Lekcja z trupem

Trzy pogrzeby Melquiadesa Estrady to amerykańskie kino w wydaniu najlepszym z możliwych. Ze swadą i znajomością filmowego rzemiosła, w scenerii jak ze schyłkowego westernu opowiada reżyser historię starą jak świat i uniwersalną jak mit.

09.01.2006

Czyta się kilka minut

Mike (Barry Pepper) /
Mike (Barry Pepper) /

Nie trzeba od razu sięgać do tragedii Sofoklesa czy mitu o Antygonie. Godny pochówek to najświętsze prawo każdego człowieka, tabu, którego nie wolno łamać nawet najmożniejszym tego świata. Wkładanie pod język zmarłego symbolicznej monety, położenie na grobie kamyka, rytualne obmywanie zwłok, układanie ciała z twarzą zwróconą ku świętym miejscom, kremacja i rozsypywanie prochów - wszystkie te zabiegi są także moralnym obowiązkiem tych, co zostają. Muszą pomóc odchodzącym przejść na drugą stronę.

Niemal tak ważna jak sam rytuał jest wola zmarłego. Ileż to razy - w literaturze, teatrze, w kinie - oglądaliśmy bohaterów zdeterminowanych do granic, by wypełnić ostatnią prośbę mniej lub bardziej bliskiej osoby. Bohaterów przemierzających setki kilometrów, łamiących obowiązujące prawa, nadający swemu życiu nowy sens - a wszystko po to, by dochować przysięgi. By zapewnić zmarłemu wieczny spokój.

"Trzy pogrzeby Melquiadesa Estrady" to amerykańskie kino w wydaniu najlepszym z możliwych. Znany hollywoodzki aktor Tommy Lee Jones, pamiętny tropiciel z filmu "Ścigany", staje za kamerą (po raz pierwszy na dużym ekranie) nie dla kaprysu bynajmniej. Ze swadą i znajomością filmowego rzemiosła, w scenerii jak ze schyłkowego westernu, opowiada Jones historię starą jak świat i uniwersalną jak mit.

Sam wcielił się w postać Pete'a (nagroda aktorska w Cannes) - starego gringo z amerykańsko-meksykańskiego pogranicza. Ale w filmie przyjdzie nam zobaczyć wiele jego twarzy: twardziela w kowbojskim kapeluszu, podstarzałego teksańskiego lowelasa, błędnego rycerza ogarniętego obsesją... Szybko jednak zorientujemy się, że chodzi przede wszystkim o człowieka rozpaczliwie walczącego o porządek rzeczy. Pete to ktoś, kto na przekór wszystkiemu upomina się o sprawiedliwość i ludzką godność.

Sprężyną wydarzeń stanie się w filmie zabójstwo młodego imigranta z Meksyku. Sprawcą śmierci Melquiadesa Estrady jest Mike (Barry Pepper), przygraniczny strażnik, świeżo przybyły z dalekiego Cincinnati. To postać odrażająca, karykatura amerykańskiego macho. Tępa nadgorliwość, z jaką Mike tropi "śmierdzących Meksykańców na nielegalu", każe przypuszczać, że nie było to zabójstwo do końca przypadkowe. A poznawszy co nieco postać samej ofiary - niegroźnego Latynosa o romantycznym usposobieniu - widzimy, jak bardzo bezsensowna i niepotrzebna była to śmierć.

Dla Pete'a skandalem bodaj równym samej śmierci Melquiadesa jest sposób, w jaki został pochowany przez miejscowych stróżów prawa: pospiesznie i byle jak, by nie nadawać incydentowi zbędnego rozgłosu. Stary ranczer, który zdążył się już z Meksykaninem zaprzyjaźnić, nie godzi się na takie zamknięcie sprawy. Pomny obietnicy, jaką złożył zabitemu - który nie chciał umrzeć "między billboardami" i przynajmniej po śmierci wrócić do rodzinnego Jimenez - decyduje się na krok zgoła wariacki. Porywa z domu zabójcę Melquiadesa i wyruszają razem do Meksyku z przytroczonym do konia ciałem Estrady.

Ten osobliwy tercet przemierzać będzie góry i wąwozy, stepy, pustynie i rzeki, by odbyć - dokładnie pod prąd - całą drogę, którą niegdyś musiał przebyć Melquiades Estrada, by dostać się, jak tysiące jego współziomków, do amerykańskiej Ziemi Obiecanej. Porywacz, zakładnik i rozkładający się trup podzielą wspólny los, kryjąc się przed amerykańskimi patrolami, walcząc z nieprzyjazną naturą, wreszcie goszcząc u tubylców po meksykańskiej stronie.

