przed wojną.
Elżbietę przeczuł? Nawet imię. I strach, który miał być nad Charles River, nie nad Newą. Za sześćdziesiąt lat.
Pisał dla dzieci i dla dorosłych, wiersze, prozę i sztuki teatralne.
Kochał ironię i groteskę.
Władza miała pretensję, że pisze bez sensu – swoimi bzdurami odwracał uwagę od budowy socjalizmu.
Przyszli po niego dwa razy.
W trzydziestym pierwszym dostał trzy lata, łagry zamieniono na zesłanie, wrócił po dziewięciu miesiącach.
W czterdziestym pierwszym przyszli drugi raz. Sierżant odczytał uzasadnienie: rozpowszechnia oszczercze pogłoski i sieje panikę.
Udawał obłęd.
Umarł na oddziale psychiatrycznym więziennego szpitala. W lutym, najbardziej głodnym, najbardziej śmiertelnym miesiącu blokady Leningradu.
Miał trzydzieści sześć lat.
Czy myślał: – Zaraz otworzą się drzwi...?
Czy spał w ubraniu, jak Dymitr Szostakowicz? Przyjaźnił się z kompozytorem, mógł posłuchać jego życzliwej rady – po co mają cię zastać w wymiętej piżamie, w ubraniu śpij, będziesz gotowy.
Nauczycielka gimnazjum numer 168 w Sankt Petersburgu czytała w klasie utwory Charmsa.
Nie tylko czytała. Przepisała je i rozdała na kartkach uczniom.
Podobno były to smutne teksty.
Podobno o śmierci.
Zaniepokoiły dyrektora szkolnego muzeum, pułkownika w stanie spoczynku.
Pułkownik przypomniał, że zbliża się rocznica bitwy o Moskwę – okrągła rocznica, osiemdziesiąt lat! Z takiej okazji o bohaterstwie, o heroicznych czynach należy mówić, nie o śmierci.
Dyrekcja szkoły zawiadomiła nauczycielkę, że straciła do niej zaufanie.
Dyrekcja poradziła nauczycielce, by odeszła ze szkoły na własną prośbę.
Nauczycielka spełniła życzenie dyrekcji szkoły.
Nie od razu opowiedziała o wszystkim, o Charmsie i o zwolnieniu.
Myślała – opowiem, zrobi się afera, po co mi to, pracy nie mam, mam małe dziecko…
Potem pomyślała: – Czyżbym się bała? Tak, boję się. Nie spodziewałam się tego po sobie.
Potem pomyślała: – To jest tamten strach, z czasów Charmsa.
I tamto milczenie.
Opowiedziała to wszystko na Facebooku.
Władze oświatowe Petersburga przypomniały jej, że odeszła na własną prośbę.
Jakie teksty czytała nauczycielka swoim uczniom?
Podobno o śmierci.
„Staruchę”? Tę, co zegar miała bez wskazówek, ale potrafiła godzinę odczytać? Przyszła, rozsiadła się w fotelu i nie dość, że od razu umarła, to trzeba ją było w walizce wynosić i dźwigać do pociągu.
Może o synu, który po pracy mył się w misce z wodą? W wodzie pływały karaluchy i drobnoustroje i pływało odbicie syna. Stary człowiek wylał wodę z miski razem z odbiciem syna, ale odbicie uwięzło w rurze i spłuczka nie działała.
(No nie, nie mogła tego uczniom czytać. Dziesiąta klasa, ale mimo wszystko).
W trumnie leży człowiek zielony ze śmierci. Żeby wydawać się żywym, mówi przez cały czas… Wnosząc z tego, co mówił człowiek, był to oczywisty nieboszczyk.
(Też raczej nie).
Ludzkości! no oddychaj, żyj!
Bez tchu, a jednak przecież ciebie
uciekinierkę odnajdziemy
i nasze dojdą cię pogonie!
(To już prędzej).
Albo:
Ptaszyna z malutką główką
ponad obłoki szybuje
a tam ktoś z dubeltówką
już do ptaszyny celuje
No cóż. Czy można się dziwić dyrekcji szkoły, że w rocznicę bitwy o Moskwę utraciła do nauczycielki zaufanie?
Nauczycielka, Serafina Saprykina, magister filozofii, poetka, lat trzydzieści trzy, blondynka z długimi włosami i pogodnym uśmiechem, matka trzyletniego syna, znalazła nową pracę.
Nowy szef poprosił ją, by nie robiła wokół siebie zbędnego szumu.
Nauczycielka wyłączyła telefon. ©
Teksty Daniiła Charmsa przetłumaczyli: Ziemowit Fedecki i Wiktor Woroszylski („Elżbietę Bam”), Adam Pomorski i Jan Gondowicz.