Sztuka spod bomb, czyli Ukraina w podróży

W kilku europejskich miastach można zobaczyć wyjątkowe dzieła sztuki z objętej wojną Ukrainy. Warto wybrać się dla nich do Krakowa i Poznania, ale też do Bazylei, Madrytu czy Wilna.

03.08.2023

Czyta się kilka minut

Rzeźba autorstwa Johanna Georga Pinsla, XVIII w.  FOT. P. JAMSKI / „Samson rozdzierający paszczę lwu”, Johann Georg Pinsel, ok. 1757-1758, zdjęcie z katalogu towarzyszącego wystawie „Ekspresja. Lwowska rzeźba rokokowa”, wyd. Zamek Królewski na Wawelu / Okładka dodatku Wielkanocny Włóczykij Kulturalny
Rzeźba autorstwa Johanna Georga Pinsla, XVIII w. FOT. P. JAMSKI / „Samson rozdzierający paszczę lwu”, Johann Georg Pinsel, ok. 1757-1758, zdjęcie z katalogu towarzyszącego wystawie „Ekspresja. Lwowska rzeźba rokokowa”, wyd. Zamek Królewski na Wawelu / Okładka dodatku Wielkanocny Włóczykij Kulturalny

W położonej pod Lwowem Hodowicy w połowie XVIII w. wzniesiono nowy kościół parafialny pod wezwaniem Wszystkich Świętych. Został zaprojektowany przez Bernarda Meretyna, jednego z najwybitniejszych twórców architektury późnego baroku I Rzeczypospolitej, autora m.in. soboru św. Jura we Lwowie oraz ratusza w Buczaczu. Rzeźby do kościoła wykonali Johann Georg Pinsel i jego warsztat. Dopełnienie stanowiły polichromie ścienne z elementami iluzjonistycznie oddanej architektury. W powstałej w ten sposób przestrzeni malarstwo, rzeźba i architektura wzajemnie się przenikały, tworząc jedno totalne dzieło.

Bernard Meretyn stale współpracował z Johannem Georgiem Pinslem. Tworzyli nawet coś w rodzaju „firmy artystycznej”. Sam rzeźbiarz, po śmierci zapomniany, został odkryty na nowo w XX w. Jednak dopiero w ostatnich dekadach w pełni go doceniono, a po wystawach w paryskim Luwrze i wiedeńskim Winterpalais został uznany za jednego z najważniejszych XVIII-wiecznych rzeźbiarzy naszej części Europy.

A jednocześnie – jak podkreśla historyk sztuki Jan K. Ostrowski – jest to przypadek paradoksalny. Dorobek artystyczny Pinsla udało się stosunkowo dobrze odtworzyć, ale jego biografia pozostaje praktycznie nieznana. Uważa się, że pochodził z południowych Niemiec lub Czech. Do Polski przybył ok. 1750 r. Osiadł w Buczaczu, który pod rządami Mikołaja Bazylego Potockiego przeżywał rozkwit. Założył tam rodzinę. Zmarł w 1761 albo 1762 r.

Świątynia w Hodowicy była jednym z najwybitniejszych przykładów XVIII-wiecznej aranżacji wnętrza kościelnego w ówczesnej Polsce. Użycie czasu przeszłego jest w tym wypadku niestety zasadne. Polacy zamieszkujący miejscowość wyjechali do Wrocławia. Kościół przez lata stał opustoszały, a w 1961 r. ostatecznie go zamknięto. W 1974 r. wybuchł w nim pożar – zniszczeniu uległ dach, zawaliła się większość sklepień. Do dziś pozostaje ruiną, ale na ścianach nadal można zobaczyć resztki polichromii.

Ocalała natomiast większość rzeźb – w 1965 r. przeniesiono je do Lwowskiej Galerii Obrazów (obecnie Lwowska Galeria Sztuki im. Borysa Woźnickiego). Od 1996 r. są prezentowane w specjalnym muzeum poświęconym Pinslowi, urządzonym w dawnym kościele Klarysek we Lwowie.

