Spytaj milicjanta

"Dom zły" to opowieść o egzystencji spotworniałej, samoukatrupiającej się, nieocalającej żadnej świętości. Próbuje niuansować różne warianty zaprzedania złu, ale nie doczekamy się tu moralnych zwycięzców.

01.12.2009

Czyta się kilka minut

Bartłomiej Topa w roli milicjanta: Spytaj milicjanta, on ci wskaże drogę! / fot. materiały dystrybutora /
Bartłomiej Topa w roli milicjanta: Spytaj milicjanta, on ci wskaże drogę! / fot. materiały dystrybutora /

Pisanie rozprawki o tym, co reżyser Wojciech Smarzowski miał do powiedzenia o stanie wojennym w filmie "Dom zły", byłoby dla niego gestem krzywdzącym, bo nader oczywistym. Wszak w zbiorowej świadomości tak właśnie wygląda dziś tamten przeklęty czas: kojarzy się z wieczną zimą, stanem zbiorowej zapaści, triumfem grzejącej się przy koksownikach tępej siły. Tautologią byłaby także jakakolwiek próba demonizowania pewnego historycznego momentu, choć dziś większość z nas gotowa jest patrzeć na "noc generała" z krytycznego dystansu lat, z perspektywy martyrologicznej (ktoś został internowany, komuś innemu zabrano "Teleranek"...), z pozycji naznaczonej moralną wyższością.

Smarzowski jednak z tego komfortu skutecznie nas wybija. W jego świecie - o wiele bardziej przepastnym od wydarzeń z pierwszej połowy lat 80. - nie ma dobrych i złych, ofiar czy oprawców. Tego rodzaju rozliczenia twórców filmu w ogóle nie interesują. Wydarzenia z podrzeszowskiej wsi, których świadkiem i poniekąd sprawcą stanie się przybyły do PGR-u zootechnik Środoń (Arkadiusz Jakubik), stwarzają duszną, klaustrofobiczną przestrzeń, która dopiero w sposób wtórny odsyła do stanu wojennego.

Najpierw jednak przenosimy się do schyłku lat 70. To wtedy miała miejsce rekonstruowana po latach zbrodnia. Kiedy oskarżony Środoń w skutym zimą wiejskim pejzażu odtwarza kluczowe wydarzenia sprzed lat pod mętnym okiem okutanych w waciaki, obficie pociągających z flaszy zomowców, stajemy się świadkami "zimy" trwającej znacznie dłużej (wstecz i wprzód) niż sam stan wyjątkowy. Chałupa starego Dziabasa (Marian Dziędziel), do której pewnej słotnej nocy zawitał nowy zootechnik, stanie się sceną zdarzeń jak z koszmarnego, wódczanego snu. Osobliwa gra pomiędzy gospodarzem, jego młodą żoną, fizycznie nieobecnym synem i podejrzanym gościem stopniowo wydobywa na wierzch najobrzydliwsze cechy ludzkiego gatunku.

Czy stoi za tym degradujący system, warunki bytowe urągające ludzkiej istocie, haniebne polskie przywary, czy może przyrodzone zło, które pod postacią rozmaitych żądz potrafi wyzuć z resztek człowieczeństwa? Jedno jest pewne: człowiek to wcale nie takie piękne zwierzę. Kiedy niczym w upiornym transie ogląda się najnowszy film twórcy "Wesela", aż chciałoby się głośno nie zgodzić z pamiętnymi słowami zmarłej niedawno Profesor Skargi.

Przeczytaj rozmowę z Wojciechem Smarzowskim, reżyserem filmu "Dom zły" >>>

Coś jednak się w nas nieustannie buntuje, kiedy oglądamy czarno-czarny obraz ludzkiego zbydlęcenia w tej niedomytej PRL-owskiej scenerii. Każda kolejna scena, każdy kolejny element tej ponurej jazdy w dół: ktoś kopnął psa, ktoś nurza się w zabłoconym gumnie, ktoś inny wydłubuje spod skóry esperal - konsekwentnie odziera ze złudzeń. Milicjanci pozorujący śledztwo w sposób bezwstydnie cyniczny tuszują swoje brudne interesy. Edek i Zdzichu zbyt wiele mają do ukrycia. Zeszmaceni są tu wszyscy, różne są tylko warianty tego samego zeszmacenia. "Spytaj milicjanta, on ci wskaże drogę!" - krzyczy zza kadru punkowy zespół Dezerter. Oto świat, w którym prawo stało się swoją przaśną karykaturą.

