Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Złożyły się na nie trzy konferencje w czwartek i homilia podczas Eucharystii w uroczystość Serca Jezusa. Drugą konferencję, zatytułowaną „Naczynie miłosierdzia”, papież zaczął od następującego (w pierwszym odbiorze szokującego) stwierdzenia, które – wedle jego wyczucia – mogłoby starczyć za całą naukę (powiedział: „mógłbym na tym skończyć”): „Co w naszym osobistym życiu jest najważniejszym naczyniem Bożego miłosierdzia? Jest nim nasz grzech”.
Nasz grzech – uznany przez nas (co zawsze już samo w sobie jest owocem działania Ducha Świętego, który „przekonuje nas o grzechu” – por. J 16, 8) – przyzywa w nas działania Boże. Jest nieodpartym wyzwaniem dla Pana, który jest Miłosierdziem, i wyrwę, jaką grzech pozostawia w naszym sercu (wnętrzu), zapełnia sobą.
Problemem jest jednak to, że bardzo często nasz grzech przestaje być prawdziwym naczyniem miłosierdzia, a staje się dziurawą cysterną (por. Jer 2, 13). Nie zatrzymujemy w nim łaskawej miłości Boga – pozwalamy jej wyciec. I to mimo, że Pan Bóg gotów jest nieustannie uzupełniać to naczynie – wybacza siedemdziesiąt razy po siedem.
Co więcej, niezmordowane Miłosierdzie Boga nieustannie odnawia nasze dziurawe serce – i to nie na drodze ciągłego „łatania” nowych dziur. Nie! Za każdym razem, przebaczając nam, Bóg stwarza nasze serce na nowo, i to za każdym razem lepiej, co wyraża przepięknie Liturgia Wigilii Paschalnej, mówiąc o tym, że dzieło stworzenia było i jest „wspaniałe”, ale dzieło odkupienia – było i jest – „jeszcze wspanialsze”.
Grzech zostawia w nas ranę – mówił dalej Franciszek – miłosierdzie Boga goi ją, i przekształca w bliznę. Stajemy się wtedy w najwyższym stopniu upodobnieni do paschalnego Jezusa, który po zmartwychwstaniu na swoim uwielbionym Ciele pozostawił blizny. Nie ropiejące rany, lecz zagojone blizny. Tak też jest z nami: ropiejące rany naszych grzechów – po zmartwychwstaniu (czyli doświadczeniu nawrócenia) – pozostają w nas jako blizny. Dotykając ich w sobie, na swoim sercu, ożywiamy w sobie pamięć o doznanym i ciągle doznawanym miłosierdziu Pana. Tak więc i te blizny okazują się kolejnymi naczyniami miłosierdzia w naszym doświadczeniu wiary.
Wszystko to jest onieśmielającym wręcz dziełem łaski Boga.
Nie do końca ją rozumiemy – wydaje nam się nieraz, że odwraca ona „właściwy” i „religijny” porządek.
Właśnie w ten – odwrócony – sposób (powiedział Franciszek) został ukrzyżowany Piotr: wywyższone zostały jego stopy – umyte przez Chrystusa podczas Ostatniej Wieczerzy, uniżona została niewiele pojmująca głowa.
Podczas trzeciej konferencji papież mówił m.in. o sensus fidei Ludu Bożego. Stwierdził, że to właśnie ów „zmysł wiary” wyraża się m.in. w tym, że parafianie, którzy na ogół potrafią wiele odpuścić swoim księżom, największy kłopot mają z przebaczeniem im chciwości, i to właśnie takiej, która zamyka ich na działanie charytatywne. W ten sposób „zmysł wiary” (sensus fidei) łączy się ściśle ze „zmysłem ubogiego” (sensus pauperis) – wzięte razem, oddają w pełni sposób myślenia i działania Jezusa (sensus Christi).
I na koniec przestroga przed grzechami kapłanów, z reguły nagłaśnianymi. Nie dziwcie się – mówił Franciszek – jedno upadające drzewo robi znacznie więcej huku niż tysiąc stojących prosto. ©