Kopanie się z Lajkonikiem

Smarzowski raz jeszcze brutalnie opowiada o Polsce, osiągając pułap adaptacji kongenialnej. Obłędnie zapętlona narracja sprawia, że film z każdą chwilą rośnie nam w oczach, po pijacku puchnie. I cuchnie.

13.01.2014

Czyta się kilka minut

Robert Więckiewicz w filmie „Pod Mocnym Aniołem” / Fot. Jacek Drygała / KINO ŚWIAT
Robert Więckiewicz w filmie „Pod Mocnym Aniołem” / Fot. Jacek Drygała / KINO ŚWIAT

Jak pogodzić głębię pijanej duszy z płycizną pijanego ciała” – zastanawiał się główny bohater powieści „Pod Mocnym Aniołem”, wkładając te rozważania w usta Terrorysty, czyli chorego na alkoholizm krewkiego tirowca. Przypomnijmy: przebywający na oddziale deliryków pisarz Jerzy staje się „sekretarzem umysłów”, który pokątnie, za skromnym wynagrodzeniem, pisuje innym pacjentom malownicze historie ich upadków, odczytywane potem w trakcie terapeutycznych spotkań. W filmie Wojciecha Smarzowskiego grany przez Roberta Więckiewicza Jerzy nieustannie dryfuje między przywołanymi w cytacie sprzecznościami. Reżyser wpuszcza swój film w podobny tryb. I robi to na najwyższych obrotach, osiągając pułap adaptacji kongenialnej.


CIEMNE KRĘGI

Polskie kino pijackie – od cytowanej w filmie „Pętli” Wojciecha Jerzego Hasa, poprzez „Tylko strach” Barbary Sass i „Żółty szalik” Janusza Morgensterna (według scenariusza Pilcha), aż po „Wszyscy jesteśmy Chrystusami” Marka Koterskiego czy „Wszystko będzie dobrze” Tomasza Wiszniewskiego (z Więckiewiczem w roli głównej) – zawsze jakoś estetyzowało czy autocenzurowało problem. Często też szukało dla nas jakiegoś pocieszenia, rozgrzeszenia, intelektualnej wykładni czy lirycznego tonu. Smarzowski stworzył film deliryczny, w podwójnym tego słowa znaczeniu. Niczym w umyśle Przodownika Pracy (Lech Dyblik) mieszają się tu pory dnia i nocy, zapętlają pory roku, nakładają głosy bohaterów. Ich stylizowane narracje tworzą jedną wielką pijacką epopeję. Nałóg bowiem zrównuje wszystkich, wszystkie deliryczne autobiografie mają ten sam menelski, upadlający refren. Również porwany katalog upadków i wzlotów bohatera układa się w regularny wzór. Ponieważ montaż dokonuje się w jego głowie, cała opowieść toczy się jak w pijanym widzie, zatacza coraz szersze i coraz ciemniejsze kręgi, powtarza w nieskończoność alkoholowe cykle. Gawędziarski ton raz po raz tężeje, iluminacje stają się coraz bardziej chwilowe i zwodnicze, kokieteria i bufonada samokompromitują się unurzane w dosłownej fizjologii. Ta obłędnie zapętlona narracja sprawia, że film z każdą chwilą rośnie nam w oczach, najzwyczajniej po pijacku puchnie. I cuchnie.

Nad głowami bohatera unosi się duch Jerofiejewa, Bukowskiego czy Fallady – tych wszystkich, którzy, podobnie jak pisarz Jerzy, próbowali egzorcyzmować swoje picie pisaniem, a pisanie piciem. Ich słowa powracają niczym zacięta płyta, a towarzyszy im cyniczny knajpiany Anioł (Adam Woronowicz), tudzież widma przodków z legendarnym dziadkiem Kubicą na czele, który pozostawił po sobie zapisaną w materiale genetycznym nieuleczalną skłonność do upadku. Aktorzy wędrują między różnymi poziomami rzeczywistości, czasem wcielając się w podwójne role.

Trzeba przyznać, że Smarzowski scenarzysta solidnie przepracował literacki pierwowzór, choć jednocześnie w pewnym momencie odrywa się od niego, przestaje mówić Pilchem. Jak przystało na opowieść o pisarzu alkoholiku, podstawowym tworzywem musiała jednak pozostać literatura, z tak charakterystycznym dla Pilcha „myśleniem całymi zdaniami” i „kręceniem frazą”. W tym przypadku jednak pojęcie literatury znaczy o wiele więcej – wiąże się nie tylko z opowiadaniem historii, ale i z chorobliwą obsesją autokreacji, z mitomanią i pięknymi kłamstwami, czyli tym wszystkim, czym karmi siebie i świat każdy alkoholik, każdy człowiek uzależniony i niekoniecznie literacko uzdolniony. Również spotkana przez Jerzego w ciemnej godzinie Ostatnia Miłość Życia (Julia Kijowska) jest taką właśnie literacką (pijacką?) projekcją. Jedyną bowiem prawdą – by posłużyć się słowami pisarza – jest samo picie. „Piją, bo piją” – jak o swych pacjentach powiada trzeźwo doktor Granada, zagrany przez Andrzeja Grabowskiego.