Po co właściwie Pete zabrał ze sobą Mike'a? Czy chciał go w ten sposób ukarać? Zemścić się za śmierć przyjaciela? Czyżby był spadkobiercą mitycznych szeryfów przywracających sprawiedliwość na własną rękę? Mordercza wyprawa do Jimenez, codzienne obcowanie z trupem ofiary, doświadczanie na własnej skórze losu zaszczutego imigranta, ma być nauką - ale także zbawiennym ratunkiem - dla amerykańskiego troglodyty. Dla człowieka zdemoralizowanego przez władzę, jaką ma nad ludzkim losem z racji swego munduru; przez swą szowinistycznie pojmowaną męskość, której sam staje się zakładnikiem i żałosną ofiarą; wreszcie przez ogłupiającą kulturę, w której zgodził się żyć. Dość stereotypowo, ale celnie przedstawia w filmie Jones filary owej zdegenerowanej cywilizacji: centra handlowe na przedmieściach, pornograficzne pisemka oferujące podrasowane komputerowo ideały piękna, ogłupiające telewizyjne seriale... Oto współczesne namiastki raju, jakże skutecznie odwracające uwagę od tego, co boli i co naprawdę ma znaczenie.

Świat Mike'a to także nudząca się jak mops młoda żona, prowizoryczne domy na kółkach i ich nieszczęśliwi mieszkańcy: chorobliwie otyli, to znów walczący z anorektyczną obsesją ciała. Podróż do Meksyku ma uświadomić Mike'owi marność jego dotychczasowej kondycji. I nie będzie mieć już potem znaczenia, czy Jimenez gdzieś w ogóle istnieje; czy rzeczywiście czeka tam na Melquiadesa stęskniona małżonka i dziatki; czy uda się pochować go dokładnie tam, gdzie sobie wymarzył. Dla Pete'a Jimenez oznacza powinność, wsłuchanie się w wewnętrzny głos. Dla Mike'a będzie to lekcja człowieczeństwa. Brutalna, ale chyba skuteczna.

Film Tommy'ego Lee Jonesa, opowiedziany nielinearnie, z wielu punktów widzenia, ma w sobie oddech prawdziwego kina. W obiektywie wybitnego operatora Chrisa Mengesa, znanego choćby z wczesnych filmów Kena Loacha, rozległe amerykańskie przestrzenie uchwycone w prześwietlonych słońcem panoramach zawierają ukryty ładunek ironii. Biorą w cudzysłów całą mitologię Dzikiego Zachodu i jej filmową ikonografię, pozostawiając nas sam na sam z człowiekiem - nagim, bezbronnym, śmiesznym na tle niewzruszonej, zwycięskiej natury.

Porażająca jest scena spotkania bohaterów ze ślepym starcem (czyżby jakiś współczesny wariant Terezjasza?) wegetującym samotnie przy meksykańskiej granicy. Jego błaganie o śmierć jest tak naprawdę wołaniem o godność, o pomoc w umieraniu, które nie będzie li tylko smutną agonią bez Boga i ludzi. Ale reżyser nie uderza bynajmniej w ton jawnie tragiczny. Film przepełnia raczej makabryczny, średniowieczny z ducha humor. Obecność gnijącego trupa z jednej strony jakoś rozbraja grozę doczesności, z drugiej jest czymś w rodzaju memento mori.

Scenariusz oparty został na autentycznym zdarzeniu sprzed kilku lat, jest jednak czymś znacznie więcej aniżeli społecznym dramatem o brutalnej polityce imigracyjnej. Reżyser zobaczył w samotności bohaterów rozbitą rodzinę człowieczą. I spróbował poskładać ją w całość, nie bacząc na różnice języków i mentalne granice.

"TRZY POGRZEBY MELQUIADESA ESTRADY" ("The Three Burials of Melquiades Estrada"), reż.: Tommy Lee Jones, scen.: Guillermo Arriaga, zdj.: Chris Menges, muz.: Marco Beltrami, wyst.: Tommy Lee Jones, Barry Pepper, Julio Cedillo, Dwight Yoakam, January Jones, Melissa Leo i inni. Prod. USA / Francja 2005. Dystryb. Monolith Plus.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Krytyczka filmowa „Tygodnika Powszechnego”. Pisuje także do magazynów „EKRANy” i „Kino”, jest felietonistką magazynu psychologicznego „Charaktery”. Współautorka takich publikacji, jak „Panorama kina najnowszego”, „Szukając von Triera”, „Encyklopedia kina”, „… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 03/2006