Pułapka marzeń

Meksykański reżyser Diego Quemada-Díez w poruszający, choć powściągliwy sposób pokazuje kolejne etapy emigranckiego szlaku.

16.03.2015

Czyta się kilka minut

Brandon López jako Juan i Rodolfo Domínguez jako Chauk w filmie „Złota klatka” / Fot. Materiały prasowe
Brandon López jako Juan i Rodolfo Domínguez jako Chauk w filmie „Złota klatka” / Fot. Materiały prasowe

W komedii „Dzień bez Meksykanów” (2004) reżyser Sergio Arau fantazjował, co by było, gdyby nagle ze współczesnej Kalifornii zniknęli wszyscy mieszkający tam Latynosi. Była to wizja zgoła apokaliptyczna: bez milionów tych, którzy codziennie wykonują najczarniejszą robotę, USA ogarnia prawdziwy paraliż, a zarazem poważny kryzys ekonomiczny. Pochodzący z Hiszpanii meksykański reżyser Diego Quemada-Díez w filmie „Złota klatka” nie jest tak brawurowy w diagnozowaniu nierówności dzielących obie Ameryki, a od rozbujanej wyobraźni woli powściągliwy paradokumentalny opis. W takiej właśnie konwencji śledzi etapy emigranckiego szlaku: od slumsów Gwatemali, przez niebezpieczny Meksyk, aż do USA. Fakt, iż trójka głównych bohaterów to niemalże dzieci, czyni opowieść jeszcze bardziej frapującą.

Quemada-Díez w swoim debiucie pokazuje rozmaite twarze emigranckiego losu. Juan jest nastoletnim macho i organizatorem całej wyprawy. Jego przyjaciółka Sara przed wyruszeniem w drogę ścina włosy i przebiera się za chłopaka, by nie wpaść w ręce handlarzy żywym towarem. Wkrótce zjawia się ten trzeci – indiański chłopiec, który nieproszony przyłącza się do pary bohaterów, by wraz z nimi nielegalnie przekraczać kolejne granice. Chauk jako „ten obcy”, czyli należący do innej rasy, wyrosły w innej kulturze i niemówiący ani słowa po hiszpańsku, stanowi najsłabsze ogniwo emigranckiego łańcucha – pośród opuszczających swoje domy mieszkańców Hondurasu, Gwatemali czy Meksyku nie ma co liczyć na wsparcie. Ale to on właśnie, zaprawiony w surowym życiu blisko natury, okaże się najlepiej przygotowany do trudów podróży: potrafi na przykład zręcznym ruchem zabić kradzioną kurę, zna też indiańskie sposoby na gojenie ran. W pewnym momencie pomiędzy nim a Sarą zaczyna się erotyczne iskrzenie, przez co niechęć Juana wobec indiańskiego przybłędy staje się jeszcze większa. Czy jest możliwa międzyludzka solidarność w warunkach ekstremalnych, kiedy każdy musi walczyć o swoje? Z czasem to pytanie nabiera w „Złotej klatce” o wiele szerszego znaczenia.

Pewnie najłatwiej byłoby opowiedzieć tę historię w stylu przygodowego kina drogi, w którym na migrujące dzieciaki zewsząd czyhają brutalni policjanci, przekupni strażnicy graniczni i bezwzględni przemytnicy, aż cała trójka szczęśliwie dociera do upragnionego celu. Ale reżyser potrafił ów drętwy schemat wypełnić żywym ciałem, nie uciekając się przy tym do prostych emocjonalnych chwytów. W filmie, podobnie jak w życiu bohaterów, nie ma miejsca ani czasu na celebrowanie nastrojów czy opłakiwanie strat. Chłodnym okiem dokumentalisty operator María Secca filmuje latynoamerykańskie dzielnice nędzy i wysypiska śmieci, przygląda się życiu przygranicznych wieśniaków i płynącej nieprzerwanym strumieniem ludzkiej ciżbie.

Najbardziej zapadające w pamięć ujęcie „Złotej klatki” przedstawia zdezelowany pociąg z przycupniętymi na dachu emigrantami, zmierzającymi zawsze w tym samym kierunku, z południa na północ, pozostawiającymi za sobą (często na zawsze) znajome pejzaże. Co charakterystyczne, w „Złotej klatce” niewiele się mówi – to właśnie krajobrazem czy po prostu obrazem twórcy filmu starają się opowiedzieć jak najwięcej. Z zaciekawieniem przypatrują się anonimowym twarzom naturszczyków towarzyszących bohaterom w drodze, jakby sugerowali, że Juan, Sara i Chauk są częścią gigantycznego tłumu, a ich los realizuje się każdego dnia w tysiącach wariantów.

Być może „Złota klatka”, traktująca o współczesnym „amerykańskim śnie”, to tylko kolejny film o brutalnej konfrontacji fantazji z rzeczywistością. Wszak paradne kowbojskie buty noszone z dumą przez Juana stanowią wytartą kliszę, a bajkowe sny Indianina o padającym śniegu nie mogą mieć wiele wspólnego z prawdziwą amerykańską zimą.

Tytułowa złota klatka okazuje się w końcu niczym innym jak pułapką zrobioną z naiwnych marzeń o lepszym świecie. Jednakże Quemada-Díez oraz nagrodzona w Cannes dziecięca obsada nie pozwalają nam na dystans właściwy starym filmowym wyjadaczom. W przypadku tego filmu zachodni (a właściwie północny) widz musi na własnej skórze poczuć, co to znaczy być latynoskim emigrantem – na wszystkich etapach drogi, ze wszystkimi konsekwencjami. ©

ZŁOTA KLATKA (LA JAULA DE ORO) – reż. Diego Quemada-Díez. Prod. Gwatemala/Hiszpania/Meksyk 2013. W kinach od 20 marca.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Krytyczka filmowa „Tygodnika Powszechnego”. Pisuje także do magazynów „EKRANy” i „Kino”, jest felietonistką magazynu psychologicznego „Charaktery”. Współautorka takich publikacji, jak „Panorama kina najnowszego”, „Szukając von Triera”, „Encyklopedia kina”, „… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 12/2015