Strach

Zaraz otworzą się drzwi i oni wejdą. Żeby schwytać, zetrzeć mnie z powierzchni ziemi.

28.02.2022

Czyta się kilka minut

dekalogwartosci.com / Andrzej Wiktor /
dekalogwartosci.com / Andrzej Wiktor /

Zaraz otworzą się drzwi i oni wejdą.
Żeby schwytać, zetrzeć mnie z powierzchni ziemi.

Uciekać. Ale dokąd?

Przez okno…

Wysoko…

Zamknę drzwi…

Słyszę kroki…

Elżbieta B. – w Leningradzie w latach dwudziestych. W sztuce Daniiła Charmsa.

Wiedziałam, zaraz wejdą, co to dla nich wyważyć drzwi. Czują mój strach, oni są specjalistami od strachu.

Zamknęłam – na zasuwkę, na łańcuch, na klucz.

Starali się nie oddychać, ale ich psy… Nie powiesz psu, żeby nie oddychał, słyszałam to sapanie esesmańskie. Wczołgałam się pod łóżko.

Elżbieta E., wykładowca, autorka książek. Prestiżowa uczelnia w Cambridge koło Bostonu.

Przeczucie?

Podobno miewał prorocze wizje. Przewidział przyszłość Leningradu. Będzie oblężony i śmiercią głodową będzie umierał, mówił, na długo przed wojną.

Elżbietę przeczuł? Nawet imię. I strach, który miał być nad Charles River, nie nad Newą. Za sześćdziesiąt lat.

Pisał dla dzieci i dla dorosłych, wiersze, prozę i sztuki teatralne.

Kochał ironię i groteskę.

Władza miała pretensję, że pisze bez sensu – swoimi bzdurami odwracał uwagę od budowy socjalizmu.

Przyszli po niego dwa razy.

W trzydziestym pierwszym dostał trzy lata, łagry zamieniono na zesłanie, wrócił po dziewięciu miesiącach.

W czterdziestym pierwszym przyszli drugi raz. Sierżant odczytał uzasadnienie: rozpowszechnia oszczercze pogłoski i sieje panikę.

Udawał obłęd.

Umarł na oddziale psychiatrycznym więziennego szpitala. W lutym, najbardziej głodnym, najbardziej śmiertelnym miesiącu blokady Leningradu.

Miał trzydzieści sześć lat.

Czy myślał: – Zaraz otworzą się drzwi...?

Czy spał w ubraniu, jak Dymitr Szostakowicz? Przyjaźnił się z kompozytorem, mógł posłuchać jego życzliwej rady – po co mają cię zastać w wymiętej piżamie, w ubraniu śpij, będziesz gotowy.

Nauczycielka gimnazjum numer 168 w Sankt Petersburgu czytała w klasie utwory Charmsa.

Nie tylko czytała. Przepisała je i rozdała na kartkach uczniom.

Podobno były to smutne teksty.

Podobno o śmierci.

Zaniepokoiły dyrektora szkolnego muzeum, pułkownika w stanie spoczynku.

Pułkownik przypomniał, że zbliża się rocznica bitwy o Moskwę – okrągła rocznica, osiemdziesiąt lat! Z takiej okazji o bohaterstwie, o heroicznych czynach należy mówić, nie o śmierci.

Dyrekcja szkoły zawiadomiła nauczycielkę, że straciła do niej zaufanie.

Dyrekcja poradziła nauczycielce, by odeszła ze szkoły na własną prośbę.

Nauczycielka spełniła życzenie dyrekcji szkoły.

Nie od razu opowiedziała o wszystkim, o Charmsie i o zwolnieniu.

Myślała – opowiem, zrobi się afera, po co mi to, pracy nie mam, mam małe dziecko…

Potem pomyślała: – Czyżbym się bała? Tak, boję się. Nie spodziewałam się tego po sobie.

Potem pomyślała: – To jest tamten strach, z czasów Charmsa.

I tamto milczenie.

Opowiedziała to wszystko na Facebooku.

Władze oświatowe Petersburga przypomniały jej, że odeszła na własną prośbę.

Jakie teksty czytała nauczycielka swoim uczniom?

Podobno o śmierci.

„Staruchę”? Tę, co zegar miała bez wskazówek, ale potrafiła godzinę odczytać? Przyszła, rozsiadła się w fotelu i nie dość, że od razu umarła, to trzeba ją było w walizce wynosić i dźwigać do pociągu.

Może o synu, który po pracy mył się w misce z wodą? W wodzie pływały karaluchy i drobnoustroje i pływało odbicie syna. Stary człowiek wylał wodę z miski razem z odbiciem syna, ale odbicie uwięzło w rurze i spłuczka nie działała.

(No nie, nie mogła tego uczniom czytać. Dziesiąta klasa, ale mimo wszystko).

W trumnie leży człowiek zielony ze śmierci. Żeby wydawać się żywym, mówi przez cały czas… Wnosząc z tego, co mówił człowiek, był to oczywisty nieboszczyk.

(Też raczej nie).

Ludzkości! no oddychaj, żyj!

Bez tchu, a jednak przecież ciebie

uciekinierkę odnajdziemy

i nasze dojdą cię pogonie!

(To już prędzej).

Albo:

Ptaszyna z malutką główką

ponad obłoki szybuje

a tam ktoś z dubeltówką

już do ptaszyny celuje

No cóż. Czy można się dziwić dyrekcji szkoły, że w rocznicę bitwy o Moskwę utraciła do nauczycielki zaufanie?

Nauczycielka, Serafina Saprykina, magister filozofii, poetka, lat trzydzieści trzy, blondynka z długimi włosami i pogodnym uśmiechem, matka trzyletniego syna, znalazła nową pracę.

Nowy szef poprosił ją, by nie robiła wokół siebie zbędnego szumu.

Nauczycielka wyłączyła telefon. ©

Teksty Daniiła Charmsa przetłumaczyli: Ziemowit Fedecki i Wiktor Woroszylski („Elżbietę Bam”), Adam Pomorski i Jan Gondowicz.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Pisarka i reporterka związana z „Życiem Warszawy”, „Polityką” i „Gazetą Wyborczą”, a od grudnia 2020 r. felietonistka „Tygodnika Powszechnego”. Laureatka wielu nagród, odznaczona Orderem Ecce Homo za „popularyzację uniwersalnych wartości moralnych”,więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 10/2022