Puenta i twist
Puenta i twist
Opowiadanie powraca, ale właściwie zawsze było obecne. Gdy literackiego Nobla odbierała Alice Munro, dużo mówiło się w Polsce o zaniku macierzystej gleby krótkiej prozy, czyli pism literackich, na łamach których mogłyby ukazywać się wycyzelowane i starannie zredagowane teksty. Munro w takich praktykowała. Tomy opowiadań jeszcze w poprzedniej dekadzie uznawane były w dorobku pisarek i pisarzy raczej za przystanki na drodze ku powieści. Pisma w masowej skali się nie odrodziły, choć powstało kilka z ambicjami kształtowania gustów i możliwościami zamawiania u autorów i autorek, także z użyciem mechanizmów lekko zakamuflowanego sponsoringu (napisała dla nas, o naszym mieście! tylko u nas, zachwycony klimatem!), co daje złudzenie wpływu literatury na inne dziedziny życia i gospodarki.
Wydawnictwa próbowały uatrakcyjnić formę, wypuszczając pocketbooki tematyczne. Miłość, miłość w mieście, nienormatywna miłość, gotycka miłość, zbrodnie z miłości. Inne. Pobudki tych, jak je czasem nazywano, kolekcji bywały skrajne: rynkowe lub idealistyczne. Niewiele z tego wynika, poza obserwacją, że niektórzy potrafią pisać na zamówienie, ale nie wszyscy.
„Opowiadanie” to jednak nie tylko forma, lecz i czynność. Nie rzeczownik, a czasownik. Czasownikowo jest lepiej, bo opowiadamy wszyscy. Powstają szkoły snucia narracji, opisy gatunków, podręczniki twórczego mówienia. Trenerzy wchodzą z tą wiedzą do korporacji. Nie lekceważmy tego momentu, gdyż daje nadzieję. Jeśli okaże się, iż podstawowym typem komunikacji jest historia z puentą, literatura może okazać się niezbędna, ocalona w pół zanikania. Puenta powinna zaskakiwać, następować po perypetiach i zwrotach akcji, zwanych dziś twistami.
W dobrych opowiadaniach wszystko wiadomo od początku, ale zarazem nic nie wiadomo. Zbudowany w pierwszym akapicie zarys świata może pomieścić setki wątków, lecz gdy doczytamy do końca, tylko jeden okaże się właściwy, dopasowany do całości, a przede wszystkim – do naszych, nieuświadamianych, ssących w żołądku, oczekiwań. Niekiedy, gdy wszystko idzie tak, jak podejrzewaliśmy, przewracając pierwszą stronę, ku katastrofie, narracja szybuje nad głowami postaci i otwiera na chwilę okienko przyszłości. Lubię te łaskawe gesty, ujawniające, że najgorsze tarapaty staną się wspomnieniem, bladą reminiscencją.
Takie łaskawe przebłyski przyszłości oferuje na przykład Lauren Groff w „Ponad i niżej”, zamieszczonym w zbiorze „Floryda” (wyd. Pauza, tłum. Dobromiła Jankowska). Można je przeoczyć, ale gdy myślimy, że wszystko skończy się unicestwieniem, sponiewierana bohaterka pojawia się w innym miejscu własnej biografii. Wszystko, co nas przygnębiło, zgodnie z potencją pierwszego akapitu i ciężarem ostatniego, zostaje rozładowane migawkową informacją o ocaleniu.
Wyobrażam sobie pierwsze opowiadania, snute przy jakimś ognisku. Dotyczą zgromadzonych i świata, który znają lub muszą poznać, żeby przetrwać. Potrzebują wiązań między wrażeniami a układem wątków. Ktoś, jeden czy jedna z nich, ma zdolność fastrygowania elementów. Gdy słuchający tracą zainteresowanie, zmienia ścieg. Gdy ogarnia ich przerażenie, zatrzymuje się na chwilę. Przez cały czas pamięta o słuchaczach. Jeśli poniosą go własne potrzeby, straci publiczność.
Te zasady przetrwały w rdzeniu gatunku. Bywają praktykowane, gdy znajdzie się rozpalone ognisko – gazeta o dużym zasięgu, wpływowe wydawnictwo. Opowiadacze historii wsobnych egzystują w ciasnych niszach. Chyba że nastąpi jakiś twist, pociągając za sobą zmianę puenty. ©
Ten materiał jest bezpłatny, bo Fundacja Tygodnika Powszechnego troszczy się o promowanie czytelnictwa i niezależnych mediów. Wspierając ją, pomagasz zapewnić "Tygodnikowi" suwerenność, warunek rzetelnego i niezależnego dziennikarstwa. Przekaż swój datek:
Napisz do nas
Chcesz podzielić się przemyśleniami, do których zainspirował Cię artykuł, zainteresować nas ważną sprawą lub opowiedzieć swoją historię? Napisz do redakcji na adres redakcja@tygodnikpowszechny.pl . Wiele listów publikujemy na łamach papierowego wydania oraz w serwisie internetowym, a dzięki niejednemu sygnałowi od Czytelników powstały ważne tematy dziennikarskie.
Obserwuj nasze profile społecznościowe i angażuj się w dyskusje: na Facebooku, Twitterze, Instagramie, YouTube. Zapraszamy!
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]