Śluby lwowskie

Dzieje kolekcji malarstwa polskiego ze Lwowa to opowieść dla tych, którzy szanują galicyjską tradycję odpowiedzialności obywatelskiej.

24.06.2013

Czyta się kilka minut

Od listopada Lwów zostaje przez kolej żelazną w ściślejszym związku z Zachodem – słowem ze światem cywilizowanem. Wszelako brakuje nam jeszcze wiele zakładów, któreby okazywały, że należymy w istocie do świata cywilizowanego. Jedną z pierwszych potrzeb w tej mierze jest galerya obrazów”... Słowa Kornelego Szlegla, pejzażysty i portrecisty, wychowanka Akademii Wiedeńskiej, a przy tym krytyka sztuki, opublikowane w 1861 r. na łamach lwowskiego „Dziennika Literackiego” wzruszają. I to w trójnasób.

Ritter von Lwigród

Romantyczną odwagą sądów (to jasne, że skoro jesteśmy cywilizowani, potrzebujemy muzeum), dziś niemal nieobecną w publicystyce. Wiarą, że wspólnymi siłami obywateli uda się zrealizować cel. Wreszcie, świadomością związków sztuki z... komunikacją (pojawienie się kolei żelaznej wymusza powstanie instytucji kultury), ideą żywą do dzisiaj, o czym świadczy np. oddział amsterdamskiego Rijksmuseum na lotnisku Schiphol.

Choć od 1823 r. istniało już we Lwowie oparte na zbiorach rodzinnych Muzeum im. Lubomirskich, a pomysł Szlegla był nie tylko romantyczny, ale i konkretny (proponował stworzenie rady rzeczoznawców odpowiedzialnych za zakupy, depozyty, wystawy czasowe uzupełniające stałą ekspozycję), na jego realizację trzeba było poczekać.

Ważnym impulsem była inicjatywa prof. Juliana Zachariewicza, architekta i konserwatora zabytków, a przy tym właściciela austriackiego tytułu szlacheckiego Ritter von Lwigród, oraz Floriana Ziemiałkowskiego – pierwszego prezydenta Lwowa po uzyskaniu przez Galicję autonomii. Ich staraniem powstało Muzeum Przemysłu Artystycznego, które zasłynąć miało zbiorami rzemiosła i wydawnictwami.

Muzeum użyczyło miejsca części Galerii Narodowej Miasta Lwowa – w 1907 r., po 46 latach, zrealizowała się bowiem idea Szlegla. Pierwsze zakupy były już sfinalizowane. Za sprawą dotacji Władysława Dulęby, znanego prawnika i polityka, wiceprezesa Koła Polskiego zakupiono obraz Wilhelma Leopolskiego pt. „Śmierć Acerny”, potem także m.in. „Lichwiarza” Jana Styki i „Śluby lwowskie Jana Kazimierza” Matejki.

Data 14 lutego 1907 r. stanowi jednak przełom, bo w tym dniu otwarto wystawę 400 dzieł sztuki, głównie malarstwa zachodnioeuropejskiego i polskiego, zakupionych przez miasto od magnata przemysłu cukierniczego, Jana Jakowicza z Sitkowic. „Tygodnik Ilustrowany” pisał o transakcji w tonie równie entuzjastycznym, co sensacyjnym. W katalogu Jakowicza pojawiły się nazwiska Rafaela, Rembrandta, Rubensa, Velasqueza, Watteau. I nawet jeśli mistrzowska atrybucja nie wytrzymała próby czasu (autorów należy raczej określać jako artystów „z kręgu” bądź „warsztatu”), nadal mówimy o reprezentatywnej próbce malarstwa zachodnioeuropejskiego.

W 1913 r. zmarł Władysław Łoziński – historyk, kolekcjoner i powieściopisarz. Swoją kolekcję przekazał Galerii. Spadkobiercy sprzedali zaś muzealnikom pałac mieszczący się naprzeciw siedziby Ossolineum – do dziś w dobrze zachowanych wnętrzach pokazywane są arcydzieła malarstwa.

W piwnicach katedry

Wojna zmieniła wszystko. W 1940 r. władze sowieckie zreorganizowały system muzealny we Lwowie, a dzieła należące do Galerii Narodowej Miasta Lwowa przeszły na własność utworzonej wówczas Lwowskiej Galerii Obrazów. Zanim w następnym roku do miasta weszli Niemcy, część zabytków próbowano ukryć (m.in. w piwnicach katedry ormiańskiej). Niestety, wiele z nich wywieziono na Zachód. Jak pisze Igor Chomyn, kustosz lwowskich obrazów i wieloletni działacz na rzecz polsko-ukraińskiej współpracy kulturalnej, udało się odzyskać tylko dwa; „Walkę z Turkami” Rocca i „Wodospad w Alpach” Thomy.

Gdy Lwów znów przejęli Sowieci, polskie zabytki zyskały de facto status „prohibita”, zaś w 1946 r. ukraińska SRR przekazała Polsce niewielką część polskich kolekcji (Wrocław otrzymał 287 obrazów, co stanowiło 1/9 przedwojennej całości). Równocześnie jednak przez cały okres powojenny Lwowska Galeria Obrazów była dostępna publiczności, uzupełniano zbiory, zaś Borys Woźnicki, wieloletni dyrektor placówki, uratował wiele zabytków, przede wszystkim sztuki sakralnej, przed zagładą.

Po przełomie 1990 r. lwowskie obrazy oglądać można na wystawach czasowych w Polsce (by przypomnieć tylko „Malarzy polskich portret własny” czy „Na wysokiej połoninie” w krakowskim Muzeum Narodowym). Państwowa Galeria Sztuki w Sopocie współpracuje ze Lwowem regularnie. Pokazała już zebraną tam twórczość Jacka Malczewskiego i arcydzieła malarstwa polskiego.

Co świadczy o fenomenie najnowszej prezentacji? Niezależnie od imponującego zestawu nazwisk (Bacciarelli, Matejko, Rodakowski...), ożywcze wydają się dwa pomysły organizatorów. W Sopocie czekają nas bowiem „powtórne debiuty”: po raz pierwszy od zakończenia II wojny światowej zobaczymy np. „Portret cesarza Franciszka Józefa w młodym wieku” Juliusza Kossaka czy „Tkacza” Wacława Szymanowskiego. Uwypuklone zostaną również elementy lokalne, lwowskie, mocno obecne np. w scenach miejskich Erno Erba. W obydwu tych kontekstach pojawią się też prace Kornelego Szlegla. Nic dziwnego: wszak od jego tekstu wszystko się zaczęło...

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarka, historyk i krytyk sztuki. Autorka książki „Sztetl. Śladami żydowskich miasteczek” (2005).

Artykuł pochodzi z numeru TP 26/2013