Teraz najważniejsze rzeźby z Hodowicy można oglądać na wystawie „Ekspresja. Lwowska rzeźba rokokowa” zorganizowanej na Zamku Królewskim na Wawelu (ekspozycja czynna do 22 października br.). To wyjątkowa okazja, by zobaczyć w Polsce arcydzieła Pinsla. Do Krakowa przyjechały „Samson rozdzierający paszczę lwu” i „Ofiara Abrahama”, uznawane za jedne z najważniejszych rzeźb artysty. Są też płaskorzeźby, które dawniej dekorowały kościelną ambonę. Wszystkie one pozwalają poznać najważniejsze cechy warsztatu mistrza z Buczacza.

Przede wszystkim: ekspresyjność rzeźbionych przez niego postaci o wyostrzonych rysach, z zaakcentowanymi kośćmi policzkowymi i rozwianym włosem. Pozostających nieustannie w ruchu, o ciałach wygiętych, niemalże w konwulsyjnych pozach. Odzianych – jak pisze Joanna Pałka, kuratorka wawelskiej wystawy – w niezwykłe „geometryzowane draperie, sprawiające wrażenie miotanych silnym niewidocznym wiatrem”.

Na wystawie znajdują się – także przywiezione ze Lwowa – inne rzeźby z hodowickiej świątyni. Przede wszystkim „Krucyfiks” Macieja Polejowskiego, ucznia Pinsla, pierwotnie umieszczony wraz z figurami Matki Boskiej Bolesnej i św. Jana autorstwa samego mistrza w ołtarzu głównym kościoła. Można też zobaczyć krucyfiks procesyjny wykonany w warsztacie Pinsla. W 1946 r. został on przywieziony do Wrocławia przez ks. Jarosława Chomickiego, ostatniego proboszcza Hodowicy, dziś jest przechowywany we wrocławskim kościele Bożego Ciała. Po ponad 70 latach wszystkie te rzeźby ponownie można zobaczyć w jednym miejscu.

Rzeźby Johanna Georga Pinsla i jego uczniów to nie jedyne dzieła ze zbiorów ukraińskich, które teraz można zobaczyć w Polsce. Jesienią ubiegłego roku do Muzeum Narodowego w Poznaniu przyjechały obrazy ze zbiorów Lwowskiej Galerii Sztuki. Wystawę „Idę w świat i trwam” można oglądać do 1 października 2023 r.

Tamtejsza kolekcja dzieł Jacka Malczewskiego jest jedną z największych. Znajduje się w niej 68 obrazów i szkiców, a także rysunki i akwarele – część z nich nabyto jeszcze za życia artysty. Do Poznania przyjechały 34 płótna, a tutejszy zbiór prac artysty należy do najcenniejszych w Polsce. Teraz dzieła z obu kolekcji można oglądać w jednym gmachu i jednocześnie śledzić dzieje relacji artysty z trójką szczególnie ważnych dla niego osób: Edwardem Raczyńskim, twórcą galerii w Rogalinie, w której znalazło się wiele arcydzieł Malczewskiego, Karolem Lanckorońskim, który przez lata go wspierał, oraz Marią Kingą Balową, przedstawioną na wielu jego obrazach.

To wystawa, jak podkreślają jej twórcy, o kruchości dziedzictwa i zarazem jego wartości. Stan zagrożenia, funkcjonowania w tymczasowości, w której zbiory muszą być chronione, podkreśla aranżacja ekspozycji: w salach pozostawiono część skrzyń, w których obrazy wywożono ze Lwowa, materiały chroniące cenne dzieła. Niektóre stoją prowizorycznie oparte o ściany. A jedno z płócien nadal spoczywa w skrzyni, w której podróżowało.

