Nie udawajmy, że pandemii nie ma

Epidemiolog: Udziela się nam zmęczenie obostrzeniami i w ogóle tematem pandemii. Tymczasem ten wirus jest, będzie i może się wzmocnić szybciej, niż zdążymy się zorientować. Ja niczym tu nie straszę: tak działa biologia.

11.07.2022

Czyta się kilka minut

Mobilny punkt pobrań w Poznaniu, Fot. Łukasz Gdak/East News /
Mobilny punkt pobrań w Poznaniu, Fot. Łukasz Gdak/East News /

Maciej Müller: Na jakim etapie jest obecnie fala epidemiczna w Europie?

Rafał Halik, epidemiolog, specjalista zdrowia publicznego: Pojawienie się nowych wariantów wirusa Omikron powoduje, że SARS-CoV-2 nadal atakuje. W sytuacji okrojonego testowania najlepszym instrumentem pomiaru skali problemu jest liczba przyjęć pacjentów z COVID-19 na oddziały intensywnej terapii – a te rosną w wielu krajach Europy Zachodniej, szczególnie w Niemczech, Francji i Włoszech. Warto wspomnieć, że kraje te mają wysoki odsetek zaszczepionych i „wychorowały się”, a więc powinny mieć jeszcze „zapas odporności grupowej”. Mamy też lato, czyli sezon, który zazwyczaj wyciszał dynamikę zakażeń SARS-CoV-2, ale nie w tym roku. Należy więc oczekiwać, że na jesieni, wraz ze stłoczeniem osób w zamkniętych pomieszczeniach, może dojść do jeszcze większego spiętrzenia zachorowań.

Z czego wynika taka skuteczność wirusa?

Właściwie nigdzie (nie licząc paranoicznych działań w Chinach) nie ma obostrzeń. Okazuje się, że Omikron zmienia się w szybkim tempie i ucieka przez to naszej odporności, a odporność grupowa zwyczajnie się wykrusza. Tworzy się błędne koło, bo im wyższa liczba zakażeń, tym wyższa liczba zachodzących w wirusie mutacji – a te niemal na pewno będą prowadziły do ucieczki wirusa spod naszej odporności. Na dodatek może się pojawić wariant o zwiększonej zjadliwości.

Sytuacja jest o tyle niepokojąca, że społeczeństwa i rządy wsadziły głowy w piasek, szczepionka, którą dysponujemy jest już dość „stara” i „programuje odporność” na pierwszy podtyp wirusa, ale nie na nowe mutacje – choć w ich przypadku zachowuje częściową skuteczność. Wynalezione leki na covid nie dają aż tak spektakularnych efektów terapeutycznych, jakich się spodziewano.

Problem polega więc na tym, że nie dysponujemy odpowiednio skutecznymi narzędziami wobec możliwego zaskoczenia, jakie może nam zgotować fala jesiennych zachorowań – w postaci masowości przyjęć do szpitala albo w przypadku pojawienia się jakiegoś „gamechangera” w postaci bardziej zjadliwego, uciekającego odporności podtypu koronawirusa. Mamy słabą talię kart: brakuje zaufania społecznego, mobilizacji i świadomości, czyli czynnika najbardziej kluczowego przy zwalczaniu epidemii. Brakuje motywacji i wyobraźni rządów, brakuje w końcu odpowiednio efektywnych narzędzi epidemiologicznych, bo te dotychczasowe zużyły się nieco, mają niższą efektywność (szczepionki).

No ale przecież objawy covidu w wielu przypadkach nie są tak poważne, jak dwa lata temu.

Nawet lekkie przechorowanie covidu zwiększa ryzyko pojawienia się długotrwałych powikłań w postaci zaburzeń neurologicznych, zaburzeń układu krzepnięcia i problemów z układem krwionośnym. Szacuje się, że powikłania w przypadku covidu występują częściej niż przy grypie. Dlatego masowe reinfekcje nawet przy lekkim przebiegu są niebezpieczne dla zdrowia indywidualnego i zdrowia publicznego. Mamy do czynienia z wirusem rozprzestrzeniającym się drogą oddechową, który wywołuje chorobę nie będącą ani przeziębieniem, ani grypą, tylko czymś znacznie groźniejszym i sezonowe jej „odchorowywanie” jest groźne nawet mimo lekkich objawów. Tymczasem decydenci uznali, że pandemia się skończyła, że do grypy i przeziębienia doszła jakaś nowa infekcja, która już złagodniała.

W Polsce testujemy w tak znikomym stopniu, że na pewno nie widzimy skali zakażeń.

Nawet wąskie testowanie, jeżeli jest przeprowadzane na reprezentatywnych grupach ludności, może być instrumentem diagnostycznym (choć obserwowany wynik będzie się mieścił w dość szerokim zakresie wartości). Obecnie szacuje się, że współczynnik reprodukcji wirusa wynosi 1,5 – co oznacza, ze dwie zarażone osoby zakażają przeciętnie kolejne trzy.

Z praktyk lekarzy rodzinnych płyną sygnały o rosnącej liczbie osób z długotrwałymi problemami zdrowotnymi po poprzednich falach. Szczególnie zauważalny jest wzrost przypadków choroby zakrzepowej. Polacy mają niestety małą świadomość tego, jak wiele szkód wywołała ta pandemia: chodzi o zgony nadmiarowe, liczbę powikłań, narosły dług zdrowotny wynikający z niewydolności systemu ochrony zdrowia. A pandemia nadal nam zagraża, jej bilans może rosnąć i demolować kraj.

Skąd ta nieświadomość? Z jednej strony w grę wchodzą miary nieuchwytne dla indywidualnego obywatela, z drugiej – udziela się zmęczenie obostrzeniami i ogólne znużenie tematem pandemii. Tymczasem ten wirus jest i będzie, a nawet może się wzmocnić szybciej, niż zdążymy się zorientować. Ja niczym tu nie straszę: tak działa biologia.

Co nas może czekać jesienią?

Myślę, że bez przygotowania systemu na dużą skalę infekcji i bez środków epidemiologicznych mających na celu spłaszczenie fali zakażeń, na jesieni może dojść do tego, że nie będziemy w stanie wyhamować napływu pacjentów do szpitali. Bez monitorowania liczby zakażeń pozbawiamy się szybkościomierza, a bez środków epidemiologicznych – hamulca.

W ochronie przez zakażeniem najprawdopodobniej będziemy mogli liczyć tylko na siebie (zapewne nie tylko w Polsce, ale i w Europie). Dlatego pamiętajmy o szczepieniach i skorzystajmy z czwartej dawki, a jeśli to możliwe, również ze szczepienia na grypę. W transporcie publicznym, w placówkach ochrony zdrowia i w przestrzeniach zamkniętych nośmy (prawidłowo) maski, najlepiej FPP2. Starajmy się stosować zasady DDM (dezynfeksja-dystans-maseczka). Informujmy też bliskich o kontakcie z osobami mającymi objawy infekcji, wykonujemy testy antygenowe np. przed spotkaniami z seniorami i osobami z grup ryzyka, oraz kiedy obserwujemy u siebie objawy infekcji. Starajmy się też informować innych o środkach ochrony. Oraz o tym, że przechorowanie nie wzmacnia odporności, natomiast stanowi zagrożenie dla zdrowia.

Rozmawiał Maciej Müller

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz działu „Wiara”, zajmujący się również tematami historycznymi oraz dotyczącymi zdrowia. Należy do zespołu redaktorów prowadzących wydania drukowane „Tygodnika” i zespołu wydawców strony internetowej TygodnikPowszechny.pl. Z „Tygodnikiem” związany… więcej