Ochrona zdrowia do wstrzyknięcia

To już kolejny ogłaszany przez rząd koniec pandemii. 24 marca podczas konferencji prasowej minister zdrowia Adam Niedzielski ogłosił, że po weekendzie nie będzie już obowiązku noszenia maseczek w zamkniętych przestrzeniach publicznych, nie będzie też nadzorowanej przez sanepid izolacji i kwarantanny. Słowem, znikają właściwie wszystkie funkcjonujące jeszcze obostrzenia covidowe. Wyjątkiem są maski, które będzie trzeba zakładać w szpitalach i przychodniach.
Niedzielski oraz wspierający go szef Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego – Państwowego Zakład Higieny prof. Grzegorz Juszczyk przekonywali, że wzrosty zakażeń, a tym bardziej hospitalizacji i zgonów, już nam nie grożą (istotnie, tygodniowa średnia krocząca nowych zakażeń powoli w Polsce spada i wynosi już poniżej 9 tys.). Jesteśmy też – zapewniali urzędnicy – dobrze zabezpieczeni, ponieważ przeciwciała po szczepieniu lub przechorowaniu ma 90-95 proc. społeczeństwa.
– Zdjęcie obostrzeń jest racjonalne z punktu widzenia bieżącej polityki oraz realiów psychologiczno-społecznych, z punktu widzenia epidemiologii wydaje się dość kontrowersyjne – komentuje Rafał Halik, epidemiolog i specjalista zdrowia publicznego. – Politycy patrzą głównie na wykresy hospitalizacji i śmiertelności. Ten ostatni w Europie spadł do poziomu wydającego się być „akceptowalnym” czyli porównywalnym do zgonów z powodu grypy.
Jakie są powody tych spadków? Chodzi przede wszystkim o mniejszą zjadliwość wariantu Omikron koronawirusa SARS-CoV-2. Ale również o wysoki udział w populacji osób zaszczepionych oraz ozdrowieńców z wcześniejszych fal. Poza tym wprowadzono do użytku nowoczesne leki przeciw covid. Efekt: wskaźnik umieralności nadmiarowej w wielu krajach europejskich jest zbliżony do średniej z lat przed pandemią. Halik: – Dla rządzących taka sytuacja to „polityczne złoto”, ale naukowcy muszą patrzyć szerzej. Tu jest wiele niewiadomych.
Przykład? Nie możemy zapominać, że niebezpieczeństwo związane z zakażeniem SARS-CoV-2 polega nie tylko na chorobie (covid-19), ale też na ryzyku powikłań. – Ich efekty to nie tylko long-covid, ale i też poważne zaburzenia układu krążenia, zaburzenia neurologiczne – wymienia epidemiolog. – Oznacza to więcej odłożonych w czasie problemów zdrowotnych oraz zgonów w wyniku tych powikłań.
Poza tym nie wiadomo, z jakimi jeszcze mutacjami koronawirusa przyjdzie nam się mierzyć. – Nowe typy będą zapewne uciekały naszej odporności, a poziom odporności społeczeństwa na wirusa będzie spadał – ostrzega Halik. – Nie wiadomo też, czy obecnie wyprodukowane leki będą nadal skuteczne. Jako społeczeństwo powinniśmy być tego świadomi, a nie wierzyć w kolejne „odwoływanie pandemii”. Scenariusz z powrotem na jesieni wysokiej fali zakażeń uważam za prawdopodobny. Oczywiście mam nadzieję, że do niego nie dojdzie.
A co z odpornością i przywołanym podczas konferencji odsetkiem 90-95 proc. populacji posiadającej przeciwciała anty-SARS-CoV-2? Eksperci kręcą głowami: przeciwciała to nie wszystko, a odporność związana z ich obecnością z czasem słabnie. Rafał Halik wskazuje, że wielu Polaków jest narażonych na ciężki przebieg covidu. – Jesteśmy starzejącą się populacją, częstość chorób przewlekłych jest u nas wyższa niż w Europie Zachodniej. A osoby z przewlekłymi problemami zdrowotnymi są też bardziej narażone na negatywne skutki powikłań po covidzie.
Dodatkowym czynnikiem ryzyka jest ogromna liczba uchodźców z Ukrainy, gdzie poziom wyszczepienia był znacznie niższy niż w Polsce (35 proc. wobec 59 proc.). Halik: – Zwiększa się liczba kontaktów międzyludzkich, wzrasta mobilności grup ludność. Musimy brać te czynniki pod uwagę przy planowaniu działań przeciwepidemicznych. Te okoliczności sugerują raczej podtrzymywanie zasad DDM (dystans, dezynfekcja, maseczka), także dla ochrony przed innymi zagrożeniami mającymi potencjał epidemiczny.
Podczas czwartkowej konferencji minister Niedzielski podkreślił, że osobiście rekomenduje noszenie maseczek w miejscach dużych skupisk ludzkich.
Omikron wytworzył podwariant BA.2 i to z jego aktywnością wiąże się skoki zakażeń w wielu krajach europejskich. – Jeżeli chodzi o zjadliwość tego podtypu, nie widać jakiegoś większego realnego zagrożenia – uspokaja Halik. – Widzę je natomiast w nonszalancji, z jaką podchodzi się do tego nowego wariantu w mediach i w społeczeństwie. Przekaz, że covid „przepoczwarzył się” w coś podobnego do grypy, jest szkodliwy, wręcz kłamliwy. Covid nawet o lekkim przebiegu, wywołany BA.2, jest obarczony ryzykiem poważnych powikłań narządowych. Dotyczy to również dzieci.
Ekspertów niepokoi również sygnalizowane w wielu obserwacjach zjawisko krótkotrwałej odporności ozdrowieńców po przebyciu infekcji BA.2. Halik: – Oznacza to większą częstość reinfekcji, za czym idzie zwiększone ryzyko powikłań. Złota zasada medycyny głosi, by unikać wszelkich chorób, ponieważ każda powoduje w organizmie uszkodzenia o większej lub mniejszej skali i naraża na potencjalną utratę zdrowia w przyszłości.
BA.2 wywołał w ostatnich tygodniach bardzo wysokie poziomy zakażeń, hospitalizacji i zgonów w Hong-Kongu czy Chinach. Dlaczego pandemia przyjmuje tam obraz tak różny od tego, co widzimy w Europie? – To efekt stosowania słabych, krótko działających chińskich szczepionek z inaktywowanego wirusa SARS-CoV-2. Do tego dochodzi relatywnie niski odsetek zaszczepionych seniorów – wyjaśnia Rafał Halik. – Stępienie zjadliwości Omikronu w Europie wynika z zastosowania lepszych szczepionek (widać tu sukces technologii mRNA!) i z odporności ozdrowieńców z poprzednich wysokich fal zachorowań, których nie było w Chinach i Hong Kongu ze względu na stosowane tam drakońskie lockdowny i izolacje.
Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Masz konto? Zaloguj się
365 zł 115 zł taniej (od oferty "10/10" na rok)