O kruchości dzieł sztuki, o ich niszczeniu i ocalaniu opowiada też wystawa na Wawelu. „Jeździliśmy od wioski do wioski, od miasta do miasta, od kościoła do cerkwi i zbieraliśmy wszystko, co można było jeszcze uratować. Nie zdjęliśmy żadnej rzeczy ze ściany czynnej świątyni. Znajdowaliśmy rzeczy w różnych miejscach, czasami w krzakach, w komórce” – opowiadał przed laty „Odrze” nieżyjący już Borys Woźnicki, wieloletni dyrektor Lwowskiej Galerii Obrazów. „W latach 60. i 70. nie myślałem: to polskie, a to ukraińskie” – dodawał. To jemu zawdzięczamy ocalenie rzeźb i innych dzieł sztuki z Hodowicy oraz dziesiątków innych obiektów z całej ziemi lwowskiej. Dziś ponownie są one narażone na grabież i zniszczenie.

Co więcej, po 24 lutego 2022 r. dochodziło już do takich czynów: w Muzeum Sztuki im. Archipa Kuindżego w Mariupolu czy Regionalnym Muzeum Sztuki w Chersoniu, którego całe zbiory zostały wywiezione przez Rosjan. Dlatego obecnie najważniejszym zadaniem ukraińskich muzeów jest – jak podkreśla Taras Woźniak, dyrektor Lwowskiej Galerii Sztuki – ochrona dóbr kultury w każdy możliwy sposób. Przechowywanie ich w schronach, ale też digitalizacja. Wreszcie organizacja ­wystaw za granicami Ukrainy. To jeden ze sposobów ochrony tamtejszego dziedzictwa [rozmowa z Tarasem Woźniakiem w Podkaście Tygodnika Powszechnego – red.].

Ukraińskie muzea nie tylko w Polsce eksponują dzieła ze swoich zbiorów. W grudniu ubiegłego roku do Litewskiego Narodowego Muzeum Sztuki w Wilnie przewieziono 66 cennych eksponatów ze zbiorów Narodowego Rezerwatu Historyczno-Kulturalnego Kijowsko-Peczerskiego w Kijowie, Lwowskiej Narodowej Galerii Sztuki oraz z odeskiego Muzeum Sztuki Zachodniej i Wschodniej. Obecnie część tych dzieł można oglądać na dwóch wystawach.

Do 4 grudnia tego roku trwa ekspozycja „Wspaniali uchodźcy wojenni. Arcydzieła malarstwa zachodnio- europejskiego XVI–XVIII wieku”. Pokazano na niej najcenniejsze dzieła z lwowskiego muzeum. Jest wśród nich obraz „U lichwiarza” Georges’a de La Toura, arcydzieło jednego z najbardziej fascynujących artystów europejskich XVII w.

Krócej, bo tylko do 11 maja, można oglądać drugą wystawę: „Ukraina: duchowe skarby niezwyciężonego narodu”. Znalazły się na niej obiekty z Narodowego Rezerwatu Historyczno-Kulturalnego Kijowsko-Peczerskiego, jednego z najważniejszych muzeów Ukrainy, a jednocześnie symbolicznego miejsca dla ukraińskiej historii i kultury. W Wilnie można zobaczyć przykłady ukraińskiego malarstwa ikonowego od XVI do początku XVIII w., poczynając od klasycznych ikon, tworzonych według wschodnich reguł, po przykłady ukraińskiego baroku z czasów kozackiej Hetmańszczyzny, będące połączeniem sztuki zachodnioeuropejskiej i lokalnych tradycji. Są też wreszcie wyroby złotnicze i tkaniny tworzone na potrzeby Kościoła prawosławnego.