Oczywiście, znajdziemy też w filmie pewne przesunięcia względem powieści. Pacjent Kolumb (Jacek Braciak) nie jest już profesorem nauk społecznych, ale księdzem; w filmie pojawia się też nieobecna na kartach książki postać Borysa, wziętego reżysera filmowego, co pewnie będzie poczytywane reżyserowi jako kamyczek wrzucony do własnego podwórka.


ŻELAZEM PO SZKLE

Nie zapominajmy jednak, że twórca „Róży”, jak mało który polski reżyser filmowy, potrafi myśleć wizualnie. Słowo, jakkolwiek finezyjnie zapisane i przez aktorów podane, nie mogło więc zawładnąć filmem. W obrazie u Smarzowskiego nieustannie coś się dzieje: rozdygotana kamera z ręki śledzi przygody bohaterów, ale towarzyszy jej także, niczym niebieskie oko opatrzności z szyldu knajpy „Pod Mocnym Aniołem”, zimne, gruboziarniste spojrzenie kamer przemysłowych zainstalowanych w izbie wytrzeźwień czy na oddziale doktora Granady. Raz po raz, podczas intymnych wyznań terapeutyzowanych alkoholików, obraz staje się surowym monochromatycznym zapisem wideo, to znów we wspomnieniach z dzieciństwa Jerzego nabiera miękkich konturów retrospekcji. Wszędzie tam, gdzie pojawia się muzyka, obraz nabiera nieprzyjemnej ostrości. Podbijany perkusją minimalistyczny saksofon Mikołaja Trzaski, niczym zgrzyt żelaza po szkle, ryje w mózgu zimne korytarze.

Smarzowski lubi korespondować z samym sobą. W „Pod Mocnym Aniołem” wymachujący na tle pożogi siekierą Marian Dziędziel musi skojarzyć się z Dziabasem z „Domu złego”, zaś Bartłomiej Topa w policyjnym epizodzie niechybnie przywoła „Drogówkę”. Zapewne w takim obsesyjnym krążeniu po uniwersum własnej twórczości kryje się jakaś tęsknota za kinem w pełni autorskim, rozpoznawalnym i samoswoim. W przypadku Smarzowskiego nie oznacza to jednak pożerania własnego ogona, ale nieustanne poszerzanie terytorium. „Pod Mocnym Aniołem” można czytać jako jeszcze jeden, jeszcze bardziej brutalny jego film o Polsce.

Jak na ironię, tuż przed wejściem filmu na ekrany, w okresie poświątecznym, zaskrzeczała nam rzeczywistość, donosząc o kolejnych krwawych żniwach z udziałem pijanych kierowców, motorniczych i kobiet w ciąży – jakby na potwierdzenie popularnego porzekadła, iż picie to nasz sport narodowy. Ale takie publicystyczne skojarzenia wydają się w tym przypadku nazbyt trywialne. Smarzowski pokazuje pijacką cyklofrenię i pijacką obłudę, przywołuje naszą tradycję picia i „napuszony od wódy język” (znowu mówię Pilchem), w tle zaś płonie bożonarodzeniowa choinka, Mania (Kinga Preis) wspomina śmierć papieża jako początek swego nałogu, a główny bohater na krakowskim Rynku uprawia kopanie się z lajkonikiem.

Pijackie historie zapewne wszędzie brzmią tak samo. U Smarzowskiegio sumują się jednak we wzorzec porażająco swojski, jakbyśmy zawsze byli „o jeden kieliszek za dużo” – w naszych klęskach i uniesieniach, w naszych kompleksach i megalomanii, w tym przeklętym stanie zawieszenia między upojeniem a „zespołem odstawiennym”. Niezależnie od przedmiotu uzależnienia. 


„POD MOCNYM ANIOŁEM” – scen. (na podst. powieści Jerzego Pilcha) i reż. Wojciech Smarzowski, zdj. Tomasz Madejski, muz. Mikołaj Trzaska, wyst.: Robert Więckiewicz, Julia Kijowska, Kinga Preis, Marian Dziędziel, Andrzej Grabowski i inni. Prod. Polska 2013. Dystryb. Kino Świat. W kinach od 17 stycznia 2014 r.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Krytyczka filmowa „Tygodnika Powszechnego”. Pisuje także do magazynów „EKRANy” i „Kino”, jest felietonistką magazynu psychologicznego „Charaktery”. Współautorka takich publikacji, jak „Panorama kina najnowszego”, „Szukając von Triera”, „Encyklopedia kina”, „… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 03/2014