Rok 1945 w obrazach

Pierwszy dzwon pochodzi z „Wilhelma Gustloffa”, statku symbolu. Drugi każdego ranka wzywał na apel więźniów w kacecie Mauthausen-Gusen.

17.05.2015

Czyta się kilka minut

 / Fot. Dzięki uprzejmości Muzeum II Wojny Światowej
/ Fot. Dzięki uprzejmości Muzeum II Wojny Światowej

Jak pokazać pogmatwaną historię 1945 r.? Jak nie przemilczeć cierpienia uciekających przed Armią Czerwoną niemieckich cywilów, a zarazem – nie zgubić szerszego kontekstu, kto wspierał Hitlera, rozpętał wojnę i dopuścił się najstraszniejszych zbrodni XX w.? Jak nie zlekceważyć krwi, którą czerwonoarmiści przelali na naszych ziemiach, a jednocześnie pokazać, że niemiecką okupację zastąpiło nowe zniewolenie? Jak mówić prawdę, całą prawdę – bez retuszy, bez relatywizowania?

To możliwe. I to przy pomocy zaledwie 45 eksponatów. Tak od siebie różnych, jak ważące sto kilogramów drzwi z gdańskiego karceru, w którym podczas wojny Niemcy przetrzymywali aresztowanych Polaków, a po 1945 r. ubecy łamali najtwardszych członków podziemia niepodległościowego [na zdjęciu – red.] – oraz zryty kulami drogowskaz z Berlina, który żołnierze Wojska Polskiego zabrali jako wojenne trofeum.

Wystawa czasowa, otwarta na początku maja przez gdańskie Muzeum II Wojny Światowej w gościnnych pomieszczeniach Europejskiego Centrum Solidarności, zmusza do nieustannego kojarzenia i reinterpretowania faktów. Bez nachalnego komentarza i moralizowania eksponaty układają się w misterną mapę, w poruszający patchwork pamięci. Wzajemnie się dopełniają – wchodząc raz w dialog, raz w polemikę.

Na ekspozycji umieszczono na przykład dwa dzwony. Pierwszy pochodzi ze statku, który urósł do rangi symbolu – z wycieczkowca „Wilhelm Gustloff”, który 30 stycznia 1945 r. storpedowała sowiecka łódź podwodna, topiąc w Bałtyku około 7 tys. niemieckich żołnierzy i uciekinierów. Ale tuż obok jest inny dzwon: wzywający każdego ranka na apel w kacecie Mauthausen-Gusen, na polecenie SS wykonany przez więźniów ze starej rury [na zdjęciu – red.]. Komu bije dzwon? On zawsze bije tobie.

Niektóre eksponaty, z pozoru mało interesujące, wręcz kipią historią – jak wiadro zrobione z połówki zbiornika tlenowego „latającej fortecy” B-17. Niewykluczone, że amerykański bombowiec zestrzelono, gdy latem 1944 r. wracał po zrzucie nad powstańczą Warszawą. Części trafiły do Niemieckich Zakładów Wyposażenia (DAW), działających przy Auschwitz-Birkenau i zarządzanych przez SS. Po nadejściu frontu miejscowa ludność szabrowała stamtąd, co tylko się dało. Tak w czterokilogramowym kawałku metalu zapisały się losy osamotnionego Powstania, tragedia Auschwitz i próba powrotu do normalnego życia.

Szokujące wrażenie robi ruchoma zabawka, którą wykonał sowiecki żołnierz: przedstawia mężczyznę wykorzystującego seksualnie kobietę. Zwłaszcza tu, w Gdańsku, nie powinno się milczeć o masowych gwałtach dokonanych przez czerwonoarmistów. Ale jest też pordzewiała gwiazda nagrobna z polowego pochówku jednego z około pół miliona żołnierzy sowieckich, którzy zginęli na ziemiach polskich w latach 1944-45. Tego wątku historii dopełnia figura z kościoła na Dolnym Śląsku: ukrzyżowany Jezus ma w piersi dziurę po kuli. To sowiecki sołdat postanowił sobie postrzelać dla wprawy albo rozrywki. I jeszcze list z sowieckiego łagru, który na korze brzozowej napisał w kwietniu 1945 r. żołnierz AK Jan Zdanowicz: „Szukajcie mnie, gdzie polarna jest noc”.

A co powiedzieć o makacie z białym orłem, którą byłe strażniczki obozu Stutthof, po wojnie skazane na śmierć przez powieszenie, wyszyły dla zastępcy naczelnika gdańskiego więzienia w podziękowaniu za dobre traktowanie? Egzekucji pięciu kobiet w lipcu 1946 r. przyglądały się tysiące ludzi.

Czy ekspozycję „’45. Koniec wojny w 45 eksponatach” uznać można za uwerturę do otwarcia Muzeum II Wojny Światowej, które zaplanowano na jesień 2016 r.? Jeżeli tak, to będziemy mieli kolejne muzeum na poziomie światowym. ©


’45. KONIEC WOJNY W 45 EKSPONATACH. Wystawę można oglądać w Europejskim Centrum Solidarności w Gdańsku do połowy września 2015 r.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Były dziennikarz, publicysta i felietonista „Tygodnika Powszechnego”, gdzie zdobywał pierwsze dziennikarskie szlify i pracował w latach 2000-2007 (od 2005 r. jako kierownik działu Wiara). Znawca tematyki kościelnej, autor książek i ekspert ds. mediów. Od roku… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 21/2015