Podobnych wystaw dzieł ze zbiorów ukraińskich będzie więcej. Lwowska Galeria Sztuki obecnie przygotowuje ekspozycje w berlińskim Bode-Museum, w Accademia Carrara w Bergamo, na Zamku w Trokach oraz w wileńskim Muzeum Historii Żydowskiej. A to tylko plany jednej instytucji. „W obecnej sytuacji bardzo ważnym zadaniem jest popularyzacja historii oraz kultury Ukrainy w świecie” – podkreśla Roman Czmełyk, dyrektor Lwowskiego Muzeum Historycznego. „Zwrócenie uwagi cywilizowanego świata na dobra kultury europejskiej i światowej, które znajdują się w muzeach, bibliotekach i archiwach Ukrainy, i są zagrożone przez ostrzały rakietowe czy inne rosyjskie działania wojskowe”.

„Obiekty muzealne na wystawach za granicą, w tym w Polsce i na Litwie, znajdują się w bezpieczniejszym miejscu” – dodaje Czmełyk. To bardzo ważne, bo Ukraina nie zdecydowała się na ewakuację za granicę dóbr kultury. Jednak nie mniej istotne są starania o zmianę postrzegania ukraińskiego dziedzictwa kulturowego. Obecnie twa proces odzyskiwania tego, co przez lata w Rosji, ale też na Zachodzie zostało uznane za część rosyjskiej spuścizny. Największe muzea na świecie, na czele z londyńską National Gallery oraz nowojorskim Metropolitan Museum of Art, rewidują tytuły dzieł i biogramy artystów, przypominając o ich związkach z Ukrainą.

Duże znaczenie w „przepisywaniu” dotychczasowej historii sztuki mają też wystawy. Jedną z nich jest „Born in Ukraine”. Do 2 lipca można ją oglądać w Kunst­museum w Bazylei. Znalazły się na niej prace 31 artystów i artystek tworzących od XVIII do XX w., pochodzące z Kijowskiej Galerii Sztuki, jednej z najważniejszych w Europie kolekcji sztuki rosyjskiej.

Twórcy wystawy pokazują, że kulturowa przynależność jest bardziej skomplikowana, gdyż na liście „Urodzonych w Ukrainie” – jak zatytułowano ekspozycję – są m.in. pochodzący z kozackiej rodziny Władimir Borowikowski, jeden z najwybitniejszych portrecistów przełomu XVIII i XIX w., wybitny realista Ilja Riepin czy wywodzący się także z Kozaków Dawid Burluk, współtwórca kubofuturyzmu. Są na tej liście etniczni Ukraińcy, ale też artyści o korzeniach greckich, polskich, ormiańskich czy żydowskich. Wielu z nich kształciło się w Rosji i tym samym zostali uznani za część imperialnej rosyjskiej kultury.

Największą jednak uwagę publiczności i mediów przykuła wystawa „En el ojo del huracán. Vanguardia en Ucrania, 1900-1930”, którą do 30 kwietnia można oglądać w madryckim Museo Nacional Thyssen-Bornemisza (od 3 czerwca do 24 sierpnia będzie prezentowana w  Museum Ludwig w Kolonii). Przypomina ona mało znany rozdział w sztuce europejskiego modernizmu. Jednocześnie przełamuje patrzenie na awangardowe poszukiwania w tej części kontynentu poprzez rosyjskie okulary – należy pamiętać, że przez ostatnie dekady rosyjska, a potem sowiecka awangarda była wykorzystywana do kreowania Rosji jako państwa o nowoczesnych tradycjach.

Tytułowe „oko cyklonu” odnosi się do kontekstu społeczno-politycznego, w którym rozwijała się sztuka w Ukrainie w pierwszych dekadach XX w.: I wojny światowej, rewolucji 1917 r., ukraińskiej wojny o niepodległość w latach 1917- -1921, powstania sowieckiego państwa, wreszcie rządów Stalina, które doprowadziły w latach 1932-1933 do tragedii Hołodomoru i śmierci milionów Ukraińców, a potem ​​rozstrzelania czołowych przedstawicieli elit kulturalnych i naukowych. Trudno jednak nie kojarzyć tytułu wystawy z zagrożeniem, jakie rosyjska agresja niesie dla ukraińskiego dziedzictwa. Hiszpańskie media opisywały transport wypożyczonych dzieł z Kijowa, w tym nieplanowany długi postój na granicy polsko-ukraińskiej, na którą ciężarówki dotarły w czasie kryzysu związanego z upadkiem na terytorium Polski rakiety.