Wpuszczeni w ten ciemny tunel, rozpaczliwie szukamy światełka: czy będzie to cud narodzin z udziałem pokątnie zbrzuchaconej milicjantki? Bynajmniej. A może człowiek zbydlęcony odnajdzie ocalenie w kościele - jedynym miejscu, które zdaje się nietknięte siłą złego? Ale niestety, i ten polski mit lat 80. zostanie bezlitośnie zachwiany: miejscowy proboszcz też ma co nieco za uszami, spodziewane katharsis nie nastąpi. Nawet śmiech w tym filmie nie oczyszcza.

"Dom zły" to opowieść o egzystencji spotworniałej, samoukatrupiającej się, nieocalającej żadnej świętości. Próbuje niuansować różne warianty zaprzedania złu, próbuje nawet dokopać się do pokładów skarlałej godności, ale nie doczekamy się tu moralnych zwycięzców. Gdyby oglądać film Smarzowskiego jako dosłowną relację z pewnej epoki, aż nie chciałoby się wierzyć, że w Polsce po 20 latach będzie możliwa jakakolwiek normalność.

Ale Smarzowski celowo ogranicza się do fragmentarycznego, mocno ekspresjonistycznego opisu. Celowo składa obraz Polski z samych Środoniów, Dziabasów, zapijaczonych poruczników MO obdarzonych nabrzmiałymi facjatami. W przeciwieństwie do "Wesela", w którym nielicznym - tym młodszym, piękniejszym - dano szansę ucieczki z polskiego piekiełka, "Dom zły" to film apokaliptyczny, a przy tym swoją hipnotyczną, wyrafinowaną formą wciągający niczym otchłań bez dna. To film-ostrzeżenie, o tyle zwodniczy, że przyobleczony w pewien historyczny już dzisiaj kostium. Nowoczesna, coraz bardziej zgrzytliwa, a w końcu urywająca się nagle muzyka Mikołaja Trzaski raz po raz wyrywa film z wiadomego kontekstu.

To nie jest film wyłącznie o tamtych czasach, o tamtych ludziach, ale jątrząca przypowieść o ciemnej stronie natury ludzkiej, którą pewien system jedynie bezlitośnie obnażył. Warunki historyczne były zaledwie katalizatorem pokazywanej w filmie wypełzającej zewsząd brzydoty. Niejednemu widzowi trudno będzie się zgodzić z wizją tak przerażającą i jednowymiarową. Smarzowski nie jest jednak nihilistą, który próbowałby nas złem uwodzić. Pokazuje ten wirus w nienaturalnym, turpistycznym zbliżeniu, jakby chciał zaszczepić nas jego końską dawką. Ta szczepionka boli, ale niewątpliwie działa.

Przeczytaj rozmowę z Wojciechem Smarzowskim, reżyserem filmu "Dom zły" >>>

"DOM ZŁY" - reż. Wojciech Smarzowski, scen. Wojciech Smarzowski, Łukasz Kośmicki, zdj. Krzysztof Ptak, muz. Mikołaj Trzaska, wyst. Arkadiusz Jakubik, Marian Dziędziel, Kinga Preis, Bartłomiej Topa i inni. Prod. Polska 2009

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Krytyczka filmowa „Tygodnika Powszechnego”. Pisuje także do magazynów „EKRANy” i „Kino”, jest felietonistką magazynu psychologicznego „Charaktery”. Współautorka takich publikacji, jak „Panorama kina najnowszego”, „Szukając von Triera”, „Encyklopedia kina”, „… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 49/2009