Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Odpowiedź dana jednemu z uczniów, który prosił, aby – zanim pójdzie za Jezusem – mógł „pójść i pochować swojego ojca” (por. Mt 8, 21n).
W komentarzach zwykle zestawia się ów dialog ze starotestamentalnym opisem powołania Elizeusza (zob. 1 Krl 19) – on również prosi wzywającego go mistrza (proroka Eliasza), by mógł wpierw pójść i pożegnać się ze swoimi (ojcem, matką) w domu. Eliasz pozwala. Najwyraźniej – podsumowują komentatorzy – wezwanie Jezusowe domaga się bardziej radykalnych wyborów, decyzji i postaw.
Prawdę mówiąc, mam osobistą trudność z takim objaśnieniem. Nie wydaje mi się, by powołanie skierowane przez Pana np. do Ozeasza czy Jeremiasza wymagało mniejszego radykalizmu niż moja droga za Jezusem.
Wydaje mi się, że – poszukując objaśnienia – trzeba sięgnąć po inne teksty Starego Testamentu. Okazuje się, że Stary Testament również zna osoby, którym wezwanie Boże wyklucza możliwość pogrzebania swoich najbliższych. Przepisy zawarte w Księdze Kapłańskiej zabraniają tego arcykapłanowi: „w ogóle nie zbliży się do żadnego zmarłego, nie narazi się na nieczystość rytualną ani z powodu ojca, ani z powodu matki” (Kpł 21, 11). Księga Liczb z kolei to samo wymaganie odnosi do tzw. nazirejczyków (a więc do osób, które wiązały się z Bogiem ślubem szczególnej przynależności do Niego): „W okresie, kiedy jest poświęcony dla Pana, nie może się zbliżyć do żadnego trupa. Nawet przy swoim zmarłym ojcu, matce, bracie czy siostrze nie może zaciągnąć nieczystości, gdyż nosi na swej głowie znamię poświęcenia dla Pana. Podczas całego okresu trwania nazireatu jest poświęcony dla Pana” (Lb 6, 6-8).
Wygląda więc na to, że Jezusowy słuchacz (uczeń) nie musiał być aż tak dalece zaskoczony wezwaniem Mistrza jak dzisiejszy czytelnik Ewangelii. Radykalny wybór Boga – aż po zostawienie pochówku najbliższych – było mu znane. W jaki sposób zatem mógł zrozumieć żądanie Chrystusa?
Zapewne tak, że radykalizm, o którym tu mowa, jest w Nowym Przymierzu wpisany w samo „uczniostwo” (w sam fakt „bycia uczniem” Jezusa) – nie jest pozostawiony „jedynie” tym, którzy otrzymali „specjalną” misję i powołanie (np. do kapłaństwa) lub związali się z Bogiem na drodze ślubów (jak mnisi czy zakonnice czy w ogóle: osoby „konsekrowane”). Nie! Radykalizm ma być postawą każdego ucznia. W Ciele Chrystusa nie ma uczniów pierwszej i drugiej kategorii. Świętość jest nam dana i zadana we chrzcie; wszystko inne w Kościele jest jedynie sposobem – formą realizacji owego pierwszego powołania. Ostatecznie więc każdy z nas zostaje z pytaniem o naturę i siłę więzów, które łączą go osobiście z Jezusem – i to jest najważniejsze pytanie naszej wiary.