Wystawa, na której zebrano ok. 70 obrazów, kolaży, szkiców i projektów teatralnych pochodzących z Narodowego Muzeum Sztuki Ukrainy, Państwowego Muzeum Teatru, Muzyki i Kina Ukrainy oraz kolekcji madryckiego muzeum, pokazuje, jak różne oblicza miała sztuka tworzona w Ukrainie w pierwszych dekadach XX w.: od sztuki figuratywnej po futuryzm i konstruktywizm. Są tu dzieła czołowych przedstawicieli ówczesnej awangardy – Ołeksandra Bohomazowa, Aleksandry Ekster czy Kazimierza Malewicza, ale też Mychajły Bojczuka i jego uczniów, którzy zaproponowali ciekawą syntezę współczesnych poszukiwań w sztuce z tradycją sztuki bizantyjskiej, przedrenesansowych Włoch i własnej, ukraińskiej sztuki ludowej. I którzy – po okresie oficjalnego uznania – zostali w czasach stalinowskich potępieni, ich dzieła w większości zniszczone, a Bojczuka i jego najbliższych współpracowników rozstrzelano.

Obecność ukraińskiej sztuki nie ogranicza się jednak do sztuki dawnej. Nie mniej ważne są wystawy poświęcone sztuce powstającej współcześnie. Im także warto się z uwagą przyglądać. Polskie galerie i muzea bardzo szybko stworzyły tamtejszym artystkom i artystom możliwość opowiadania o tym, czego od miesięcy doświadczają. Ponieważ obecnie zainteresowanie sztuką naszych wschodnich sąsiadów zdaje się słabnąć, tym bardziej warto uważnie przyglądać się tym miejscom, w których nadal jest ona wystawiana.

Jednym z nich jest lubelski Labirynt. Od 21 maja można tam oglądać „Step Myszek Miki” Andrija Raczinskiego i Daniiła Rewkowskiego, młodych, coraz bardziej docenianych artystów z Charkowa – są oni m.in. zwycięzcami Allegro Prize 2022. Od 2020 r. pracują nad monumentalnym, podzielonym na części projektem „Muzeum Cywilizacji Człowieka”, który ma opowiedzieć o... życiu na Ziemi w czasach, gdy ludzkość jeszcze istniała. Lubelska wystawa relacjonuje jeden z rozdziałów tej historii: dawne i najnowsze bitwy pancerne, w tym walki, które miały miejsce w 2022 r. w obwodzie charkowskim.

Od kilku miesięcy działa też specjalna platforma The Sky Is Open. ­Voices From Ukraine (theskyisopen.eu), wspierana m.in. przez Labirynt, Galerię Arsenał w Białymstoku, BWA w Zielonej Górze i Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie. Jest to archiwum prac stworzonych przez ukraińskie artystki i artystów po 24 lutego 2022 r. Już teraz można na niej zobaczyć prace m.in. Żanny Kadyrowej i Mykoły Ridnego – reakcje na rosyjską agresję. Do udziału będą zapraszane kolejne osoby. W ten sposób na powstać zbiór artystycznych świadectw z czasów wojny. Niezbędny, by została ocalona pamięć o tych tragicznych doświadczeniach. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Krytyk sztuki, dziennikarz, redaktor, stały współpracownik „Tygodnika Powszechnego”. Laureat Nagrody Krytyki Artystycznej im. Jerzego Stajudy za 2013 rok.

Artykuł pochodzi z numeru Nr 15/2023

Artykuł pochodzi z dodatku „Wielkanocny Włóczykij Kulturalny